Dla Anne
od największego szczęściarza na świecie
PROLOG
Wiedziałem, że po otwarciu tych czerwonych drzwi moje życie legnie w gruzach.
Tak, to brzmi melodramatycznie i złowieszczo, a ja nie jestem skłonny do jednego czy drugiego, i to prawda, że te czerwone drzwi wcale nie wyglądały groźnie. W istocie były zupełnie zwyczajne, drewniane i czteropłycinowe, takie, jakie widuje się na frontach trzech z każdych czterech podmiejskich domów, z wyblakłą farbą, nieużywaną już przez nikogo kołatką na wysokości piersi oraz klamką z imitacji mosiądzu.
Jednak kiedy się do nich zbliżałem, w blasku odległej latarni ledwo oświetlającym mi drogę, to ciemne przejście było niczym paszcza gotowa połknąć mnie całego, i nie mogłem odpędzić złych przeczuć. Każdy kolejny krok wymagał ogromnego wysiłku, jakbym szedł nie po lekko popękanym chodniku, lecz po jeszcze niezastygłym cemencie. Moje ciało słało wszystkie klasyczne sygnały zagrożenia. Ciarki przebiegające po plecach? Owszem. Włosy stające dęba? Tak. Swędzenie nasady karku? Było. Mrowienie skóry na głowie? Jak najbardziej.
Okna domu były ciemne, w żadnym nie paliło się światło. Chynna uprzedziła mnie, że tak będzie. To miejsce nie wiadomo dlaczego wydawało się trochę zbyt sztampowe, zbyt niepozorne. To z jakiegoś powodu mnie niepokoiło. Ponadto dom stał na samym końcu ślepej uliczki, nieco odosobniony, i majaczył w ciemności, jakby chciał odpędzić intruzów.
Nie podobał mi się.
Nie podobało mi się to wszystko, ale tym się zajmuję. Kiedy zadzwoniła Chynna, właśnie zakończył się mecz drużyny koszykówki Newark Biddy, czwartoklasistów ze śródmieścia, której byłem trenerem. Drużyna, która składała się z dzieci, tak jak ja wychowywanych w rodzinach zastępczych (nazwaliśmy się NoRents, co jest skrótem od No Parents [(ang.) rodziców brak] i przejawem wisielczego humoru), zdołała w ciągu dwóch ostatnich minut stracić sześciopunktową przewagę. Na boisku tak samo jak w życiu NoRents nie radzą sobie pod presją.
Chynna zadzwoniła, kiedy zbierałem moich młodych koszykarzy na pomeczową przemowę, w której zazwyczaj przekazywałem im takie budujące i wnikliwe uwagi, jak: „Daliście z siebie wszystko”, „Załatwimy ich następnym razem” lub: „Nie zapomnijcie, że gramy w następny czwartek”, i zawsze kończącą się hasłem: „Zwarci”, po któ...
renfri73