Dokument rtf. Oni odkłamują przeszłość - czyli co nieco o ipeenie.rtf

(281 KB) Pobierz

 

    Robert Mazurek

 

    Autor:Robert Mazurek

    Cezary Gmyz

 

    Autor:Cezary Gmyz

    Tomasz Krzyżak

 

    Autor:Tomasz Krzyżak

 

Oni odkłamują przeszłość

Dudek, Eisler, Machcewicz, Lasota, Cenckiewicz, Namysło, Kamiński, Terlecki, Kurtyka, Żaryn

 

 

Nazywa się ich politykami w skórze historyków, czytaj: wilkami w skórze owiec. Mówi się, że są zakładnikami esbeckich teczek, zauroczonymi, a wręcz zaślepionymi bezpieczniacką wizją rzeczywistości PRL. Zarzuca się im przedkładanie medialnej sławy nad historyczną rzetelność. Wreszcie, oskarża o sprzeniewierzenie się etyce naukowca. Historycy Instytutu Pamięci Narodowej są młodzi, świetnie wykształceni, robili błyskotliwe kariery naukowe. W prywatnych uczelniach zarabialiby znacznie więcej niż w IPN, mając przy tym święty spokój. Zamiast tego wybrali IPN - stresującą pracę pod ostrzałem mediów, polityków i wszystkich tych, którzy woleliby, żeby IPN w ogóle nie było. Zyskali setki wpływowych wrogów i coraz częściej przypinane łatki prawicowych oszołomów. - Bardzo się bronię przed określeniem "strażnicy pamięci" - zarzeka się Paweł Machcewicz, szef pionu edukacyjnegow Instytucie Pamięci Narodowej. Niepotrzebnie i bezskutecznie, bo to właśnie pod jego okiem wyrosła grupa profesjonalnych historyków przywracających Polakom pamięć o najnowszej, dotychczas zakłamanej historii.

 

Dziadek z bezpieki, ojciec agent

Sławomir Cenckiewicz, historyk z gdańskiego IPN, długi czas myślał, że jego dziadek Mieczysław, wieloletni dyrektor słynnego sopockiego Grand Hotelu, przedsiębiorstwa Las i trójmiejskiego Społem, zrobił karierę dzięki swym umiejętnościom. O tym, że był wysokim oficerem Służby Bezpieczeństwa, dowiedział się dopiero wtedy, kiedy zaczął pracować w IPN. - Dziadka praktycznie nie znałem, a jednak to odkrycie było dla mnie szokiem - mówi "Wprost" Cenckiewicz. Wielkim wstrząsem była dla prof. Ryszarda Terleckiego z krakowskiego IPN lektura teczki jego ojca. Olgierd Terlecki był znanym krakowskim pisarzem historycznym, autorem m.in. cenionej monografii o generale Władysławie Sikorskimi popularnej historii II wojny światowej. Okazało się, że przez kilkadziesiąt lat Olgierd Terlecki był też agentem Służby Bezpieczeństwa, hojnie przez nią wynagradzanym. Działał najpierw pod pseudonimem Rudnicki, a potem Lachowicz i donosił głównie na środowiska paryskiej "Kultury" i londyńskiej emigracji. Ryszard Terlecki upublicznił akta ojca, bo za główne zadanie IPN uważa ujawnienie mechanizmów funkcjonowania machiny zła w PRL.

 

Ojciec z Armii Krajowej

Rodzinnych dramatów po otwarciu teczek nie przeżywał Jan Żaryn z warszawskiej centrali IPN. Jego ojciec architekt Stanisław Żaryn - jeden z autorów powojennej odbudowy Warszawy - był żołnierzem września 1939 r. Cudem uniknął Katynia, bo w pierwszych dniach wojny został ranny i trafił do szpitala. Potem walczył w powstaniu warszawskim. W majątku w podwarszawskich Szeligach razem z żoną ukrywali żydowską rodzinę. Po wojnie zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. I choć Jan Żaryn ojca nie pamięta, bo ten zmarł, gdy mały Janek miał pięć lat, to przyznaje, że rodzinna historia miała ogromny wpływ na jego losy, wartości i stosunek do przeszłości. - Byłem uczniem złym, a w dodatku kłótliwym - wspomina Jan Żaryn. W klasie maturalnej po pierwszym semestrze miał na koncie 230 godzin nieobecności i trzy dwóje na półrocze. Na Uniwersytet Warszawski zdawał trzy razy. Nie został, jak chciał, archeologiem, podobnie jak Janusz Kurtyka (szef krakowskiego IPN) nie został matematykiem, a Marek Lasota (z krakowskiego IPN) - polonistą. Aleksandra Namysło (z katowickiego IPN) dla instytutu rzuciła nauczanie w szkole.

 

Ojciec i syn z PZPR

Pierwszą poważną pracą prof. Jerzego Eislera o historii PRL była książka o Marcu Ő68. Zbliżała się właśnie 20. rocznica tych wydarzeń, ale historyk miał też osobiste powody, by wybrać ten temat. Po raz pierwszy w życiu zakochał się właśnie w 1968 r., a swoją wybrankę, Helenę, odprowadzał na Dworzec Gdański w sylwestra 1968 r. Razem z rodzicami emigrowała do Izraela. Wstrząs spowodowany ujawnieniem prawdziwego oblicza PRL nie był jednak zbyt głęboki, bo tuż po studiach, wiosną 1977 r., Eisler wstąpił do PZPR. Przełom nastąpił dopiero 12 grudnia 1981 r. Dzień przed wprowadzeniem stanu wojennego Eisler postanowił, że zamiast Francją będzie się zajmował PRL. Pożyczył wtedy od kolegi około 40 drugoobiegowych książek. Czołgi na ulicach przywitał przy lekturze "Roku 1984" Orwella. Dwa dni później oddał legitymację PZPR.

 

Historycy czy celebrities?

Kiedy młody towarzysz Eisler przyłączał się do przewodniej siły narodu, Ryszard Terlecki, wówczas jeden z pierwszych krakowskich hipisów (znany jako Pies - od angielskiego hippies), działał w Studenckim Komitecie Solidarności. IPN-owscy historycy postrzegani przez krytyków jako monolit, ot, grupa prawicowych oszołomów, różnią się bowiem nie tylko tradycjami rodzinnymi, ale i osobistymi wyborami, poglądami politycznymi, temperamentem polemicznym - niemal wszystkim. - I tak miało być - przekonuje Machcewicz. - Od początku zakładałem, że nie będzie jednej linii IPN, ludzie będą mieli różne poglądy, a ja jako dyrektor nie jestem od cenzurowania ich naukowych tekstów. Aleksandra Namysło przed czterema laty obroniła doktorat i zaczęła pracować w katowickim oddziale IPN. Kieruje samymi mężczyznami. Do stereotypu buszującego po archiwach oszołoma z nożem w zębach pasuje jak pięść do nosa. Zajmuje się śląskimi Żydami, odkrywa prawdę o ich zagładzie i choć ma na koncie kilkanaście publikacji, nie jest budzącą emocje publicystką. Zupełnie odwrotnie niż Antoni Dudek, z wykształcenia politolog, zajmujący się transformacją ustrojową, pełen polemicznej werwy. - Z moimi poglądami można się nie zgadzać, można je krytykować, ale kiedy ktoś mnie atakuje, niech pokaże, kiedy mijam się z faktami - zapala się Dudek. Choć niektórzy historycy IPN, na przykład Marek Lasota, otarli się o politykę, dziś odżegnują się od jej uprawiania. - Bieżąca polityka tylko nam komplikuje pracę naukową - mówi Łukasz Kamiński z wrocławskiego oddziału IPN.

 

Prawda teczek

W latach 80. niezależnych i nie zakłamanych specjalistów od historii PRL można było policzyć na palcach jednej ręki: Krystyna Kersten, Janusz Roszkowski, Andrzej Paczkowski, Andrzej Friszke, Marcin Kula. Młodzi historycy IPN są często ich uczniami: Eisler przyznaje się do terminowania u prof. Kerstenowej, Machcewicz chyli czoło przed Paczkowskim i Kulą. Dzisiaj - jak ocenia Antoni Dudek - połowa czynnych specjalistów od dziejów PRL znalazła pracę w IPN. - To było wyzwanie - powtarzają pytani o to, dlaczego przyszli do instytutu. Sami różnie reagowali na ubeckie teczki. - Najpierw nie było szoku, tylko zaciekawienie, bo po lekturze często nudnych partyjnych archiwów w ręce wpadły mi dokumenty bardziej konkretne, z dokładnymi, plastycznymi opisami - opowiada Dudek. Obrzydzenie przyszło później, kiedy poznał akta prof. Witolda Trzeciakowskiego, po 1989 r. senatora "Solidarności" i ministra w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. W latach 70. oskarżono go o szpiegostwo. Zarzuty były bzdurne i nie wierzył w nie nawet prowadzący sprawę oficer SB, jednak coraz bardziej zaciskał pętlę wokół ofiary: inwigilował, werbował agentów wśród bliskich. - W końcu sprawę umorzono, ale Trzeciakowskiego odwołano z funkcji dyrektorskiej, zniszczono mu karierę. Esbek triumfował. To była jakaś ogromna osobista nienawiść - mówi Dudek. Równie często jak obrzydzenie lektura akt bezpieki wywołuje poruszenie. Łukasz Kamiński przytacza nieznane losy Barbary Stodolniak, młodej dziewczyny z dwójką dzieci, która podjęła samotną akcję protestacyjną po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 r. Namalowała plakat, usiłowała dotrzeć do przedstawicieli elit, spotkała się z pisarzem Jerzym Andrzejewskim, który być może pod jej wpływem napisał słynny list otwarty. SB początkowo sądziła, że ma do czynienia z chorą psychicznie - wysłano ją na badania. Lekarze stwierdzili, że jest najzupełniej zdrowa. By ratować Stodolniak przed więzieniem, zaproponowali, że mimo to wystawią jej zaświadczenie o niepoczytalności. Odmówiła. Trafiła na dwa lata do więzienia. Marek Lasota w IPN zajmuje się Karolem Wojtyłą i krakowskim Kościołem. - Pierwsze teczki, jakie czytałem, dotyczyły agenta o pseudonimie Żagielowski, który donosił na kardynała Wojtyłę. Ten człowiek już nie żyje i choć robił rzeczy obrzydliwe, westchnąłem za jego duszę do Pana Boga - opowiada Lasota.

 

Getto fanatyków komunizmu

Do niedawna IPN krytykowały dwa środowiska: zawodowi zakłamywacze historii PRL i miłośnicy Edwarda Gierka pod wodzą senatora SLD Ryszarda Jarzembowskiego oraz hurrapatriotyczne grupki dotknięte do żywego ujawnieniem prawdy o zbrodni w Jedwabnem. Kiedy prof. Terlecki ujawnił prawdę o swoim ojcu, w wydawanym przez byłego premiera PRL Mieczysława Rakowskiego "Dziś" posypały się gromy. "Przypadek ten skłania do refleksji nad atmosferą panującą w getcie fanatyków antykomunizmu, zebranych i zatrudnionych w IPN, zgodnie zresztą z zamiarem jego twórców. Tylko bardzo sfanatyzowane umysły bywają zdolne do ekshibicjonizmu etycznego nad dramatami swoich najbliższych" - oburzała się redakcja. Niedawno do epigonów PRL dołączyli jednak znani publicyści i warszawski salon. "To szaleństwo osiągnęło taki stan, że nie wiadomo, co zrobić! Ci tak zwani historycy z IPN wypisują rzeczy jeżące włos na głowie" - lamentował w radiu Tok FM Jacek Żakowski, publicysta "Polityki". I podsuwał pomysły: "Czy kolejne stopnie naukowe mogą dostawać historycy nie spełniający standardów?". - To są postulaty z czasów stalinowskich, bo nawet w stanie wojennym nie ośmielano się proponować takich rzeczy - odpowiada Paweł Machcewicz na sugestie, by historykom IPN weryfikować tytuły naukowe. Akurat w tym wypadku Żakowski trafił kulą w płot: Machcewicz obronił doktorat w wieku 27 lat, habilitował się siedem lat później. Jego podwładny i rówieśnik Antoni Dudek habilitował się rok temu. Także starszy od nich Jerzy Eisler profesurę miał w kieszeni, zanim przyszedł do IPN. Nie zawdzięczają kariery IPN. Pewnie gdyby nie robili doktoratów i habilitacji, zarzucono by im, że zajęci publicystyką nie mają czasu na pracę naukową. Co charakterystyczne, Jacek Żakowski nie domaga się cofnięcia tytułów naukowych marcowym docentom - partyjnym wykładowcom, którzy swe kariery zawdzięczają antysemickim czystkom w 1968 r. Nie przeszkadzają mu również doktorzy i profesorowie z Akademii Nauk Społecznych przy KC PZPR. Zamiast tego na cel wziął najzdolniejszych historyków młodego i średniego pokolenia, bo nie nazywają generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka "ludźmi honoru" i ośmielają się popierać ujawnienie akt bezpieki.

 

Grzech czy cnota antykomunizmu?

W tygodniku "Przekrój", w artykule pod przywołującym wspomnienia PRL-owskiej propagandy tytułem "Opluć naukowo", autorom raportu IPN na temat o. Hejmy zarzucono manipulacje, przeinaczenia i ferowanie wyroków bez dowodów. - W 1963 r. w warszawskiej "Kulturze" piszący na zamówienie MSW Janusz Kolczyński opublikował paszkwil na środowisko Jerzego Giedroycia "W Maisons-Laffitte nienawidzą kulturalnie". Ten tekst stanął mi przed oczami, gdy czytałem "Opluć naukowo". Ataki dowodzą, że zajmujemy się sprawami ważnymi dla społeczeństwa, tematami, które poruszają ludzi. Mamy ten przywilej, że nasze prace są zauważane i komentowane, ale też bezwzględnie krytykowane - zauważa Paweł Machcewicz. Jerzy Eisler zwraca uwagę, że prace IPN wzbudzają kontrowersje głównie wśród publicystów i polityków, ale zawodowi historycy o ich efektach wypowiadają się z uznaniem. - Wśród "cechowych" historyków, bez względu poglądy, to, co robimy, nie wzbudza kontrowersji - ocenia Eisler. Głównym argumentem lewicy przeciw młodym historykom jest ich antykomunizm. Rzeczywiście, Sławomir Cenckiewicz działał w antykomunistyczej Federacji Młodzieży Walczącej, Marek Lasota i Janusz Kurtyka współtworzyli Niezależne Zrzeszenie Studentów na Uniwersytecie Jagiellońskim, a kilku innych historyków IPN roznosiło ulotki i bibułę. Argument o antykomunizmie jest jednak porażający w swej absurdalności. Gdyby brać go serio, o PRL mogliby mówić tylko komuniści, historię III Rzeszy powinni opisywać wyłącznie naziści, a o bitwie pod Grunwaldem musielibyśmy zapomnieć, bo jej świadkowie od jakiegoś czasu nie zabierają publicznie głosu. Antoni Dudek z pracy w IPN wyciąga wnioski na przyszłość: - Jedną z powinności demokracji jest mówienie prawdy o dyktaturze, choćby dlatego, by ludzie, frustrując się niedostatkami prawdziwej demokracji, jaką mamy obecnie, wiedzieli, że to nie najgorsze, co może ich spotkać. Wbrew krytykom historycy IPN ani nie antagonizują społeczeństwa, ani nie taplają się w bagnie. Nie jest winą historyków IPN, że prawda o przeszłości bywa obrzydliwa. Często to ci, którzy ich krytykują, odpowiadają za obrzydliwości przeszłości. Z pracy historyków IPN płynie jeszcze jedna uniwersalna lekcja: uczą oni młode pokolenia, jak nie dać się omotać tajnym służbom, jak jawność i przejrzystość pomagają unikać pułapek i moralnego szantażu.

 

 

 

Antoni Dudek

Bodaj najbardziej znany naukowiec z IPN. Z wykształcenia politolog, specjalista od transformacji ustrojowej w Polsce ("dla politologów to już historia, dla historyków jeszcze politologia"). Przeniósł się z Krakowa do Warszawy, ale wciąż wykłada na Uniwersytecie Jagiellońskim.

 

Jerzy Eisler

Na początku, by uniknąć ingerencji cenzury, zajmował się historią Francji. Nad francuskie wina przekłada jednak piwo. Najlepszy w Polsce badacz kryzysów w PRL - od poznańskiego czerwca 1956 r. po grudzień 1981 r. Profesor w Instytucie Historii PAN, rocznik 1952, ojciec czterech córek.

 

Sławomir Cenckiewicz

Urodził się w 1971 r. w Gdyni. Początkowo uczył się w zawodówce gastronomicznej, a liceum skończył wieczorowo. Po studiach historycznych (praca z opozycji lewicowo-liberalnej 1956-1968) prowadził w USA badania nad dziejami wychodźstwa. W 2003 r. obronił doktorat. Dawniej kibicował Lechii Gdańsk, obecnie Arce Gdynia.

 

Łukasz Kamiński

Rocznik 1971. Absolwent jednego z najlepszych polskich liceów - XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu. Doktor historii, poza pracą w IPN wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim.

 

Paweł Machcewicz

Jeden z najzdolniejszych historyków w Polsce. Błyskawiczną karierę naukową przerwał w 2000 r., przychodząc do IPN, gdzie został szefem pionu edukacji. Tematem jego pracy magisterskiej była wojna domowa w Hiszpanii, ale później zajmował się już wyłącznie najnowszą historią Polski.

 

Ryszard Terlecki

Rocznik 1949. Profesor kilku uczelni. W PRL związany z antykomunistyczną opozycją. Publicysta, współpracownik wielu czasopism, autor wielu książek: "Dyktatura zdrady. Polska w 1947 roku", "Uniwersytet Latający i Towarzystwo Kursów Naukowych 1977-1981", "Profesorowie UJ w aktach UB i SB".

 

Małgorzata Ptasińska

W działalność opozycyjną zaangażowała się w liceum. Po ukończeniu studiów pracowała w instytucie historycznym UMCS w Lublinie. Specjalizuje się w historii Instytutu Literackiego w Paryżu. Niedawno napisała na ten temat pracę doktorską pod kierunkiem prof. Andrzeja Paczkowskiego. Od 2001 r. pracuje w krakowskim oddziale IPN.

 

Jan Żaryn

Rocznik 1959. Wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Uniwersytetu Warszawskiego. Pracownik naukowy Instytutu Historii PAN oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Doktorat obronił w 1996 r., habilitację - w 2004 r. Zajmował się dziejami endecji, autor wielu książek poświęconych historii Kościoła: "Kościół w Polsce w latach przełomu (1953-1958)", "Dzieje Kościoła katolickiego w Polsce (1944-1989)", "Kościół w PRL".

 

Janusz Kurtyka

Dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. Rocznik 1960. Od 1985 r. pracownik naukowy Instytutu Historii PAN i Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Przemyślu. Doktoryzował się w 1995 r., habilitację uzyskał w 2000 r. Od pięciu lat w IPN. Autor takich książek, jak "Generał Leopold Okulicki >>Niedźwiadek<< 1898-1946", "Tęczyńscy. Studium z dziejów polskiej elity możnowładczej w średniowieczu", "Latyfundium tęczyńskie. Dobra i właściciele XIV-XVII w.".

 

Aleksandra Namysło

Rocznik 1971. Skończyła historię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Od czterech lat kierownik referatu naukowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Katowicach. Pracę doktorską obroniła w 2001 r. Publikacje jej autorstwa można spotkać głównie w czasopismach zagranicznych oraz w biuletynie IPN. Przygotowuje habilitację z dziejów górnośląskich Żydów.

 

Marek Lasota

Urodził się w 1960 r. w Olkuszu, gdzie do dziś mieszka. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz historię Kościoła na Papieskiej Akademii Teologicznej. Jest doktorem historii. Zaangażowany w działalność Studenckich Komitetów Solidarności, po 1980 r. działacz NZS. W 1991 r. został posłem Porozumienia Centrum. W IPN pracuje nad książką o inwigilacji Kościoła w Krakowie i Karola Wojtyły.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin