Francis Dick Zagrozenie A5.pdf
(
2351 KB
)
Pobierz
Dick Francis
Zagrożenie
Przekład: Robert Lipski
Tytuł oryginalny: The Danger
Rok pierwszego wydania: 1983
Rok pierwszego wydania polskiego: 2007
Andrew Douglas to „doradca w przypadku porwania”, jak sam
określa, pracujący zawsze w cieniu. Bo jedynie tak pomoże
ofiarom kidnapingu i tym, do których porywacze zwracają się po
okup.
Gdy młoda włoska dżokejka, Alessia Cenci, zostaje
uprowadzona, Douglas zaczyna pertraktacje. Jako fikcyjny szofer
ojca Alessi jedzie z nim potajemnie złożyć okup - co budzi
sprzeciw szefa miejscowej policji, który wolałby bez skrupułów
rozprawić się z bandytami. Ale chyba tylko dzięki cichej akcji
Alessia wraca cała i zdrowa do domu. A Douglasowi udaje się
stworzyć rysopis jednego z porywaczy.
Kolejne brutalne wydarzenia dowodzą jednak, że to nie koniec
kłopotów. I... porwań. Porwań, które zadziwiająco podejrzanie
dotyczą świata wyścigów konnych.
-2-
WŁOCHY
1.
Sprawy w Bolonii przybrały wyjątkowo niekorzystny obrót.
Czekałem w niemal kompletnym bezruchu, podczas gdy fale
lodowatej wściekłości i płomiennej trwogi targały mną od
wewnątrz, i z trudem powstrzymywałem się, by nie zacząć
spacerować nerwowo w tę i z powrotem.
Czekałem nieruchomo... podczas gdy życiem, którego losy
mogły zależeć ode mnie, beztrosko szafowali inni. Czekałem w
bezruchu, przegrany, choć sukces był tak blisko, tak niewiele
brakowało,
by
ofiara
porwania
odzyskała
wolność,
bezpieczeństwo znajdowało się na wyciągnięcie ręki.
Najbardziej niebezpiecznym i newralgicznym etapem każdego
porwania jest przekazanie okupu, bo to właśnie wtedy, przy
przejęciu okupu, ktoś gdzieś musi wyjść z cienia... a porywacz
podchodzi do swego wodopoju ostrożniej niż jakiekolwiek dzikie
zwierzę.
Jedna wątpliwość, jedno nieśmiałe podejrzenie, że jest
obserwowany, wystarczy, aby go spłoszyć, wtedy zaś w
przerażeniu i w przypływie mściwego gniewu może najłatwiej
zabić. Fiasko operacji przekazania okupu po stokroć zwiększa
zagrożenie życia ofiary.
Alessia Cenci, lat dwadzieścia trzy, znajdująca się w rękach
porywaczy od pięciu tygodni, trzech dni i dziesięciu godzin nigdy
jeszcze nie była tak bliska śmierci.
Enrico Pucinelli z posępną miną wgramolił się przez tylne drzwi
do karetki, gdzie czekałem - tak naprawdę nie był to ambulans,
lecz furgonetka z zaciemnionymi szybami, wewnątrz której
-3-
znajdowało się polowe łóżko, krzesło i cała masa sprzętu
elektronicznego.
- Nie miałem wtedy służby - powiedział - to nie ja wydałem te
rozkazy.
Mówił po włosku, ale ze względu na mnie, powoli. Jak
mężczyzna z mężczyzną rozumieliśmy się bez słów. Jako
obywatele dwóch różnych państw, posługujący się odmiennymi
językami, aby zrozumieć się nawzajem, potrzebowaliśmy więcej
czasu. Mówiliśmy do siebie powoli i wyraźnie, słuchając z uwagą,
a gdy to było konieczne, prosiliśmy o powtórzenie całego lub
części zdania.
Pucinelli był oficerem carabinieri, oficjalnie prowadzącym
śledztwo w tej sprawie. Zgodził się ze mną, że wymaga ona
wyjątkowej delikatności i jak najmniejszego rozgłosu. Lepiej żeby
nie wiedziano, iż w sprawę jest zaangażowana policja. Miało nie
być radiowozów błyskających kogutami, wjeżdżających lub
wyjeżdżających z Villa Francese, gdzie Paolo Cenci blady jak
ściana czekał na wieści o swojej córce. W zasięgu wzroku miało
nie być ani jednego mundurowego policjanta - nie chcieliśmy, aby
wypatrzyli ich nasi przeciwnicy. Pucinelli miał uczynić wszystko,
aby o to zadbać.
Zgodził się ze mną, że sprawą najważniejszą jest
bezpieczeństwo dziewczyny, a schwytanie przestępcy to kwestia
drugorzędna. Nie wszyscy policjanci pochwalali tę opinię,
instynkt łowiecki stróżów prawa zaspokajało zwykle dopadniecie
ofiary.
Tego feralnego wieczora kolega po fachu Pucinellego, będący
podówczas na służbie, stwierdził ni stąd, ni zowąd, że jest w
stanie bez większych trudności pojmać porywaczy w chwili
przekazywania okupu i że operację tę należy przeprowadzić
niezwłocznie. Dlatego też późną letnią nocą, gdy zjawili się o
-4-
umówionej porze w ustalonym wcześniej miejscu, wyczekawszy
cierpliwie, aby się upewnić, czy wszystko przebiega zgodnie z
planem, wysłał przeciwko nim oddział policjantów uzbrojonych w
pałki i broń palną; zajechali na miejsce radiowozami przy wtórze
migoczących barwnych kogutów i jęków syren, wokoło zaroiło
się od mundurowych... zapanował chaos i hałas, stróże prawa
przepełnieni słusznym gniewem rzucili się w pościg za
złoczyńcami.
Z wnętrza ciemnego ambulansu stojącego w głębi ulicy
obserwowałem przebieg wydarzeń z przyprawiającym o mdłości
niedowierzaniem i bezsilną wściekłością. Mój kierowca, klnąc
szpetnie, uruchomił silnik i podjechał wolno w stronę miejsca
akcji, a potem obaj wyraźnie usłyszeliśmy strzały.
- Wielka szkoda, że do tego doszło - rzekł z powagą w głosie
Pucinelli, wpatrując się we mnie.
Nie wątpiłem, że mówił szczerze. W tej wąskiej, ciemnej,
bocznej uliczce w jednej chwili zjawiło się tylu carabinieri, że w
całym zamieszaniu nie potrafili odnaleźć tych, po których tu
przyszli. A tymczasem dwaj ubrani na czarno mężczyźni z
walizką zawierającą równowartość sześciuset pięćdziesięciu
tysięcy funtów zdołało dotrzeć do ukrytego samochodu,
uruchomić go i odjechać, zanim policjanci się połapali; ich uwaga
z całą pewnością skupiona była na młodym chłopaku leżącym
twarzą do dołu przy stojącym na widoku samochodzie, którym
okup został przywieziony na miejsce nieudanego, kompletnie
sfuszerowanego spotkania.
Młody mężczyzna, syn prawnika, został postrzelony. Widziałem
karmazynowy, rozlewający się coraz bardziej ślad na jego koszuli
i słabe drżenie dłoni, i pomyślałem o nim, jaki był czujny i pewny
siebie, gdy rozmawialiśmy przed jego wyjściem na akcję.
Oczywiście, jak powiedział, zdawał sobie sprawę z ryzyka,
naturalnie, miał wypełniać polecenia co do joty i, rzecz jasna,
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
Zag A5.7z
(3962 KB)
Francis Dick Zagrozenie A5.doc
(1611 KB)
Francis Dick Zagrozenie A5.pdf
(2351 KB)
Fu A5 popr.7z
(4355 KB)
Francis Dick Fuks A5 popr.pdf
(2539 KB)
Inne foldery tego chomika:
Faber Michel
Fagyas Maria
Falcones Ildefonso
Falkner John M
Falls Kat
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin