Morgan MB - Celebryta 02 - Powrót celebryty.pdf

(1789 KB) Pobierz
Dla moich wspaniałych Czytelniczek, które swoimi licznymi wiadomościami nakłoniły mnie do tego, by
powrócić do świata Marceliny, Kaśki i Daniela.
Dziękuję Wam za to, że jesteście
Słowem wstępu…
Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku!
W pierwszej części historii Marceliny Cieszyńskiej i Daniela Milewicza wybraliśmy się w bajkową
podróż po toskańskich winnicach i restauracjach. To właśnie tam narodził się dość szalony i wybuchowy
związek naszych bohaterów. Nie brakowało iskier, niedomówień, kłótni i zabawnych sytuacji.
Poznaliśmy również Kaśkę – „lekko szurniętą” przyjaciółkę Marceliny, a także wesołą ekipę
filmową, która towarzyszyła głównym bohaterom podczas nagrywania programu kulinarnego we Włoszech.
Tenże program sprawił, że Marcelina z dnia na dzień z mało znanej dziennikarki stała się prawdziwą
celebrytką. A Daniel? No cóż. Wreszcie wziął sprawy w swoje ręce i zamiast odcinać kupony od dorobku
sławnej rodziny, z której się wywodzi, został cenionym restauratorem.
Czy ich związek przetrwał próbę czasu oraz zderzenie z nową rzeczywistością, w jakiej się znaleźli
po sukcesie ich wspólnego projektu telewizyjnego? O tym przekonacie się na kolejnych stronach.
Udanej zabawy!
1.
– Dzień dobry, czy rozmawiam z Marceliną Cieszyńską? – usłyszałam w słuchawce przyjazny
kobiecy głos.
– Tak, to ja. Przepraszam, z kim przyjemność?
– Elwira. Elwira Madejska. Pamiętasz mnie?
Zamarłam.
Od razu wiedziałam, że skądś ją kojarzę. Sześć lat temu to również za jej sprawą moje życie
wywróciło się do góry nogami. Bo właśnie ona stała za organizacją naszej wyprawy do Toskanii.
Naszej.
Mojej i Daniela.
To było tak dawno… Przez ten czas zmieniło się wszystko. Dosłownie wszystko…
Gdy go poznałam, był dla mnie jedynie znanym z pierwszych stron gazet celebrytą, a dziś to ja często
byłam w ten sposób nazywana, choć wciąż mnie to krępowało.
Bo co to tak naprawdę oznacza? Że ludzie mają prawo wypytywać mnie o moje prywatne sprawy? Że
mają prawo robić mi zdjęcia albo zaczepiać mnie na ulicy? Że mogą bez żadnych konsekwencji wypisywać
bzdury na mój temat w internecie? Cóż… Ponoć taka cena sławy, bo przecież „sama tego chciałam”…
Ale to nie była prawda. Ja wcale tego nie chciałam. A przynajmniej nie taki był mój zamiar, gdy
wsiadałam do tego przeklętego samolotu do Włoch. Wszystko stało się samo. Dostałam to jakby w pakiecie
z całym bałaganem, który z każdą chwilą coraz mocniej pchał mnie prosto w ramiona Milewicza…
W te cholernie seksowne ramiona…
Daniel był szalony, nieprzewidywalny i niebezpieczny. Przy nim nigdy nie wiedziałam, co mnie
czeka. I choć gdy byliśmy razem, strasznie mnie to wkurzało, to jednak teraz w jakimś stopniu wciąż za tym
tęskniłam.
– Tak, Elwiro, pewnie, że cię pamiętam. Minęło sporo czasu… Co u ciebie słychać? – zapytałam, nie
kryjąc zaskoczenia.
– Dziękuję, wszystko w porządku. A u ciebie?
– Również, choć skoro do mnie dzwonisz, to zakładam, że mniej więcej wiesz, co się u mnie dzieje. –
Uśmiechnęłam się.
– Tak, to prawda. I może od razu przejdę do rzeczy. Mam dla ciebie pewną propozycję.
– Propozycję? – Momentalnie poczułam, jak w moim gardle rośnie gula.
Propozycja z jej strony kojarzyła mi się tylko z jednym. Z kłopotami. A tych póki co chyba miałam
już dość.
– Powiedz mi, jak wygląda teraz kwestia twoich zobowiązań zawodowych? Z tego, co wiem,
w przyszłym tygodniu powinniście już zakończyć nagrania do twojego programu dla Food & Network…
– Widzę, że jesteś przygotowana. Tak, kończymy już – potwierdziłam. – Zostało nam jeszcze tylko
dogranie kilku ujęć do zajawek, potem montaż i jesienią program pojawi się na antenie.
– Świetnie. Czyli mogę założyć, że niebawem będziesz miała nieco więcej czasu? – W jej głosie dało
się wyczuć entuzjazm.
– Tajemnicza jesteś i chyba zaczyna mnie to martwić. Ale tak, odpowiadając na twoje pytanie, będę
miała więcej czasu, dlatego też planowałam jakiś dłuższy urlop. Nie ukrywam, jestem trochę zmęczona i tak
naprawdę nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłam na normalnych wakacjach. Wiesz, takich bez kamery
i całego tego medialnego syfu…
– Chcesz powiedzieć, że dalej się nie przyzwyczaiłaś?
– Szczerze? Chyba już tak, w końcu to moja codzienność. Ale nie zmienia to faktu, że czasem wkurza
mnie to ciągłe bycie na świeczniku. Czasem chciałabym po prostu zniknąć albo przenieść się gdzieś, gdzie
mogłabym tak zwyczajnie wyjść po bułki do sklepu…
– Nie ma lekko…
– Nie ma, ale nie mogę narzekać. Udało mi się spełnić moje marzenia i nie będę kłamać, lubię moją
pracę. Ale do rzeczy. Powiedz mi, co mogę dla ciebie zrobić?
– Kurczę, teraz trochę mi głupio to w ogóle proponować…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin