Murray Joseph - Miłość od pierwszej zdrady.pdf
(
2143 KB
)
Pobierz
Moim wspaniałym Rodzicom, Kathleen i Finianowi,
którzy nauczyli mnie, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Synchroniczność
(rzecz.)
1. co najmniej dwa wydarzenia niepowiązane widocznymi relacjami przyczynowo-skutkowymi,
których przypadkowe jednoczesne wystąpienie ma niskie prawdopodobieństwo, a mimo to odbierane są one
jako współwystępujące w sposób znaczący
za Carlem Jungiem
2. niewyjaśniona, głęboko znacząca koincydencja, która porusza duszę i daje przebłysk ludzkiego
przeznaczenia
Phil Cousineau
Rozdział 1
– Jedźmy do domu – powiedziała Tara, czując się, jakby jej życie właśnie się skończyło.
Po prawej stronie siedział sztywno jej mąż Colin. Starał się przyswoić miażdżącą nowinę. Za
biurkiem doktor White tłumaczył im właśnie, że przeniesienie zarodków się nie powiodło, a ich trzecia próba
zapłodnienia in vitro spełzła na niczym.
Tara miała wrażenie, jakby czas stanął w miejscu. Słyszała jedynie osobliwe dzwonienie w uszach,
jak gdyby właśnie wybuchła bomba. Nie docierało do niej, co mówi doktor White – spowijał ją wyłącznie
wszechogarniający szum porażki.
Ale nie musiała się przysłuchiwać, by wiedzieć, o czym mowa. Na tym etapie znała już tę gadkę na
pamięć. Gdy tylko ujrzała tę samą znużoną, przepraszającą minę doktora White’a, domyśliła się, że jej
marzenie o macierzyństwie pozostanie właśnie tam.
W sferze snów.
– Do domu? – zapytał Colin, odwracając się w jej stronę. – Przecież dopiero co tu przyszliśmy.
– Wiem, że jesteś zawiedziona, Taro, ale uwierz, że wciąż istnieje nadzieja – rzekł doktor White
nieprzekonująco, jak gdyby czytał z promptera.
– Przykro mi, doktorze, ale ja już dłużej nie dam rady – stwierdziła Tara i wzięła do ręki torebkę.
– Nie chcę nikogo urazić, ale po prostu muszę jechać do domu.
– Taro, musimy się dowiedzieć, jakie mamy możliwości – zauważył Colin wyraźnie zły, że Tarze tak
spieszno do wyjścia.
– Colin, przecież wiemy, jak to idzie. W tym momencie musimy zacząć wszystko od początku. Od
zera.
– Cóż, w przypadku wielu par terapia in vitro przynosi rezultat za czwartym, a nawet piątym
podejściem. Raz pracowaliśmy z parą, której udało się dopiero za ósmym razem – wyjaśnił doktor White.
Tara się skrzywiła. Nie mogła znieść perspektywy przeżywania całej tej męczarni choćby jeszcze
jeden raz, a co dopiero wielokrotnie. Po pierwszej, a potem drugiej nieudanej próbie tliła się w niej jeszcze
iskierka nadziei, ale kolejnego rozczarowania by nie zniosła. Colin w kółko powtarzał jej, że do trzech razy
sztuka. Prawie ją do tego przekonał. A mimo to siedziała tu i ponownie przeżywała najgorsze doświadczenie
swojego życia.
– Doktorze, moim zdaniem najwyższy czas, byśmy się pogodzili z tym, że macierzyństwo nie jest mi
pisane – rzekła Tara. Serce ściskała jej aż nazbyt znajoma rozpacz.
– Taro, przestań wygadywać takie rzeczy – powiedział Colin.
– Daruj sobie, Colin, mam prawie trzydzieści siedem lat. Na tym etapie moje jajeczka przypominają
już dmuchawce.
Doktor White prawie się zaśmiał, ale wtedy Colin spojrzał na niego z dezaprobatą.
– Taro, to dopiero nasza trzecia próba. Daj spokój, do czterech razy sztuka!
– Powtarzasz to przy każdym podejściu, Colin. Za parę lat będziesz twierdził, że do piętnastu razy
sztuka. Wydaliśmy już na to trzydzieści tysięcy. Musimy przestać wyrzucać pieniądze w błoto – skwitowała
Tara, wciąż popatrując na drzwi wyjściowe. Czuła, że się dusi.
– Cóż, może mają jakiś program lojalnościowy – zauważył Colin i popatrzył na doktora
White’a z nadzieją.
– No jasne, Colin, w drodze do wyjścia wbiją nam pieczątkę, a następna rundka będzie za darmochę.
Mówimy o moich jajeczkach, nie o kawie. – Tara przewróciła oczami. – Przecież i tak w nosie mają naszą
lojalność. Wcisnęli nam te durne dodatki, które nie zrobiły kompletnie żadnej różnicy.
– Cóż, zdecydowaliście się na Pakiet Premium – wtrącił doktor White.
– No i co z niego mamy? Szczerze mówiąc, w cenie dziesięciu tysi za strzał mogliście dorzucić
pieprzoną torbę na ramię. Albo koszulkę z napisem „Zrobiłam sobie in vitro i mam z tego tylko ten
dziadowski T-shirt” – rzuciła Tara sfrustrowana.
– Taro, bądź poważna – powiedział Colin zażenowany.
Tara wiedziała, że się ośmiesza. Ale wiedziała również, że jeśli tego nie wyśmieje, to się rozpłacze.
Plik z chomika:
flearsmin40
Inne pliki z tego folderu:
Toon Paige - Nic nie rani tak jak miłość.pdf
(2107 KB)
Michaels Corinne - Bezbronna.pdf
(1893 KB)
Majewska Kamila - Klucz do szczęścia.pdf
(1480 KB)
Kornaus Anna S. - Marco. Saga Kastilo.pdf
(1288 KB)
Godurowska Kinga - Słodka nienawiść.pdf
(1855 KB)
Inne foldery tego chomika:
Biznes
Dokumenty
Ebook 2012
Ebook 2013
Ebook 2014
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin