1191. DUO James Jadesola - Skrywane marzenia.pdf

(650 KB) Pobierz
JA D E SO L A JA ME S
Skrywane marzenia
Tłumaczenie:
Zbigniew Mach
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Badagry, Nigeria
Nadszedł czas panny młodej. Mimo niebotycznie wysokich
szpilek wysadzanych małymi rubinami, księżniczka Tobi
Obatola lekkim krokiem płynęła po kamiennej posadzce.
Rozglądała się wokół, choć widok nieco jej przysłaniała
delikatna woalka przetykana nićmi ze szczerego złota.
Nie musiała się martwić. Towarzyszyły jej druhny. Wokół
unosił się delikatny zapach drogich perfum  – mieszanki róży
wodnej i  cytrusów. Na gościach wszystko to sprawiało
wrażenie, że do przodu sunie jedna wielka pachnąca
i  obsypana złotem masa kobiecych ciał. Dwie druhny
wdzięcznym krokiem sunęły za Tobi. Dwie inne tuż obok niej
gotowe doprowadzić księżniczkę Gbale do czekającego na nią
pana młodego. Za chwilę Tobi miała stracić ten tytuł i przybrać
nowy – księżniczki królewskiej krwi księstwa Djoboro.
Zgromadzeni wokół dostojni goście czekali, by obsypać
młodą parę deszczem złotych monet. Był to ślub, jakiego
Nigeria dawno nie widziała.
Uszu Tobi dobiegł głos z  ustawionych wzdłuż ścian
głośników.
„Nasza panna młoda, córka Jego Królewskiej Mości, który
sam zaszczycił nas swoją obecnością!”
Tobi ledwie zdołała stłumić ironiczny uśmiech. Nawet
podczas ślubu córki król nigeryjskiego księstwa Gbale musiał
zadbać, by to on był bohaterem wieczoru. Rzuciła wzrokiem
w  stronę swojej starszej siostry Kemi. Ta przesłała jej pełne
ciepła, ale i ostrzegawcze spojrzenie.
– Zachowuj się – odczytała Tobi z ruchu jej warg.
W odpowiedzi siostrze potrząsnęła głową. Ten drobny gest
sprawił, że wysadzane rubinami złote kolczyki Tobi przez
chwilę zatańczyły i  błysnęły jak gwiazdy. O  tak, dziś
z pewnością się zachowa!
Na tę chwilę czekała od lat.
A może przez całe życie.
Muzycy trzymający pod pachami swoje
dundun,
bębny
o  kształcie klepsydr, zaczęli wybijać nęcący rytm, który
nabierał tempa z chwili na chwilę. Miał on przyspieszyć pochód
panny młodej i  jej świty w  stronę pana młodego. Tobi łączyła
drobne kroczki skromnej panny młodej z wdzięcznym ruchem
talii doświadczonej kobiety. Jej biodra falowały. Lekko sunęła
do przodu, wachlując się wachlarzem, z  którego niemal do
ziemi zwisały złote nitki z nawleczonymi na nie rubinami.
Główny bębniarz ogłosił przybycie Tobi. Dźwięczny język
joruba brzmiał w  jego ustach jak żywy potok słów. W  ten
sposób zachęcał gości i  członków rodziny królewskiej do
przywitania panny młodej.
– Tańcz, nasza panno młoda, tańcz! To twoje święto!  –
melodyjnym głosem zaintonował starą pieśń weselną.
W ogromnej długiej sali rozległy się oklaski. Strzeliły korki
od szampana. Tobi zaczęła tańczyć, wyrzucając ręce w górę.
Ale w  głowie miała tylko jedną myśl: Udało się. Jestem
wolna.
Wolna od ojca tyrana. Wolna od życia pod kluczem
przerywanego tylko krótkimi chwilami radości, gdy,
przekupując drogą biżuterią pałacowych strażników, udawało
jej się wymknąć z pałacu, by spędzić noc na tańcach.
Gdy tanecznym krokiem płynęła przez salę, wspomnienia
powoli zacierały się gdzieś w  zakamarkach świadomości.
Zastępowała je rzeczywistość. Kątem oka Tobi widziała okrągłe
stoły dla gości. Na środku każdego z  nich stał wysadzany
rubinami wielki puchar z  różami. Sztućce i  talerze były
ozdobione cienkimi jak pajęczyna misternie rzeźbionymi
złotymi listkami. Członkowie rodziny królewskiej mieli na sobie
ręcznie wyszywane eleganckie mundury zwane
aso ebe.
Wszyscy goście trzymali w  rękach telefony komórkowe lub
tablety, którymi filmowali tę pełną niezwykłego przepychu
uroczystość. Na końcu sali stał on – pan młody – i jego książęca
świta. Miał na sobie powłóczyste błyszczące szaty w  kolorze
czerwieni rubinu. I tylko on naprawdę się liczył. Książę Akil Al-
Hamri z Djoboro. Obok niego stał jego brat książę Malik.
Obaj mieli łagodniejsze charaktery od ich ojca króla Al-
Hamriego III, który tego wieczora zasiadał na replice wielkiego
tronu, który służył mu w  Djoboro. Patrząc na nich, nikt nie
mógł mieć wątpliwości, że cała trójka jest odlana z tego samego
stopu. To małe północnoafrykańskie księstwo leżało tuż przy
wybrzeżach Maroka. Legenda głosiła, że założyli je potomkowie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin