M B A5.pdf
(
1678 KB
)
Pobierz
Artur Daniel Liskowacki
Murzynek B
Rok pierwszego wydania: 2011
Nie chciałbym, żeby w tej opowieści wszystko było czarno na
białym. Zresztą biało na czarnym też nie. A i tak - jak zawsze -
okaże się pewnie, że jest biało na czerwonym. Albo odwrotnie.
Artur Daniel Liskowacki
-2-
Konradowi
Czy Murzyn może odmienić swoje skórę,
a pantera swoje pręgi?
Biblia Warszawska, Księga Jeremiasza 13, 23
Gromada kilkuletnich żywych czekoladek
gaworzy po polsku jak najęta.
Arkady Radosław Fiedler,
Wabiła nas Afryka Zachodnia
-3-
1.
Murzynek Bambo w Afryce mieszka,
Czarną ma skórę ten nasz koleżka.
Nasłuchiwał.
Nic, może tylko szelest deszczu w koronach drzew.
W koronach. Powtórzył zaskoczony, że słowo takie, wysokie,
ale słowa też nie usłyszał.
Noc, wilgoć, pulsowanie światła. Ale tylko latarni, bo okna
wokół ciemne, jakby na wszystkie spuszczono czarne rolety.
Murek wokół skweru, mokre samochody ustawione ciasno, jeden
za drugim. Ale żadnego człowieka.
Nikogo.
Przebiegł przez ulicę, wtulając głowę w ramiona, choć nie czuł
zimna, a i nikt nie patrzył. Kilka schodków, szybki marsz żwirową
ścieżką. Zapachniało wodą. Wyciągnął rękę, jakby chciał dotknąć
prętów ogradzających basen, ale cofnął ją zaraz. Spojrzał jednak;
światło padało na wodę tak, że nie było jej widać.
Drgnął, tknięty myślą, że na podeście wiodącym do ciężkich
obrotowych drzwi stoi ktoś i papierosa pali.
Czarny, choć za nim jasno. Bo tam hol i szatnie. A wyżej złote
okna. Ale nikt nie stał, tylko cień gałęzi maznął po ścianie i
zamarł. Wciąż było cicho.
Mimo to zawahał się, iść tędy czy bocznym wejściem.
Może to podstęp. Bo wieczór, światła, a nikogo. Lepiej bokiem.
Przemknął pod ścianą, obok gablot oszklonych mgiełką deszczu,
skręcił. Boczne wejście było uchylone, zza drzwi smużyło blado.
Pewnie portier wyszedł zapalić. I gapi się w dół, ze skarpy, na
ciemną rzekę.
-4-
Wszedł, nie patrząc na okienko portierni. To, że wciąż nie
spotkał nikogo, wydało mu się nagle oczywiste i jakby wpisane w
porządek zdarzeń. Wprawdzie był w tym niepokój, ale już nie ten,
co jeszcze niedawno kazał mu drżeć, że ktoś go zatrzyma,
rozpozna, zawoła innych. Teraz była to myśl, że stanie się tak, ale
później, i dopiero wtedy, gdy się już stanie to, po co tu przyszedł.
Inna rzecz, że jeśli ktoś go rozpozna, to jako kogo właściwie.
Minął szatnię, wbiegł po schodach do foyer, skręcił.
W prawo od widowni były drzwi. Otworzył je i szedł
korytarzem, wzdłuż sceny, z której ani szmeru, przystając przed
kolejnymi drzwiami. Uchylał je bez jednego skrzypnięcia i
zamykał. Zaglądał do każdej garderoby, jakby się jednak
spodziewał, że kogoś zastanie. Nie zastał. Paliły się lampki nad
lustrami, czuć było stęchlizną, kurzem, doniczkową ziemią i
zetlałymi perfumami.
Przeszedł do końca korytarza i wrócił, bardziej zniecierpliwiony
niż rozczarowany. Teraz za każdym razem wchodził do środka,
wysuwał szuflady stolików i toaletek, otwierał szafy, grzebał. Nic.
Tylko z kieszeni kąpielowego szlafroka, wiszącego w garderobie
na końcu korytarza, wyjął szminkę. Prawie zużytą, karminową, do
ust.
To niemożliwe, pomyślał, to nie może być prawda.
Przecież to wszystko już się stało.
Raz jeszcze wysunął szufladę w stoliku pod lustrem.
Muszą tam być. I były. Tuby, tubki, palety po sześć, po
dwanaście, szesnaście. Słoiczki, pojemniczki, gąbki, pędzelki,
waciki, kredki. Butelki, buteleczki, puderniczki i pudełeczka z
puszkiem do pudru.
Patrzył, nie dotykając jeszcze. Ale i bez strachu, czy da sobie
radę. Bo jak ma jej sobie nie dać.
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
MB A5.7z
(1522 KB)
M B A5.pdf
(1678 KB)
M B A5.doc
(1249 KB)
Inne foldery tego chomika:
La Brooy Melanie
La Fontaine Jean
La Mure Pierre
Lach Ewa
Lackey Mercedes
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin