1190. DUO Connelly Clare - Doskonała propozycja.pdf

(665 KB) Pobierz
CL A RE CO N N E L LY
Doskonała propozycja
Tłumaczenie:
Joanna Żywina
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
PROLOG
Sześć lat wcześniej
– Chyba nie mówisz poważnie, że wychodzisz, Thirio?
Thirio uśmiechnął się, jego ciemne oczy lśniły wesoło,
a  lekko przekrzywiona twarz była niemal zbyt przystojna. Ten
uśmiech był znany na całym świecie, a przynajmniej w każdym
tabloidzie i portalu plotkarskim.
– Dlaczego nie?
Constantina skrzywiła się z  niezadowoleniem, pod którym
kryło się coś więcej. Niepokój. Weszła do sypialni syna.
– Cóż, po pierwsze, jutro ojciec ma urodziny. Na imprezie
będą setki ludzi i  on oczekuje  – ściągnęła brwi  – oboje
oczekujemy, że weźmiesz w niej udział.
– Nie zamierzam tego przegapić, mamo. Nie martw się.
Constantina spojrzała na syna, teraz już mężczyznę,
zmrużonymi oczami.
– Czy naprawdę musisz wychodzić co wieczór?
Thirio odwrócił się.
– Czy to naprawdę ma znaczenie? – spytał z rozdrażnieniem.
– Marnujesz sobie życie.
– A  co jeszcze mam według ciebie robić? Leżeć cały dzień
nad basenem? Grać w golfa? Żeglować jachtem po morzu?
– Mógłbyś z  nami pracować  – zauważyła Constantina.
W  Skartos Inc. czekała na niego posada, utworzona zaraz po
jego osiemnastych urodzinach. Thirio Skartos, urodzony
w  jednej z  najstarszych i  najbogatszych rodzin w  Europie,
naprawdę nie musiał pracować. Utworzony dla niego fundusz
opiewał na miliardy funtów, a  on zamierzał wydać je co do
centa. Hedonizm naprawdę był przyjemny.
– Jestem tu z wami, mamo. Wrócę na imprezę. Nie naciskaj.
Constantina westchnęła ciężko. Dostrzegała w synu tak wiele
cech jego ojca. Patrząc na twarz Thiria, widziała Andreasa. Jego
siłę, dumę, upór i  determinację. Wstała powoli, nie potrafiąc
ukryć smutku malującego się na jej delikatnych rysach. Nie
spojrzała Thiriowi w  oczy i  nie dostrzegła lekkiego grymasu,
sugerującego wyrzuty sumienia.
– Nie przyszłam, żeby się kłócić.
– Przecież się nie kłócimy  – wyrzuty sumienia zniknęły
i zastąpił je promienny uśmiech.
– Pogubiłeś się, Thirio. Jak możesz żyć w ten sposób? Kobiety,
alkohol, imprezy. Nie tak cię wychowaliśmy.
– Czyżby?
Constantina wzdrygnęła się, oskarżenie trafiło prosto
w serce. Przypomniały jej się wszystkie wieczory spędzone poza
domem, rozrywki, którym się oddawali, podczas gdy dzieci
wychowywały się w  szkołach z  internatem, czas w  domu
spędzając u boku niań lub kochającej
yiayi.
– Możesz tak wiele osiągnąć, być, kim zechcesz.
– To, jak żyję, to nie twoja sprawa.
Constantina zacisnęła usta.
– Mylisz się, kochanie. Poza tym martwię się.  – Ruszyła
w  stronę drzwi, każdy jej ruch był naturalnie elegancki.  –
Proszę cię, nie zarażaj siostry twoim podejściem do życia. Ma
siedemnaście lat i Bogu dzięki chce od życia więcej niż ty.
– Broń Boże, królowej Evie włos nie może spaść z  głowy  –
odparł, przewracając oczami.  – Moim zdaniem odrobina
rozrywki by jej nie zaszkodziła.
– Nie pytam cię o  opinię  – powiedziała Constantina.  – Nie
sprowadzaj jej na manowce, Thirio.
– Przyjechałem na urodziny ojca. Porozmawiam z  gośćmi,
uśmiechnę się do zdjęcia i znikam. Zadowolona?
Constantina nie była ani trochę zadowolona. Uwielbiała
Thiria. Był chłopcem, którego nie sposób było nie kochać:
pucołowaty, z  uroczym uśmiechem i  rozbrajająco władczym
charakterem, nawet jako małe dziecko. Nadal był uwielbiany.
Uroda i wrodzona inteligencja sprawiły, że był popularny wśród
rówieśników, niestety dostatek, w  którym dorastał, uczynił go
aroganckim i zbyt pewnym siebie.
Wyrośnie z  tego, powtarzał
Andreas
z  uśmiechem,
a  Constantina wiedziała, że patrzył na wybryki syna przez
palce.
– Jesteś moim synem i  kocham cię, Thirio. Zawsze będę cię
kochać. Czasem jednak uważam, że przydałby ci się zimny
prysznic. Zdajesz sobie sprawę, jak uprzywilejowana jest twoja
pozycja?
Nie
chciałbyś
tego
jakoś
konstruktywnie
wykorzystać?  – Pokręciła głową ze smutkiem.  – Masz
nieograniczone możliwości, jesteś wyjątkowo bystry. Gdybyś
chciał, mógłbyś zmienić świat.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin