1274.DUO Wood Joss - Sekrety zlej reputacji.pdf

(731 KB) Pobierz
JOSS WOOD
Sekrety złej reputacji
Tłumaczenie:
Grażyna Woyda
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
PROLOG
James
Boże Narodzenie
James Ryder-White starannie złożył złotą folię, w  którą
owinięte było atłasowe pudełeczko, i  wydał bezgłośny jęk
znudzenia. Kolejne Boże Narodzenie, kolejna para luksusowych
spinek do mankietów od Penelopy…
Jego żona nie była najbardziej pomysłowym ofiarodawcą
prezentów na świecie. Ale cóż… on wręczył jej przed chwilą
czarny kaszmirowy sweter i  kolejny złoty breloczek mający
ozdobić jej i tak już ciężką bransoletę.
Wiedział dobrze, że będzie równie zachwycona tym
podarunkiem, jak on swoim.
Za długo byli małżeństwem… żadnemu z nich nie chciało się
już zabiegać o względy partnera.
James wyjrzał przez okno ogromnej rezydencji swojego ojca,
w  której spędził dzieciństwo, a teraz zajmował wraz z  żoną jej
prawe skrzydło.
Kochał pobliskie miasteczko Portland w stanie Maine, pełne
zabytkowych budynków i  latarni morskich oraz stylowych
sklepów i  restauracji. Ale w  gruncie rzeczy czuł się u  siebie
tylko na tym oddalonym od niego o  dwadzieścia kilometrów
kawałku wybrzeża.
Rodzinny dom mieścił siedemnaście sypialni, z  których
każda udostępniała użytkownikom widok na zatokę. Były tam
też liczne podgrzewane baseny, nadwodne pomosty, pawilony
oraz garaż na dziesięć samochodów.
Nie wspominając już o  kamiennym molo, do którego
przylegał niewielki port jachtowy oraz kilkusetmetrowy
odcinek plaży.
James kochał ten dom i tę posiadłość… choć nie przepadał za
ich właścicielem.
Usiadł wygodnie w  fotelu, przymknął oczy i  zaczął się
zastanawiać, jak wyglądałoby jego życie, gdyby przed
trzydziestu kilku laty nie poślubił Penelopy. Gdyby miał dość
odwagi, aby zaryzykować, zlekceważyć rozkazy ojca i  wybrać
własną drogę.
Przesunął dłonią po twarzy, starając się odpędzić przykre
myśli. Wiedział, jak bezwzględnie potrafi traktować jego ojciec
swoich konkurentów i członków rodziny, więc nigdy nie brał na
serio pod uwagę możliwości sprzeciwienia się jego woli.
Musiał przyznać przed samym sobą, że do uległości
skłaniały go też apanaże związane z  przynależnością do
rodziny Ryder-White.
Posłuszeństwo zapewniało mu pełne kieszenie i  zasobne
rachunki bankowe. Znoszenie humorów Calluma umożliwiało
mu kupowanie nieruchomości oraz ostentacyjnie luksusowych
samochodów i  tworzenie funduszy powierniczych dla swoich
dzieci.
Jego córki dysponowały już pieniędzmi, którymi je
obdarował. O  ile się orientował, fundusze Kingi oraz Tinsley
były nadal nienaruszone.
Kinga, piękna blondynka o  piwnych oczach, przysiadła
właśnie na poręczy jego fotela, a on czułym gestem położył dłoń
na jej ramieniu.
Gdy przytłaczały go wyrzuty sumienia, przypominał sobie
zawsze, że gdyby nie Penelopa, nie byłby ojcem dwóch
uroczych i inteligentnych młodych dam.
Jego małżeństwo nie było związkiem opartym na wzajemnej
miłości, ale córki wynagradzały mu z  nawiązką wszystkie
poniesione ofiary.
- Tato, dlaczego wydajesz się tak bardzo przygnębiony?
Przecież jest dziś święto.
- Nic mi nie dolega, kochanie.
Był przekonany, że mówi prawdę. Jego małżeństwo
funkcjonowało bez zarzutu, a  dzieci były zdrowe i  udane.
Chętnie dodałby do tej charakterystyki słowo „szczęśliwe”, ale
Kingę nadal prześladowały skutki dramatycznego wydarzenia,
do którego doszło przed dziesięcioma laty, a  Tinsley dotąd nie
zdołała pogodzić się z rozwodem.
Szczęście było pojęciem mglistym i  równie trudnym do
uchwycenia jak poranna mgła.
Poczuł, że Kinga sztywnieje, więc uniósł głowę i ujrzał ojca,
który stał przy kominku, usiłując skupić na sobie uwagę
rodziny.
Callum zbliżał się do osiemdziesiątki, ale był zdrowy
i sprawny tak fizycznie, jak umysłowo. Teraz spojrzał na Jamesa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin