London Jack Elam Harnish A5.pdf
(
1951 KB
)
Pobierz
Jack London
Elam Harnish
Przekład: Tadeusz Evert
Tytuł oryginału: Burning Daylight
Wydanie oryginalne 1910
Wydanie polskie 1960
Bohaterem powieści jest młody nieustraszony poszukiwacz
złota i przygód, Elam Harnish, który wyróżnia się niezwykłą siłą
fizyczną, wytrwałością i hartem ducha, a cechy te pozwalają mu
nie tylko przetrwać w surowych warunkach alaskijskiej natury w
czasach największej gorączki złota, ale i dość szybko zdobyć
spory majątek...
Czy go to zmieni? Uszczęśliwi?
-2-
CZĘŚĆ PIERWSZA.
Rozdział I .
1
W „Tivoli” tego wieczoru było martwo i cicho. W małej grupce
mężczyzn leniwie wspartych o ladę baru, który biegł wzdłuż
bierwion ściany wielkiej izby, dwóch sprzeczało się o to, czy przy
szkorbucie skuteczniejszy jest odwar z sosnowych igieł, czy sok
cytrynowy. Kłócili się ospale i z długimi pauzami, nie budząc
najmniejszego zainteresowania wśród innych. Pod ścianą
naprzeciw baru równym szeregiem ciągnęły się stoły do gry. Nikt
nie rzucał kości, jakiś mężczyzna sam z sobą grał w faraona,
kulka ruletki leżała spokojnie, a krupier stojąc przed rozpalonym
do czerwoności i huczącym piecem rozmawiał z młodą,
czarnooką, zgrabną i miłą kobietą, znaną od Juneau po fort Yukon
pod nazwą „Madonny”. Trzech mężczyzn grało w pokera, lecz
tanio i bez zapału, nikt też im nie kibicował. W przyległej salce
sennie kręciły się trzy pary przy dźwiękach skrzypiec i fortepianu.
Circle City nie było jednak ani opuszczone, ani nie cierpiano w
nim na brak pieniędzy. Znad Łosiowego Potoku i z innych
złotodajnych działek na zachód ściągnęli tu poszukiwacze złota, a
że latem szczęście im dopisało, kieski mieli tęgo wypchane
drogocennym piaskiem i samorodkami. Klondike wciąż jeszcze
nie było odkryte, ludzie zaś nad Yukonem nie umieli ani kopać
głębiej, ani rozmrażać ziemi ogniskami. W zimie więc praca
zamierała i całą długą arktyczną noc wszyscy spędzali w takich
wielkich skupiskach jak Circle City. Czas im się dłużył, pieniędzy
mieli w bród, a jedynej rozrywki dostarczały knajpy. Lecz mimo
to w „Tivoli” było pusto i nudno, toteż Madonna stojąca przy
piecu ziewnęła szeroko i rzekła do Charleya Batesa:
1
Powieść ta ukazywała się poprzednio pod tytułem „Złoty Dzień”.
-3-
- Jak tak dalej pójdzie, położę się spać. Co się dziś stało?
Poumierali wszyscy czy co?
Bates nawet nie zadał sobie fatygi, aby jej odpowiedzieć, i z
ponurą miną skręcał papierosa.
Dan MacDonald, senior tutejszych szynkarzy, trudniący się też
hazardem nad górnym biegiem Yukonu, właściciel „Tivoli”
łącznie z ruletką i wszystkimi stołami gry, który teraz bezradnie
włóczył się z kąta w kąt po swoim obszernym lokalu, podszedł do
pary pod piecem.
- Czy kto umarł? - zapytała Madonna.
- Tak wygląda - odparł.
- I to chyba wszyscy - oświadczyła kategorycznie i ziewnęła po
raz drugi.
MacDonald uśmiechnął się, kiwnął głową i już miał coś
odpowiedzieć, gdy nagle drzwi wejściowe rozwarły się na oścież -
jakiś człowiek wszedł w krąg światła. Mroźna fala powietrza, pod
wpływom ciepła izby skroplona w parę, zakotłowała się wokół
niego, opadła mu do kolan, i - coraz cieńsza - powlokła się po
podłodze i rozwiała o kilka stóp przed piecem. Nowo przybyły
zdjął miotełkę z gwoździa na drzwiach i starannie omiótł ze
śniegu mokasyny i długie wełniane skarpety. Można by go
uważać za wysokiego mężczyznę, ale przy olbrzymim
Kanadyjczyku, który odszedł od baru i stał teraz przy nim
ściskając go za rękę, wydał się niski.
- Jak się masz, Elamie Czas-Nie-Czeka? - wołał Kanadyjczyk. -
Kogoż to widzą moje oczy!
- Jak się masz, Luis! Dawno cię tu przywiało? - odparł
nieznajomy. - Chodź, napijemy się i opowiesz mi wszystko o
Kościanym Strumieniu. Dawaj no bracie grabę. Niech cię uścisnę.
A gdzie twój wspólnik? Chcę go widzieć!
-4-
Od baru oderwał się drugi olbrzym i podszedł do nich. W tym
całym kraju Olaf Henderson i Luis-Francuz, którzy wspólnie
kopali złoto nad Kościanym Strumieniem, byli najwyższymi
ludźmi, a nowo przybyły, choć ledwie o pół głowy niższy, skarlał
przy nich zupełnie.
- Jak się masz, Olaf. Wiesz, że ciebie mi właśnie potrzeba? -
rzekł ten, którego nazwano Elam Czas-Nie-Czeka. - Jutro są moje
urodziny, muszę cię więc rozłożyć na obie łopatki, wiesz! I ciebie,
Luis, także. Rozłożę cię w dzień moich urodzin. Chodź, Olaf,
napijemy się czegoś i wszystko wam opowiem.
Nowo przybyły jak by tchnął życie we wszystkich.
- To Elam Czas-Nie-Czeka! - krzyknęła Madonna, która
pierwsza poznała przybysza, gdy stanął w blasku świateł.
Charley Bates rozchmurzył się na jego widok, a MacDonald
podszedł do tej trójki przy barze. Wraz z przybyciem nowego
gościa cały lokal zaczął sprawiać wrażenie jaśniejszego i
weselszego. Barmani rozruszali się, mówiono głośniej, słychać
było czyjś śmiech. Kiedy zaś skrzypek zajrzawszy do sali
powiedział pianiście: „To Elam Czas-Nie-Czeka!”, nawet walc
nabrał szybszego rytmu, a tancerze ulegając ogólnej zarazie
zawirowali, jak by im to naprawdę sprawiało przyjemność. Od
dawna wiedzieli, że tam, gdzie zjawi się Elam Czas-Nie-Czeka,
nikt się nie nudzi.
Tymczasem on, odwróciwszy się od baru, dojrzał przy piecu
Madonnę i radosne spojrzenie jej oczu.
- Jak się masz, Madonna - zawołał. - Charley, co wam jest?
Czemu się tak martwicie, skoro trumna kosztuje trzy uncje złota
całego kramu? No, jazda, chodźcie tu i pijcie. Chodźcie, truchła, i
wybierajcie, czym chcecie się truć. Chodźcie wszyscy. Ta noc
należy do mnie i chcę ją przehulać. Jutro stuknie mi trzydziestka i
- już po młodości! Dziś jej ostatnie podrygi. No, co, bawicie się ze
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
BC A5.7z
(4055 KB)
London Jack Opowiadania Biala cisza A5.pdf
(5017 KB)
London Jack Opowiadania Biala cisza A5.doc
(3733 KB)
WM A5.7z
(4487 KB)
London Jack Wilk Morski A5.pdf
(2566 KB)
Inne foldery tego chomika:
La Brooy Melanie
La Fontaine Jean
La Mure Pierre
Lach Ewa
Lackey Mercedes
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin