Białek J. Czas niewolników.txt

(514 KB) Pobierz
JÓZEF BIAŁEK
Czas niewolników
JAK ŚWIAT STAŁ SIĘ WŁASNOŚCIĄ KILKU KORPORACJI
Wrocław 2019
Wydawnictwo Wektory, 2019

ISBN: 978-83-65842-19-0

WSTĘP
Impulsem do napisania tej książki była informacja dotycząca samobójstwa człowieka, który po zaciągnięciu tak zwanego kredytu we frankach szwajcarskich stał się niewypłacalny i w akcie desperacji popełnił samobójstwo. To wydarzenie z 2015 roku było czymś w rodzaju kamyka poruszającego lawinę. Zadałem sobie proste pytanie: jak doszło do tego, że system bankowy czy finansowy zaczął mieć taki wpływ na nasze istnienie, decydując ostatecznie o życiu i śmierci? Przez kolejne lata gromadziłem i analizowałem materiały dotyczące bardzo różnych spraw. W punkcie wyjścia należało zbadać związek między samobójstwami w Polsce, wzrostem zachorowalności na choroby układu krążenia a kursami walut (Rozdział I), a następnie umieścić to w szerszej perspektywie przekrętu finansowego znanego jako „kredyty we frankach” (Rozdział II). Stąd można było przejść do analizy bardziej ogólnych mechanizmów służących do łapania klientów i dożywotniego ich uzależniania (Rozdział III). Zrozumienie tych mechanizmów oraz sytuacji, w której ludzie stają się niewolnikami instytucji finansowych, wymagało cofnięcia się aż do narodzin współczesnego systemu bankowego, a następnie prześledzenia zmian, jakie zaszły w ostatnich dwóch stuleciach (Rozdział IV). Analiza trudno dostępnych informacji i dokumentów pokazała, że nasze informacje o aktualnej sytuacji finansowej świata są nie tylko skąpe, lecz w dużej mierze nieaktualne lubb błędne. Być może niektórzy z nas zdają sobie sprawę, że jesteśmy niewolnikami, ale mało kto wie, czyimi. Niektórzy wierzą we wszechwładzę banków, ale sytuacja jest bardziej złożona: nawet jeśli ludzie są własnością banków, to same te banki są też czyjąś własnością, a z kolei firmy, które mają większościowe udziały w bankach też do kogoś należą. Do kogo? Odpowiedzią na to pytanie są trzy ostatnie rozdziały tej książki, ukazujące zasadniczą zmianę, jaka zaszła w systemie finansowym w ostatnich trzech dekadach, dając władzę nowym typom instytucji (Rozdział V). Za tymi instytucjami stoją oczywiście konkretne osoby i rodziny, których rola
i wpływy omówione zostały w dalszej części (Rozdział VI), na koniec zaś ukazane zostało, w jaki sposób wszystko to wpłynęło i nadal wpływa na nasz kraj (Rozdział VII).
Książka ta nie mogłaby powstać bez pomocy osób, które wraz ze mną gromadziły rzadkie dokumenty, wyszukiwały trudno dostępne dane i informacje, oraz opracowywały cały materiał, nadając mu ostatecznie formę książkową. Choć osoby te pozostają w cieniu, chciałbym, występując jako autor naszej wspólnej pracy, serdecznie im w tym miejscu podziękować. Wierzę, że przedstawiona przez nas prawda o świecie może stać się pierwszym krokiem do wyzwolenia.
ROZDZIAŁ
ŚltiSIERĆ
FRAJEROM
STATYSTYCZNI OBYWATELE
Szesnastego marca 2015 Leszek jak co dzień przyszedł do pracy w jednostce wojskowej w Bielsku Białej, gdzie był zatrudniony jako ochroniarz. Był to jego drugi etat, na pierwszym pracował w fabryce Fiata, jednak jego zarobki były zbyt niskie, aby mógł poradzić sobie ze swoim problemem, który od kilku lat zatruwał życie jemu i jego rodzinie. Kiedy wyszedł do pracy, w domu została jego żona i sześcioletnia córka. Leszek wszedł do pustego biura, sięgnął po karabin maszynowy i zastrzelił się. Jaki był powód? Otóż Leszek miał marzenia, bardzo przyziemne. Chciał mieć tylko rodzinę i dom, jednak, tak jak niemal każdy w dzisiejszych czasach i nie tylko w Polsce, nie miał najmniejszych szans na kupno domu lub mieszkania bez zadłużenia się w banku. Nieważne jak dobrą pracę by znalazł, jego zarobki zawsze byłyby zbyt niskie, a oszczędzanie już dawno straciło sens, gdyż oprocentowanie lokat było niższe niż inflacja. Leszek, podobnie jak wielu ludzi z jego pokolenia, zachęcony przez reklamy, polityków i ekspertów wziął tak zwany „kredyt we frankach szwajcarskich” akurat wtedy, kiedy frank był tani. Ostatecznie wszyscy wokoło go to tego zachęcali - specjaliści, bankierzy, eksperci ekonomiczni, a nawet przedstawiciele władz. W krótkim jednak czasie frank, który wcześniej w cudowny sposób potaniał, dwukrotnie zwiększył swoją wartość w stosunku do złotówki Leszek nagle nie miał za co spłacać kredytu. Podjął drugą pracę, ale i to nie wystarczyło. Bank zagroził eksmisją. Szesnastego marca 2015 roku dramat Leszka się skończył, ale nie skończył się dramat jego rodziny. Po jego samobójczej śmierci rodzina odziedziczyła po nim dług. Nie ma litości - oto motto systemu bankowego.
W nocy dwudziestego sierpnia 2017 roku Roman nie mógł spać. Jego problemy, mimo obietnic polityków, nie zostały rozwiązane, było coraz gorzej. Kilka lat temu jego żona zmarła na raka, został sam z nastoletnią córką. Nie miał już sił walczyć z komornikami i windykatorami. Powiesił się. Dlaczego? Roman był przedsiębiorcą, zajmował się produkcją i sprzedażą mebli. Chciał jedynie uczciwie pracować, aby móc zarobić na rodzinę i dom. Jednak, tak jak niemal każdy obecnie, nie był w tanie prowadzić biznesu bez zadłużenia się w banku. Roman, podobnie jak wielu innych, zaufał politykom, ekspertom i pracownikom banku, którzy przekonywali
14
CZAS NIEWOLNIKÓW
go. że kredyt we frankach to najbardziej korzystne rozwiązanie. Owszem, było korzystne przez ten krótki czas, kiedy frank był tani, ale bardzo szybko zdrożał, a wtedy korzystne rozwiązanie okazało się zabójcze. Roman podejmował kolejne prace, wyjechał za granicę, żeby dorobić, ale wciąż było za mało dla bankowego potwora, który pochłaniał każdy zarobiony grosz. Roman próbował początkowo walczyć, radził się prawników i specjalistów, miał nadzieję, że sądy bądź politycy staną po jego stronie, a obietnice władzy reklamującej „dobrą zmianę” napełniły go otuchą. Wierzył, że jego koszmar może się wkrótce zakończyć. I zakończył się, ale ponuro, wraz z jego życiem. Obietnice polityków służyły jedynie kupieniu wyborców, a szczególną ochronę zapewniano jak zwykle nie ludziom, lecz bankom. Nie ma litości i nie ma złudzeń - oto motto naszej władzy.
Barbara z mężem mieli bardzo skromne marzenia: chcieli uczciwie pracować, mieć rodzinę i dom. Oczywiście, oni również nie byli w stanie zapewnić sobie tego minimum bez konieczności zaciągnięcia kredytu bankowego. Zarabiali dobrze, ale dobre zarobki to zbyt mało, aby ryzykować kilkudziesięcioletni kredyt. Byli rozsądni i długo zastanawiali się. Słuchali polityków, ekonomistów i specjalistów, rozmawiali z doradcami bankowymi i choć chcieli wziąć kredyt w złotówkach, w walucie, w której zarabiali, przekonano ich, żeby zaciągnęli „kredyt we frankach”, który wszyscy polecali im jako bezpieczny i korzystny. Barbara i jej mąż nie byli ekonomistami, nie znali się na niuansach systemu bankowego, po prostu zaufali ludziom, którzy teoretycznie powinni być godni zaufania, ostatecznie wielu z nich utrzymywanych jest z pieniędzy podatników. Nie minęło wiele czasu, a tani frank, który - jak przekonywali eksperci - nigdy nie miał podrożeć, podwoił swoją wartość. Barbara z mężem podejmowali kolejne wysiłki, aby zaspokoić bankowego potwora, jednak nie byli w stanie zarobić więcej, a długi rosły. W grudniu 2009 roku mąż Barbary powiesił się. Miał trzydzieści sześć lat. Pozostawił list: „Przepraszam, nie dałem rady, jestem frajerem”. Ale pozostał po nim nie tylko ten list - pozostał również kredyt do spłacenia. Śmierć frajerom - tak powiadają bankierzy.
Córka Jana nie marzyła o niczym wielkim, chciała po prostu mieć własny kąt. Poza tym uczciwie pracowała, oszczędzała, ale wiemy już, że to nie wystarcza. W pewnym momencie ktoś zwrócił jej uwagę na reklamowane wszędzie „kredyty we frankach”. Nie miała wykształcenia ekonomicznego, nie była specjalistką w branży bankowej, zaufała więc opiniom ekspertów i polityków, ci zaś mówili, że taki kredyt jest nie tylko
15
korzystny, ale i bezpieczny. Okazało się, że faktycznie, był korzystny, ale nie dla dłużnika, lecz dla banku. Kiedy kurs franka szwajcarskiego raptownie wzrósł, córka Jana załamała się. Mimo że pracowała ponad siły, nie tylko nie była w stanie spłacać kredytu, ale na dodatek jego wartość rosła, podczas gdy wartość kupionego przez nią mieszkania malała. Nie upłynęło wiele czasu, kiedy okazało się, że musi oddać ponad dwa razy więcej niż pożyczyła, a mieszkania nikt nie kupi nawet za połowę tej ceny, nawet jeśli bank je przejmie to i tak pozostanie z kredytem do końca życia. Kobieta wpadła w depresję i w 2010 roku popełniła samobójstwo. Ale ta tragedia nie skończyła się wraz z jej śmiercią, ponieważ jej długi przejął ojciec. System bankowy uzyskał wsparcie od firm ubezpieczeniowych, które odmówiły wypłaty odszkodowania w ramach ubezpieczenia na życie ze względu na śmierć samobójczą. W ten sposób stary człowiek nie tylko musiał zmierzyć się z tragedią związaną ze śmiercią córki, ale na dodatek do końca życia został obciążony długiem, którego nigdy nie spłaci. Nie ma zmiłowania i nie ma wyjątków - tak mówi system finansowy.
Magdalena i jej partner marzyli o domu, w którym zamieszkaliby wraz z jej nastoletnią córką. Nie mieli jednak dość pieniędzy, ich oszczędności wraz z biegiem lat topniały, pochłaniane przez inflację, przestali więc oszczędzać i zaczęli rozglądać się za kredytem. Był to czas, kiedy instytucje finansowe, zarówno państwowe jak i prywatne, zachwalały „kredyty we frankach” jako najbardziej opłacalne, gwarantujące niską i stabilną ratę. Magdalena nie znała się na ekonomii, jej partner również, ale nie mieli powodu, aby nie ufać informacjom płynącym również ze strony władzy. Byli przekonani, że władza w Polsce działa na rzecz ludzi, a nie interesów wielkiej finansjery. Gorzko się rozczarowali, a cena za poznanie prawdy była bardzo wysoka. Nie minęło wiele czasu, a cena franka skoczyła o niemal sto procent, tak jakby ktoś czekał, aż odpowiednio wiele osób za...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin