Jakub Dziewit - Aparaty i obrazy. W stronę kulturowej historii fotografii.pdf

(11323 KB) Pobierz
3
JAKUB DZIEWIT
APARATY
i OBRAZY
W stronę kulturowej historii fotografii
Katowice 2014
Jakub Dziewit
Aparaty i obrazy. W stronę kulturowej historii fotografii
ISBN 978-83-934011-7-8
(wersja papierowa)
ISBN 978-83-944202-1-5
(wersja elektroniczna)
Recenzja wydawnicza:
dr hab. Marianna Michałowska
Historia i Teoria Kultury
Przewodnicząca Rady Naukowej Serii:
Anna Gomóła
Redaktor prowadzący:
Adam Pisarek
Współpraca redakcyjna:
Agata Koprowicz
Projekt okładki i makiety:
Agnieszka Lesz
Skład i
łamanie:
Tomasz Kiełkowski
Wydawca:
Seria Wydawnicza
grupakulturalna.pl
ul. Słowackiego 15/13
40-094 Katowice
Współpraca:
Publikacja dofinansowana przez Uniwersytet
Śląski
w Katowicach.
Wydanie I
Arkuszy wydawniczych:
12
Nakład:
300 + 200 (dodruk)
Druk i oprawa:
Sowa Sp. z o.o., ul. Hrubieszowska 6a, 01-209 Warszawa
Okładki przygotowane we współpracy z Magdalena Tekieli Paper Love
© Copyright of images: see pages 241–251
Katowice 2014
7
Spis treści
PROLOG
CZĘŚĆ I: Historia fotografii
Rozdział 1.
Rzeczywistość skopiowana
Rozdział 2.
Kopia rzeczywistości
Rozdział 3.
Rzeczywistość wykorzystana
Appendix.
Dlaczego fotografia powstała?
Rozdział 4.
Kłamstwo?
Rozdział 5.
Prawda?
Rozdział 6.
Naturalizm, piktorializm, „antymimetyzm”
Rozdział 7.
Łomografia
(„emocjonalizm”?)
Rozdział 8.
Aestetyzm
9
29
49
55
79
81
91
105
116
134
CZĘŚĆ II:
Historia aparatu
Rozdział 9.
Od pierwszych aparatów do aparatu ręcznego
Rozdział 10.
Leica i aparaty małoobrazkowe
Rozdział 11.
Wątki dwudziestowieczne
Rozdział 12.
Od cyfrówek do smartfonów
Rozdział 13.
O fotografowaniu / o wolności
141
163
166
183
194
CZĘŚĆ III: Współczesność
Adnotacja
Rozdział 14.
Erotyka i przemijanie
203
204
220
224
235
241
252
EPILOG
Bibliografia
Indeks osób
Spis zdjęć
Polecane lektury
9
PROLOG
„Malarstwo umarło!”. Chwilę wypowiedzenia tych słów powszechnie uważa
się za moment „powstania” fotografii. Ich autorem był oczywiście malarz,
Paul Delaroche, a padły one 19 sierpnia 1839 r. na połączonym posiedzeniu
Akademii Francuskiej oraz Francuskiej Akademii Nauki. Prawdopodobnie
dałoby się wyznaczyć nie tylko dzień, ale także dokładną godzinę ich
wygłoszenia
1
. Być może była to godz. 17.00 – to odpowiednia pora dnia, by
wygłaszać tak fundamentalne tezy i po krótkiej kłótni udać się do ulubionej
kawiarni, gdzie przy kawie i winie można radzić, co dalej z tym fantem zro-
bić. Nawet jeśli nie była to ta godzina, a członkowie Akademii nie spędzili
wieczoru na długich dysputach w okolicznych knajpkach, to opisy tej sytuacji
są i tak bardzo filmowe.
Łatwo
wyobrazić sobie, jak Louise Jacques Mandé Daguerre staje na sa-
mym dole auli i pełen rezygnacji po nieudanych próbach, kolejno wyrzuca
szklane próbki z pleśnią do kosza, kiedy nagle dostrzega,
że
z niewiadomych
przyczyn na jednym szkiełku pleśń ustąpiła pod wpływem jakiejś substan-
cji… Chwila, moment, to nie Daguerre, to Ian Fleming, a ta substancja to
penicylina. Zacznijmy więc opowieść jeszcze raz: Daguerre siedzi pod drze-
wem i rozmyśla, kiedy nagle na głowę spada mu jabłko… Znowu zbłądziliśmy
1
prezentował swoją technikę już na pokazie otwartym, zanotowane zostało,
że
nie-
bo było zachmurzone, wiatr zachodni, temperatura wynosiła 23,8 °C, a  ciśnienie
755,69 mm. Por. P.G. Harmant, D.R. Wood,
Daguerre’s demonstrations in 1839 at the
Palais d’Orsay,
„History of Photography” vol. 16 (1992), nr 4, s. 400–401.
Zresztą nie tylko godzinę. Kiedy jakiś czas później, 7 października 1839 r., Daguerre
Zgłoś jeśli naruszono regulamin