DZ05 Kamienne Sadyby A5.pdf

(6546 KB) Pobierz
Jean M. Auel
Kamienne Sadyby
Cykl: Dzieci Ziemi Tom 5
Przełożył : Maciej Szymański
Tytuł oryginalny: Earth's Children: Shelters of Stone
Wydanie oryginalne 2002
Wydanie polskie 2002
Ayla i Jondalar wraz ze swymi zwierzęcymi przyjaciółmi,
Wilkiem oraz końmi: Whinney i Zawodnikiem kontynuują swą
podróż przez Europę i w końcu docierają do ludu Zelandonii, z
którego wywodzi się Jondalar. W nowym miejscu wszystko
fascynuje Aylę: ubrania, narzędzia, wszelakie przybory, a nawet
domy, ukryte w niszach pod gigantycznymi wapiennymi
nawisami. Spotyka także duchową przywódczynię tego ludu,
uzdrowicielkę, z którą może dzielić wiedzę i umiejętności.
Jednakże nie wszyscy są przyjaźni. Część ludzi obawia się
poglądów Ayli, inni zaś są niezadowoleni z jej nastawienia do
płaskogłowych, zwanych przez nią Klanem. Czy spryt, mądrość,
instynkt i doświadczenie Ayli pozwolą jej znaleźć miejsce wśród
ludu Zelandonii?
-2-
Rozdział l.
Ludzie gromadzili się stopniowo na wapiennym tarasie, nieufnie
przyglądając się przybyszom. Nikt nie witał ich choćby gestem, a
niektórzy z zebranych dzierżyli w dłoniach włócznie w pozycji
gotowości, jeśli niejawnej groźby. Młoda kobieta nieomalże
wyczuwała ich niepewność i lęk. Obserwowała z dołu, z
kamienistej ścieżki, jak tłum gęstnieje, i wreszcie dotarło do niej,
że grupa jest znacznie liczniejsza, niż się spodziewała. Nieraz już
widziała tę niechęć w oczach ludzi, których spotykali podczas
Podróży. To nie ich wina, pomyślała, powitania zawsze wyglądają
podobnie... A jednak czuła zakłopotanie.
Wysoki mężczyzna zeskoczył z grzbietu młodego ogiera.
W jego postawie i ruchach nie było ani zakłopotania, ani niechęci,
lecz i on zawahał się na moment, mocno ściskając w garści sznur
uździenicy. Odwrócił się i zauważył, że kobieta stara się pozostać
w tyle.
- Ayla, możesz przytrzymać Zawodnika? Wygląda na
zdenerwowanego. Oni zresztą też - dodał, spoglądając ku górze, w
stronę skalnej półki.
Kobieta skinęła głową, przerzuciła nogę nad grzbietem klaczy i
zsunęła się na ziemię, by chwycić linkę. Nie tylko widok ciżby
obcych ludzi niepokoił smukłego kasztana, ale i bliskość matki.
Jej okres godowy wprawdzie już minął, ale z sierści unosił się
jeszcze zapach ogiera-przewodnika stada, który krył ją tak
niedawno. Ayla trzymała więc uździenicę krótko, tuż przy pysku
Zawodnika, klaczy zaś pozwoliła odejść trochę dalej i na wszelki
wypadek stanęła między nimi. Zastanawiała się przez chwilę, czy
nie puścić przodem Whinney, która nieco lepiej znosiła kontakt z
obcymi ludźmi i zwykle przy takich okazjach zachowywała się
nadzwyczaj spokojnie, tym razem jednak wyczuła nerwowość
zwierzęcia. Taki tłum w każdym mógł wzbudzić obawę.
-3-
Kiedy pojawił się wilk, Ayla usłyszała pełne podniecenia,
ostrzegawcze okrzyki dobiegające od strony półki skalnej
ciągnącej się przed jaskinią - o ile w ogóle można to było nazwać
jaskinią. Kobieta nie widziała przedtem niczego podobnego. Wilk
otarł się ojej nogę i wysunął się nieznacznie naprzód, podejrzliwy
i gotów bronić swej pani. Wyczuwała delikatną wibrację ledwie
słyszalnego warkotu, który wydobywał się z jego gardzieli.
Drapieżca zachowywał się teraz wobec obcych ze znacznie
większą rezerwą niż przed rokiem, gdy rozpoczynali długą
podróż, ale wówczas był przecież tylko szczenięciem. Bolesne
doświadczenia nauczyły go czujności i rozwagi w trudnej misji
chronienia Ayli.
Mężczyzna nie okazywał strachu, idąc w stronę licznej grupy
wyraźnie zaniepokojonych ludzi, lecz mimo to kobieta cieszyła
się, że może zaczekać w bezpiecznej odległości i obserwować
spotkanie, zanim sama będzie musiała stanąć twarzą w twarz z
gospodarzami. Oczekiwała - i bała się - tej chwili od ponad roku,
a przecież zawsze liczyło się pierwsze wrażenie... i to po obu
stronach.
Zgromadzeni wciąż trzymali się z daleka, gdy nagle wybiegła
spośród nich młoda kobieta. Jondalar natychmiast rozpoznał
siostrę, choć w ciągu tych pięciu lat, które upłynęły od rozstania,
rozkwitła wspaniale i z ładnej dziewczyny zmieniła się w piękną
niewiastę.
- Jondalarze! Wiedziałam, że to ty! - zawołała, rzucając się
bratu na szyję. - Wreszcie wróciłeś do domu!
Wędrowiec przytulił ją mocno, porwał w powietrze i zawirowali
w entuzjastycznym uścisku.
- Folaro, tak się cieszę, że cię widzę! - Postawił ją na ziemię i
odsunął na odległość ramion. - Aleś ty urosła! Kiedy
wyjeżdżałem, byłaś ledwie dziewczynką, teraz wyrosłaś na piękną
-4-
kobietę.... A ja wiedziałem, że tak będzie - dodał, z błyskiem w
oku nie tylko braterskiej miłości.
Dziewczyna uśmiechnęła się, spojrzała w niewiarygodnie
błękitne oczy brata i od razu poczuła ich magnetyzm. Zarumieniła
się - jednak nie z powodu komplementu, jak wydawało się
świadkom powitania, ale pod wpływem nagłego pociągu, który
poczuła do tego od lat nie widzianego mężczyzny, mimo że była
jego siostrą. Słyszała często opowieści o swym przystojnym,
wielkim bracie, o jego niezwykłych oczach, którymi potrafił
oczarować każdą kobietę, lecz w jej pamięci Jondalar był jedynie
wysokim, cudownym towarzyszem zabaw, bez wahania
uczestniczącym w każdej grze czy psocie, jaka tylko przyszła jej
do głowy. Teraz zaś, jako młoda kobieta, po raz pierwszy sama
miała okazję doświadczyć zdumiewającego oddziaływania jego
nieświadomej charyzmy. Mężczyzna dostrzegł jej reakcję - pełne
uroku zakłopotanie - i uśmiechnął się ciepło.
Folara spojrzała obok niego, w stronę małej rzeczki, nad którą
rozpoczynała się wiodąca ku górze ścieżka.
- Jonde, kim jest ta kobieta? - spytała ciekawie. - I skąd się tam
wzięły te zwierzęta? Przecież zawsze uciekają przed ludźmi...
Dlaczego nie płoszą się na jej widok? Czy ona jest Zelandoni?
Wezwała je? - Dziewczyna zmarszczyła brwi. - Gdzie jest
Thonolan? - Gwałtownie zachłysnęła się powietrzem, widząc
grymas bólu na twarzy Jondalara.
- Thonolan wędruje już po następnym świecie, Folaro - odparł
po chwili. - A i mnie nie byłoby tutaj, gdyby nie ta kobieta.
- Och, Jonde! Co się stało?
- To długa historia, a teraz nie pora na jej opowiadanie -
odpowiedział surowo, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu na
dźwięk imienia, którym zwracała się do niego. Tylko ona używała
kiedyś takiego zdrobnienia. - Nikt nie zwracał się do mnie w ten
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin