Macha nienko Wasilij Droga S 05 A5 popr.doc

(5694 KB) Pobierz
Szachy Karmadonta



 


Wasilij Machanienko

Szachy Karmadonta

Cykl: Droga Szamana Etap piąty

Zawiera opowiadanie Godzina bólu.

 

Przekład z języka rosyjskiego: Gabriela Sitkiewicz, Joanna Darda-Gramatyka

Tytuł oryginału: Путь Шамана. Шаг 5. Шахматы Кармадонта

Okładka Piotr Sokołowski

Wydanie oryginalne 2014

Wydanie polskie 2021.

 

 

Spis treści:

Rozdział 1. Altameda.              5

Rozdział 2. Szamanizm jest powołaniem.              37

Rozdział 3. Podziemie Sknerusa.              76

Rozdział 4. Powrót do Dalgoru.              107

Rozdział 5. Szara Śmierć.              140

Rozdział 6. Historia Smoków.              182

Rozdział 7. Przedmieścia Karnue.              213

Rozdział 8. Powrót do Narłaku.              245

Rozdział 9. Piraci.              278

Rozdział 10. Druga siła.              313

Rozdział 11. Kalmarodelfin.              345

Rozdział 12. Bitwa i jej następstwa.              372

O Autorze              430

 

- 2 -




 





Rozdział 1. Altameda.

Wyznacz nową lokalizację dla zamku...

Ledwie włożyłem koronę na głowę i usiadłem na tronie, a już pojawił się dość skomplikowany panel sterowania zamkiem. Pierwsze, co rzuciło się w oczy, to procent uszkodzeń. Teraz Altameda miała osiemdziesiąt osiem procent swojej nominalnej trwałości, co stanowiło informację dla właściciela o konieczności wykonania napraw. Kiedy spojrzałem na prognozowaną listę niezbędnych do remontu materiałów, to na kilka chwil odebrało mi mowę - zamek potrzebował kilkudziesięciu tysięcy paczek imperatorskiego granitu, dębu i stali, przy tym materiały te były niezbędne jedynie do początkowego - tak zwanego kosmetycznego - remontu. Jak poinformował mnie system, jeżeli potrzebuję dokładniejszej oceny zasobów, muszę pozyskać Architekta na minimum trzysta pięćdziesiątym poziomie specjalności. Fantastycznie...

Mogłem z grubsza oszacować koszt imperatorskich surowców, nie miałem jednak moralnego prawa, aby wyrzucić teraz około siedemdziesięciu milionów na odbudowanie zamku. Zgadzam się, że brama, której uszkodzenia przewyższają pięćdziesiąt procent, wymaga natychmiastowej interwencji Snycerzy, ale wszystko inne, w tym ściany, struktury i wykończenie wnętrz, może poczekać. Około trzystu lat, nie mniej...

W odrębnej zakładce znajdował się wynajęty personel - kamerdynerzy, ochroniarze, sługi, z wyłączeniem rzemieślników i górników... Uwzględniając to, że zamek na poziomie dwudziestym czwartym wymaga sług prawie jak u Imperatora, jeden kamerdyner będzie kosztował klan jakieś dwa miliony Złotych Monet rocznie. Tańszy sługa nie poradzi sobie z ilością pracy, którą planowo będzie musiał wykonywać. To samo dotyczyło ochroniarzy - zwykli strażnicy nie zapewnią zamkowi bezpieczeństwa. Potrzebni są wylevelowani, trzystupoziomowi wojownicy i Magowie, i koniecznie dowódca na trzysta pięćdziesiątym poziomie. Spojrzałem i nie mogłem nie zakląć - minimalny liczbowy skład ochrony składającej się z NPC-ów będzie kosztować mój klan dwadzieścia siedem milionów rocznie.

Kolejna zakładka z ustawieniami bardzo mnie ucieszyła (chociaż jedna kwestia w tym życiu nie wymaga ogromnych inwestycji...) - ochrona pasywna. Okazuje się, że przy zamku jest fosa, która po aktywacji pojawi się wokół budynku w ciągu kilku dni i nie będzie to wymagało dodatkowej pomocy. Magia, która zrzucała Gejrę i jej wojowników z murów, była zintegrowana z zamkiem jako takim, a nie z jego poziomami, pozostawała też maksymalnie rozwinięta, dlatego nikt nie był w stanie się do mnie wkraść. To samo dotyczyło ochrony przed lotami - nad Altamedą nie wolno było latać nie tylko graczom, ale nawet ptaki Ruk, o których opowiadała Anastarija, nie mogłyby się dostać do mnie z powietrza. Pod tym względem Altameda była idealna.

Następna zakładka opisywała, co jest konieczne do osiągnięcia dwudziestego piątego poziomu zamku. Spojrzałem na wymagania i natychmiast przeszedłem dalej - Altameda zawierała już wszystkie możliwe budynki. Aby się rozwijać, należy dekorować spartańskie jak dotąd wnętrza - dodawać rzeźby, fontanny, obrazy, kryształy, żyrandole... Trzeba dokonać niezliczonych ulepszeń, które mogą kosztować nawet kilkadziesiąt milionów Złotych Monet za same materiały, o robociźnie nie wspominając. Zresztą, gdzie znaleźć takich robotników?

Stop...

Zamknąłem panel sterowania, otworzyłem skrzynkę pocztową i napisałem wiadomość. Anastarija i Plinto przyglądali się temu ze zdziwieniem.

O ile mnie pamięć nie myli, Sakasowi i Altowi nie zostało już zbyt wiele czasu do wyjścia z Kopalni Pryka. Zwolnienie warunkowe nie jest zbyt radosnym wydarzeniem, wiem z własnego doświadczenia, dlatego zaproponowałem im obu przyłączenie się do mojego klanu. Stwierdziłem, że osobiści Snycerz i Artysta na pewno się przydadzą, nie na darmo przecież byli chwaleni przez naczelnika kopalni...

- Machanie, czy to normalne, że drżą ściany? - zapytał Plinto zupełnie neutralnym tonem, jakby go to w ogóle nie niepokoiło. Jednak z szeregu symptomów można było wywnioskować, że Łotrzyk jednak nie chciałby zostać pogrzebany żywcem.

- Uczę się, jak zarządzać zamkiem, jeszcze nie doszedłem do funkcji przemieszczania go, dlatego stoimy w starym miejscu - uspokoiłem Wampira.

- Przemieszczania? - wykazała się czujnością Anastarija, usłyszawszy niepasujące do siebie słowa: zamek i przemieszczanie.

- No tak. Nasz zamek może skakać z miejsca na miejsce raz na trzy miesiące albo na życzenie. Nie dostaliście tej informacji? Przecież jesteśmy jakby równoprawnymi właścicielami...

- Ale są równi i równiejsi - uśmiechnęła się Nastja. - Nic o tym nie wiedziałam, ale jeśli zastanawiasz się nad nową lokalizacją, nie waż się postawić go w pobliżu dużych miast. Posiadanie zamku blisko ogromnych obszarów zabudowanych może i doda prestiżu, ale niesie sporo niebezpieczeństw.

- Niebezpieczeństw? - Przyszła moja kolej łapania za słowa.

- Łowcy skarbów, złodzieje, włamywacze, klany, które ostrzą sobie na nas zęby... Sporo złego można zrobić z zamkiem, który stoi na widoku i kłuje w oczy, zwłaszcza jeśli ów zamek należy do kogoś, kto dwukrotnie wysłał cię na odrodzenie: w Mrocznym Lesie i po Armageddonie. Dlatego proponuję wybrać jakieś miejsce niedaleko Wolnych Ziem, kupić teleport stacjonarny, zainstalować go w zamku i cieszyć się życiem.

- Teleport już mamy, ale nie jest aktywny - odparłem, przeglądając właściwości zamku. - Zgadzam się, że w pobliżu Anchursu nie mamy czego szukać. Macie jakieś pomysły, dokąd się udać?

- Proponuję tutaj. - Nastja wyjęła mapę, powiększyła skalę i wskazała palcem na Prowincję Lestran. - Mamy z nimi Uwielbienie za Krispę, Kartos jest za górami, Wolne Ziemie obok, tak jak Sintana, stolica krasnoludów. Dodatkowo, jeśli będziemy blisko gór, może znajdziemy kilka kopalń.

- Sama przecież mówiłaś, że w okolice wielkich miast lepiej się nie pchać...

- Nie będziemy się pchać, patrz - odpowiedziała Nastja, jeszcze raz powiększyła skalę i pochyliła się nad mapą. - Sintana znajduje się tutaj, będzie nas od niej oddzielało ogromne pasmo górskie, odgałęzienie Elmy. Gracze niezbyt lubią chodzić po górach, dlatego prawdopodobieństwo spotkania tam zbłąkanego wędrowca jest minimalne. A kto będzie potrzebował, to i tak nas znajdzie. Spójrz, wokół Altamedy nie ma fosy, dlatego jeśli umieścimy ją na brzegu...

- Jest fosa, ale nie została aktywowana - przerwałem Nastji. - Generalnie zbudowano tu wszystko, co tylko można było, ale większość tego wyposażenia wymaga aktywacji...

- Hmm... - Anastarija zamyśliła się na chwilę, po czym zdecydowanie wskazała punkt na mapie. - W takim razie tutaj. To idealne miejsce do pozyskiwania drewna, wydobywania rudy i rozwoju rolnictwa.

- Dobrze, zaraz spróbuję nas tam wysłać - zgodziłem się, wracając do panelu sterowania zamkiem.

Na zakładkę zarządzania magazynem na razie nie zwracałem uwagi - nie wydawało mi się, żeby ktoś schował coś w Altamedzie, dlatego...

Stop!

- Magdieju, Ciapo, ekspresowa zbiórka! - Wyjąłem amulet i zadzwoniłem do swoich Liderów Rajdu. - Pilnie was potrzebuję z wszystkimi waszymi bojownikami! Macie dwie minuty, potem otwórzcie portal według współrzędnych...

Zamek został zaatakowany. Napastnicy: strażnicy Narłaku i wolni obywatele (Bezpalcy, Bezpaniki...).

Coś trzeba zrobić z tym komunikatem, ponieważ lista graczy, którzy postanowili sprawdzić, gdzie podziały się Upiory, wypełniła pole widzenia. Zrzuciłem to powiadomienie, jakbym opędzał się od natrętnej muchy, po czym zwróciłem się do Łotrzyka:

- Plinto, pędź do bramy i spróbuj ich wybić co do jednego!

- Ekhm... - odchrząknął Plinto, po czym zapytał złośliwie: - A ty przypadkiem nie zapomniałeś, że dopóki nie porozmawiamy ze swoimi nauczycielami, nie mamy żadnych umiejętności klasowych. Nie jest nawet pewne, czy potem będziemy je mieli, a ty chcesz, żebym gdzieś poleciał. Jeśli pojawię się tam jako Wampir, zatłuką mnie w dziesięć sekund, a nie będzie miał mnie kto wyleczyć. Przecież Nastja jedzie na tym samym wózku. Więc, jak to zwykłeś mawiać: Chwilunia, już lecę!.

- Nie ma powodu, abyś mnie cytował - burknąłem i w myślach przyznałem mu rację.

Jakoś zdążyłem o tym zapomnieć - muszę przecież jeszcze spotkać się z Pronto...

- Do czego są ci potrzebni Magdiej i Ciapa? Chcesz odeprzeć atak? - dopytywała Anastarija, najwyraźniej nie rozumiejąc mojego planu.

- Między innymi. Mamy całkiem puste magazyny...

- Jeśli sforsują wrota, to możemy nie mieć nawet tych pustych...

- Dobrze, spróbuję inaczej: gdzie znajduje się Altameda?

- Głupie pytanie. My... - Nastja początkowo zmarszczyła brwi, po czym na jej twarzy pojawił się krwiożerczy uśmiech. - Plinto! Co tak stoisz, kiedy wróg jest u bram, a pod nami znajduje się nietknięty Glarnis? Rusz się i leć szabrować póki czas! Bierzemy wszystko, co leży na widoku i łatwo można ukraść; a wszystko, co poukrywane, tym bardziej trzeba znaleźć i zabrać! Machanie, jesteś geniuszem!

- Machanie, CO TY WYPRAWIASZ?! - wrzasnął do amuletu Leyte, kiedy z rachunku klanu zostało ściągnięte piętnaście milionów Złotych, czyli połowa rocznego wynagrodzenia zamkowej ochrony.

Dopiero kiedy przeczytałem opis ich umiejętności, pozwoliłem sobie na rozstanie z taką sumą, choć krwawiło mi serce. Upiory walczyły tylko na zewnątrz, wychodząc z bramy - moi nowi chłopcy mogli spokojnie kosić napastników z murów, więc przynajmniej na razie nie musiałem się bać szturmu. Oprócz tego byłem mile zaskoczony, gdy odkryłem, że Doświadczenie, które zdobywał strażnik zamku za zabicie graczy lub NPC-ów, szło albo na naprawy zamku, albo - jeśli Trwałość zamku wynosiła sto procent - gromadzono je w specjalnych kryształach, które w przyszłości można było wykorzystać podczas napraw.

Zdobyłeś osiągnięcie: Straż Zamkowa.

Zatrudniłeś wystarczającą liczbę wojowników koniecznych do ochrony zamku i otrzymałeś 5% rabatu na roczne wynagrodzenie strażników.

- Pieniądze ci oszczędzam, dusigroszu! - odpowiedziałem finansiście, który ciągle jeszcze protestował, po czym się rozłączyłem.

Pozostawienie zamku bez ochrony nie leżało w moim interesie, dlatego byłem gotów sypnąć groszem. Trzydzieści milionów rocznie... Rzeczywiście koszmarna kwota, biorąc pod uwagę, że od momentu, kiedy geniusz finansowy Leyte zajął swoje stanowisko, udało się uzyskać zaledwie sześć milionów czystego zysku. Wychodzi na to, że jeśli nie uśmiechnie się do nas los, to będziemy zarabiać tylko na wypłaty dla strażników! Zabawne zadanie podrzucił mi Imperator z zamkiem na dwudziestym czwartym poziomie! Niby imperatorski prezent, ale niewola też iście imperatorska...

- Co rozkażesz, panie? - rzekł Rrgord, naczelnik mojej straży.

Ponieważ początkowo Altameda była zamkiem Kartosa, to właściciel widział wojowników w postaci ogromnych, humanoidalnych byków, podobnych do minotaurów. Taurenów - jak szeptem poinformowała mnie zdumiona Anastarija. Najwyraźniej nie była to zbyt popularna rasa, skoro wywołała u niej takie osłupienie.

- Zamek potrzebuje ochrony. Macie zniszczyć wszystko, co mu zagraża, jednocześnie starając się zminimalizować nasze straty. Rozkaz numer dwa: łup, który wypada z agresorów, gromadźcie w magazynie. Wykonać!

- Najprawdziwszy z prawdziwych dowódców! - wyzłośliwił się Plinto. - Stać! Baczność! Bać się! Ech... Nawet ja mam gęsią skórkę!

Już zamierzałem posłać Łotrzyka do diabła, kiedy w samym środku sali otworzyły się jednocześnie dwa portale i zaczęli z nich wychodzić wojownicy Magdieja i Ciapy.

- Cześć, cześć! - Łotrzyk skinął głową na powitanie wszystkim nowo przybyłym.

- Magdieju, Ciapo, oto Plinto. On wam pokaże, gdzie macie iść i co robić. Naszym głównym celem jest maksymalnie złupić Glarnis. My i tak mamy Nienawiść z Narłakiem, dlatego nic gorszego już się nie wydarzy. Czasu jest mało. Zamek jest atakowany przez graczy, na razie słabych, ale w najbliższym czasie można spodziewać się akcji na większą skalę. Trzeba uciekać.

- Porzucić zamek? - zdziwił się Magdiej.

- Nie, uciec razem z nim - uśmiechnąłem się, widząc niezrozumienie na twarzach przybyłych graczy. - Ludzie, czas nas goni! Ruszajcie na Glarnis!

Wciąż jeszcze nie dowierzając, wszyscy podążyli za Plinto, a ja wróciłem na tron i kontynuowałem analizę właściwości zamku.

O! Oto zakładka z Upiorami...

Najpierw chciałem je zostawić dla siebie, ale Władca stanowczo poprosił, żeby wszystkie wypuścić, więc... Idźcie, zostało wam wybaczone...

- Machanie, gdzie gromadzić łupy? Gdzie są magazyny? - zwrócił się do mnie jeden z rajderów, odrywając mnie od nauki zarządzania zamkiem.

- Magazyny? - Spojrzałem skonsternowany na gracza, który patrzył na mnie wyczekująco. - Nie mam pojęcia...

- Nikt tego nie wie. Obeszliśmy Altamedę, ale ich nie znaleźliśmy. Co mamy zrobić? Jeśli zrzucimy wszystko na ziemię, to natychmiast zniknie...

- Leyte mnie zabije - burknąłem, po czym wróciłem do ustawień i zatrudniłem więcej personelu. Kupiłem majordomusa, czyli minus półtora miliona... Droga przyjemność taki dobry zarządca, który przy tym jeszcze...

- Panie - kłaniając się, nieco piskliwym głosem powiedział majordomus Wiltras - jakie masz dla mnie rozkazy?

Goblin...

Zielony, uszasty, noszący takie śmieszne, okrągłe okulary. Już przy pierwszym spojrzeniu na to cudo wszystko stawało się jasne - ani pieniędzy, ani przedmiotów się nie doprosisz, a sam zamek będzie błyszczał jak słońce w piękny dzień. Bez wątpienia policzyłby nawet kurz i brud, zapakował w odpowiednie woreczki i ułożył na półeczkach na lepsze czasy.

- Zajmij się majątkiem - rozkazałem Wiltrasowi. - Twoim zadaniem jest przyjąć łupy, opisać je, posegregować i złożyć w magazynie. Krótko mówiąc, zrób tak, żeby nic nie zginęło.

- Tak jest. - Goblin na sekundę zamknął oczy, po czym dodał: - W zamku jest dwadzieścia magazynów. Dwa z nich zostały aktywowane. Włączyć pozostałe?

- Decyzja należy do ciebie. Jeśli za każdy aktywowany magazyn trzeba płacić, to nie ma sensu wydawać pieniędzy na darmo...

- Wiem, co mam robić. - Wiltras ukłonił się jeszcze raz, zrobił pauzę, po czym wypowiedział zupełnie nieoczekiwane zdanie: - Jest mi bardzo miło, Hrabio, że odpowiadam za zamek na tak wysokim poziomie. Dziękuję, że wybrał pan mnie... Proszę mi wierzyć, wszystkie pana rzeczy będą dobrze chronione...

Byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem, co odpowiedzieć goblinowi. Stojący obok mnie rajder niczego szczególnego nie zauważył, jednak dla mnie przekaz był oczywisty - NPC-e, których generował mój zamek, byli wyposażeni w Symulatory przynajmniej średniego poziomu! To nie były zwykłe ołowiane żołnierzyki, które jak manekiny podążały tam, gdzie się im kazało - to praktycznie samodzielne jednostki z określoną historią! No nieźle!

Mury Altamedy nadal drżały w niecierpliwym oczekiwaniu na skok i ów moment, gdy wreszcie wybiorę miejsce, do którego się udamy, jednak nikt już nie zwracał na to uwagi. Po trzydziestu minutach od rozpoczęcia grabieży Glarnisu przyszła do mnie Anastarija i wymusiła, by zwrócić się do Echkilera o wsparcie. Potrzebowaliśmy wysokopoziomowych Górników, Kowali, Drwali... generalnie wszystkich, którzy mogliby pomóc w wyniesieniu imperatorskiej stali z sali tronowej Glarnisu. Wezwaliśmy swoich wydobywców i rzemieślników - jednak ich poziom był niewystarczający, żeby wszystko złupić. Musiałem się zgodzić i zadzwoniłem do ojca Nastji...

W ciągu dziewięciu godzin pracy zamek dwukrotnie osiadał w wyniku wstrząsów, miażdżąc nieroztropnych graczy i pokazując, że robimy postępy w plądrowaniu Glarnisu. Straż zamku również nie siedziała z założonymi rękami, odparła trzy ataki i zebrała wszystkie przedmioty, które wypadły. Z informacji od Barsine, która została w Anchursie, wynikało, że Bezpalcy usilnie przygotowuje się do kolejnego szturmu, zbierając graczy na coś, co nazwał następująco: Ubaw po pachy - ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin