Oskarsson Lena - Zima w bikini.pdf

(1796 KB) Pobierz
Moim przyjaciołom z okolic Vimmerby
Najwięcej morderstw popełnia się w kręgu rodzinnym.
Z wyników badań statystycznych
Statystyka jest jak bikini: to, co odsłania, jest fascynujące,
ale ważniejsze jest to, co ukrywa.
Aaron Levenstein
1
W miłości irytujące jest to,
że jest zbrodnią wymagającą wspólnika.
Charles Baudelaire
Od miłości nie ściąga się podatku, ale tych dwoje go zapłaci, pomyślał Drapieżnik,
wracając nad jezioro Skiresjön.
Spieszył się. Chciał się tu pojawić przed pierwszym śniegiem i zmarzliną. Jesień w tych
stronach coraz częściej bywała odpychająco chłodna, mokra i wietrzna. Dlatego, kiedy po kilku
godzinach jazdy zsiadł z motoru, uśmiechnął się sam do siebie. W Sztokholmie czuło się już
przeraźliwe zimno, a tu ciągle trwał ciepły, prawie letni dzień.
Zaparkował daleko, na parkingu przed dużym sklepem, wśród innych samochodów. Tak
było bezpieczniej. Rozsunął bagażową sakwę. Przebrał się raz-dwa. Zielona peleryna,
ortalionowe spodnie i wysokie kalosze. W tych okolicach człowiek w stroju wędkarza nie zwraca
na siebie uwagi.
Ruszył i wszedł w las. Szybko skręcił w słabo wydeptaną ścieżkę, tu i ówdzie wcale nie
szerszą niż męska stopa. Przeszedł dobre kilka kilometrów. Korony drzew maskowały słońce.
Las stawał się coraz bardziej gęsty, ciemny, przesiąknięty zapachem jeziora.
Szedł trasą swoich dawnych wędrówek. Wydobywał z pamięci stare ślady.
Lecz z nich
największa jest miłość.
To zdanie go prowadziło.
W miarę zbliżania się do akwenu dróżka zaczęła stromo opadać, a ziemia osypywała się
pod butami, tak że noga niebezpiecznie uskakiwała w dół. Żeby nie skręcić kostki, Drapieżnik
musiał stąpać ostrożnie, bokiem, jak skorupiak, czepiając się pni niczym lin asekuracyjnych.
Wreszcie zobaczył charakterystyczne drzewo na wpół ogołocone z kory. Był już na
miejscu. Zatrzymał się. Czubkiem buta, rozrywając pajęcze nici, które oplatały zbutwiałe liście,
rozgrzebał poszycie. Ziemia była ciężka, zawilgocona.
To tu leży ta głupia z plastikowym zegarkiem, pomyślał.
Odchylił ramieniem niskie gałęzie i zajrzał w środek chaszczy. Zobaczył kolonię sinych,
prawie niebieskich grzybów. Zmrużył oczy.
Nie mylił się. Grzybnia pasła się zepsutym ludzkim mięsem.
Tylko Drapieżnik wie, że ten cichy las nad jeziorem Skiresjön jest cmentarzem.
To tu ma swój sekretny grób dziewczyna z tandetnym zegarkiem. Przypomniał sobie
moment, kiedy po raz pierwszy ją zobaczył.
Szła pewnym krokiem, mimo że na ramieniu niosła dość ciężką torbę. Zaszedł jej drogę.
Nie przestraszyła się. Jakby spotkali się w centrum miasta, a nie na leśnej drodze.
Uśmiechnęła się, a wtedy on prychnął:
– Zmiataj stąd! Już!
Nawet się nie wystraszyła.
Poczuł gniew. Co ona sobie pomyślała?! Że skrada się do niej jak amant?! Wychodzi
Zgłoś jeśli naruszono regulamin