MAYER ADOLF - CAŁUN TURYŃSKI + (E = mc2 ) i CO Z TEGO WYJDZIE.doc

(56 KB) Pobierz

(E = mc2 ) + CAŁUN TURYŃSKI  I CO Z TEGO WYJDZIE?

 

              Ano, właśnie! Jakież to wartości stoją za tym wzorem? A ta energia jak może być wielka? Proponuję zabawę. Może coś z niej wyjdzie nie całkiem zabawowego.

              Więc  c2  jaka to wielkość? c = 300 000 km/sek. c2 = 90 000 000 000 km2/sek2.. Kilometr to wartość, przy sekundzie, nie dostosowana. Może popracujmy w układzie gram, sekunda, centymetr. c2 = 9 000 000 000 000 000 cm2/sek2. Nie wiem jak taką wielkość nazwać. Może to tryliony lub kwadryliony? Nie wiem. Coś potwornego. To wiemy. W każdym gramie masy tkwi olbrzymia, niewyobrażalnie olbrzymia energia. I to odkryliśmy, my ludzie nieszczęśni. Zamknięta jest ta energia w wiązaniach atomu. Tak to mamy bombę atomową. W dążeniu do tworzenia, jak w tajemnicy Bożej, mamy, jak na razie, najdoskonalszy środek niszczenia. Szatan to ludziom .podszeptał i zamiast tworzenia mamy niszczenie, to jest ten proces na którym tak szatanowi zależy.

              Ale czy tworzenie na wzór Boży jest dla człowieka możliwe? Niby tworzymy na obraz i podobieństwo. Zobaczmy więc.

              Wystarczy odwrócić wzór Einsteina na m = E/c2 . I jest już wzór na tworzenie. A więc twórzmy! Chcemy uzyskać 1 gram masy. Proszę, nic prostszego. Jeżeli w liczniku ułamka jest wielkość 9 000 000 000 000 000, to aby uzyskać w wyniku dzielenia „1” musimy w mianowniku ułamka mieć też wielkość 9 000 000 000 000 000. Niby proste, ale skąd  to brać tak wielką energię. Toż to jakieś tam tryliony kg na metr w ciągu sekundy! Przy takich wielkościach nie bardzo dla człowieka ma znaczenie czy to będą tryliony, kwadryliony czy jakieś inne nazwania. Czyżby taką energię można uzyskać w elektrowniach atomowych? Ależ skąd. Tak tylko wykorzystuje się cząstkę energii wiązań atomowych.

              I tu właśnie tkwi problem. Gdyby jakiś egzemplarz ludzki potrafił przerobić cała masę kuli ziemskiej w energię i chciałby z niej tworzyć nową masę, to napotka takie to trudności.

              1. Musiałby mieć zdolność przetrwania tego kataklizmu. Jak do tej pory z podobnych eksperymentów pozostaje po człowieku najwyżej cień na ścianie.

              2. W najdoskonalszych urządzeniach człowiek potrafi wykorzystać energie w 30%. Reszta idzie na starty. Tak więc ten człowiek – twórca (od siedmiu boleści) uzyskałby 30% masy kuli ziemskiej. I po co mu takie „tworzenie”?

              3. Ale żeby nawet taki „twórca” przeżył kataklizm przerobienia Ziemi w energię, gdyby machnął ręką na 70% kuli ziemskiej, to natrafi na problem już chyba nie do przebycia. Uzyska masę, a więc chaos. A na Ziemi jest tyle gatunków masy, że i wyobrazić sobie tego trudno. Już samych pierwiastków jest około setki. A ich wzajemne powiązania i stosunki? Znów wartości nie dla umysłu człowieka. Może też dlatego on pisze takie wielkości w postaci  9 x 10n . Wspaniałe uproszczenie!

              Jakież to jednak .proste. Człowieku nie próbuj być Bogiem. Nic z tego. Możesz tylko „na obraz i podobieństwo” – tylko nędzne i szczątkowe naśladownictwo. I każdy podszept szatana, że możesz tworzyć jak Bóg, jest szatańskim oszustwem i na tym koniec.

              Ale dla ciekawości i zabawy pomyślmy jakaż to energia potrzebna była do stworzenia Ziemi? Też bardzo proste, Wystarczy obliczyć masę kuli ziemskiej, np. w kilogramach i pomnożyć przez wartość stałą  9 x 1015 (9 000 000 000 000 000) i mamy wielkość tej potrzebnej energii. Wartości niewyobrażalne dla umysłu człowieka i czy pomyliłem się o dwa, czy trzy lub cztery zera nie ma żadnego znaczenia. I tak to dla nas za wielkie!

 

 

              Ale ciekawość bierze jakaż to energia potrzebna była do stworzenia np. układu słonecznego. Też teoretycznie bardzo proste. Wystarczy obliczyć masę jego poszczególnych elementów Jak Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Saturn, Jowisz, Neptun, Pluton i ich satelitów  i coś tam jeszcze i to wszystko pomnożyć prze 9 000 000 000 000 000 i już mamy. A gdyby ciekawość brała z jakiej energii Pan Bóg stworzył wszechświat, to też wystarczy obliczyć masę wszystkich planet, gwiazd, pulsarów, kwasarów, czarnych dziur, karłów, satelitów planet, i co tam jeszcze krąży w kosmosie (najlepiej w gramach) i pomnożyć przez 9 000 000 000 000 000. Ku naszej wielkiej radości i rozbawieniu nie można tego pojąć i już! Ależ to musiał być Wielki Wybuch !!! (och! jakżeż wielki!!!) Podobno astronomowie mówią żartem, że jak tylko coś odkryją z prawidłowości w Kosmosie, to okazuje się, że teologowie już tam byli. A kto nacisnął guzik, by ten wybuch nastąpił? Kosmici? A oni już z małpy - nieprawdaż? A owa „małpa” to niby skąd? Z „ameby”! A taż „ameba”, to skąd?

              I co jeszcze zabawne to, że ta „E” w kosmosie jest, była, jest i będzie i działa, stale działa. Ta wielka E jest kosmogenna, wszystko tworzy w Kosmosie i żywe i martwe. Jest i koniec. A jak wybranym przekazano imię Boga – Jehwe. A to znaczy w hebrajskim „jestem, bo jestem”. Jest rzeczywiście, ale gdzie i jak – próżno człowieku chcesz to wiedzieć. Nie dla psa kiełbasa! I oddaj jej cześć i przestań słuchać szatana mówiącego ci, że możesz być bogiem dla siebie. Najwyżej przez małe  „b” i to ułomnie.  Żegnam cię przemądrzalcu i nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Masz taka wiedzę, a nie możesz pojąc takiej oczywistości. Toż takie coś nazywa się „głupotą”. I przy tej jej mocy we wszechmocy, twierdzisz, że nie jest możliwe niepokalane poczęcie. Przecież TO tworzy wszystko. Mój ty niedowiarku własnej nauki i wiedzy. Po coś więc budował tak wielka piramidę swojej wiedzy przez wieki? Kochany – czyżby po to, aby w tą swoją „wiedzę” nie wierzyć? Popatrz – twoja wiedza uległa u ciebie samozaprzeczeniu. I możesz za Kartezjuszem mówić „wiem, że nic nie wiem”?

              Popatrz do czego doprowadza twój brak wiary w Boga. Zabawne!

              Panowie materialiści wytłumaczcie takie tajemnicze sprawy jak :

              1. Rozwój dziecka od dwóch maleńkich komórek prawie nic nie ważących do takiego wielkoluda jak dorosły mężczyzna - 190 cm wzrostu i 100 kg wagi. Jeżeli brać pod uwagę przyrost masy ciała od tych dwóch komórek do 100 kg to żadnym sposobem nie można wytłumaczyć takiego przyrostu masy z kalorii wypijanego rozcieńczonego mleka krowiego i kaszki manny, a nawet Bebiko i czy  też innych odżywek kalorycznych. Taka ilość energii podstawiana do wzoru  m = E/c2 nigdy nie wytłumaczy m=100 kg. Z mleka i kaszki ?

              2. Dlaczego mieszkańcy wysokich gór dożywają wieku nieprzeciętnie długiego i to nawet w miejscach, gdzie nie było rewolucji w czasie której wszystkie „papiery” mogły zostać po ,,,  - jak w sławnym kawale o starcu z gór w ZSRR. Przecież woda tam wrze w temperaturze 800 , a więc sterylizacja gotowaniem jest gorsza. Ze zbóż jęczmień i proso, a więc gatunki zbóż gorsze. Wysiłki w czasie chodzenia, nawet zwykłego, przecież są większe. A oni żyją dłużej niż ludzie z dolin. A więc – dlaczego?

              3. Może niezbyt szeroko znaną wiadomością jest tą, że najdłuższe średnie przeżycia daje się odnotować wśród zakonników i to nie tylko katolickich. Dlaczego? Przecież życie w zakonach nie jest życiem w luksusach. A do tego nocne czuwania, ciągłe modlitwy, posty i praca, praca.

              4. A co to tak silnie ciągnie ludzi w góry, w wysokie góry ? I skąd taki błogostan u taterników, alpinistów po osiągnięciu wysokiego szczytu? Przecież to wdrapywanie się, i to niebezpieczne wdrapywanie, jest dla nich jak narkotyk.

              5. A dlaczego wszelkie choroby w których występuje rozplen  tkankowy jak np. nowotworowa lub gościec kończą się, szybciej lub wolniej, zgonem chorego. Czyżby taki rozplen tkanki, (przybytek masy) wiązał się z utratą energii życia?

              6. A jak wytłumaczyć pewne zjawisko występujące u łososi? Mianowicie te ryby  płyną w górę rzek na tarło. W tej drodze dochodzi u nich do objawów starzenia się i po odbyciu tarła obumierają. Tkanki ich, badane w drodze na tarło, starzeją się bez wątpliwości. Ale jest jeden gatunek łososia w Kanadzie, który płynąc w górę rzek starzeje się jak i jego krewniacy i po odbyciu tarła jest prawie martwy, ale spływając bezwładnie w dół rzeki,  o dziwo, młodnieje i nie umiera i po roku może odbyć swą podróż na tarło ponownie. Dziwne, prawda?

              7. A dlaczegóż to nad każda istotą żywą w fotografii Kirljana jest widoczna poświata, aureola? Właściwie powinna ten rodzaj fotografowania nazywać się fotografią Jodko-Narkiewicza, bo to on pierwszy wykonał takie obrazy fotograficzne. Ale mniejsza o to. Skąd to nad  żyjącymi taka aureola? I to inna nad liściem, inna nad psem i inna nad człowiekiem. Mało tego, że jest to jeszcze dodatkowo zmienia się jej widok w stanach chorobowych. A człowiek, który utracił jedna z kończyn wcale nie traci poświaty tej kończyny w fotografii Kirljana? Dlaczego?

              8. A jak tłumaczyć zdolności przepowiadania przyszłości lub odgadywania przeszłości, zjawiska leczenia przez przyłożenie rąk lub zjawisko bilokacji? No, jak? 

             

              I na te stałe „dlaczego” nie ma odpowiedzi, Przynajmniej nie ma odpowiedzi z pozycji tzw. naukowego poglądu na świat tj materialistycznego widzenia świata. Tylko ci co wyłącznie chcą widzieć świat przez szkiełko i mędrca oko zapominają, iż jesteśmy stworzeni z pewną ułomnością, a właściwie z wieloma ułomnościami. I to z tyloma ułomnościami ile posiadamy zmysłów. Bowiem każdy z naszych zmysłów jest ograniczony do poznawania bodźców na, powiedzmy, „fali odczuwania” od – do. I tak np. widzimy  to co widzimy, ale gdyby coś przekroczyło barierę światła (coś niematerialnego, bo materialne podobno nie może), to będziemy widzieli „to”? A no, nie. Słyszymy dźwięki, ale nie wszystkie. Pies słyszy znacznie lepiej i na większym zakresie fal dźwięku. A gdy „coś” przekroczy barierę dźwięku, to nasze zmysły zawodzą. Huknęło, samolot przeleciał, to wiemy. Tylko, że bez wiedzy o lecącym  samolocie będziemy szukać na niebie i mamy cud. Był samolot i go nie ma. Zniknął dla naszych zmysłów. A powonienie?. Przecież czujemy zapachy. Tylko że są jeszcze zapachy, które wyczuwa pies, a my nie, Czucie powierzchniowe skóry też jest od – do. Bardzo wysoka temperatura natychmiast poraża czucie, zaś niewielkie różnice temperatur nie są dla nas odczuwalne. I cóż panowie materialiści. Takimi zawodnymi czujnikami swego ciała chcecie badać świat i wydawać o nim opinie ? Przecież nie możecie wykluczyć istnienia innych światów poza granicami odczuwania waszych zmysłów ponieważ dobrze wiecie, że te zmysły odkrywają dla was tylko ograniczony obraz w zakresie fali „od – do”. Pewnie, że bezczelnie można twierdzić, że istnieje tylko to co widzę, słyszę, wywącham, odczuję, wymacam. Tylko, że pszczoła widzi inaczej, pies słyszy i wywącha coś innego, nietoperz odczuje inaczej, niektóre bakterie żyją w temperaturze zabójczej dla człowieka. A ksiądz Klimuszko widział zwłoki Bogdana Piaseckiego choć ich w normalny sposób nie mógł widzieć ! Wygląda na to, że cała wasza wiedza o naukowo rozpoznanym świecie jest tyle warta co zeszłoroczny śnieg. A czy naprawdę ktoś widział prąd elektryczny w przewodniku? Że tam kogoś „kopnęło”, to przez długi czas był to cud – ktoś (czy coś) rzucił człowiekiem o ziemię, a nikogo nie było! Teraz mamy przyrządy, które wykryją tego „kogoś” w przewodniku, wykryją promieniowanie alfa, beta, gamma, wykryją poświatę-aureolę nad nami Ale czy mamy przyrządy, które wykryją pozostałe „istnienia” (bo prąd w przewodniku jednak istnieje, promieniowania istnieją) pozostające jak dotąd poza naszymi zmysłami? A właśnie!

              A już starożytni Grecy utrzymywali, że istnieje „dusza” ludzka i twierdzili, że znajduje się ona w mózgu. A Platon to nawet twierdził, że przyczyna wielu chorób leży w duszy ludzkiej. No, więc przypuśćmy, że istnieje w człowieku jakaś cząstka tej dziwnej kosmotwórczej  energii,  jakaś niewielka cząstka  takiej  „E” z  licznika  wzoru

m = E/c2. Jakżeż niewielka jej ilość jest tu potrzebna na np. 80 kg wagi człowieka, jakaś 9 trylionowa część jest brana, bo zawsze dzielnikiem jest c2 tj 300000000 m/sek do kwadratu czyli 9 000 000 000 000 000 000 m2/sek2. A człowiek może tworzyć, ale tylko „na obraz i podobieństwo” i….  pomyślał i mamy komputer. Taka namiastka myślącego człowieka, bo „człowiek” to najbardziej skomplikowana maszyna z własnym zasilaniem i własnym myśleniem i własnymi decyzjami. I tak długo żyjemy jak długo trwa zasilanie od takiej np. „E w liczniku”, gdzieś tam ukrytej, choćby i w mózgu. Przy zetknięciu się jaja z plemnikiem program rusza – morula, blastula, embrion, niemowlę, dziecko, młodzieniec, dorosły, starzec i koniec zapasu energetycznego? Nie twierdzę, że tak właśnie jest, ale przypuszczam, że inaczej być nie może. A to „E z licznika”, to nic innego jak właśnie dusza. Słowo to pięknie w języku polskim oddaje treść. „Dusza” to taki żelazny wkład w dawnym żelazku do prasowania, który się rozgrzewało do czerwoności i wkładało do żelazka i prasowało dopóki dusza nie ostygła czyli dopóki program działał i było zasilanie w ciepło (to dla urodzonych później).

              Popatrzmy więc na te 8 zagadek dla materialistów przy założeniu, że takie coś jak cząstka tego „E z licznika” lub „dusza” (a może cząstka Boga jak w pieśni „pamiętajcie, że jesteście świątynią, świątynią w której mieszka Bóg”) jest gdzieś w człowieku.

              1. Powstanie i rozwój dziecka – jeżeli przyjmiemy, że przyrost masy dziecka bierze się ze zgromadzonej po zapłodnieniu, np. w substancji czarnej w mózgu (czarna dziura?)  zasobie energii-duszy, to już jest jasnym skąd się bierze 180 cm wzrostu i 90 kg wagi.  Niewielkiej, śladowej ilości tej tajemniczej „energii” (może to słowo nie jest właściwe) wystarczy na 100 kg wagi i na długi żywot. Ciekawostką będzie to, że tzw. „śmierć chińska” powodowana wkłuciem igły u podstawy czaszki od tyłu, w kierunku rdzenia przedłużonego (a wiec do substantia nigra) kończy się gwałtowną śmiercią, jakby uziemieniem człowieka.

              2. Długowieczność mieszkańców wysokich gór – jakieś dziwne promieniowanie kosmiczne dociera do Ziemi i tak na dobrą sprawę, to nie wiadomo skąd się ono bierze. Ale dociera! I jest rejestrowane szczególnie mocno na dużych wysokościach nad Ziemią, bo warstwa powietrza to promieniowanie wygłusza, wyhamowuje. W wysokich górach jest zaś bardzo wyraźne i mocne. No, więc jeżeli w człowieku jest ukryte ognisko tej dziwnej energii, to nie sposób odrzucić koncepcji doładowywania naszego dziwnego „akumulatorka”, „czarnej dziury” w pniu mózgu. Być może to promieniowanie kosmiczne pochodzi z jednorodnego źródła co i nasz „akumulatorek”.

              3. Długowieczność zakonników – tu można się domyślać tego, że ta dziwne energia ma u tych ludzi lepsze warunki do pracy. „Zgoda buduje – niezgoda niszczy” – oni są pogodzeni z losem, mało - tak żyć pragną. Akceptują rzeczywistość i modlą się do Boga Stwórcy w spokoju i bez stresów. Widocznie w takich warunkach człowieczy „zapasik” mniej się zużywa!

              4. Euforia powstająca u alpinistów na szczytach wysokich gór też znajdzie wytłumaczenie przy przyjęciu istnienia tego dziwnego „akumulatorka” z zapasem zagadkowej energii. Na szczytach wysokich gór promieniowanie kosmiczne jest bardzo intensywne – może ta tęsknota „akumulatorka” do doładowania jest tak wielka, iż alpinistę ogrania euforia na szczycie Mont Everestu?

              5. Choroby z rozplenem tkankowym też jakby stają się bardziej zrozumiałe przy założeniu istnienia tego dziwnego „akumulatorka”. W oprogramowaniu „akumulatorka” widocznie doszło do awarii, coś takiego jak błąd na naszym dysku twardym, a to kończy się komunikatem „plik nie daję się odczytać”. Błąd ten owocuje niekontrolowanym, chaotycznym przechodzeniem energii w masy i to masy obce ustrojowi – nowotworowe, ziarnicze, itp.

              6. Najwidoczniej oprogramowanie „dysku twardego”, dysku życia u jednych łososi jest odmienne niż u tych drugich i u tych drugich program przewiduje oszczędność tajemniczej energii życia i przetrwanie po tarle.

              7. Aureola nad istotami żyjącymi też jest wytłumaczalna przy przyjęciu, że dusza u żyjących istnieje i jest odmienna u różnych z nich, bo aureole są odmienne u różnych gatunków żyjących istot. Najwidoczniej dusza, jako jednak jakąś dziwna energia, i jak każda energia, ma zdolności radiacyjne i objawia się właśnie w postaci aureoli i to aureoli przez ludzi niewidzialnej. Ta fala światła jest zamknięta dla ludzkich zmysłów. Jodko-Narkiewicz i Kirljan wynaleźli tylko przyrząd do jej wykrywania; coś takiego jak aparatura do wykrywania przepływu prądu w przewodniku. Prąd tam też płynie i nie widzimy go. Tu tez ciekawostka, jakby wiedza z dawnych epok – nad głowami Świętych Pańskich zawsze jest rysowana aureola.

              8. Tylko u niektórych ludzi istnieje, nazywana paranormalnym zjawiskiem, funkcja widzenie tego czego inni nie widzą, tego czego inni nawet nie zgadują, tego co było i tego co będzie. U nich nasz „dysk twardy akumulatorka”  jest oprogramowany inaczej niż u olbrzymiej większości ludzi. Ks. Klimuszko widział zwłoki syna Piaseckiego i dokładnie określił miejsce, gdzie się znajdują. Nawet ta śladowa cząsteczka tego czegoś dziwnego, ten tajemniczy „akumulatorek” posiada niebywałe możliwości i sięga w przeszłość i przyszłość. „Pamiętacie, że jesteście świątynią, świątynią w której mieszka Bóg” – piosenka w której tkwi prawda. Tylko pamiętajcie, że z uwagą - „na obraz i podobieństwo” – tylko na obraz i tylko na podobieństwo. 

 

              No, dobrze! Ale co ma z tym wszystkim „Całun Turyński”? Ma i to wiele! W jednej z prac o Całunie Turyńskim znajdują się rysunki intensywności wysycenia obrazu postaci widocznej na Całunie. Wysycenia tego obrazu w rożnych miejscach postaci są różne i tak - najmocniej widoczne są w obrazie głowy i miednicy, obraz kończyn i tułowia jest mniej intensywny. Autor (Ian Wilson) nie zastanawia się dlaczego tak jest – po prostu podaje fakty. Ale jednak można postawić pytanie dlaczego obraz głowy i miednicy jest mocniej wysycony? Obraz głowy można wytłumaczyć tym właśnie, że w pniu mózgu istnieje ta „substantia nigra” , taka „dziura czarna” z nagromadzoną energią. Jeżeli Ukrzyżowany zmarł, to i ta substancja czarna w Jego mózgu przestała działać. Żeby zmartwychwstał konieczne stawało się wprowadzenie  energii życia w miejsce, gdzie istnieje jej zasobnik, to jest do pnia mózgu. Działanie wszystkich energii jest zawsze związane z promieniowaniem, a jeśli ta dziwna energia działa poza szybkością światła (to „c” we wzorze)  musi być przeogromna i jej promieniowanie musi być wielkie. Nikt inny tylko STWÓRCA może być dysponentem takiej energii. Czy to energia w naszym rozumieniu tego słowa? Na pewno nie!!! Tak więc wprowadzenie tej (pozostaje przy nazwie energia, choć z pewnością to słowo nie oddaje istoty rzeczy) energii do pnia mózgu zmarłego związane musiało być z niebywałym promieniowaniem. I nadało, promieniując z wnętrza ciała, dziwny  i zagadkowy obraz na płótnie Całunu. I proszę – opinia specjalistów z NASA, badających Całun, brzmi, że jedynym wytłumaczeniem powstanie obrazu na płótnie Całunu Turyńskiego jest promieniowanie z wnętrza ciała Zmarłego. I to promieniowanie rzuciło obraz powłok Zmarłego na płótno całunu i to obraz w negatywie.

 

              Że obraz głowy na Całunie Turyńskim jest tak intensywny, w tym pojmowaniu faktu Zmartwychwstania, staje się nagle zrozumiały – ognisko, tego co warunkuje życie, umieszczone w pniu mózgu. 

              Ale intensywność obrazu miednicy? Prawda, że tu nie widać wytłumaczenia i w tym, o którym piszę, pojmowaniu duszy? Nowa zagadka? A nie!!! Chwila zastanowienia. Jest!!! Taż przecież, to istnienie tego zagadkowego ogniska, od chwili zapłodnienia, w człowieku jest dziedziczne. A więc przekazywane przez gonady, a te są, jakby nie było, w miednicy. Tak musi być więc drugie jej ognisko-schronienie. Czyli i tam musiała być dostarczona te „energia życia” i tam promieniowała intensywniej i rysunek obrazu jest w tym miejscu silniejszy.

              A którędy TAKIE COŚ do ciała Ukrzyżowanego dostarczono?

              Na obrazie z Całunu jest coś, co Ian Wilson nazwał prostokątem. Jest ten prostokąt umieszczony na czole Postaci z Całunu. Ciekawostka jest to, iż ten szczegół jest powtarzany na wszystkich ikonach Oblicza z kręgu bizantyjskiego i prawosławia rosyjskiego. Tylko, że przybiera kształty kosmyka włosów lub niewyraźnej plamki.

              I tu zastanawiam się nad najkrótsza droga z zewnątrz głowy do rdzenia przedłużonego, do tej „substantio nigra”. Od czoła, po wewnętrznej powierzchni czaszki do stoku Blumenbacha jest stąd najkrótsza droga do substantio nigra”. I pozostaje nam to do myślenia.

              Ale czy to wszystko i więcej konsekwencji takiego rozumowania nie ma? A są i to niebywałe.

              Plemię żydowskie przechowując u siebie tajemnice korelacji Bóg – człowiek (przez małe „c”, bo przeraża jego miałkość w stosunku do Boga) w postaci Pisma Świętego przekazało nam wiedzę o tych odnoszeniach, a że bez obecnie zrozumiałych słów jak radiacja, dysk twardy, energia, logarytm, mol, gramocząsteczka itp., to  nie jest rozumiane dziś jak było przed wielu, wielu wiekami, to trudno się dziwić..

              Gdzieś w dżunglach Afryki przetrwało plemię Dagonów. „Ni pisaty, ni czytaty”, ale z wiedzą o naszym heliocentrycznym układzie słonecznym i dziesiątej planecie tegoż układu i to wszystko potrafią narysować. A Kopernika u nich nie było, Gutenberga nie było, papirusu też nie było, inkaustu nie znają. A wiedza o tym wszystkim jest przekazywana z pokolenia na pokolenia i nie wiadomo od ilu tysiącleci.

              Na wyspach Oceanu Spokojnego, wśród plemion tam zamieszkałych, przetrwał do dziś kult falliczny. Kult dla członka męskiego. Czyżby ich przodkowie przed tysiącami lat wiedzieli, że w gonadach tkwi wielka tajemnica „energii życia” i to w gonadach męskich, bo do dziś nie mamy dowodu z plam na płótnie ze zmartwychwstania osobnika o płci niewieściej. A może właśnie w plemnikach jest przekazywany ten tak ważny element do komórki jajowej kobiety? Można snuć rozważania, ale dowodu nie ma i koniec człowieku z twą wiedzą.

              Tak więc to rozumowanie doprowadza do wniosku, że przed wielu tysiącami wieków, a może i więcej czasu trzeba się cofnąć, istniała olbrzymia wiedza wśród gatunku ludzkiego i przepadła pozostawiając swoje resztki u Żydów, Dagonów, dzikich wyspiarzy oceanu. A że w głębszych warstwach Ziemi istnieją ślady silniejszego promieniowania niż bliżej powierzchni, to wskazuje, że przed wiekami Ziemia była silnie napromieniowywania i te jej warstwy zostały, z tysiącami lat, pokryte nowymi pokładami gleby. To jest na dziś do przemyśleń nad zastosowaniem energii jądrowej. Tylko jak dowiedzieć się, że wielkość Ziemi nieznacznie się przez tysiące wieków zwiększyła? To coś takiego jak zważenia  Ziemi przez Arystotelesa – brak punktu oparcia dla dźwigni i już po zmartwieniu!!!!!  

                                                                                                                                                          A.M.         pisałem fragmentami od 1979  roku.


  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin