7 - Nieśmiertelny Jeździec.docx

(392 KB) Pobierz

 

 

https://www.oldvampires.com/vampires/Lords_of_Deliverance-2/

 

 

 

 

 

Nieśmiertelny Jeździec

Immortal Rider

( Demonica 7 / Władcy wyzwolenia 2)

Larissa Ione

 

 

 

 

 

Seksowna, potężna i nieśmiertelna Limos jest na przyspieszonym kursie z przeznaczeniem. Została oznaczona jako oblubienica szatana, a jej zazdrosny narzeczony chce ją tylko dla siebie. Jedynym sposobem, w jaki ten Jeździec może zapewnić sobie i wszystkim innym bezpieczeństwo, jest zachowanie dystansu. Ale nawet limuzyny nie mogą uratować się przed tajemnicami, które skrywa . . . lub oprzeć się uwodzicielskiemu urokowi jednego bardzo odważnego człowieka.

Arik Wagner zna powiedzenie „miłość boli” lepiej niż większość, ale nigdy nie sądził, że ukradzenie pocałunku z Limos wyląduje w piekle. Dosłownie. Aby przetrwać tortury demonów, Arik uświadamia sobie, że agonia dopiero się zaczęła. Czy Arik i Limos poddadzą się tlącemu się między nimi pragnieniu, gdy nadchodzi Apokalipsa, a Szatan domaga się swojej oblubienicy? A może poddanie się ich pasji rozpęta piekło na ziemi?

 

 

 

 

 

 

Jeden

Arik Wagner musiał wręczyć go Czterem Jeźdźcom Apokalipsy; urządzili piekielną imprezę.

Cóż, i tak trzech z nich. Czwarty, którego imię brzmiało Reseph, zanim jego pieczęć złamała się i stał się znany jako Zaraza, leżał nisko od swojej porażki z rąk rodzeństwa, Aresa, Limosa i Thanatosa miesiąc wcześniej. Dziura i jego armia demonów bez wątpienia przegrupowywały się, ale na razie wszyscy odetchnęli z ulgą.

Stąd uroczystość, która była po części świętowaniem zwycięstwa, a po części przyjęciem zaręczynowym Aresa i jego narzeczonej Cary. Wszyscy, którzy przeżyli bitwę, zostali zaproszeni do greckiej rezydencji Aresa. Ares wystosował także zaproszenie do Sztabu Generalnego Podziemia, który pomagał Carze, gdy umierała, więc miejsce roiło się od demonów.

Wokół kręciło się nawet kilka aniołów. Reaver, który Arik już uznał za jedno wielkie narzędzie, był przy czekoladowej fontannie, rozmawiając z błyszczącą kobietą-aniołem o imieniu Gethel, która była dobrą Strażniczką Jeźdźców, zanim Reaver przyjął tę pracę. Jeźdźcy mieli również złego Obserwatora imieniem Harvester, ale nie została zaproszona. Coś w tym, że jest światowej klasy suką, która może zjeść gości.

Thanatos, czwarty Jeździec, wpadł na Arika, gdy rzucił się do piłki nożnej, którą ktoś rzucił przez wielki pokój.

– Uważaj, palancie – mruknął Arik.

„Co się dzieje, człowieku?” Tanatos uderzył go w ramię wystarczająco mocno, by Arik potknął się do tyłu. „Ping-Pong więcej prędkości?”

Arik zastrzelił Kynana Morgana, starego kumpla z wojska, który był teraz jednym z szychów odpowiedzialnych za Aegis, starożytną organizację zabijającą demony, o wyglądzie gotowym do wyjścia, a Ky, która była głęboko w rozmowa z Aresem, podniósł palec. On i Arik zamierzali zostać nie dłużej niż dziesięć minut, ponieważ Ky chciała wrócić do domu, do jego żony Gem i ich nowego dziecka. To było więcej niż w porządku z Arikiem.

Jeśli Arik spędzi w środku jeszcze minutę z tymi nadprzyrodzonymi, lepszymi dupkami, poderżnie sobie gardło. Poza tym, jeśli Limos, cudowna Jeździec, jeszcze raz przyłapie go na wpatrywaniu się w nią, prawdopodobnie poderżnie mu gardło.

Mogła wydawać się definicją dziewczyny z towarzystwa, ale pod spódnicami, lakierem do paznokci i kwiatami we włosach była tak samo niebezpieczna jak jej bracia.

Wydawało się, że nikt nie zwraca na niego uwagi, więc wyszedł z domu na chłodne listopadowe powietrze. Zawsze lubił Grecję, kilka razy odwiedzał ją na misjach wojskowych. Jedzenie było dobre, pogoda idealna, a ludzie nie byli dla Amerykanów dziurami. Jasne, Grecy mieli dużą koncentrację demonów żyjących wśród nich, ale niektóre z najstarszych krajów tak. Demony, będąc niezwykle długowiecznymi, jeśli nie nieśmiertelnymi, miały tendencję do przebywania w miejscach, które dobrze znały.

Oni naprawdę nie byli aż tak żądni przygód. Cipki.

Zaparkował na kamiennej ławce z widokiem na morze. Czuł na sobie świnki oczy ramreelskich strażników Aresa, ale zignorował je i spojrzał w niebo. Gwiazdy świeciły dziś w nocy, a ich światła błyszczały na czarnym jak smoła niebie. Rozmawiał z Carą przez kilka minut, kiedy musiała wyprowadzić z domu piekielnego gościa na imprezę, i był pod wrażeniem tego, jak łatwo ona, jako człowiek, zintegrowała się z nadprzyrodzonym światem. Och, na początku miała kłopoty, opisując naprawdę popieprzone wydarzenia – Ares spieprzył jej wspomnienia? Arik by kogoś za to zabił – ale teraz była szczęśliwa, cała piekielna królowa i zaręczona z przeklętą legendą.

A mówiąc o legendach, wyczuł limuzyny, zanim ją usłyszał; aromat kokosa płynął ku niemu na wietrze i sprawił, że jego krew zaczęła szybciej krążyć. Kokosy nigdy wcześniej go nie podniecały, ale z drugiej strony zapach nigdy nie był związany z rozgrzaną do czerwoności kobietą o włosach koloru nocnego nieba.

"Co ty robisz?" Jej aksamitny, kobiecy głos był tak sprzeczny z wojownikiem, o którym wiedział, że jest, i zastanawiał się, jak brzmi w łóżku. Czy trzymała się swojej kobiecej strony, czy też grała szorstko, dominując, pozwalając fighterowi przejąć kontrolę?

„Potrzebowałem tylko trochę świeżego powietrza”.

"Czemu?"

Ponieważ doprowadzałeś mnie do szału. „Właśnie to zrobiłem”.

„Chcesz walczyć?”

Zamrugał. "Co?"

Stanęła przed nim. Jej kolana dotknęły jego, a jej kwiecista hawajska sukienka, intensywny fiolet pasujący do jej oczu, wirowała wokół jej zgrabnych kostek, łopocząc na jego butach. „Wyczuwam w tobie pobudzenie. Chcesz trochę wypuścić? Trochę rąk do rąk?

Jezus. Dobra, tak, może wyczuć w nim pewne napięcie, ale to nie dlatego, że chciał upuścić krew. Chciał się rozebrać, a najdziwniejsze było to, że wyobrażał sobie, że tak się z nią dzieje. Zafascynowała go swoimi sprzecznościami, zdenerwowała go swoim ciałem, a wcześniej tego wieczoru, kiedy widział, jak pomaga służącym Aresa czyścić wyciek w kuchni, podziwiał ją. Upadła na ręce i kolana i wyszorowała podłogę, a zrobiła to z cholernym uśmiechem.

Oczywiście, on też się uśmiechnął, bo widok jej na rękach i kolanach? Natychmiastowa twardość.

Teraz, gdy Limos stał przed nim, wszystko twardniało na myśl, że wszystko, co będzie musiał zrobić, to wcisnąć tę sukienkę w pięść, podciągnąć ją na jej biodra, a on będzie na poziomie jej oczu najbardziej prywatne miejsce. Czy pozwoli mu zejść na nią? Jak by smakowała? Czy ten kokosowy zapach przenikał wszystko? Bo on cholernie kochał kokos.

W jakiś sposób zebrał dość samokontroli, by położyć ręce na jej talii i odłożyć na bok, żeby mógł wstać. „Nie chcę niczego wypuszczać”. Z wyjątkiem mojego penisa. Pewnie by go zabiła, gdyby wiedziała, o czym myśli.

Ruszył do domu, ponieważ miał zamiar wyciągnąć Kynana stamtąd, jeśli będzie musiał, ale oczywiście limuzyny nie miałyby nic z tego. Ci Jeźdźcy wydawali się mieć ogromne poczucie uprawnień.

"Zatrzymaj się!" Złapała go za łokieć i obróciła. - Pozwolę ci rzucić pierwszy cios - namawiała, machając kruczymi brwiami.

Pochylił się i spojrzał jej w oczy. „Nie biję dziewczyn”.

To była zła rzecz do powiedzenia. Pół sekundy później znalazł się płasko na plecach, z jej stopą w japonkach na szyi.

— Widzisz — powiedziała radośnie — dlatego proponowałam, że dam ci pierwszy rzut. Przynajmniej tym razem nie złamałem ci żeber.

– Wow – wychrypiał. „Czy wykastrujesz wszystkich mężczyzn, czy jestem wyjątkowy?”

Jej zmysłowe usta wygięły się w rozbawionym uśmiechu. „Och, jesteś wyjątkowy, ale nie potraktowałbym tego jako komplementu”.

– Mogę sprawdzić twoją sukienkę. To nie była prawda, ale ucieszył go sposób, w jaki jej oczy rozszerzyły się i zaczęła pluć. Uniósł ręce, by chwycić ją za kostkę, zamierzając ją podnieść, by dać mu trochę miejsca do oddychania, ale jej skóra była tak miękka, że ​​po prostu tak zwlekał.

"Co ty robisz?" sapnęła.

"Nic." Przesunął kciukiem w górę iw dół boku jej nogi, we wrażliwym miejscu, gdzie kostka stykała się z łydką. Jej mięśnie były jędrne, jej skóra jedwabista, i człowieku, chciał podnieść ręce wyżej. Ale miał ją tam, gdzie jej chciał – poza obserwacją. Teraz przejdźmy o krok dalej…

„Ty”, zamruczał, „jesteś HILFem”.

"Że co?"

„Jeździec, którego chciałbym pieprzyć.”

Z szarpnięciem wyrwał jej nogę spod niej, a jednocześnie przekręcił się tak, że spadła na niego, powstrzymując upadek. Wyglądała na tak zaskoczoną, tak całkowicie niedowierzającą, że ją pokonał, że leżała nieruchomo na jego klatce piersiowej z otwartymi ustami, wpatrując się w niego.

Boże, była wspaniała. A te usta… stworzone, by skłonić człowieka do błagania o litość. Więc ją pocałował. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to zrobił, dopóki jego usta nie znalazły się na jej ustach. Nie sądził, że może być bardziej zszokowana, ale jej brwi uniosły się do tego stopnia, że ​​byłoby to komiczne, gdyby nie kołysał głową, by ułożyć je w poważniejszy pocałunek. To właśnie w nim było — żadnych półśrodków. Może nie zdawał sobie sprawy, że ją całuje, ale kiedy to zrobił? Posuwał się tak daleko, jak pozwalała mu odejść.

Dowodzić i podbijać.

Przez krótką, słodką chwilę odwzajemniła pocałunek. Jej usta zmiękły, a jej język z wahaniem spotkał się z jego językiem, jakby nie była pewna, co robi.

A potem jego świat wywrócił się do góry nogami.

Limos cofnęła się i z całą siłą, której był prawie pewien, uderzyła go pięścią w policzek. Pajęczyna bólu oplatała jego twarz, wzdłuż każdej kości, przez każdy ząb. Próbował jej, a teraz smakował własnej krwi.

"Co do cholery?" krzyczał… a przynajmniej próbował krzyczeć. Jego słowa były bzdurne, dzięki stłuczonym ustom, rozciętemu językowi i prawdopodobnie mocno złamanej szczęce i kości policzkowej. Usłyszał coś w stylu „Nut da bell”.

"Pocałowałeś mnie!" Z dzikimi oczami cofnęła się tak szybko, że zgubiła klapki. „Czy wiesz, co zrobiłeś, idioto? Zapłacisz za pocałunek.

Syn-

Wszędzie wokół niego ziemia zaczęła drżeć, a sekundę później z ziemi wynurzyły się gigantyczne, kolczaste ramiona. Chwyciły go ręce, może z tuzin. Agonia przeszyła go, gdy jego kończyny zostały wykręcone i pociągnięte, a jego skóra została poszarpana.

Świadomość stała się płynną rzeczą, czymś, do czego nie mógł do końca dotrzeć. Jego wzrok pociemniał, ale jego uszy nadal pracowały i zanim się zamknęły, usłyszał spanikowany głos Lita heamosa, ale to, co powiedziała, nie miało sensu.

– Nie wypowiadaj mojego imienia, Ariku! Bez względu na to, co ci zrobią, nie wymawiaj mojego imienia!”

Limos była całkowicie zamrożona, przerażona w sposób, w jaki nigdy, przenigdy nie była. A biorąc pod uwagę, że miała pięć tysięcy lat, to coś mówiło.

Jej bracia i goście Aresa wybiegli z domu z wyciągniętą bronią, a potem w poślizgu zatrzymali się.

– Jezu Chryste – krzyknął Kynan. „Arik!”

„Limuzyny, nie”. Tanatos przyciągnął ją do siebie, powstrzymując ją przed pójściem za behemotami, które złapały Arika i wciągały go w ziemię.

"Pocałował mnie." Powtarzała w kółko to samo, jej głos był wysokim, przerażonym zawodzeniem.

Ares bez słowa wyciągnął małe ostrze i jednym płynnym ruchem wystrzelił je. Pierwszym instynktem Limosa było powstrzymanie go, ale nóż był już w powietrzu, kierując się kursem na serce Arika.

Gwizd strzały przeciął noc i sztylet Aresa roztrzaskał się. Zaraza, jego lodowate niebieskie oczy lśniły w świetle księżyca, stał blisko urwiska z łukiem w dłoni i zadowolonym uśmiechem na twarzy. – Podziękujesz mi później, siostro.

Tanatos skoczył, a czarna, futrzana plama przemknęła obok nich obu. Zanim Hal, piekielny obrońca Cary, dotarł do Zarazy, otworzył przenośną Harrowgate i wszedł przez nią.

Nie było go, a kiedy Limos odwrócił się do Arika, on też zniknął. Jedynym znakiem, że tam był, była smuga krwi na piasku.

„Co do cholery się właśnie stało?” Kynan okrążył Aresa. „Dlaczego próbowałeś go zabić, ty frajerze?”

Limuzyny nie mogły mówić. Zabawne, jak przed chwilą krzyczała nieskładnie, ale teraz nie potrafiła wydobyć ani jednego słowa. Ares ze swojej strony zachował spokój, mimo że Kynan nazwał go frajerem i teraz zaciskał koszulę w pięść i warczał mu w twarz.

– Pocałował Limosa – powiedział Ares głosem szorstkim jak papier ścierny. Może nie był tak spokojny, jak myślała. „Nie wolno jej w żaden sposób okazywać swoich uczuć mężczyźnie”.

Kynan wypuścił Aresa, by skierować swoje mordercze spojrzenie na Limos. "Wyjaśnić."

Nadal nie było słów. Nic. Noc, której zawsze nienawidziła, bo tak bardzo przypominała jej Sheoula, zamknęła się wokół niej. Jak Arik mógł to zrobić? Jak on śmie myśleć, że można ją pocałować, jednego z Czterech Jeźdźców Apokalipsy?

– Niech to szlag – warknął Kynan. „Ktoś mi odpowiedz”.

„Mówiliśmy ci, że Limos ma zostać oblubienicą szatana” – powiedział Thanatos. „Ale nie dopóki jej Pieczęć nie pęknie, zostanie schwytana w Sheoulu, albo dopóki nie zrobi czegoś, co wzbudzi w nim zazdrość”.

– Dobra – powiedział Kynan – więc ten duży facet jest zazdrosny. Dlaczego wciąż tu jest, a Arika już nie ma?

„Ponieważ to nie jest takie proste. Czarny Pan nie może jej mieć, dopóki mężczyzna, który wzbudził zazdrość, nie wypowie jej imienia w agonii.

Kynan przełknęła ślinę na tyle głośno, by mogła to usłyszeć. – Więc on wciąż żyje? Gdzie?"

– Do diabła – wychrypiał Limos. – Arik jest w piekle.

Dwa

Miesiąc później…

Arik nie wiedział, jak długo był w piekle. Czas był jednym niekończącym się pieprzeniem bez smarowania, gdy byłeś w ciemności i nieustannej agonii. A te bękarty demony nie pozwolą mu umrzeć. Próbował, ale oni po prostu go leczyli.

Przynajmniej teraz było cicho, kilka skradzionych chwil, w których mógł spać. Sen i sny były jego jedyną przyjemnością… nawet sny o kobiecie, która wylądowała w tej piekielnej dziurze.

Limuzyny.

Zamykając oczy, oparł się o zimny kamień – błogość na jego posiniaczonej, nagiej skórze. Z niewielkim wysiłkiem odciął burczenie w żołądku i nieustanne kapanie wody na zewnątrz celi, które miało doprowadzić go do szaleństwa z niedostatku, ponieważ demony racjonowały jego wodę, a to, co dostawał, było zwykle stagnacją i obrzydliwością .

Próbował myśleć o swojej siostrze Runie i swoich siostrzeńcach. Próbował zmusić swoje myśli do pracy w jednostce paranormalnej US Army, R-XR, a także do wymuszonego zaangażowania w cywilną organizację walczącą z demonami, The Aegis. Próbował myśleć o swoim planie ucieczki… cokolwiek innego niż Limos, ale jego umysł wciąż dryfował do pięknej hebanowej, fiołkowookiej kobiety. Nie lubił jej, kiedy ją poznał, głównie dlatego, że skopała mu tyłek, połamała mu żebra i groziła, że ​​zmiażdży jego organy w marmoladę.

Marmolada… Boże, był głodny.

Więc nie, nie przepadał za trzecim Jeźdźcem Apokalipsy.

Nadal nie było. Z jej powodu został zaciągnięty do Sheoul, demonicznego królestwa głęboko pod ziemią, rozebrany do naga i torturowany w ciągu zaledwie jednego centymetra swojego życia. Wielokrotnie. A najdziwniejsze było to, że wszystkie demony, które trzymały go w niewoli, chciały, żeby wymówił jej imię. Jej cholerne imię.

Co. The. Piekło.

Do tej pory się nie złamał....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin