Carey Mike FC 03 Przebierancy A5.pdf

(3168 KB) Pobierz
Mike Carey
Przebierańcy
Cykl: Felix Castor Tom 3
Przełożyła Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Dead Men's Boots
Wydanie oryginalne 2007
Wydanie polskie 2009
Brutalne morderstwo na King’s Cross wygląda dokładnie jak
zbrodnia nieżyjącej od dziesięcioleci amerykańskiej seryjnej
morderczyni. Człowiek rozsądny trzymałby się jak najdalej od
podobnego bagna, ale Castor nie słynie z rozsądku. I jak zwykle
pakuje się w kłopoty...
-2-
Mojemu bratu, Dave'owi, z miłością.
Jesteś tam, mały?
-3-
1.
Niezbyt często bywam na pogrzebach, a kiedy już się zjawiam,
to zazwyczaj albo pijany w trupa, albo nafaszerowany ziołową
bombą ogłuszającą w rodzaju salwinoriny, do tego stopnia, że
zaczynam tracić czucie od stóp w górę; przypomina to stopniowe
wygaszanie centralnego układu nerwowego. Dziś byłem trzeźwy
jak świnia, a to dopiero początek moich zmartwień. Na cmentarzu
panował przeraźliwy ziąb - tak mocny, że czułem go nawet przez
rosyjski wojskowy szynel (nigdy nie walczyłem, ale szara
piechota to stan umysłu). Słońce wciąż tkwiło w zimowej
przechowalni, porywisty wschodni wiatr szorował mi twarz
ostrym pilnikiem, a poczucie winy atakowało umysł niczym ostry
drut, powoli przegryzający się przez bryłę lodu.
- Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz - powiedział ksiądz,
a przynajmniej do tego właśnie sprowadzały się jego słowa.
Na październikowym mrozie jego włosy i skóra były jasne jak
popiół. Żałobnicy niosący trumnę ruszyli do przodu w chwili, gdy
wiatr znów powiał mocniej i osłaniający ją całun wydął się jak
żagiel. Czekał go jednak krótki rejs: wystarczyły dwa kroki, by
znaleźli się obok równej, prostokątnej dziury w ziemi. Tam
pochylili się równo jak jeden mąż i ułożyli trumnę na dwóch
parcianych pasach, przytrzymywanych przez czterech rosłych
grabarzy. Ci jednocześnie ruszyli naprzód i trumna bezszelestnie
zniknęła w ziemi.
Spoczywaj w spokoju, Johnie Gittingsie. A przynajmniej
śmiertelna część ciebie: co do reszty, będziemy musieli zaczekać i
zobaczyć.
Może dlatego właśnie wdowa po Johnie, Carla, stojąca
naprzeciw mnie w eleganckiej żałobie, sprawiała wrażenie tak
wyczerpanej i spiętej. Jej kostium uzupełniała broszka ozdobiona
-4-
pękiem czarnych jak noc piór. Gdy tak na nią patrzyłem, przez
moment wyobrażałem sobie, że spoglądam na wszystko z wielkiej
wysokości, i czerń jej sukni stała się czernią asfaltowanej drogi,
na środku której spoczywały szczątki martwego, zabitego przez
samochód ptaka.
Ksiądz znów zaczął, wiatr jednak porywał jego słowa i
rozdawał na chybił trafił pośród nas tak, że każdemu przypadła
zaledwie mizerna cząstka mądrości i pociechy. Zatopiony we
własnych
myślach,
skupionych
na
śmiertelności
i
zmartwychwstaniu bez możliwości odkupienia, rozejrzałem się po
twarzach innych żałobników. Przypominało to „Who is Who”
londyńskich egzorcystów. Byli tam między innymi Reggie Tang,
Therese O'Driscoll i Greg Lockyear, przedstawiciele Kolektywu z
Tamizy; Burbon Bryant i jego nowa żona Cath, o rysach ostrych
jak brzytwa; Larry Tallowhill i Louise Beddows - Larry sam
wyglądał jak chodzący trup, jego białe kości policzkowe
prześwitywały przez skórę niczym płomień przez papierową
latarnię; Bill Schofield, znany z powodów zarówno
skomplikowanych, jak i obscenicznych, jako Jonasz; Ade
Underwood, Sita Lovejoy, Michelle Mooney - wszystkie z
pięknego Południa (czyli z okolic dzielnicy Elephant & Castle), a
pośród „i innych” dziewczyna - niezwykle ładna, niezwykle
młoda, o sięgających ramion niemal białych włosach, która
przyglądała mi się podczas całej ceremonii. Jej twarz miała w
sobie coś znajomego i niepokojącego, ale nie potrafiłem tego
określić, i niepewność ta bynajmniej nie poprawiała mi nastroju.
Podobnie jak nieobecność jedynej londyńskiej egzorcystki, którą
miałem nadzieję ujrzeć na tej imprezie. Ale też Juliet Salazar
nigdy nie należała do osób przesadnie sentymentalnych. Szczerze
mówiąc, wątpię, by znalazła w sobie jakikolwiek sentyment,
nawet gdyby jej za to zapłacono.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin