Remigiusz Mróz - Projekt Riese.pdf

(2980 KB) Pobierz
Dedykacja znajduje się w innej ZL.
Time and space are modes by which we think
and not conditions in which we live.
Albert Einstein
Nie wszystko i nie wszędzie jest dla nas.
Stanisław Lem,
Niezwyciężony
PROLOG
Kompleks Osówka, 18 czerwca 2022 r.
Natalia Szatecka
Zanim gasną światła, rejestruję tylko kilka podstawowych faktów.
Znajduję się w podziemnym korytarzu, właściwie w środku góry, a nad
sobą mam kilkadziesiąt metrów litej skały. Wszystko inne znika w mroku,
który nagle wypełnia tunele.
Rozlega się głośny huk, a zaraz po nim kolejne. Ledwo wybrzmiewają,
słyszę odgłosy przelatujących samolotów, spadających bomb i dzikie,
agresywne, niemal zwierzęce krzyki po niemiecku.
Chwilę później żarówki przy stropie lekko mrugają, na przemian
rozjaśniają sztolnię i gasną, jakby świat zastanawiał się, czy będzie jeszcze
trwać, czy może to najwyższa pora, żeby się skończył.
Kiedy światło na dobre wraca, okrzyki i trzaski cichną.
Audiowizualna inscenizacja nie była przesadnie sugestywna, ale
sprawiła, że czuję się pod ziemią nieco mniej komfortowo niż jeszcze przed
momentem.
Razem z innymi turystami wbijamy wzrok w przewodnika, który
sprawia wrażenie, jakby oprowadzał dziś przynajmniej o jedną grupę za
dużo. Nie jest znudzony, ale z pewnością chciałby już być w domu.
Przez moment mówi o tym, że to krótkie przedstawienie nie miało wiele
wspólnego z rzeczywistymi wydarzeniami, bo tak naprawdę alianci nigdy
nie zrzucili bomb na ten kompleks.
– Zwyczajnie nie słyszeli o jego istnieniu – oznajmia. – Budowa Riese aż
do końca wojny była utrzymywana w ścisłej tajemnicy. Potem zresztą też
wiedzieli o nim nieliczni. Cała dokumentacja została zniszczona, ludzie
pracujący w sztolniach zginęli, a świadkowie z jakiegoś powodu milczeli do
końca życia.
Przewodnik robi pauzę i toczy po nas wzrokiem, jakby oczekiwał, że
zainteresujemy się tym, co ma do powiedzenia, na tyle, by zagaić.
Odezwałabym się, ale nie bardzo wiem, o co zapytać – niejasności
związanych z tym miejscem jest tyle, że trudno ogarnąć je umysłem.
– I naprawdę nie ma żadnych dokumentów? – rzuca jeden z mężczyzn.
Nazywa się Radek Ossowski. Przedstawił mi się w restauracji, kiedy
czekaliśmy na wejście. Jako jedyni zjawiliśmy się sami, więc dość
naturalne wydawało się, by nawiązać choćby trywialną rozmowę.
Jest raczej inteligentny niż przystojny. Wygląda na porządnego
człowieka, ale nie wiem, czym się zajmuje. Rozmawialiśmy właściwie tylko
Zgłoś jeśli naruszono regulamin