Karasek Krzysztof - Wiersze i poematy (2022).pdf

(981 KB) Pobierz
KRZYSZTOF
KARASEK
WIERSZE I POEMATY
Projekt okładki: Artur Wandzel
ISBN 978-83-8259-332-7 (mobi)
ISBN 978-83-8259-333-4 (epub)
ISBN 978-83-8259-334-1 (pdf)
Biblioteka Narodowa
al. Niepodległości 213
02-086 Warszawa
www.bn.org.pl
Sfinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
w ramach programu wieloletniego Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa. Priorytet 4.
W iersz e i p oemat y
ODŁAMKI ISTNIEŃ LUDZKICH TKWIŁY W TYM CZŁOWIEKU
jak w złożu młodego zagajnika sczerniały złom pocisku.
Odnotujmy. Był mały. Śliski – jak płaz.
Płakał kiedy go matka odstawiała od piersi.
Gryzł rąbek dziecięcej kołderki, którą okrywano
jego pachnące, różowiutkie ciało.
Potem były lata, kiedy ból
obrysowywał zmarszczkami gładkie lustro skóry.
Szukał po omacku. Jak po omacku
poszukuje kobieta czyichś niedomkniętych ust.
Trafił na czyjąś rękę.
To był dramatu akt pierwszy.
Odtąd nosił ciepłe kalesony
i w gwiazdy patrzał przez osmolone szkło.
Ulica była wygodnym śpiworem, a kiedy wracał do domu
ulica kroczyła przez jego pokój, jak przez ciała zwierząt,
napełniając głosami wnękę jego ust,
śliniąc wątkami głosów wyschnięte łożysko.
Spokój przyszedł któregoś wieczoru,
kiedy stał przy oknie i patrzał w gwiazdy.
Z początku nie widział nic, potem jednak
coś się zamgliło w dnie powieki.
Wtedy usłyszał głos.
Było to jak w zupełnie starym kraju,
kiedy głosy zwierząt budzą cię wśród nocy.
I zadrżał wówczas całą głębią siebie,
jak stary las drży pod kopytami złoża.
Lub jak tężeje w ciszy pień starego dębu
kiedy odłamek pięści wpada ci do oka.
BIBLIOTEKA NARODOWA
3
G O D Z I NA JA S T R Z Ę B I
1967–1969
W iersz e i p oemat y
PŁASZCZ
W barze, na Marszałkowskiej,
na haku wieszaka
powiesiłem trup mego płaszcza.
Jedząc,
patrzyłem na jego wiatrem podszytą skórę
zwisającą bezładnie,
w niczym nie przypominającą kształtów mego ciała,
brudnoszara szmata
o zaokrąglonych ramionach i strzępiących się rękawach
podobna piłce,
z której ktoś wypuścił powietrze.
Patrzyłem na jego wzory,
na długowiotkie, wypełniające rękawy słupy deszczu
i pomyślałem:
to nie płaszcz, to ja; tu,
na tym wieszaku,
w tym barze
widzisz siebie
i nie poznajesz: wisisz
na czułej dłoni haka,
podczas gdy płaszcz, ten prawdziwy płaszcz,
je zamiast ciebie obiad.
BIBLIOTEKA NARODOWA
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin