Tomasz Hildebrandt - Wymiary mroku.pdf

(1524 KB) Pobierz
Tomasz Hildebrandt
Wymiary mroku
Przenikaliśmy wciąż głębiej i głębiej w jądro ciemności. (…)
Joseph Conrad, Jądro ciemności
2
PROLOG
Zabiłeś.
Po raz pierwszy wchłonąłeś ludzką duszę. Upolowałeś ją na poboczu drogi,
zaledwie sto metrów od najbliższego domu. Zaproponowałeś pieszczoty, ona
odmówiła. Wtedy powaliłeś na ziemię, biłeś tak długo, aż przestała się ruszać.
Wsłuchiwałeś się w odchodzące życie, dotykiem czułeś stygnące ciało
pozbawione temperatury serca, niekończącego się pędu krwi. Uczyniłeś z niej
lalkę naturalnej wielkości, swoją zabawkę.
Pierwszy szlif, pierwsza ofiara, pierwsze nacięcie na twoim narzędziu
zbrodni. Żądza kiełkowała długo, kształtowała się w tobie przez lata, dojrzewała,
by rozkwitnąć kwiatem koloru krwi. Uświadomiłeś sobie, że zwykły stosunek
z kobietą to za mało. Robiłeś to z konieczności, bo tak było trzeba. Parzyć się,
zapładniać, mieć dzieci. Ty jednak potrzebowałeś więcej, pożądałeś przemocy.
Może działałeś jak zwierzę, instynktownie, zew odnalazłeś w źle ułożonych
genach. Może zstąpił na ciebie duch, którejś nocy nawiedził cię czarny anioł.
Widzę cię. Jesteś małym dzieckiem, ale już da się rozpoznać, że będziesz inny.
Zwracasz uwagę na detale, które w ogóle nie interesują rówieśników, bacznie
obserwujesz dorosłych. Katują się nawzajem jak psy zamknięte w ciasnej klatce.
Mężczyźni tłuką kobiety, kobiety rewanżują im się torturą psychiczną.
Zauważasz mechanizm przemocy: ciężka cisza, iskra wybuchu, krzyk, pierwsze
ciosy. Płacz, po którym powietrze zaczyna pachnieć jodem jak po burzy. Padają
niezdarne słowa pojednania. Dochodzi do kopulacji, cielesnych zapasów
wywołujących na twarzach kochanków grymas bólu. Nie jesteś w stanie tego
pojąć. To kolejny etap awantury? Następna tortura?
Podglądasz, a oni cię na tym przyłapują, dostajesz w skórę. Po jakimś czasie
wiedzą wszyscy, spychają cię na margines, wyzywają, szydzą. Rodzina, sąsiedzi,
przyjezdni obcy, którzy usłyszeli plotkę o kilkuletnim zboczeńcu. Moczysz się
w łóżko, a wtedy spotyka cię dodatkowa kara. Rozpoczyna się dla ciebie życie
w ciągłym lęku, nie zdołasz się z tego wyzwolić. Ludzie stają się twoim
największym wrogiem.
Kobiety, w szczególności kobiety. Matka stająca niekiedy w twojej obronie
3
jest jedyną osobą na świecie, której choć trochę na tobie zależy. Kochasz ją
i wstydzisz się tego uczucia, pragniesz zniknąć ze wstydu. Preferujesz przemoc,
bicie, wyzwiska, nauczyłeś się przed tym bronić. Przed miłością matki nie
potrafisz się zamknąć, stoisz przed nią nagi, bezbronny. Zraniony swoją
słabością. A potrzebujesz grubej, twardej skorupy, pancerza będącego w stanie
cię ochronić. I broni, żeby kontratakować.
Mężczyzn ignorujesz, łatwiej przychodzi ci znosić ich obelgi, razy.
Z kobietami jest inaczej, upodlają cię z pasją, którą dostrzegasz w ich oczach.
Nienawidzą cię każdym centymetrem swoich miękkich ciał, całą objętością
duszy. Nic nigdy żadnej z nich nic nie zrobiłeś, nie pojmujesz furii prześladowań
z ich strony. Byłeś dla nich odpryskiem męskości, którego nie musiały się bać,
istotą mieszczącą się w ludzkiej hierarchii niżej od nich, idealną ofiarą
drzemiącego w nich okrucieństwa. To one wydrążyły w tobie pustkę, wypełnioną
później przez mrocznego demona. One same stworzyły swojego kata.
Widzę cię. Dorastasz, karmisz się wzgardą, poisz nienawiścią. Wreszcie
rozumiesz różnicę płci, sens kopulacji. Koledzy i koleżanki łączą się w pary,
obserwujesz ich i też tego pragniesz. Starasz się, ale odpychają cię nawet
najbrzydsze dziewczyny, te bez szans na powodzenie u chłopców. Kończysz
szkołę, idziesz do pracy, wreszcie wyprowadzasz się z domu, uciekasz z tego
piekła maleńkiej wsi. Zaciekle walczysz o swoje prawo do normalności.
Podświadomie odczuwasz, że związek z kobietą uczyni z ciebie człowieka, jakim
powinieneś być. Męża i ojca, zwykłego, przeciętnego mężczyznę, jednego z wielu
miliardów ludzkich termitów w szarych robotniczych blokach.
Poznajesz ją. Jesteście razem. Patrzę na ciebie i widzę tego szaraka
poruszającego się w masie sobie podobnych. A ty potrafisz przecież
przemieszczać się między odrębnymi światami, przenikać noc. Też to czujesz,
wegetacja zaczyna cię krępować, za ciasno ci w twojej własnej skórze. Coś
w tobie rośnie, pęcznieje, buzuje jak wrzątek w przykrytym garnku. Odczuwasz
głód, dla którego jeszcze nie znasz pokarmu. Jeśli nie odkryjesz go,
skonsumujesz samego siebie. To już nie jest kwestia wyboru, to kwestia
konieczności.
Przemienił cię anioł, pamiętam jedną z twoich opowieści. W pierwszy dzień
lata, noc sobótki, kiedy na ziemię zstępują starożytne duchy. Poczułeś to, kiedy
4
uderzyłeś tę dziewczynę w tył głowy, zacząłeś dusić. Coś w ciebie wstąpiło,
nabrałeś wielkości, siły. Posiadłeś ją całą, była twoja. Zatrzęsła się ziemia,
niebo otworzyło pęknięciem o kopalnianej czerni. Eksplodowałeś orgazmem
złożonym z setek rozkoszy. Zakosztowałeś smaku ludzkiej duszy. Rozpostarłeś
skrzydła demona, wkrótce miałeś wznieść się w niebiosa.
Też tego pożądam, chcę poczuć twoją nadludzką moc. Zaznać twojej
wielkości.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin