Płomień i krzyż tom 3.pdf

(2772 KB) Pobierz
Spis treści:
Klasztor
Nowogród
Kamienne Góry
Peczora
Klasztor. Powrót
Przypisy
KLASZTOR
Arnold Löwefell oglądał pusty, martwy świat. Cóż, może nie dosłownie i nie do
końca martwy i pusty, gdyż był to świat pełen roślin i zwierząt, pełen słońca, nieba i
chmur, pełen radośnie szemrzącej wody i łagodnie wiejącego wiatru. Jednak nie było
na nim ani śladu człowieka. Ani jednego tchnienia ludzkiej myśli. Ani jednego wy-
tworu ludzkich rąk.
Ten świat był dziewiczy, niewinny i nieskalany. Jeżeli dochodziło w nim do
przemocy, agresji i wojny, do pożerania, zabijania i ranienia, to owe działania wyni-
kały wyłącznie z odwiecznych praw natury. Z instynktu napędzającego drapieżników,
każącego im atakować, i instynktu napędzającego ofiary, każącego im bronić się
wszystkimi dostępnymi metodami. Był to świat bezgrzeszny, świat cudownej dosko-
nałości i doskonałej cudowności.
Löwefell przyglądał mu się z fascynacją, miłością i rozrzewnieniem. Był to świat
idealny w swojej wolności od ludzi, wolności od ich pragnień, żądz i pasji. Od ich
grzesznej, plugawej obecności, profanującej nie tylko wszystko, czego się dotknęli, ale
również wszystko, o czym pomyśleli. Löwefell chłonął ten świat całym sobą, szczęśli-
wy, że dane jest mu obcować z tworem tak doskonałym, i szczęśliwy, że dopuszczono
go do tej obserwacji i do tego milczącego, nieruchomego uczestnictwa, że nie lękano
się, iż zbruka otaczającą go czystość...
– Mistrzu Löwefell... mistrzu Löwefell... – usłyszał czyjś ponaglający, a jedno-
cześnie zdziwiony głos i otworzył oczy.
Zobaczył stojącego dwa kroki dalej mnicha. Na twarzy mężczyzny odbijało się
wyraźne zakłopotanie.
– Mistrzu Löwefell, raczcie wybaczyć wtargnięcie, ale nikt nie odpowiadał na
pukanie...
Inkwizytor Arnold Löwefell, jeden z najbieglejszych w sztuce członków We-
wnętrznego Kręgu Świętego Officjum, nie był człowiekiem, którego można by zasko-
czyć w czasie snu. Tym bardziej nie był człowiekiem, którego nie obudziłoby stukanie
do drzwi. Dlatego doskonale rozumiał zdziwienie i zakłopotanie mnicha. Sam był
zdziwiony i zakłopotany tym, co się wydarzyło.
– Czy mogę w czymś pomóc, mistrzu Löwefell? – zapytał mnich. – Czy na
pewno wszystko dobrze? – dodał po wyraźnej chwili wahania.
– Tak. Dobrze – odparł spokojnie inkwizytor. Usiadł i opuścił stopy na chłodną
posadzkę. – Miałem sen – rzekł. – Wydaje mi się, że śniłem o tym, jak wyglądał świat
tuż przed stworzeniem człowieka.
Mnich odpowiedział uśmiechem.
– Chciałbym zobaczyć ten sen – powiedział.
Löwefell był oczywiście pewien, że jego gość doniesie o rozmowie, zwłaszcza
dzieląc się z przełożonymi zdumieniem, iż udało mu się zaskoczyć inkwizytora we śnie
i zbliżyć się na tak niewielką odległość, nie wywołując żadnej reakcji. Löwefell uważał,
że ten donos będzie jak najbardziej słuszny, gdyż Inkwizytorium musiało wiedzieć o
wszelkich odstępstwach od normy, o wszelkich wynaturzeniach, aberracjach czy cho-
ciażby wyjątkach od reguły. A fakt, iż Löwefell, śpiący zazwyczaj niezwykle czujnie, dał
się zaskoczyć, był niewątpliwym, niepokojącym wyjątkiem od reguły.
– Czym mogę ci służyć? – zapytał mnicha.
– Mistrzu Arnoldzie, polecono mi przekazać, że pani Katrina zaprasza was do
siebie na śniadanie, jeżeli zechcecie wyświadczyć jej tę grzeczność.
– Oczywiście – odparł Löwefell, nie okazując zdziwienia, że Katrina sama nie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin