Z serii Życiowe drogi krzyżowe - DROGA KRZYŻOWA ZDRADZONEJ KOBIETY.odt

(24 KB) Pobierz

Z serii "Życiowe drogi krzyżowe"

DROGA KRZYŻOWA ZDRADZONEJ KOBIETY...

Stacja I: Jezus zostaje skazany na śmierć.

Kiedy poszedł wziąć prysznic, zabrzęczał jego zostawiony na szafce w korytarzu telefon. SMS. Jeden, drugi, trzeci... Coś mnie tchnęło, by przeczytać, choć nigdy tego nie robiłam, bo bez zaufania to psu na budę małżeństwo. Blokada ekranu... Od tej pory zabierał telefon wszędzie...

Stacja II: Jezus bierze krzyż na ramiona.

Czułam co się święci, a jednocześnie patrząc na śpiące dzieci uruchomiłam syndrom wyparcia. Przebierając się, oglądałam swoje ciało- drobne rozstępy na brzuchu po trzech ciążach, trochę nadprogramowej skóry plus cellulit na udach. Bycie matką kosztuje. Nie wróciłam do formy sprzed ciąży jak Ania Lewandowska...

Stacja III: Jezus pierwszy raz upada pod krzyżem.

Zupełnie jak w tandetnych filmach, wyłapałam wzrokiem długi jasny włos na jego marynarce.

Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę.

Od lat nie modliłam się na różańcu. Wyjęłam ze szkatułki splątane chabrowe koraliki na łańcuszku. Kupiłam je kilka miesięcy przed ślubem w Częstochowie. Wtedy jeszcze bywałam w kościele, wtedy jeszcze wierzyłam.
-Maryjo, proszę pomóż mi...

Stacja V: Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi.

Poprosiłam mamę, by odebrała dzieci ze szkoły. Zawsze miałam jej wsparcie, z którego nie korzystałam, bo jak Zosia samosia ciągle sama i sama chciałam ze wszystkim dać sobie radę.

Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi.

Spotkałam się z przyjaciółką. Łzy kapały mi do kawy, której nawet nie ruszyłam. Widziałam go na mieście. Z NIĄ... Piękna, mocno "zrobiona", w dobrych ciuchach. Szpilki, opięta kiecka, makijaż jak z nocnego klubu i ten jego wzrok, kiedy patrzył na nią jak zahipnotyzowany...

Stacja VII: Jezus po raz drugi upada pod krzyżem.

Wrócił z pracy. Wyczułam jej perfumy. Ciężkie, słodkie... Miałam odruch wymiotny.
Nie wytrzymałam. Rozbiłam o podłogę talerz z tymi cholernymi plackami ziemniaczanymi po węgiersku, które tak lubił, a przy których pochylałam się nad garami prawie dwie godziny.
Wywaliłam z siebie wszystko. Nie zaprzeczył. Przyznał się i powiedział, że odchodzi.

Stacja VIII: Jezus spotyka płaczące niewiasty.

Dwie córeczki przybiegły z pokoju zapłakane, a on przeszedł między nimi bez słowa, mijając je jak powietrze.



Stacja IX: Jezus upada po raz trzeci pod ciężarem krzyża.

Odruchowo uszykowalam dla niego śniadanie do pracy, po czym z wściekłością wyrzuciłam je do kosza. W szafie dyndały puste wieszaki...

Stacja X: Jezus zostaje obnażony z szat.

Czułam, że straciłam godność i resztki kobiecości. Zawsze oglądał się za babami. A ja, taka głupia, wielokrotnie pozwalałam mu w łóżku na to, na co kompletnie nie miałam ochoty. Tak, czułam się jak przedmiot do zaspokajania jego potrzeb. Marzyłam o czułości. Takiej zwykłej, prostej, dla niektórych podobno normalnej.

Stacja XI: Jezus zostaje przybity do krzyża.

Papiery rozwodowe... Resztką sił prawie doczołgałam się z nimi na adorację. Pierwszy raz od kilku lat weszłam do kaplicy. Nie płakałam, ja wyłam. Ludzie oglądali się ze współczuciem, a ja wyłam w głos, jak wariatka.

Stacja XII: Jezus umiera na krzyżu.

Poszłam do spowiedzi po kilku latach. Zanim wyszłam za Michała, chodziłam regularnie, ale on totalnie antyklerykalny. Zgodził się na ślub kościelny, ale tylko po to by pokazać jaki z niego przykładny katolik i powiesić w salonie ładne fotki.

Stacja XIII: Jezus zostaje zdjęty z krzyża.

Starałam się być na adoracji codziennie, chociaż kwadrans. Pewnego dnia znalazłam na ławce malutki obrazek Jezusa Miłosiernego z napisem: "Jezu ufam Tobie". Powtarzałam te słowa gotując obiad, jadąc po dziewczynki do szkoły. Jako porzucona żona uświadomiłam sobie, że jestem mniej samotna, niż kiedy na wieszkach w szafie jeszcze wisiały jego drogie, markowe koszule...

Stacja XIV: Jezus zostaje złożony do grobu.

Nie wiem co będzie. Modlę się o jego nawrócenie. Jezu ufam Tobie. Modlę się, by nie żył w grzechu. Jezu ufam Tobie. By nasze córki częściej widziały ojca. Jezu ufam Tobie. Samotność mnie przerażała, teraz jakby mniej. Dotrzymam słów przysięgi mimo wszystko. Umarłam, a teraz powoli zmartwychwstaję. Dzięki Bogu. Jezu, teraz Ty bądź mężczyzna, który będzie się o nas troszczył.
Jezu ufam Tobie...

Tekst pochodzi z powstającej książki "Serce nowe 2" nad którą intensywnie pracuję

Zgłoś jeśli naruszono regulamin