1274. DUO Dunlop Barbara - Czekam, aż dasz mi rozkosz.pdf

(708 KB) Pobierz
BARBARA DUNLOP
Czekam, aż dasz mi rozkosz
Tłumaczenie:
Katarzyna Ciążyńska
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Katie Tambour, moja najlepsza przyjaciółka z  Uniwersytetu
Stanu Kalifornia, stała na krześle w  moim kąciku jadalnym,
przesuwając po ścianie detektorem kabli.
- Nie ma sensu go wieszać – powiedziałam niepewna, czy na
wypadek, gdyby straciła równowagę, stać blisko czy raczej się
cofnąć.
- Ja powiesiłam swój dziś rano – odparła.
Mój świeżo oprawiony dyplom stał za nią na okrągłym
stoliku. Było tam napisane: Adeline Emily Cambridge, doktor
filozofii, architektury i urbanistyki.
- Ty się stąd nie wyprowadzisz – zauważyłam.
Katie zaoferowano pracę w  Sacramento, miała wykładać
fizykę i astronomię na uniwersytecie stanowym.
- Ty też trochę tu zostaniesz.
- Może.  – Nie spieszyło mi się, by opuszczać Kalifornię.
Minione dziewięć lat cieszyłam się tutejszym powietrzem
i słońcem, a także wyluzowanym trybem życia.
- Znalazłam dobre miejsce!  – zawołała Katie, palcem
zaznaczając
punkt
między
kuchennymi
szafkami
i  szmaragdową szklaną rzeźbą, którą kupiłam na festiwalu
sztuki lokalnych artystów trzy lata temu.
Byłam szczęśliwa w  tym mieszkaniu. Na balkonie w  ciepłe
letnie dni czułam świeży powiew znad rzeki. W  maju moja
opalenizna miała już złotobrązowy odcień, bo godzinami
czytałam i pisałam na leżaku.
- Podaj mi młotek. – Katie wyciągnęła za siebie rękę.
- Nie wolno mi robić dziur w ścianach. Wiesz, że zapłaciłam
kaucję za ewentualne szkody.
- Nikt nie zauważy jednej więcej.  – Wskazała głową na
szklaną rzeźbę wiszącą na trzech hakach.
- Dobra. Demoluj moje mieszkanie.
Katie się zaśmiała.
- Będziesz na to patrzeć z  przyjemnością. Powinnaś już
podpisywać się doktor Cambridge. Ja na pewno przez jakiś czas
będę pod wszystkim podpisywała się doktor Tambour.
- Ludzie będą cię prosić o poradę medyczną.
- Powiem im, że jestem doktorem fizyki i  zacznę wyjaśniać
stałą Plancka. To ich powstrzyma.  – Katie sięgnęła po
oprawiony dyplom. Powiesiła go i sprawdziła, czy wisi równo. –
Idealnie.
Zastanowiłam się, ile czasu minie, zanim włożę dyplom do
pudła, szykując się do przeprowadzki.
- Dostałam wczoraj dziwną ofertę pracy  – powiedziałam.
Starałam się nie myśleć o  liście, który wzbudził we mnie
niepokój.
- Dziwną? – Katie raz jeszcze poprawiła dyplom.
- Sama zobacz.  – Z  koszyka na pocztę wyciągnęłam kartkę
w kolorze kości słoniowej. Gdy podawałam ją Katie, spojrzałam
na trójkolorowy stylizowany nagłówek „Windward Alaska”.
Katie usiadła w  fotelu obok otwartych drzwi balkonowych,
wzięła do ręki kieliszek merlota, który odstawiła dwadzieścia
minut wcześniej, i zaczęła czytać.
- Poważnie? – Podniosła na mnie wzrok.
- Nie starałam się o  tę pracę. Nie mam zielonego pojęcia,
skąd w ogóle o mnie wiedzą.
- Opublikowałaś pracę doktorską, a  ceremonia rozdania
dyplomów była transmitowana w sieci.
Przeczytała
opis
projektu,
który
przewidywał
zaprojektowanie i budowę centrum kultury i sztuki, gdzie prócz
powierzchni wystawowej, sprzedażowej i  sali kinowej
znalazłoby się miejsce na edukację. W  trzecim co do wielkości
mieście Alaski. Usiadłam na kanapie i  sięgnęłam po kieliszek
z winem. To była praca marzeń. W normalnych okolicznościach
nie dostałabym czegoś podobnego bez dziesięciu lat
doświadczenia. Jedna rzecz przemawiała na moją korzyść  –
pochodziłam z Alaski.
- Ale – Katie spojrzała na mnie – mówiłaś…
- Że nie wrócę do domu. Nie zmieniłam zdania. Nie miałam
zamiaru nawet zbliżać się do Alaski.
- Czyli musisz zaczekać na inne propozycje. Albo przemyśl
jeszcze Tucson – rzekła Katie.
- Osiedle mieszkaniowe? – Skrzywiłam się z obrzydzeniem.
- Pensja jest niezła, a pogoda fantastyczna.
Zamknęłam oczy i prychnęłam, dając jej do zrozumienia, co
sądzę o tej propozycji.
- Reno? – zasugerowała. – Byłabyś dość blisko, żeby wpadać
tu na weekendy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin