Blad komisarza Palmu A5.pdf

(1970 KB) Pobierz
Mika Waltari
Błąd komisarza Palmu
Przełożył Sebastian Musielak
Tytuł oryginału: Komisario Palmun erehdys
Wydanie oryginalne 1940
Wydanie polskie 2011
Komisarz Frans Palmu z fińskiej policji słynie z tego, że się nie
myli. Tym razem jednak wszystko wskazuje na to że stało się
inaczej... Gdy stwierdza, że znaleziony w łazience martwy
helsiński milioner i playboy, Bruno Rygseck, został
zamordowany, wprowadza w osłupienie nawet swoich
współpracowników. Poszlaki bowiem wskazują, że był to
nieszczęśliwy wypadek.
-2-
1.
Jesienny poniedziałkowy poranek na komendzie
policji i przemyślenia komisarza Palmu o
morderstwie jako temacie literackim. * Porucznik
Hagert i skutki Dni Skandynawskiej Policji. *
Palmu odwołuje się do fińskiego sądownictwa i
daje mi wykład z ekonomii. * Na scenę wkracza
Batler.
Był jesienny poniedziałkowy poranek w tamtych czasach, kiedy
jeszcze nie wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż teraz.
Był jesienny poniedziałkowy poranek. I powtarzam to z pełną
świadomością.
Albowiem ze wszystkich przeklętych dni na komendzie
poniedziałek jest dniem najgorszym. A jesienna szaruga na Rynku
przywodzi na myśl dudniące korytarze więzienia, najtańsze szare
mydło i smród pasiastych chałatów.
Komisarz Palmu miał jeszcze gorszy nastrój niż zazwyczaj w
poniedziałkowy poranek. Przez zmrużone powieki patrzył gdzieś
w dal nieobecnym wzrokiem, kreśląc ołówkiem krzyżyki i jakieś
gęby na marginesie protokołu przesłuchania, który zostawiłem mu
na biurku, aby mnie zmusić do przepisania go na czysto z powodu
dwóch nieistotnych błędów. Dobrze wiedział, że tak zabazgranego
raportu nie odważę się zanieść Hagertowi.
- Morderstwo... - odezwał się zamyślony. - Ze wszystkich
zbrodni morderstwo jest czynem najbardziej skończonym i
rozstrzygającym, gdyż nie sposób go już nigdy niczym odkupić.
Poprawił się na krześle, obrzucił krytycznym wzrokiem swoje
artystyczne dokonania na marginesie protokołu, po czym znów
spojrzał za okno, na jesienną szarugę Rynku.
-3-
- Skradziony przedmiot można zwrócić - podjął tym swoim
zrzędliwym, poniedziałkowym tonem - fałszerstwo można
wynagrodzić, ślady pobicia znikną, nawet zdrada może pójść w
niepamięć... Wszystko, wszystko z czasem idzie w zapomnienie,
bo ludzka pamięć jest niewypowiedzianie krótka. Lecz zabitemu
człowiekowi już nikt nigdy życia nie przywróci.
- Pff - sapnąłem mimo woli, bo aż kipiałem z tajonej
wściekłości, patrząc na czubek jego ołówka, który znów zaczął
bezlitośnie kreślić siatkę na brzegu kartki.
- I dlatego - podjął po chwili Palmu, odkładając ołówek i
opuszczając swoją ciężką dłoń na zbezczeszczony protokół -
dlatego właśnie morderstwo jest jedynym tematem godnym
powieści detektywistycznej. I dlatego oddasz panu Venho akta
sprawy tego fałszerza, jeżeli nadal chcesz tu pracować jako m ó j
podwładny. A potem przepiszesz na czysto ten raport! - Jego
gruba dłoń znów spoczęła pieszczotliwie na pokreślonym
protokole i komisarz dodał z dobroduszną ironią: - Będziesz mógł
się wykazać swoim literackim talentem.
- Pięknie - powiedziałem. - Nie ma co!
I po raz kolejny zapałałem do niego zapiekłą, czarną
nienawiścią, bo w głębi ducha wiedziałem, że Palmu ma znowu
rację. Przygnębiony, otworzyłem swoją szufladę i zacząłem
zbierać materiały komisarza Venho, aby mu je odnieść. Serce mi
się krajało.
Sprawy miały się tak, że gdy razem z Palmu rozwiązaliśmy
zagadkę morderstwa pani Skrof, opisałem to w literackiej formie.
Moja powieść detektywistyczna zyskała zaskakującą popularność,
choć przecież i ja uważałem, że to całkiem niezła literatura. Teraz
oczywiście pałałem chęcią kontynuowania twórczości, bo dzięki
swojej książce poznałem wielu prawdziwych pisarzy i ich
życzliwe uwagi pobudziły moją ambicję. Brakowało mi jednak
odpowiedniego tematu. Miesiące mijały, a ja wciąż nie miałem
-4-
nic nowego, więc komisarz Venho namówił mnie w końcu, abym
opisał pewną frapującą i skomplikowaną sprawę fałszywego
bankructwa, którą o n rozwiązał. To zaś oczywiście zupełnie nie
pasowało komisarzowi Palmu, gdyż między oboma panami
zawsze nieco iskrzyło.
I mimo że drugi mąż mojej ciotki był sekretarzem ministra,
Palmu na pewno potrafiłby obrzydzić mi życie w helsińskiej
komendzie miejskiej, gdybym tylko śmiał sprzeciwić się jego
woli. Dlatego uznałem, że najlepiej zebrać materiały komisarza
Venho, odnieść mu je i dalej siedzieć bezczynnie i czekać na
temat, który może się pojawić dopiero za dziesięć lat.
- Otóż to - rzekł Palmu, wodząc za mną przymrużonymi oczami
niemal ze współczuciem. - Niejeden przed tobą zaprzepaścił
wszystko, bo się zbytnio spieszył. Jesteś jeszcze młody, ale w
moim wieku będziesz już umiał czekać, siedzieć i czekać bez
końca.
I na krótką chwilę Palmu pokazał swoją ludzką, serdeczną
twarz, co trochę mi wynagrodziło wycierpiane z jego powodu
krzywdy:
- Pewnie, że to nic przyjemnego! Myślisz może, że to wieczne
czekanie sprawia mi przyjemność? Wielkie sprawy dojrzewają
powoli i młody policjant wydziału kryminalnego popełnia tyle gaf
i błędów, bo trwa jeszcze w przekonaniu, że ciągle musi być w
ruchu, ciągle musi coś r o b i ć. I tu właśnie popełnia kardynalny
błąd, nasza praca bowiem nie polega na tym, aby coś robić - o to
troszczą się zbrodniarze. Naszym zadaniem jest tylko wyjaśniać, i
jest to z natury zadanie całkowicie bierne, gdyż zaplanowanej
zbrodni nie można zapobiec.
Palmu przemawiał życzliwie i moje skute lodem serce zaczęło
już nieco tajać, gdy znowu wszystko zepsuł tym swoim dobitnym,
belferskim tonem:
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin