Saniee Parinoush Ksiega Przeznaczenia A5.doc

(2280 KB) Pobierz
Księga przeznaczenia




Parinoush Saniee

Księga przeznaczenia

 

Przełożyła Monika Popławska

Tytuł oryginału  Sahme Man, z ang. The Book of Fate

Wydanie oryginalne 2003

Wydanie polskie 2013

 

Mocna, poruszająca opowieść o przyjaźni, pasji, strachu i zakazanej miłości na tle pięciu burzliwych dekad irańskiej historii, od rewolucji z 1979 roku, przez czasy Republiki Islamskiej aż po dzień dzisiejszy. Irański bestseller sprzedany do 24 państw!

Masuma to teherańska nastolatka, zwyczajna dziewczyną, która uwielbia się uczyć. Pewnego dnia w drodze do szkoły spotyka mężczyznę, w którym się zakochuje. Niestety gdy jej bliscy odkrywają pisane przez ukochanego listy, oskarżają ją o zhańbienie rodziny. Masuma zostaje ciężko pobita przez brata, a rodzice szybko aranżują ślub z nieznanym jej mężczyzną. Żyjąc w małżeństwie bez miłości, bez żadnych szans na wykształcenie, dziewczyna pogrąża się w rozpaczy. Jedynie sąsiadka próbuje ją przekonać, aby zaakceptowała istniejący stan rzeczy: „Każda z nas zna swoje przeznaczenie, więc po co z nim walczyć?”.

Lata następujące po ślubie Masumy okazują się przełomowe dla Iranu. Hamid, mąż Masumy, jest politycznym dysydentem i stanowi zagrożenie dla opartego na ucisku reżimu szacha. Gdy zostaje aresztowany przez agentów tajnych służb, dla Masumy rozpoczyna się najtrudniejszy okres w życiu. Do tej pory jej życie opierało się na lojalności wobec rodziny oraz tradycji, teraz będzie zależeć od zmiennych losów jej kraju...


BOHATEROWIE POWIEŚCI.

Ahmad - Starszy brat Masumy

Ali - Młodszy brat Masumy

Ardalan - Syn Parwany

Ardeszir - Syn Mansury

Asghar Aga - Jeden z zalotników Masumy

Atefa - Żona Masuda i córka pana Maghsoudiego

Babcia Aziz - Babka Masumy ze strony matki

Babka - Babka Masumy ze strony ojca

Bahman Chan - Mąż Mansury

Bibi - Babka Hamida ze strony ojca

Chosrow - Mąż Parwany

Ciotka Ghamar - Ciotka Masumy ze strony matki

Dariusz - Młodszy brat Parwany

Dorna - Córka Siamaka i Lili, pierwsza wnuczka Masumy

Dr Ataii - Aptekarz mieszkający w okolicy

Ehteram-Sadat - Kuzynka Masumy ze strony matki, żona Mahmuda

Faati - Młodsza siostra Masumy

Faramarz Abdollahi - Narzeczony Szirin

Farzana - Młodsza siostra Parwany

Firuza - Córka Faati, siostrzenica Masumy

Gholam-Ali - Najstarszy syn Mahmuda

Gholam-Husejn - Drugi, najmłodszy syn Mahmuda

Hadżi Aga - Mąż pani Parvin

Hamid Soltani - Mąż Masumy, działacz komunistyczny

Ladan - Narzeczona Masuda

Lala - Druga córka Parwany

Lili - Córka Parwany

Mahbuba - Kuzynka Masumy ze strony ojca

Mahmud - Najstarszy brat Masumy

Manija - Najmłodsza siostra Hamida; szwagierka Masumy

Mansura - Starsza siostra Hamida; szwagierka Masumy

Masud - Drugi syn Masumy

Masuma Sadeghi - Narratorka i główna bohaterka powieści

Mehdi - Mąż Szahrzady, jeden z przywódców organizacji komunistycznej

Mohsen Chan - Mąż Mahbuby

Monir - Najstarsza siostra Hamida; szwagierka Masumy

Mostafa Sadeghi (Aga Mostafa) - Ojciec Masumy

Nazy - Żona Saiida

Pan i Pani Ahmadi - Rodzice Parwany

Pani Parvin - Najbliższa sąsiadka rodziny Masumy

Pan Maghsoudi - Towarzysz broni Masuda z okresu wojny, a później szef i teść

Pan Motamedi - Wiceprezes agencji rządowej, w której zatrudniona jest Masuma

Pan Szirzadi - Dyrektor departamentu w agencji rządowej, w której pracuje Masuma

Pan Zargar - Kierownik działu agencji rządowej, w którym pracuje Masuma

Parwana Ahmadi - Najlepsza przyjaciółka Masumy

Sadegh Chan - Mąż Faati, szwagier Masumy

Saiid Zarei - Asystent w aptece doktora Ataiiego

Siamak - Najstarszy syn Masumy

Sohrab - Mąż Firuzy

Szahrzad (ciocia Szeri) - Przyjaciółka Hamida i jedna z przywódców organizacji komunistycznej

Szirin - Córka Masumy, jej najmłodsze dziecko

Tajba (matka) - Matka Masumy

Wuj Abbas - Wuj Masumy ze strony ojca

Wuj Assadollah - Wuj Masumy ze strony ojca

Wuj Hamid - Wuj Masumy ze strony matki

Zahra - Córka Mahmuda, jego drugie dziecko

Zari - Starsza siostra Masumy, która zmarła w wieku ośmiu lat


MIEJSCA AKCJI.

Ahvaz - stolica Chuzestanu, ostanu w zachodnim Iranie, w pobliżu granicy z Irakiem.

Kazwin - jedno z największych miast w północnym Iranie.

Golab Darreh - miasteczko na północ od Teheranu, w paśmie górskim Elburs.

Kermanszah - stolica Kermanszahu, ostanu w zachodnim Iranie.

Maszad - miasto w północno-wschodnim Iranie w pobliżu granicy z Afganistanem i Turkmenistanem; uważane za święte z uwagi na znajdującą się tam świątynię imama Rezy.

Góra Damavand - najwyższy szczyt masywu górskiego Elburs, na północ od Teheranu.

Kom - miasto na południowy zachód od Teheranu, centrum szyickiego odłamu islamu. Uważane za święte z uwagi na znajdującą się tam świątynię Fatimy al-Masumy.

Rezaije - miasto w północno-zachodnim Iranie, stolica ostanu Azerbejdżan Zachodni.

Tebriz - stolica Azerbejdżanu Wschodniego w północnym Iranie.

Zahedan - stolica Sistanu i Beludżystanu, w pobliżu granicy z Pakistanem i Afganistanem.


Rozdział pierwszy.

Zachowanie mojej przyjaciółki Parwany zawsze wprawiało mnie w zdumienie. Nigdy nie przejmowała się honorem ani reputacją swojego ojca. Rozmawiała głośno na ulicy, oglądała wystawy sklepowe, a czasem nawet zatrzymywała się przed nimi i wskazywała palcem różne rzeczy. Choć niejednokrotnie powtarzałam jej: „Tak nie wypada, chodźmy”, ona po prostu mnie ignorowała. Raz nawet krzyknęła w moim kierunku, stojąc po drugiej stronie ulicy, a co gorsza zwróciła się do mnie po imieniu. Byłam tak zażenowana, że pragnęłam jedynie zapaść się pod ziemię. Dzięki Bogu, żaden z moich braci tego nie widział, bo kto wie, co mogłoby się wówczas wydarzyć.

Po przeprowadzce do Kom ojciec pozwolił mi kontynuować naukę. Gdy później wyjaśniłam mu, że w Teheranie dziewczęta nie noszą czadorów do szkoły i jeśli założę swój, stanę się pośmiewiskiem, przystał na to, abym okrywała się jedynie chustą. Musiałam jednak obiecać, że nie przyniosę mu wstydu zepsuciem i niewłaściwym zachowaniem. Nie wiedziałam, co miał na myśli. Jak dziewczyna może się zepsuć niczym nieświeże jedzenie? Wiedziałam jednak, jak się zachowywać, aby nie przynieść mu wstydu, nawet jeśli nie miałam na sobie czadora ani prawdziwego hidżabu. Uwielbiam wujka Abbasa! Słyszałam, jak powiedział do ojca: „Bracie! Dziewczyna musi mieć dobre wnętrze. Hidżab nie ma z tym nic wspólnego. Jeśli ma złe usposobienie, pod zasłoną czadora może zrobić mnóstwo rzeczy, które okryją jej ojca hańbą. Skoro przeprowadziłeś się do Teheranu, musisz się zachowywać jak jego mieszkańcy. Minęły już czasy, gdy dziewczęta zamykano w domach. Pozwól jej chodzić do szkoły i ubierać się jak inni, w przeciwnym razie będzie się jeszcze bardziej wyróżniać”.

Wujek Abbas był bardzo mądry i rozsądny. Nic dziwnego. Mieszkał w Teheranie już od dziesięciu lat. Przyjeżdżał do Kom jedynie w przypadku śmierci jednego z członków rodziny. Babcia, świeć Panie nad jej duszą, mawiała wówczas: „Abbasie, dlaczego częściej mnie nie odwiedzasz?”.

A wujek Abbas odpowiadał z tubalnym śmiechem: „Co ja na to poradzę? Powiedz krewnym, aby częściej umierali”. Babcia klepała go wtedy w policzek i szczypała tak mocno, że jeszcze przez długi czas widniał na nim czerwony ślad.

Żona wujka Abbasa pochodziła z Teheranu. Gdy przyjeżdżała do Kom, zawsze nosiła czador, ale wszyscy wiedzieli, że w Teheranie nie zakładała prawdziwego hidżabu. Jej córki w ogóle nie zwracały na to uwagi, nawet gdy szły do szkoły.

Po śmierci babci jej dzieci sprzedały dom, w którym się wychowaliśmy, i każdy krewny otrzymał swoją część spadku. Wujek Abbas zwrócił się wówczas do ojca z propozycją: „Bracie, tutaj już się nie da mieszkać. Spakuj się i jedź do Teheranu. Połączymy nasze fundusze ze spadku i kupimy sklep. Wynajmę ci dom w pobliżu. Założymy spółkę. No chodź, zadbaj o własne życie. Tylko w Teheranie można zarobić”.

Początkowo mój starszy brat, Mahmud, sprzeciwiał się temu pomysłowi.

- W Teheranie wiara i pobożność schodzą na manowce - mówił.

Lecz mój brat, Ahmad, był szczęśliwy.

- Tak, musimy tam jechać - nalegał. - Przecież jakoś trzeba sobie radzić.

- Ale pomyśl o dziewczynkach - ostrzegała matka. - Nie znajdą tam porządnego męża, ponieważ w Teheranie nikt nas nie zna. Cała nasza rodzina i wszyscy przyjaciele mieszkają tutaj. Masuma otrzymała już świadectwo ukończenia szóstej klasy, a potem uczyła się jeszcze przez rok. Czas, aby wyszła za mąż. A Faati w tym roku zaczyna szkołę. Bóg jeden raczy wiedzieć, co się z nią stanie w Teheranie. Mawiają, że nic dobrego nie wyrośnie z dziewczyny, która się tam wychowała.

Ali, który był wówczas w czwartej klasie, powiedział:

- Nie odważy się zrobić nic złego. Po moim trupie! Będę obserwował ją niczym jastrząb i nie pozwolę, aby zeszła na złą drogę.

A potem kopnął bawiącą się na dywanie siostrę. Faati zaczęła krzyczeć, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Podeszłam do niej, uścisnęłam ją i powiedziałam:

- Co za bzdury. Chcesz przez to powiedzieć, że wszystkie dziewczyny mieszkające w Teheranie są złe?

Mój brat, Ahmad, który uwielbiał to miasto, warknął:

- Ty! Zamknij się! - A następnie odwrócił się do pozostałych i stwierdził: - Problem tkwi w Masumie. Wydamy ją za mąż tutaj i dopiero potem przeprowadzimy się do Teheranu. Dzięki temu pozbędziemy się jednego problemu. Ali natomiast zajmie się pilnowaniem Faati.

Poklepał Alego po plecach i z dumą stwierdził, że chłopak jest pełen zapału i wie, co to honor, więc będzie zachowywał się odpowiedzialnie. Poczułam ucisk w sercu.

Od samego początku Ahmad nie chciał, abym kontynuowała naukę. Sam nie uczęszczał do szkoły, ponieważ wyrzucono go, gdy przez kilka lat nie mógł ukończyć ósmej klasy. Obawiał się więc, że będę lepiej wykształcona od niego.

Babcia ze strony ojca, świeć Panie nad jej duszą, także nie była zadowolona z faktu, że się uczę, i nieustannie dręczyła z tego powodu matkę. „Twoja córka nic nie umie. Jej mąż po miesiącu odeśle ją z powrotem”. Do ojca natomiast mówiła: „Po co wydajesz pieniądze na tę dziewczynę? Dziewczyny są bezużyteczne. Należą do kogoś innego. Pracujesz tak ciężko i marnujesz na nią pieniądze, a i tak będziesz musiał wyłożyć o wiele więcej, aby wydać ją za mąż”.

Choć Ahmad był prawie dwudziestoletnim mężczyzną, nadal nie miał stałego zajęcia. Pracował na targowisku jako chłopiec na posyłki w sklepie wujka Assadollaha, ale zawsze włóczył się po okolicy. Nie przypominał starszego o dwa lata Mahmuda, który był poważny, godny zaufania i bardzo religijny. Zawsze przestrzegał bowiem pór modlitwy oraz postu. W rezultacie wszyscy myśleli, że Mahmud jest dziesięć lat starszy od Ahmada.

Matka pragnęła, aby Mahmud ożenił się z Ehteram-Sadat, kuzynką ze strony matki, która jej zdaniem była potomkinią proroka i nosiła tytuł sajjid. Wiedziałam jednak, że mój brat wolał Mahbubę, kuzynkę ze strony ojca. Gdy nas odwiedzała, Mahmud rumienił się, zaczynał się jąkać i stawał w kącie, aby ją obserwować, zwłaszcza gdy z jej głowy zsuwał się czador. A Mahbuba, niech jej Bóg błogosławi, była taka radosna i roztrzepana, że zapominała o odpowiednim okryciu. Gdy babka napominała ją, aby zachowywała się przyzwoicie w obecności mężczyzn, którzy nie byli jej krewnymi, odpowiadała: „Zapomnij, babciu, traktuję ich jak braci!”. A potem wybuchała głośnym śmiechem.

Zauważyłam, że po wyjściu Mahbuby Mahmud modlił się przez dwie godziny, a potem powtarzał: „Niech Bóg się zlituje nad naszymi duszami! Niech Bóg się zlituje nad naszymi duszami!”. Podejrzewam, że w swoim mniemaniu dopuścił się grzechu. Tylko Bóg jeden wie jakiego.

Przed przeprowadzką do Teheranu w naszym domu dochodziło do wielu kłótni i zatargów. Wszyscy zgadzali się tylko w jednej kwestii - należało się mnie pozbyć, wydając za mąż. Można było odnieść wrażenie, że wszyscy mieszkańcy Teheranu czekali tylko na mój przyjazd, by móc mnie zdeprawować. Każdego dnia odwiedzałam świątynię Fatimy al-Masumy i błagałam ją, aby moja rodzina zabrała mnie ze sobą i pozwoliła kontynuować naukę. Płakałam z żalu, że nie jestem chłopcem lub że nie zachorowałam i nie umarłam jak Zari, moja o trzy lata starsza siostra, która w wieku ośmiu lat zmarła na błonicę.

Dzięki Bogu, moje modlitwy zostały wysłuchane i nikt nie zapukał do naszych drzwi, aby prosić o moją rękę. Po pewnym czasie ojciec załatwił wszystkie sprawy związane z wyjazdem, a wujek Abbas wynajął dla nas dom w pobliżu ulicy Gorgan. Cała rodzina czekała tylko, co się ze mną stanie. Przebywając w towarzystwie osób, które uważała za godne, matka mawiała: „Już najwyższy czas, aby Masuma wyszła za mąż”. Gdy słyszałam te słowa, na mojej twarzy pojawiał się rumieniec wstydu i złości.

Na szczęście Jej Świątobliwość wstawiła się za mną i żaden z zalotników się nie pokazał. Po jakimś czasie moja rodzina skontaktowała się mężczyzną, który kiedyś starał się o moją rękę. Od tamtej pory zdążył już się ożenić i rozwieść. Był dobrze sytuowany i stosunkowo młody, ale nikt nie wiedział, dlaczego rozwiódł się z pierwszą żoną zaledwie kilka miesięcy po ślubie. Na mnie robił wrażenie człowieka wybuchowego i przerażającego. Gdy się dowiedziałam, jak straszny los mnie czeka, odrzuciłam dobre wychowanie oraz poczucie skromności i rzuciłam się do stóp ojca, wypłakując morze łez, aż w końcu zgodził się zabrać mnie do Teheranu. Ojciec miał dobre serce i wiedziałam, że bardzo mnie kocha, pomimo tego, że byłam dziewczyną. Matka opowiadała, że po śmierci Zari niepokoił się o mnie; byłam bardzo drobnej budowy, więc obawiał się, że ja także mogę umrzeć. Był przekonany, że Bóg ukarał go, zabierając Zari, ponieważ po jej urodzeniu nie okazał wdzięczności. Kto wie, może po moich narodzinach także jej nie okazał. Kochałam go jednak z całego serca. Był jedyną osobą w naszej rodzinie, która mnie rozumiała.

Gdy wracał do domu z pracy, brałam ręcznik i stawałam obok lustrzanej sadzawki. Kładł wtedy dłoń na moim ramieniu i zanurzał kilkukrotnie stopy w wodzie. Następnie mył dłonie i twarz. Podawałam mu ręcznik, a on, osuszając twarz, patrzył na mnie znad jego krawędzi swoimi jasnobrązowymi oczami, z których mogłam wyczytać, że mnie kocha i jest ze mnie zadowolony. Chciałam go pocałować, ale dorosła kobieta nie powinna całować mężczyzny, nawet jeśli jest to jej ojciec. Tak czy inaczej, ojciec zlitował się nade mną, a ja przysięgłam na wszystkie świętości, że nie zejdę na złą drogę i nie przyniosę mu wstydu.

Moja dalsza nauka w Teheranie to zupełnie inna historia. Ahmad i Mahmud byli przeciwni, a matka uważała, że kurs krawiecki byłby dużo bardziej przydatny. Jednak prośbą, błaganiem oraz łzami, którym trudno się było oprzeć, zdołałam przekonać ojca, aby się za mną wstawił i zapisał mnie do ósmej klasy.

Ahmad był tak wściekły, że ze złości miał ochotę mnie udusić. Wykorzystywał więc każdą okazję, aby mnie uderzyć. Ja jednak wiedziałam, co tak naprawdę go gnębi, więc trzymałam język za zębami. Moja szkoła znajdowała się niedaleko od domu; wystarczył piętnasto- lub dwudziestominutowy spacer. Na początku Ahmad w tajemnicy śledził mnie w drodze do szkoły, owijałam się więc ciasno czadorem, aby go nie prowokować. Natomiast Mahmud w ogóle przestał się do mnie odzywać i zupełnie mnie ignorował.

Po jakimś czasie obaj znaleźli zajęcie. Mahmud zaczął pracować na targowisku w sklepie należącym do pana Mozaffariego, a Ahmad rozpoczął praktykę w warsztacie stolarskim w dzielnicy Szemiran. Zdaniem pana Mozaffariego na Mahmuda można było liczyć, ponieważ przebywał w sklepie cały dzień. Ojciec mawiał: „Tak naprawdę to Mahmud prowadzi ten interes”. Natomiast Ahmad szybko znalazł towarzystwo i zaczął wracać do domu późno w nocy. W końcu wszyscy się zorientowali, że zapach, który wokół siebie roztaczał, spowodowany był wypitym alkoholem, a ściśle mówiąc arakiem. Nikt jednak nie odezwał się ani słowem. Ojciec zwieszał głowę i nie odpowiadał na jego powitania, Mahmud odwracał się i powtarzał: „Boże, zlituj się nad nami”, a matka szybko podgrzewała dla niego posiłek, tłumacząc: „Moje dziecko nabawiło się bólu zęba i alkoholem próbuje ulżyć sobie w cierpieniu”. Nikt jednak nie potrafił stwierdzić, jaka dolegliwość zęba utrzymuje się przez tak długi czas. Jednym słowem matka miała w zwyczaju kryć Ahmada, ponieważ był jej ulubieńcem.

Ahmad znalazł sobie w Teheranie jeszcze jedną rozrywkę - obserwowanie z okna na piętrze domu naszej sąsiadki, pani Parvin. Pani Parvin zwykle pracowała na podwórzu przed domem i oczywiście zawsze przy tym zsuwał jej się z głowy czador. Ahmad siedział wówczas nieruchomo w oknie salonu. Raz przyłapałam ich nawet na wymianie jakichś znaków.

Tak czy inaczej, mój brat był na tyle zajęty, że zapomniał o mnie. Nawet gdy ojciec pozwolił mi założyć do szkoły jedynie chustę na głowę zamiast czadora, kłótnie i krzyki trwały tylko jeden dzień. Ahmad jednak nie zapomniał. Po prostu przestał mnie besztać i się do mnie odzywać. W jego oczach byłam uosobieniem grzechu. Nie chciał nawet na mnie spojrzeć.

Nie przejmowałam się tym jednak. Chodziłam do szkoły, dostawałam dobre stopnie i zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi. Czego jeszcze mogłam chcieć od życia? Byłam naprawdę szczęśliwa, zwłaszcza po tym, jak Parwana została moją najlepszą przyjaciółką i obiecałyśmy sobie, że będziemy się dzielić wszystkimi tajemnicami.

Parwana Ahmadi była szczęśliwą i wesołą dziewczyną. Grała w szkolnej drużynie siatkówki, ponieważ była świetną siatkarką, ale z nauką radziła sobie nieco gorzej. Wiedziałam, że nie była zła, ale nie przestrzegała wielu reguł. Nie potrafiła bowiem odróżnić dobra od zła i nie miała pojęcia, jak zadbać o dobre imię i honor swojego ojca. Miała co prawda braci, ale się ich nie bała. Czasami nawet wdawała się z nimi w kłótnie, a gdy któryś ją uderzył, nie pozostawała mu dłużna. Parwana śmiała się ze wszystkiego i wszędzie, nawet na ulicy. Zachowywała się tak, jakby nigdy nie słyszała, że śmiejąc się, dziewczyna nie powinna pokazywać zębów ani wydawać żadnych odgłosów. Zawsze się dziwiła, gdy mówiłam, że jej zachowanie jest niewłaściwe i powinna przestać. Z malującym się na twarzy zaskoczeniem pytała: „Dlaczego?” albo przyglądała mi się, jakbym była przybyszem z innej planety. (A może rzeczywiście tak było?) Znała też nazwy wszystkich samochodów i chciała, aby jej ojciec kupił czarnego chevroleta. Nie wiedziałam, jak wygląda chevrolet, ale nie chciałam się do tego przyznać, aby nie stracić twarzy.

Pewnego dnia wskazałam na piękny nowy samochód i zapytałam:

- Parwano, czy to chevrolet, który tak ci się podoba?

Parwana spojrzała na auto, a potem na mnie i wybuchnęła śmiechem.

- Jakaś ty zabawna! - zawołała. - Pomyliłaś fiata z chevroletem.

Zaczerwieniłam się po same uszy. Umierałam ze wstydu z powodu jej śmiechu oraz własnej głupoty, przez którą moja niewiedza wyszła w końcu na jaw.

W domu Parwany znajdowały się dwa odbiorniki: radiowy i telewizyjny. W domu wujka Abbasa widziałam telewizor, ale my mieliśmy jedynie radio. Za życia babki ze strony ojca lub gdy mój brat, Mahmud, przebywał w domu, nie słuchaliśmy muzyki, ponieważ traktowano to jako grzech. Zwłaszcza jeśli piosenkę wykonywała kobieta, a melodia miała charakter optymistyczny. Choć zarówno ojciec, jak i matka byli niezwykle religijnymi ludźmi i zdawali sobie sprawę, że słuchanie muzyki jest niemoralne, nie podchodzili do tej kwestii tak rygorystycznie jak Mahmud i lubili czasami jej posłuchać. Po wyjściu Mahmuda matka zwykle włączała radio. Oczywiście nastawiała je bardzo cicho, tak aby sąsiedzi nie słyszeli. Znała nawet słowa niektórych piosenek i podśpiewywała je pod nosem w kuchni, w szczególności te wykonywane przez Pouran Shahpouri.

Pewnego dnia zauważyłam:

- Matko, znasz całkiem sporo piosenek Pouran.

Podskoczyła jak oparzona i warknęła:

- Cicho! Co ty wygadujesz? Nigdy nie mów czegoś takiego przy swoim bracie!

Po powrocie z pracy ojciec włączał radio i słuchał wiadomości nadawanych o drugiej, a potem zapominał wyłączyć odbiornik. Rozpoczynał się wówczas muzyczny program Golha i ojciec nieświadomie zaczynał poruszać głową w rytm muzyki. Nie obchodzi mnie, co inni mówią, jestem pewna, że ojciec uwielbiał głos Marzieh[1]. Gdy puszczali jej piosenki, nigdy nie mówił: „Boże, zlituj się nad nami! Wyłączcie to”. Lecz gdy śpiewał Vighen[2], nagle przypominał sobie o zasadach religijnych i pobożności i zaczynał krzyczeć: „Znowu ten Ormianin! Nie chcę tego słuchać!”. Ja za to uwielbiałam głos Vighena. Nie wiem dlaczego, ale słysząc go, przypominał mi się wuj Hamid. Wuj różnił się od swoich braci i sióstr. Był przystojnym mężczyzną i, co było rzadkością, pachniał wodą kolońską... Gdy byłam dzieckiem, przytulał mnie i mówił do mojej matki:

- Dobra robota, siostro! Urodziłaś piękną dziewczynkę. Dzięki Bogu, nie jest podobna do swoich braci. W przeciwnym wypadku musiałabyś kupić dużą beczkę i ją zamarynować!

- Och! Co masz na myśli? - odpowiadała moja matka. - Co ci się nie podoba w moich synach? Są wystarczająco przystojni. Mają tylko nieco oliwkową cerę, ale to nic złego. Mężczyzna nie musi być ładny. W dawnych czasach mawiano, że mężczyzna powinien być nieurodziwy i krewki!

Ostatnie słowa wymawiała śpiewnym głosem, a wujek Hamid wybuchał głośnym śmiechem.

Z wyglądu podobna byłam do ojca i jego siostry. Ludzie zawsze brali mnie i Mahbubę za siostry. Ale ona była ode mnie ładniejsza. Ja miałam szczupłą budowę ciała, a ona krągłości. Moje proste włosy pomimo usilnych starań nie chciały się kręcić, a na jej głowie wiło się mnóstwo loków. Z drugiej strony Mahbuba miała lekko nierówny zgryz i zawsze powtarzała: „Ale z ciebie szczęściara. Masz takie białe i proste zęby”. Obie miałyśmy jednak ciemnozielone oczy oraz jasną skórę, a gdy się uśmiechałyśmy, na naszych policzkach pojawiały się dołeczki.

Matka, tak jak reszta jej rodziny, posiadała inny typ urody. Miała oliwkową cerę, czarne oczy i falowane włosy, poza tym była nieco puszysta. Choć nikt nie dorównywał pod tym względem siostrze matki, korpulentnej ciotce Ghamar. Oczywiście moja rodzina nie była szpetna. Zwłaszcza matka. Gdy usunęła nitką owłosienie na twarzy i wydepilowała brwi, wyglądała naprawdę ładnie. Znakiem szczególnym matki był pieprzyk przy ustach. Zwykle mawiała: „W dniu, w którym wasz ojciec przyszedł prosić o moją rękę, zauważył ten pieprzyk i od razu się we mnie zakochał”.

Kiedy miałam siedem lub osiem lat, wuj Hamid wyjechał z kraju. Gdy przyszedł się pożegnać, wziął mnie w ramiona i powiedział do matki: „Siostro, na miłość boską, nie wydawaj tego kwiatuszka zbyt szybko za mąż. Niech najpierw zdobędzie wykształcenie i stanie się kobietą”.

Wuj Hamid był pierwszą osobą z naszej rodziny, która udała się na Zachód. Nie miałam pojęcia, jak wygląda świat za oceanem. Myślałam, że przypomina Teheran, tylko jest bardziej oddalony. Co jakiś czas wuj wysyłał listy i zdjęcia do babci Aziz. Fotografie były piękne. Nie wiem tylko, dlaczego zawsze stał na nich w ogrodzie w otoczeniu roślin, drzew i kwiatów. Po jakimś czasie otrzymaliśmy zdjęcie, na którym towarzyszyła mu blondynka bez hidżabu. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Było późne popołudnie. Babcia Aziz przyszła do nas, ponieważ chciała, aby ojciec przeczytał jej list. Ojciec usiadł obok swojej matki na pufach na podłodze. Najpierw przeczytał list po cichu, a potem zawołał:

- Cudownie! Gratulacje! Hamid Aga się ożenił, a to zdjęcie jego żony.

Babcia Aziz zemdlała, a babka, która nigdy nie żyła z nią w najlepszych stosunkach, zakryła usta czadorem i się roześmiała. Matka złapała się za głowę. Nie wiedziała, czy ma mdleć, czy cucić babcię Aziz. Gdy ta w końcu odzyskała przytomność, wypiła sporą ilość ciepłej wody z kandyzowanym cukrem i powiedziała:

- Myślałam, że ci ludzie są grzesznikami.

- Nie! Nie są grzesznikami - odparł ojciec, wzruszając ramionami. - Przecież są wykształceni. To Ormianie.

Babcia Aziz zaczęła uderzać się dłońmi po głowie. Matka złapała ją jednak za ręce i powiedziała:

- Na miłość boską, przestań. Nie jest tak źle. Dzięki niemu nawróciła się na islam. Każdy ci powie, że muzułmanin może poślubić kobietę innej wiary, a potem ją nawrócić. Dzięki temu zyskuje wdzięczność Boga.

Babcia Aziz spojrzała na nią osowiałym wzrokiem i odparła:

- Wiem. Niektórzy prorocy i imamowie brali za żony kobiety, które nie były muzułmankami.

- No cóż, jeśli Bóg pozwoli, ich małżeństwo okaże się błogosławieństwem - roześmiał się ojciec. - Więc kiedy zaczynamy świętować? Żona z zagranicy jest świetną okazją do zabawy.

Babka zmarszczyła brwi i odparła:

- Boże broń, synowa to już nieszczęście samo w sobie. Ta na domiar złego pochodzi z innego kraju, więc nie ma pojęcia o religijnych zasadach dotyczących czystości.

Babcia Aziz wyglądała, jakby odzyskała nieco sił. Wzięła się w garść i wstając do wyjścia, odparła:

- Panna młoda jest błogosławieństwem dla domu. W przeciwieństwie do niektórych ludzi, w naszej rodzinie doceniamy synowe i nie traktujemy ich jak służące. Troszczymy się o nie i jesteśmy z nich dumni, zwłaszcza z synowej z Zachodu!

Babka nie mogła już dłużej tolerować jej przechwałek, więc odpowiedziała z drwiną w głosie:

- ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin