Preston Janice - Zakazana milosc lady Cecily.pdf

(1242 KB) Pobierz
Janice Preston
Zakazana miłość
lady Cecily
Tłumaczenie: Maria Brzezicka
HarperCollins Polska sp. z o.o.
Warszawa 2022
Rozdział pierwszy
Czerwiec 1812 roku, Worcestershire
Lady Cecily tak długo zmuszała się do uśmiechu, aż rozbolały ją mięśnie policzków. Nie chciała
pokazać, jak bardzo jest wytrącona z równowagi i rozżalona. Patrzyła z udawaną radością, jak jej brat
Vernon kroczy dumnie ze świeżo poślubioną żoną w kierunku wyjścia z małego wiejskiego kościółka.
Tuż za szczęśliwą parą podążał starszy brat Cecily, Leo, książę Cheriton, z uwieszoną u jego ramienia
żoną. W ciągu ubiegłych czterech miesięcy obaj bracia Cecily odnaleźli miłość i ożenili się, a jej
bezpieczny świat, do którego tak bardzo przywykła, nagle zachwiał się w posadach. Przez lata zarządzała
rezydencją Beauchampów i wychowywała troje dzieci Leo z poprzedniego małżeństwa, z oddaniem
i miłością zastępując im matkę.
A teraz…
Powstrzymała westchnienie, a po chwili niemal podskoczyła zaskoczona, gdy ktoś nagle dotknął
jej łokcia. Gdy spojrzała w bok, ujrzała wpatrzone w siebie czarne jak węgiel oczy nieznajomego. Miał
bardzo ciemne kręcone włosy, ostro zarysowane kości policzkowe i widoczny zarost. Był wysoki
i szczupły, lecz muskularny, o śniadej cerze jak u kogoś, kto spędza dużo czasu na świeżym powietrzu.
Miał czyste, stosowne na tę okazję ubranie, jednak nieco już znoszone.
Cecily uznała, że to jeden ze służących Markhamów, którego zaprosili na uroczystość.
Spodobał jej się, ale cóż, służący to tylko służący, nie warto roztrząsać jego fizycznych
przymiotów. Uśmiechnęła się zatem i przesunęła nieco w bok, by ułatwić mu przejście.
Przyjechała do kościoła bardzo późno, gdy uroczystość już się zaczęła, ale miała małą przerwę
w podróży, gdyż jeden z koni zgubił podkowę. Dlatego wraz z najstarszym synem Leo, Dominikiem,
który jej towarzyszył, usiedli w tylnych ławkach.
Przemknęła spojrzeniem po kościele. Dominic już wyszedł, podobnie jak reszta gości. Tylko ona
stała tu jak słup soli, pogrążona w niewesołych rozmyślaniach.
– Czy pani dobrze się czuje? – zapytał nieznajomy. – Mogę w czymś pomóc?
Patrzył na nią z niepokojem, zapewne też zdziwiony, dlaczego nie wyszła z resztą gości, by
życzyć bratu i bratowej dużo szczęścia na nowej drodze życia. Zawstydziła się, poczuła, jak oblewa ją
gorący rumieniec. Z niewiadomych powodów nie chciała, by ten mężczyzna źle o niej pomyślał.
– Wszystko w porządku. – Ruszyła do wyjścia. – Dziękuję.
Mijając go, zerknęła na niego i zamrugała gwałtownie. Nie, to nie przywidzenie, on naprawdę
miał w uchu brylantowy kolczyk.
Niezwykłe, a przy tym …ekscytująco egzotyczne.
Szybko przybrała obojętny wyraz twarzy, jednak chyba za późno, bo odniosła wrażenie, że
nieznajomy zdążył zauważyć, jak bardzo się zdziwiła. Spojrzał na nią lekko rozbawiony, skłonił się
i powiedział:
– Panie przodem.
Uniosła zadziornie podbródek i wyszła na zewnątrz, celowo głośno stukając obcasami, a blask
słońca na chwilę ją oślepił.
– Cecily! – Vernon porwał ją w raniona i serdecznie ucałował. – Jak miło, że jednak przyjechałaś.
Stłumiła przygnębienie, odsunęła na bok wątpliwości i smutki. To przecież najważniejszy dzień
w życiu jej brata. Szczerze go kochała, nie powinna skupiać się teraz na sobie, to byłby przejaw
niewybaczalnego egoizmu.
– Jak mogłabym opuścić taką uroczystość. Niestety dotarliśmy do kościoła trochę za późno.
– Czy Olivia też przyjechała? A Alex? Nigdzie ich nie zauważyłem.
– Niestety Livvy nie czuła się dzisiaj najlepiej. – Cecily nie uwierzyła w złe samopoczucie
osiemnastoletniej bratanicy, ale nie miała wyboru, pozwoliła pannicy zostać w domu. – Uznaliśmy, że
podróż może okazać się dla niej zbyt męcząca. A co do Alexa… Cóż, Alex to Alex, dobrze wiesz, jak to
z nim jest – dodała, bo wszyscy doskonale znali buntowniczą naturę najstarszego syna Leo. Ponownie
zmusiła się do uśmiechu. – Moje gratulacje. Nigdy nie sądziłam, że zobaczę cię na ślubnym kobiercu.
Vernon połaskotał siostrę pod brodą.
– Zrozumiesz, kiedy poznasz moją żonę. – Ujął ją za rękę i pociągnął w stronę Leo, Rosalind
i panny młodej. – Theo, poznaj swoją nową siostrę – zawołał wesoło.
Thea od razu oczarowała Cecily. Żona Vernona była drobna i niezbyt wysoka, jej wyrazistą twarz
okalała burza rudych loków, a zaraźliwy uśmiech zdawał się rozświetlać wszystko wokół.
– Wiele o tobie słyszałam, Cecily. Mam nadzieję że zostaniemy przyjaciółkami – powiedziała
zadziwiająco, jak na jej posturę, głębokim głosem.
– Na pewno. – Cecily ucałowała ją serdecznie. – Gdzie są twoi rodzice?
Wypadało się z nimi przywitać, skoro miała spędzić w ich rezydencji Stourwell Court kilka
następnych dni.
Iskierki w oczach Thei nagle zgasły.
– Pojechali już do domu. Ojciec miał sześć lat temu atak apopleksji, porusza się na wózku
i szybko męczy. Zaraz po ceremonii mama zabrała go do domu. Poznasz ich później.
– Już nie mogę się doczekać.
Vernon poinformował ją w liście, z jakiego powodu ojciec Thei tak bardzo podupadł na zdrowiu.
Jeden z jej zalotników okazał się łajdakiem i oszustem. Wyłudził od niedoszłego teścia fortunę, a biedną
Theę porzucił przed ołtarzem.
Rodzina nie należała do arystokracji, byli właścicielami dobrze prosperującej huty szkła, ale
oszust, który zaręczył się z Theą, niemal doprowadził ich do bankructwa. Nic dziwnego, że starszy pan
przypłacił to chorobą. Rodzinną firmą zarządzali teraz Thea i jej młodszy brat Daniel i dzięki ich ciężkiej
pracy sprawy miały się ku lepszemu.
Cecily spojrzała na grupkę zgromadzoną przed kościołem, jednak nie dostrzegła służącego
z brylantowym kolczykiem. Zapewne nie był gościem, lecz polecono mu opiekować się zniedołężniałym
panem Markhamem. To irytujące, ale ciemnowłosy nieznajomy na dobre zagościł w jej myślach, choć
widziała go zaledwie kilka minut.
– Pozwól, że przedstawię ci mojego brata – zwróciła się do Cecily Thea.
Daniel był w odróżnieniu od siostry wysoki i ciemnowłosy, ale zdołała zamienić z nim zaledwie
kilka słów, bo Vernon powiedział stanowczo:
– Proszę wszystkich za mną, zapraszam na uroczyste śniadanie. Pora uczcić szczęśliwe
zrządzenie losu, które pozwoliło mi poznać najwspanialszą kobietę na ziemi.
Czule ucałował żonę, co wzruszało Cecily do łez. Thea nie należała do ich świata, ale Vernon był
jej oddany sercem i duszą. Równie szczęśliwi byli Leo i Rosalind. Po chwili Cecily udało się opanować
natłok emocji i podała rękę Dominicowi, który poprowadził ją do powozu. Gdy zajechali do Stourwell
Court, od razu zaproszono ich do jadalni.
– Cecily, pozwól, że przedstawię pana Graya, przyjaciela Daniela Markhama. Absalomie, to moja
siostra, lady Cecily Beauchamp – powiedział Vernon.
Gray ukłonił się, a kiedy się wyprostował, wydawał się tak zmieszany, że Cecily niemal
zachichotała. Oczywiście nigdy nie zachowałaby się tak niestosownie. Damy nie chichoczą, to nie
uchodzi, zwłaszcza gdy jest się trzydziestoletnią starą panną, siostrą księcia.
– Miło mi pana poznać, pana Gray – powiedziała.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł, zmrużył oczy i westchnął cicho, co ją zastanowiło.
Potem odwrócił się trochę nazbyt gwałtownie i odszedł. Nie miała okazji z nim porozmawiać, ale
jej wzrok nieustannie wędrował w jego stronę. Nie wdawał się w dłuższe dyskusje z innymi gośćmi, był
chyba trochę spięty, może też czuł się tu nie na miejscu. Ilekroć ich oczy się spotykały, Cecily szybko
odwracała głowę. Potem podpytała o niego Theę. Dowiedziała się, że Absalom Grey jest Cyganem – ale
woli, by nazywano go Romem – który niedawno uratował Danielowi życie. Poza tym Thea nie potrafiła
powiedzieć o nim nic więcej, bo według niej pan Gray niezwykle ceni sobie prywatność.
Zniknął, gdy tylko wzniesiono ostatnie toasty, co Cecily ucieszyło, ale zarazem rozczarowało.
Była zadowolona, bo uznała, że ten tajemniczy mężczyzna zbytnio ją intryguje. Zła, bo skupiając się na
nim, nie zaprzątała sobie głowy myślami o swojej pełnej znaków zapytania przyszłości.
Udało jej się zachować pozory dobrego humoru przez całe popołudnie i podczas wieczornego
przyjęcia, na które zaproszono przyjaciół i sąsiadów. Zawsze zachowywała się spokojnie i z gracją, bo
długo uczono ją ukrywać prawdziwe uczucia, jednak w pewnym momencie uznała, że ma dość i nie da
rady dłużej udawać. Potrzebowała chwili samotności.
Dała znak Rosalind, że wychodzi, przez sąsiadujący z salonem pokój wymknęła się do ogrodu
i z ulgą odetchnęła świeżym powietrzem. Potem ruszyła ścieżką w stronę ogrodzenia, byle dalej od
rzęsiście oświetlonego i rozbrzmiewającego radosnymi głosami domu. Gdy po ramionach smagnął ją
chłodny wiatr, pożałowała, że nie zabrała szala. Obejrzała się na dom, zastanawiając się, czy nie powinna
wrócić na przyjęcie. Nie, nie da rady. Szczerze cieszyła się szczęściem brata, ale…
Potrzebowała czasu, by uporać się z emocjami, odzyskać spokój ducha, którym zawsze tak się
szczyciła. Zadrżała z zimna i gwałtownie potarła pokryte gęsią skórką ramiona. Otaczał ją upojny zapach
ziół, księżyc oświetlał drogę, a mrugające gwiazdy zdawały się dodawać jej otuchy i zachęcały, by nie
bała się własnych myśli, by jasno przyznała, co jej leży na sercu.
Naprawdę nie zazdrościła braciom, była szczęśliwa, że Leo i Vernon odnaleźli prawdziwą
miłość. Szybko polubiła bratowe, Rosalind i Theę, ale to wszystko stało się… tak szybko.
Zdobyła się na odwagę, by jasno sformułować swe obawy. Teraz, gdy bracia byli żonaci, jej
sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Będzie traktowana jak inne stare panny, czasami z litością, czasami z pogardą.
Już nie będzie niczym zarządzać, za nic odpowiadać, stanie się zależna od innych.
Zakręciło jej się w głowie na myśl o tym, jak niesprawiedliwie potraktowało ją życie.
Przyspieszyła kroku, by się otrząsnąć i oczyścić umysł, zawstydzona własnym egoizmem. Dotarła do
końca ścieżki, skręciła i nagle gwałtownie się z kimś zderzyła.
– Och!
Potknęła się i zapewne wylądowałaby na ziemi, lecz pochwyciły ją mocne dłonie. Dopiero teraz
sobie uświadomiła, jak głupio postąpiła, zapuszczając się nocą w ten odległy zakątek ogrodu, ale gdy
zaczęła się się wyrywać, mężczyzna natychmiast ją puścił i odstąpił od niej.
Gdy uniosła głowę, dostrzegła błysk brylantowego kolczyka. Jej puls natychmiast się uspokoił,
natomiast serce bardzo przyspieszyło.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin