słodki obłęd pełna wersja.pdf

(2165 KB) Pobierz
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci —
żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc
czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Redaktor prowadzący: Justyna Wydra
Grafikę na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.
Helion S.A.
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
kontakt@beya.pl
WWW:
https://beya.pl
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres:
https://beya.pl/user/opinie/slodob
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
ISBN: 978-83-283-9804-7
Copyright © Anna Bellon 2023
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Słodki obłęd
ROZDZIAŁ 1
Weronika
Z auli wykładowej wybiegłam w pośpiechu. Obiecałam
Karolinie,
że
będę dzisiaj w cukierni najszybciej, jak się da,
bo czekało nas robienie tortu weselnego. Jak na złość wykła-
dowca się spóźnił i jeszcze nas przetrzymał. Powinnam być
już w pracy, a dopiero wychodziłam z uczelni. Na dodatek
musiałam przejść kawałek do samochodu, bo nigdzie w po-
bliżu nie znalazłam miejsca parkingowego. Jak pech, to pech.
Westchnęłam ciężko, przyspieszając kroku. Wiedziałam,
że
odetchnę z ulgą dopiero wtedy, gdy się przebiorę i założę
fartuch, ale widok samochodu też mnie ucieszył. Wrzuci-
łam
swoje rzeczy do wysłużonego renault clio i już miałam
wsiadać, gdy spojrzałam w dół na koło od strony kierowcy.
Szlag by to trafił. Flak. Nagle sobie przypomniałam,
że
gdy
parkowałam, najechałam na krawężnik i usłyszałam jakiś
dziwny dźwięk, ale postanowiłam go zignorować. Ze złością
kopnęłam w felgę i zawyłam. To nie był najlepszy pomysł.
— Co robić, co robić… — zaczęłam mamrotać pod no-
sem. W tych nerwach nawet nie mogłam sobie przypo-
mnieć, czy mam zapas w bagażniku. Otworzyłam go, mo-
dląc się w myślach,
żeby
to cholerne koło zapasowe tam było.
I cóż, było. Zapomniałam jednak,
że
koło waży więcej niż
3
Kup książkę
Poleć książkę
Anna Bellon
dwa kilo i wyjęłam je z trudem. Udało mi się też znaleźć
klucz do kół i lewarek. Nie byłam jednak pewna, czy po
jednym instruktażu od taty byłam w stanie samodzielnie je
zmienić. Z dużym prawdopodobieństwem za cholerę nie.
Zaczęłam odkręcać
śruby
i po pierwszych dwóch nabra-
łam
nieco pewności siebie. Aż doszłam do trzeciej i ta ani
drgnęła, choć w akcie desperacji prawie wlazłam na klucz,
opierając się na nim całym ciężarem ciała. Za szybko zaczę-
łam
się cieszyć.
— Co za jebana
śruba!
— zaklęłam, będąc już na gra-
nicy płaczu. Ten dzień był do dupy. Po prostu do dupy!
— Jeśli to miało być zaklęcie w stylu „sezamie, otwórz
się”, to raczej nie zadziała — powiedział męski głos.
Dyskretnie otarłam
łzy
i odsunęłam włosy z twarzy, za-
nim odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził. Facet
musiał być mniej więcej w moim wieku. Nie dałabym mu
więcej niż późne dwadzieścia. Stał z rękami schowanymi
w kieszeniach ciemnych spodni, a skórzana kurtka marsz-
czyła mu się na ramionach. Karolina powiedziałaby o nim
„pan mroczny i niebezpieczny”, dopóki nie przyjrzałaby się
jego koszulce z Looney Tunes.
— Chyba nie — przyznałam mu rację i odchrząknęłam,
bo mój głos zabrzmiał piskliwie. — Dwie
śruby
udało mi się
odkręcić, ale trzecia mnie pokonała.
— Może ja spróbuję? — zaproponował, przeczesując
ciemne włosy, które niesfornie opadały mu na czoło w nie-
regularnych falach.
4
Kup książkę
Poleć książkę
Słodki obłęd
Czy koleś, który lubi królika Bugsa, mógł być niebez-
pieczny? Miałam nadzieję,
że
nie. Skinęłam niepewnie
głową i zrobiłam mu miejsce. Nie miałam nic do stracenia.
Sama nie byłam w stanie zmienić tego koła, a byłam już
masakrycznie spóźniona.
Chłopak podwinął rękawy kurtki i najpierw spróbował
przekręcić klucz rękami, jednak bez powodzenia. Wypro-
stował się więc i kopnął kilka razy butem w klucz. Oczywi-
ście, że śruba
puściła. Zajęło mu to mniej niż minutę, a ja
się tak męczyłam! Bez słowa zabrał się za kolejne i cóż,
zmienił mi koło, choć wydawało mi się na początku,
że
pro-
pozycja pomocy obejmie tylko upartą
śrubę.
Zalała mnie fala
ulgi i wdzięczności w kierunku nieznajomego.
— Dziękuję, sama bym nie dała rady — przyznałam
szczerze, pesząc się nagle i czując,
że
się czerwienię. Gdy
opadła złość związana z przebitą oponą, dostrzegłam,
że
mój wybawiciel jest całkiem przystojny. Nie w taki nachalny
sposób, zwyczajnie przyjemny dla oka. Oczy koloru ciem-
nej czekolady przypatrywały mi się teraz z uwagą.
— Nie ma sprawy, to drobiazg — wzruszył ramionami,
posyłając mi lekki uśmiech.
Prędkie zawinięcie się do samochodu, choć byłoby właściwe
w mojej sytuacji, wypadłoby też chyba nieco niegrzecznie.
Sięgnęłam do torebki i wyjęłam z portfela wizytówkę cu-
kierni. Wyciągnęłam ją w kierunku chłopaka, który przyjął
ją ze zmarszczonymi brwiami.
5
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin