Czajewski Jacek - Wspomnienia 1939–1960 z lat wojny, okresu powojennego, szkoły i studiów (2011).pdf

(884 KB) Pobierz
Jacek Czajewski
WSPOMNIENIA
1939 – 1960
z lat wojny, okresu powojennego,
szkoły i studiów
TEMPUS FUGIT
Warszawa 2011
©
Copyright by Jacek Czajewski 2011
ISBN 978 – 83 – 932598 – 0 – 9
TEMPUS FUGIT
Wydanie 1. Warszawa 2011
Projekt okładki – Jacek Czajewski
Opracowanie komputerowe okładki – Witold Czajewski
Druk: SOWA – Drukarnia cyfrowa, Sp. z o.o.
01–209 Warszawa, ul. Hrubieszowska 6a
2
WSTĘP
Coraz szybciej wykruszają się szeregi ludzi będących
świadkami
II Wojny
Światowej
i skomplikowanych polskich
losów w pierwszych latach po jej zakończeniu. Historia przeka-
zywana na zasadzie ustnej tradycji następnym pokoleniom
dzieci i wnuków nie jest trwała, szczegóły bywają mylone, za-
cierają się. Słowo mówione, nawet zapisane na magnetycznych
nośnikach, ma ograniczone szanse przeŜycia, podczas gdy papi-
rusy przetrwały kilka tysięcy lat. Dlatego postanowiłem przelać
na papier moje wspomnienia przede wszystkim z lat wojny i
okresu bezpośrednio po niej. Nie bez wpływu na tę decyzję była
lektura wstrząsającej ksiąŜki Normana Daviesa „Powstanie’
44”, który ilustruje swoje dzieło m.in. relacjami
świadków
opi-
sywanych wydarzeń. Moje wspomnienia są wspomnieniami
dziecka i kilkuletniego, a w końcu kilkunastoletniego chłopca,
ale moŜna w nich odnaleźć niejedną, moŜe mało istotną, lecz
historyczną prawdę o tamtych latach, warunkach
Ŝycia,
lu-
dziach i ich postawach. Oczywiście tekst ten nie ma wagi
ści-
słego, historycznego dokumentu, bo pamięć jest zawodna.
Mogłem nieprecyzyjnie określić czas niektórych wydarzeń, ich
opis jest z pewnością subiektywny i niepełny, ale zapewniam,
Ŝe
wszystko, co opisałem, rzeczywiście miało miejsce i nie ma
tu
Ŝadnej
fantazji.
Dalsze rozdziały są poświęcone okresowi, w którym
uczęszczałem do szkoły podstawowej oraz
średniej
i studiowa-
łem, czyli głównie latom pięćdziesiątym XX wieku, ale niektó-
re fragmenty dla zachowania całości omawianego zagadnienia
wybiegają w czasy późniejsze. ChociaŜ w mojej pamięci zapi-
sało się nieporównywalnie więcej przeŜyć i wydarzeń tego
okresu, starałem się skupić tylko na tych, które mogą pomóc w
zilustrowaniu ogólnej społeczno-politycznej jego oceny.
Wbrew tej zasadzie przytoczyłem jednak opisy z pewnością
3
mniej waŜnych, ale mało lub prawie zupełnie nieznanych
przedsięwzięć, jak np. kowbojskie ranczo w Bieszczadach. W
ograniczonym stopniu nawiązywałem teŜ do fragmentów mego
Ŝyciorysu
związanych z
Ŝeglarskim
hobby, które stało się pra-
wie moim drugim zawodem, bo temu zagadnieniu poświęciłem
osobne ksiąŜki
i aneks.
Świadomie
pominąłem teŜ opis pięć-
dziesięcioletniego okresu mej pracy zawodowej, chociaŜ pew-
nie mógłby to być najbardziej interesujący i wartościowy
fragment mych wspomnień. Jednak ta tematyka jest zbyt
świeŜa
i gdybym napisał całą prawdę, a kłamstwo i przemilczenia nie
wchodzą przecieŜ w rachubę, to wielu ludzi poczułoby się ura-
Ŝonymi
i nie uniknąłbym procesów o zniesławienie. Dlatego
zrezygnowałem, przynajmniej na razie, z opisywania tego okre-
su.
Czajewski J.: Szkoła pod
Ŝaglami.
Wyd. KAW, Szczecin 1988
Czajewski J.: Morskie opowieści. Oficyna Wydawnicza Politechniki
Warszawskiej, Warszawa 2000, Wyd. Wielki Błękit, Warszawa 2009
4
1. WOJNA
Urodziłem się w Warszawie 21.czerwca 1936 roku.
Pierwsze zapamiętane przeze mnie fragmentaryczne obrazy z
mego dzieciństwa, jak postacie rodziców, niani, słuŜącej,
praczki przy balii w kuchni, naszego psa, zabawki, wizytę z
ojcem w cyrku itp., sięgają zimy 1938. Okres lata oraz jesieni
1939 r. pamiętam juŜ nieźle. Jeden z pierwszych obrazów zwią-
zanych z wojną, jaki utrwalił się w mej pamięci, przedstawia
czynność „pomagania” przeze mnie w naklejaniu na prostokąty
okiennych szyb pasków papieru krzyŜujących się na kształt
litery X. Miało to ograniczyć drgania szyb wywoływane
wstrząsami od detonacji padających w pobliŜu bomb i chronić
przed pęknięciem. Pamiętam teŜ jak mieszkający u nas (nie
wiem dlaczego) kpt. Nelken, którego imienia nie pamiętam,
wyruszając do swego pułku zakładał mundur i owijał nogi owi-
jaczami. Nigdy nie dowiedzieliśmy się o jego dalszych losach, a
naleŜące do niego biurko i pozostawione rzeczy przechowywa-
liśmy aŜ do Powstania Warszawskiego. Późniejsze alarmy lot-
nicze, bombardowania, przed którymi chroniliśmy się w
piwnicy, kolejki do podwórkowej pompy po wodę pamiętam
juŜ doskonale, ze szczegółami. Mieszkaliśmy wówczas przy ul.
Leszno (obecnie Al. Solidarności) w kamienicy nr 57, przylega-
jącej od strony zachodniej do gmachu sądów. Mój ojciec był
prawnikiem i bywał tam często, zabierając mnie ze sobą. W
pierwszych dniach wojny w gmachu sądów urządzono polowy
szpital. Ranni zapełniali podłogi sądowych korytarzy, a specy-
ficzny szpitalny zapach, czy raczej smród, czuję do dzisiaj.
JuŜ po kapitulacji byłem
świadkiem
przykrego incydentu
w naszym domu. Ojciec nie posłuchał polecenia niemieckich
władz i nie oddał odbiornika radiowego. Wiedziała o tym moja
była niania, która właśnie przestała u nas pracować i pewnego
dnia pojawiła się z „narzeczonym” w mundurze niemieckiego
oficera czy podoficera, który zaŜądał oddania mu odbiornika.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin