burn the hell. runda trzecia ebook.pdf

(3626 KB) Pobierz
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Prolog
Ukojenie. Jedno słowo mające tyle znaczeń. Jedyne, czego tak bardzo pragnę-
łam po kolejnych uderzeniach rozrywającego wnętrzności bólu, to słodkiego
ukojenia w naszym życiu pełnym zła i nienawiści. Poczucia, że chociaż przez
jeden moment wszystko jest dobrze, że wszystko ułożyło się po mojej myśli.
Zaczęło się niewinnie, chciałam kropli radości, która przerodziła się w morze
podekscytowania. Chciałam być po prostu szczęśliwa z Tobą u boku.
Jednak los znów sobie ze mnie zażartował. Powinnam była się już do tego
przyzwyczaić. Od zawsze to my, jako wielcy zbuntowani, musieliśmy walczyć
ze złem w otaczającej nas plugawej rzeczywistości, choć ludzie wokół uważali,
że sami wywołaliśmy to zło. Tylko garstka znała prawdę. Tylko nieliczni nas
rozumieli.
Mawiają, że piekło to miejsce pełne demonów, potępionych dusz, ognia
i siarki. Wokół mnie nie było rozszalałych płomieni, ale mroczne anioły cie-
szące się z naszego nieszczęścia często siadały na moich ramionach i z chorą
satysfakcją patrzyły na tragedie, przez które upadaliśmy. Nie dałam rady
dłużej walczyć, za co Cię przepraszam. Teraz już wierzę. Wierzę w każde
Twoje słowo i w to, że miejsce w samym środku piekła czeka na nasze rozbite,
samotne dusze. Wierzę Ci.
Więc błagam, spal to wszystko. Chcę widzieć ogień w ich martwych oczach.
Kup książkę
Poleć książkę
R
oz dz i a ł
1.
Złudne szczęście
Według teorii mojego nieżyjącego już dziadka największe zalety czło-
wieka to niezłomność i ogromne pokłady cierpliwości. Nigdy za nim
nie przepadałam — był apodyktyczny i gburowaty — ale w tej jednej
kwestii musiałam się z nim zgodzić. W końcu wytrzymał kilkadziesiąt lat
z moją babką, więc musiał znać się na rzeczy. Dokonać tego mógł tylko
człowiek ze stali, z mocnymi nerwami. Niestety gdyby zapytano mnie,
czy ja miałam wymienione cechy, moja odpowiedź byłaby przecząca. Ich
rozwinięcie skutecznie uniemożliwiała mi jedna osoba, która urodziła
się po to, aby być moim wiecznym utrapieniem.
Zazgrzytałam zębami i rozejrzałam się po skąpanej w mroku sypialni
Theodora. Ciemne rolety jak zwykle zasłaniały okna, skutecznie bloku-
jąc dostęp promieniom słonecznym. Oparłam ręce na biodrach, obserwu-
jąc z niesmakiem piętrzący się bałagan, który zajmował dziewięćdziesiąt
osiem procent pokoju. Pozostałe dwa procent to sufit. Zmrużyłam oczy
i automatycznie zerknęłam w to miejsce. Nie musiałam nawet wytężać
wzroku, aby dostrzec zwisające z niego pajęczyny. Teraz to już całe sto
procent.
Przewróciłam oczami i znów ulokowałam spojrzenie w Theo.
— Ile razy będziemy to jeszcze przerabiać?! — wrzasnęłam, tracąc
resztki cierpliwości.
Dziadek nie byłby ze mnie dumny.
Mimo wysokich decybeli mój brat ani drgnął. Wciąż smacznie spał,
zawinięty jak naleśnik w swoją śmierdzącą kołdrę. Westchnęłam roz-
drażniona i w myślach policzyłam do dziesięciu. Nie widząc innego
4
Kup książkę
Poleć książkę
wyjścia, ruszyłam przed siebie. O mało nie potknęłam się o porozrzucane
po podłodze ubrania, książki, gry, papierki po jedzeniu i inne nieziden-
tyfikowane rzeczy, których nawet nie umiałabym nazwać. Gdy cudem
dotarłam do jednego z okien, z satysfakcją pociągnęłam za sznurki.
Rolety się zwinęły, a do wnętrza pomalowanego na granatowo pokoju
wtargnęło światło słoneczne.
— Co do…! — krzyknął mój brat, w końcu się budząc.
Wykonał szybki, chaotyczny ruch na łóżku, a przez to, że leżał na
skraju materaca, źle oszacował odległość. Jego długie, patykowate ciało
runęło z łomotem na jasne panele. Jęknął łamiącym się głosem, ciągnąc
za sobą pościel. Z policzkiem przyciśniętym do podłogi szybko mrugał,
jak gdyby chciał zrozumieć, co się stało.
— Czasami zastanawiam się, jak to jest być aż taką porażką życio-
wą — mruknęłam wrednie, zakładając ręce na piersi.
Theodor burknął coś pod nosem i spojrzał na mnie zza kurtyny
swoich gęstych włosów, które opadły mu na twarz.
— A potem patrzysz w lustro i już znasz odpowiedź — odgryzł
się niezbyt górnolotnie, po czym wyciągnął rękę w moją stronę. —
Pomóż mi.
Gdyby nie to, że byliśmy już spóźnieni, prawdopodobnie całkowicie
bym go zignorowała. Jednak czas naglił, a ja nie miałam ochoty słu-
chać monologów mamy na temat tego, że przynosimy jej wstyd przed
nauczycielami.
— Oby spod tej sterty brudu nie wylazły żadne robaki — mruknęłam,
torując sobie drogę do brata, co było nie lada wyzwaniem.
— Jedynym robakiem w tym pomieszczeniu jesteś ty — fuknął.
— I to pudełko po jogurcie, w którym wyhodowałeś jakiegoś nowego
rodzaju grzyba — dodałam i na potwierdzenie swoich słów z odrazą
kopnęłam opakowanie, które minęłam. — Jesteś obrzydliwy, wiesz?
Z tymi słowami chwyciłam jego dłoń i pomogłam mu wyplątać się
z pościeli. Odrzuciłam ją na bok, spojrzałam na wykrzywioną w gryma-
sie twarz chłopaka ubranego w same bokserki i przewróciłam oczami.
— Nie mógłbyś chociaż raz wstać sam z siebie? Zawsze to ja muszę
cię budzić, a nienawidzę tego robić, dobrze o tym wiesz.
— Dlatego nigdy nie nastawiam budzika. Jesteś moim prywatnym
błaznem — zakpił, uśmiechając się wrednie i jakby od niechcenia.
5
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin