Twoja - Rozdział 15.pdf

(555 KB) Pobierz
Rozdział 15 Co teraz?
Cokolwiek to jest,
Czuj
ę
jakby
ś
mia
ł
o si
ę
ze mnie,
przez weneckie lustro.
Ś
mieje si
ę
ze mnie,
A ja chc
ę
krzycze
ć
.
Co teraz?
25
Cokolwiek to jest,
Joshua
Samantha zamyka za sobą drzwi. Nie radzę sobie. Doskonale o tym
wiem. Tylko co mam jej powiedzieć? Nie wyznam jej prawdy. Nie pokażę
jej mojej okropnej strony, która zrobiła coś strasznego. Skończył mi się
alkohol i gdy o tym myślę wchodzi Alex. To dla niego trzymam otwarte
drzwi. Przynosi mi jedzenie i wyciszać myśli w szklanej butelce. Wystawia
wszystko na stolik i siada na fotelu obok.
- Widziałem zapłakaną Samanthę w samochodzie - mówi Alex. -
Josh... Ona jest czymś wspaniałym, nie widziałem cię tak szczęśliwego od
ponad czterech lat. Nie odtrącaj jej.
- Co mam niby jej powiedzieć? - pytam. - Że jestem mordercą?
Alex wzdryga się. - Powiedz jej prawdę. Zrozumie. Wygląda na
mądrą dziewczynę.
- Pewnie zrozumie, ale wątpię żeby chciała ze mną być. Nie potrafię
zapewnić jej bezpieczeństwa. Znienawidzi mnie jeszcze bardziej jak dowie
się co zamierzam zrobić.
- Joshua to powinno być zrobione już dawno temu. Nikt cię o to nie
obwinia.
25 Rihanna - What Now
202
- Nie widziałeś miny tej pierdolonej suki. Patrzyła na mnie jakbym
był najgorszym śmieciem, który nie zasługuje na łaskę. Dlaczego myślisz,
że Samantha nie spojrzy na mnie tak samo?
- Nie przekonasz się póki nie sprawdzisz. - Prycha. - Wiem, że
minęły cztery lata i jesteś poruszony przez rocznice. Rozumiem. Tylko to
jest przeszłość. Chcesz zniszczyć teraźniejszość? Chcesz zaprzepaścić
wspaniałą przyszłość?
Nic nie mówię.
Alex wstaje i idzie do drzwi. Zanim wychodzi patrzy na mnie ze
smutkiem. - Nie widziałeś jej. Chłopie, wyglądała jakby ktoś wbił jej nóż
prosto w serce. Powiedziałeś jej, że ją kochasz. Pozwoliłeś jej w to
uwierzyć, a teraz odebrałeś jej to? Jesteś gorszym fiutem niż ten co ją
zdradził. On przynajmniej nie był dla niej taki czuły jak ty i co
najważniejsze nigdy nie oddała mu swojego serca. Jeżeli tego nie
naprawisz to dopiero będziesz miał powód żeby nie móc spojrzeć na siebie
w lustrze. Tym razem prawdziwy.
Upijam się. Robię to najszybciej jak się da. Słowa Alexa przecinają
mnie na wskroś. Ma racje. Nie powinienem ukrywać prawdziwego siebie
przed Samanthą. Tylko tak kurewsko się boję. Znienawidzi mnie. Już mnie
nienawidzi, ale wolę żeby myślała, że po prostu jestem skończonym
chujem, który przestał się odzywać. To lepszy sposób nienawidzenia. Bez
przerażenia w oczach i krytyki.
Jej śliczny uśmiech. Tak wspaniale reagujące na mnie ciało.
Smakujące mnie usta.
Mój fiut drga. Dotykam się i mocno, wręcz karząco
pocieram. Wyobrażam sobie Samanthę. Odgrywam w głowie nasz wspólny
seks. To jak mnie idealnie wypełniała. Jej jęki i ciągnięcie mnie za włosy.
Jestem bliski dojścia i przestaję. To moja kara. Gdy pożądanie przestaje
przepływać szalenie przeze mnie znowu się masturbuje. Po kilku razach
mam ochotę strzelić sobie w twarz. Czuję ból nie tylko w sercu, ale w
całym ciele. Idę pod lodowaty prysznic.
Krzyczę i rozbryzguję wodę.
Wyobrażam sobie płaczącą w samotności Sam. Jej ciałem wstrząsa
szloch. Czuje się bezwartościowa. Kolejny facet ją wykorzystał.
Nie, nie mogę tego zrobić.
203
Nie jej.
Może uda mi się wszystko zepchnąć w daleki kąt i Samantha nigdy
nie dowie się o tym co stało się cztery lata temu. Może w końcu ja też
zapomnę.
Ubieram się w pierwsze co wpada mi w ręce i biegnę do samochodu,
mimo że jest już po pierwszej w nocy.
Samantha
Sara śpi obok mnie. Ja nie mogę zasnąć. Próbuję posklejać moje
roztrzaskane serce. Paul ma rację. Nie mam nic do zaoferowania. Każdy
się mną nudzi. Tak bardzo tęsknię za Chrisem. Z nim było łatwiej. Chociaż
nie, też było masakrycznie trudno.
Telefon wibruje mi na stoliku, ale po niego nie sięgam. Po chwili
znowu słyszę wibracje. Zanim decyduje się sięgnąć po telefon słyszę
pukanie do drzwi. Sara podnosi głowę i patrzy na mnie zaspana. Pukanie
powtarza się i słyszę kroki Peter'a.
- A jak to złodziej i zabije mi męża? - pyta szeptem Sara.
- Kotku, złodziej nie puka - odpowiadam.
- A jeżeli ten zapukał żeby zabić i wejść bez problemów?
- Istnieje taka szansa - mówię na co Sara wyskakuje z łóżka.
Podbiega do drzwi pokoju i nie ma szansy ich otworzyć, bo staje w
nich Joshua. Ma mokre włosy i koszulkę założoną na lewą stronę.
Przełykam, bo wygląda niesamowicie seksownie co mnie wkurwia. Chcę
być na niego zła, a nie chcieć go przelecieć.
- Co ty tu do cholery robisz? - pyta Sara, mój najlepszy adwokat. Ja
nie potrafię pyskować jak ona. Jest w tym świetna.
- Przyszedłem do Sam - odpowiada Josh.
- Dlaczego uznałeś, że masz
Powiedziałeś co chciałeś i daj jej spokój.
prawo
do
niej
przychodzić?
204
- Właściwie to nic nie mówiłem - mówi Joshua i nie mogę się
powstrzymać. Uśmiecham się na to.
Sara mruży oczy to na mnie to na niego. - Jak ja nienawidzę
pieprzonych Milczków.
- Mogę porozmawiać z Samanthą?
- Proszę. - Moja przyjaciółka siada na łóżku i patrzy na niego
wyczekująco.
- Na osobności?
- Nie.
- Sara - mówimy w tym samym czasie.
- Nie ma mowy - odpowiada blondynka. - Przed chwilą przez niego
płakałaś. Już nie jestem po twojej stronie Jones.
- Wiem - mówi Joshua. - Żebym mógł wrócić do twoich łask najpierw
muszę porozmawiać z Samanthą.
- Proszę Sara - szepczę.
- Dobra - krzyczy i otwiera drzwi. Jak je zamyka słyszę jej wrzask na
Petera. - Pojebało cię, że go wpuściłeś.... Co mnie obchodzi, że chciał
wytłumaczyć.
Głosy oddalają się od nas, gdy Joshua siada na brzegu łóżka.
Przypatruje mi się, ale nie mogę na niego patrzeć. Zamiast tego skubię
kocyk, którym mam przykryte nogi.
- Płakałaś? - pyta. Nic nie odpowiadam, bo to jest oczywiste. - Nie
chciałem. Taki mam mechanizm obronny.
- Przed czym?
- Problemami. Zamykam się w sobie i odtrącam innych. Nie chcę o
tym rozmawiać i nie wiem jak to powiedzieć, żeby nie zabrzmiało źle...
Więc milczę.
- Mogłeś powiedzieć, że chcesz być sam - mówię cicho.
205
Kiwa głową. - Wiem, powinienem coś powiedzieć. Po prostu to mnie
przerosło. Kocham cię Samantha. Nic się nie zmieniło. Mam tylko ciężki
tydzień.
- I nie chcesz o tym rozmawiać. - Mimo, że nie było to pytanie, kręci
przecząco. - W porządku.
Nie wiem czy tak do końca jest to dla mnie w porządku. Chcę żeby
mówił mi o swoich problemach. Chcę go poznać, móc mu pomóc albo
przynajmniej pocieszyć. Jednak jeżeli taki ma sposób radzenia sobie z
problemami to nie powinnam próbować go zmieniać.
- Mogę cię pocałować? - pyta po chwili milczenia.
Kiwam głową, bo tak, tylko tego pragnę. Po chwili jego usta są na
moich. Jest to pocałunek z tych przepraszających i pełnych miłości. Kładę
się na łóżku i czuję na sobie ciężar Josha. Nie doprowadza do rozpalenia
nas jeszcze bardziej tylko się odsuwa. Jakby nie chciał przeginać.
- Zostaniesz ze mną na noc? - pytam.
- Co tylko pragniesz - odpowiada.
Wstaje zdjąć spodnie i koszulkę. Moje łóżko jest naprawdę małe,
więc praktycznie na nim leżę połową swojego ciała. Obejmuje mnie
ramieniem, ale po chwili dołącza drugie jakby nie chciał mnie puścić ze
swojego uścisku.
- Joshua - szepczę. - Rozumiem jeżeli nie chcesz rozmawiać o
swoich problemach... Ale czy one dotyczą mnie? Coś zrobiłam? Albo ty coś
zrobiłeś?
Czuję jak napina się pode mną i szykuję się na najgorsze. Co zrobię
jeżeli mnie zdradził? Wybaczę mu?
Przesuwa się odrobinę tak żebym mogła widzieć dokładnie jego
oczy. - Nic nie zrobiłaś. Jesteś idealna i nigdy w to nie wątp. Też nigdy
bym niczego nie zrobił żeby ciebie zranić. To sprawa sprzed lat, dawne
koszmary, które wyszły na wolność. Jutro zamknę je na klucz i rozwiążę tę
sprawę tak żeby nigdy już nie wróciły.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim? Jakbyś kiedyś
potrzebował to jestem tutaj.
206
Zgłoś jeśli naruszono regulamin