Mark Greaney - Na celowniku(1).pdf

(1989 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: On Target
Copyright © 2010 by Mark Strode Greaney
 
Copyright © for the Polish translation by Karolina Rybicka-Tomala
 Copyright © for the Polish edition by Poradnia K, 2022
 
Redaktor prowadząca: JOLANTA KUCHARSKA
Redakcja: MONIKA ABRAMOWICZ
Korekta: JOLANTA KUCHARSKA, MAGDALENA GERAGA
Projekt okładki: ILONA GOSTYŃSKA-RYMKIEWICZ
Zdjęcie wykorzystane na okładce: Moon /Unsplash.com
 
Wydanie I
ISBN 978-83-67195-09-6
 
 
 
DLA MOJEJ CIOTKI DOROTHY GREANEY
 
DZIĘKUJĘ, CIOCIU, ZA NIEZŁOMNIE
OKAZYWANĄ MIŁOŚĆ I WSPARCIE
(I PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE
BRZYDKIE WYRAZY W TEJ KSIĄŻCE)
PROLOG
Ciemne chmury napuchłe wilgotnym porannym powietrzem
rozpościerały się nisko nad Morzem Irlandzkim. Powoli oplatały stojącego
na drewnianym fordeku rybackiej łodzi zabójcę. Jeszcze na pełnym morzu
kuter otoczyło stado mew srebrzystych. Teraz, kiedy wpływał do kanału
portowego, krążyło nad nim stado dwunastu ptaków rozganiające białymi
skrzydłami mgłę. Mewy skrzeczały na widok łodzi, ostrzegając wszystkich
wokół, że zabójca właśnie dobija do brzegów Irlandii. Ich przestrogi jednak
zginęły w oparach.
Kuter zacumował tuż przed ósmą rano. Zabójca wyszedł na nabrzeże,
nawet nie spoglądając na dwóch członków załogi. Odkąd trzy godziny
wcześniej na wodach międzynarodowych dwunastometrowy „Lochin”
odebrał pasażera z pokładu litewskiego frachtowca, nie padło żadne słowo.
Mężczyzna nie opuszczał górnego pokładu, chodził wzdłuż statku, czujnie
wpatrując się w  fale. Czarny sztormiak z  kapturem chronił go zarówno
przed słoną bryzą i  ewentualnym zalaniem, jak i  przed ciekawskim
wzrokiem ojca i  syna, którzy sterowali kutrem. Podczas całej podróży
członkowie załogi nie wychodzili ze sterówki. Tak im przykazano. Mieli
wziąć pasażera, trzymać się od niego z  daleka, po czym wrócić z  nim do
portu w  Howth, na północy Dublina. Po dostarczeniu tego nietypowego
połowu mieli cieszyć się z  sowitej zapłaty, a  przede wszystkim trzymać
język za zębami.
Zabójca przeszedł na drugi koniec dawnej rybackiej osady, wszedł do
niewielkiego budynku dworca kolejowego i  kupił bilet do stacji Connolly
w  centrum Dublinu. Pociąg odjeżdżał dopiero za pół godziny, więc zszedł
po schodkach do piwnicy, gdzie mieścił się pub o  dźwięcznej nazwie The
Bloody Scream, czyli „Rozdzierający krzyk”. Serwowano tu ob te
irlandzkie śniadania dla rybaków z  pobliskiego portu. Długie wąskie
pomieszczenie było w  ponad połowie wypełnione, faceci pochłaniali
smażone jajka, kiełbaski i  zapiekaną fasolkę, popijając pintami czarnego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin