Bly R. Żelazny Jan.txt

(569 KB) Pobierz
Robert Bly
Żelazny Jan
RZECZ O MĘŻCZYZNACH

2017
ISBN 978-83-8116-117-6

WSTĘP
Zyjemy dziś w ważnym i przełomowym momencie; stało się bowiem jasne, że wzory męskości przekazywane przez kulturę masową utraciły swoją nośność; mężczyzna nie może już się na nich opierać. Osiągając wiek trzydziestu pięciu lat, wie, że wzorce idealnego mężczyzny, twardego mężczyzny, prawdziwego mężczyzny, jakie wyniósł ze szkoły średniej, są bezużyteczne w realnym życiu.
Ludowe baśnie i bajki przechodziły niczym woda przez grubą warstwę gleby, z pokolenia na pokolenie, i możemy ufać zawartym w nich prawdom bardziej niż, powiedzmy, tym wymyślonym przez Hansa Christiana Andersena. Motywy przekazywane przez dawne opowieści — klucza wykradanego spod poduszki matki, podnoszonego z ziemi złotego pióra z płonącej piersi Żar-Ptaka, Dzikusa spotykanego pod powierzchnią jeziora, śladów czyjejś krwi w lesie, które okazują się w końcu śladami Boga — przenikają w nas z wolna, by potem, już zadomowione, rozwijać się w naszym wnętrzu.
Nie gdzie indziej jak w dawnych mitach słyszymy, na przykład, o zeusowej energii, tej pozytywnej przywódczej energii mężczyzn, która zdaniem kultury masowej nie istnieje. Król Artur poucza nas o roli, jaką odgrywa męski mentor w życiu młodych mężczyzn; z opowieści o Żelaznym Janie dowiadujemy się o doniosłości przejścia z królestwa matki do króle
8
stwa ojca. Wszystkie opowieści inicjacyjne przekazują nam, jak ważne jest, by umieć oderwać się od naszych rodziców i znaleźć „drugiego ojca” czy „drugiego króla”.
Istnieje inicjacja męska, inicjacja żeńska i inicjacja człowiecza. W tej książce mówię wyłącznie o tej pierwszej. Pragnę podkreślić, że celem mojej książki nie jest zwracanie mężczyzn przeciwko kobietom czy restytucja męskiej dominacji, przez wieki narzędzia ucisku kobiet i tłumienia kobiecych wartości. Nie rzucam w książce wyzwania ruchowi feministycznemu. Ruch ten oraz ruch opisywany przeze mnie są ze sobą związane, ale żyją one odmiennymi rytmami. Frustracja mężczyzn narastała, począwszy od rewolucji przemysłowej, osiągając dziś taki poziom, którego nie można już ignorować.
Ciemna strona męskiej natury jest wszystkim znana. Na konto mężczyzn trzeba zapisać szaleńczą eksploatację zasobów przyrody, dyskryminację i poniżanie kobiet, niepohamowaną namiętność do plemiennych wojen. Dziedzictwo genetyczne ma swój udział w tych obsesjach, a na równi z nimi kultura i środowisko. Nasze ułomne mitologie nie znajdują miejsca dla głębi męskich uczuć, lokują mężczyzn raczej w niebiańskich niż ziemskich rejonach, uczą posłuszeństwa dla niewłaściwych sił, czynią mężczyzn wiecznymi chłopcami i wikłają tak mężczyzn, jak i kobiety w systemy ekonomicznego panowania wykluczające zarówno matriarchat, jak i patriarchat.
Książka ta powinna przemawiać przede wszystkim do mężczyzn heteroseksualnych, choć nie znaczy to, że homoseksualiści nie znajdą w niej niczego dla siebie. Termin „homoseksualista” wszedł w użycie dopiero w XVIII wieku; poprzednio mężczyźni mający upodobanie do własnej płci byli traktowani po prostu jako część szerszej zbiorowości mężczyzn.
9
Mówię w tej książce o Dzikusie, którego należy odróżniać od barbarzyńcy. Barbarzyńca wyrządza wielkie szkody duszy, przyrodzie i gatunkowi ludzkiemu; można by powiedzieć, że choć barbarzyńca jest ranny, woli nie badać swoich ran. Dzikus, który zbadał swoje rany, przypomina raczej kapłana zen, szamana czy trapera niż barbarzyńcę.
Jak zbudować gniazdo na bezlistnym drzewie, gdzie odlatywać na zimę, jak wykonywać taniec godowy — cała ta wiedza zmagazynowana jest w zwojach mózgowych ptaka w postaci instynktów. Istoty ludzkie natomiast, wiedząc, jak znacznej elastyczności wymagać od nich będzie reagowanie na nowe sytuacje, postanowiły przechować tego rodzaju wiedzę poza systemem instynktów, a mianowicie w opowieściach. Tak więc opowieści — baśnie, legendy, mity, historie domowego ogniska — tworzą rezerwuar nowych sposobów reagowania, do których można sięgnąć w razie wyczerpania możliwości sposobów tradycyjnych i obiegowych.
Wśród wielkich badaczy owego rezerwuaru z ostatnich stuleci można wymienić Georga Groddecka, Gurdżijewa, Carla Junga, Heinricha Zimmera, Josepha Campbella i Georgesa Dumezila. Moją pierwszą nauczycielką odcyfrowywania baśni była Marie-Louise von Franz. Wzoruję się na niej, starając się być tak wierny sensowi męskich opowieści, jak ona była wierna opowieściom żeńskim w swoich licznych książkach.
Książka czerpie swe inspiracje z dzieła całego zastępu ludzi, z których wielu zajmowało się tymi zagadnieniami długo przede mną. Na pierwszym miejscu należy tu wymienić Alexandra Mitscherlicha, niemieckiego analityka zmarłego w 1982 roku. Zaciągnąłem poważny dług intelektualny u swoich współpracowników z ostatnich ośmiu lat, wśród których
10
byli: Michael Meade, James Hillman, Terry Dobson, Robert Moore, John Stokes i inni. Dziękuję Keithowi Thompsonowi za jego zainteresowanie problemem; rozdział pierwszy stanowi zmodyfikowaną wersję wywiadu, jaki przeprowadził ze mną. Dziękuję także mojemu wydawcy Williamowi Patrickowi za jego zapał i intuicję.
Jestem również wdzięczny wielu ludziom, którzy zawierzyli mi na tyle, by mnie wysłuchać, i uczynili zaszczyt, opowiadając swoje historie, albo też po prostu wyśpiewali je, wytańczyli czy wypłakali. Choć w niniejszej książce ujmuję ścieżkę inicjacji jako złożoną z ośmiu stadiów, inni mogą uznawać za właściwą inną kolejność lub samą treść tych stadiów. Pokonujemy drogę, idąc. Antonio Machado napisał:
Zważ, podróżniku, bo nie znajdziesz drogi, a jedynie ślady wiatru na morzu*.
Robert Bly
* Wszystkie utwory, jeśli nie zaznaczono inaczej, przełożył Jacek Tittenbrun.
ROZDZIAŁ I
Poduszka i klucz
Mówi się wiele o „Amerykaninie”, jakby istniała niezmienna osobowość w dziesięcioleciach czy choćby jednej dekadzie.
Dzisiejsi mężczyźni bardzo się różnią od Saturnowego* farmera, jaki przybył do Nowej Anglii w 1630 roku, człowieka o starczej mentalności, chlubiącego się swą introwersją, gotowego przesiedzieć trzy nabożeństwa w nieogrzewanym kościele. Na Południu ukształtował się typ ekspansywnego, matkocen-trycznego zawadiaki, a żaden z tych dwóch typów „Amerykanów” nie przypominał ani zachłannego przedsiębiorcy kolejowego, jaki pojawił się później na północnym wschodzie, ani zuchowatych osadników prących na zachód, których dewizą było: „Obędę się bez tego”.
Nawet ograniczając się do naszych czasów, przyjmowany powszechnie model podlega radykalnym zmianom. Przykładowo, w latach pięćdziesiątych pojawił się pewien ogólny wzór osobowości, który stał się modelem męskości dla wielu.
Ów mężczyzna lat pięćdziesiątych wstawał do pracy wcześnie, porządnie pracował, utrzymywał żonę i dzieci i był zwo-
* Saturn był w mitologii rzymskiej bogiem rolnictwa (przyp. tłum.).
12
lennikiem dyscypliny. Prezydent Reagan jest jakby zmumifikowaną personifikacją uporu i wytrwałości cechujących ten typ osobowości. Mężczyzna tego typu nie miał zbyt wysokiego mniemania o duchowym wnętrzu kobiet, ale potrafił docenić ich walory cielesne. Jego pogląd na kulturę w ogóle i kulturową rolę Ameryki był chłopięcy i optymistyczny. Na pierwszy rzut oka przedstawiał on sobą silny, pozytywny charakter, ale wdzięk osobisty i pozerstwo ukrywały (i ukrywają nadal) poczucie osamotnienia, deprywacji i bierności. Jeśli nie ma wroga — nie jest on pewny, czy naprawdę żyje.
Od mężczyzny lat pięćdziesiątych oczekiwano, że będzie lubił piłkę nożną, że będzie agresywny, że będzie zawsze brał stronę Stanów Zjednoczonych, że nigdy nie zapłacze i że w każdej sytuacji będzie można na niego liczyć. W tym obrazie mężczyzny brakowało jednak przestrzeni wrażliwości czy przestrzeni intymności. Osobowość była zbyt statyczna. Psychice brakowało współczucia, czego wyrazem była uporczywa kontynuacja wojny wietnamskiej; podobnie jak później brak czegoś, co można by nazwać „tęsknotą do ogrodu”, w osobowości prezydenta Reagana tłumaczy jego nieczułość i brutalność wobec bezsilnych ludzi w Salwadorze, ludzi starych w Ameryce oraz bezrobotnych, uczniów i biednych w ogóle.
Mężczyzna lat pięćdziesiątych miał wyraźne wyobrażenie tego, czym jest mężczyzna i jakie są jego obowiązki, lecz nie-pełność i jednostronność tego wyobrażenia były groźne.
W latach sześćdziesiątych pojawił się nowy typ mężczyzny. Marnotrawstwo i przemoc wojny wietnamskiej sprawiły, że mężczyźni zaczęli kwestionować swoją dotychczasową wiedzę na temat natury dojrzałego mężczyzny. Jeśli męskość oznacza Wietnam — czy chcą być męscy w takim sensie? W tym czasie
13
ruch feministyczny skłonił mężczyzn do przyjrzenia się kobietom naprawdę, zmuszając ich do uświadomienia sobie niepokojów i cierpień, od których mężczyzna lat pięćdziesiątych usilnie starał się odwracać. Gdy mężczyźni zaczęli badać dzieje kobiet i kobiecą wrażliwość, niektórzy z nich ujrzeli kobiecą stronę własnej osobowości. Ta świadomość pogłębiała się i dziś większość mężczyzn ma ją w takim lub innym stopniu.
Jest w tym procesie coś wspaniałego — mam na myśli naprawdę doniosłe odkrywanie i kultywowanie przez mężczyzn własnej „kobiecej” świadomości — a jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że w takiej postawie jest również coś nieprawidłowego. W ciągu ostatnich dwudziestu lat mężczyzna stał się bardziej wrażliwy i subtelny. Nie stał się jednak przez to bardziej wolny. Jest on miłym chłopcem, podobającym się nie tylko swojej matce, ale również młodej kobiecie, z którą żyje.
W latach siedemdziesiątych zacząłem dostrzegać w całym kraju zjawisko „miękkiego mężczyzny”. Nawet dzisiaj, kiedy przyglądam się swojej publiczności, często wydaje mi się, że połowa młodych mężczyzn należy do tej kategorii. Są to mili, wartościowi ludzie; podobają mi się — nie chcą szkodzić przyrodzie czy wszczynać wojen, cała ich egzystencja i styl życia przepojone są łagodnością i umiarkowaniem.
A jednak wielu z tych mężc...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin