Palenie zapobiega rakowi płuc.docx

(79 KB) Pobierz

Naukowcy wykazali - Palenie zapobiega rakowi płuc

Scientists Proved Smoking Prevents Lung Cancer

lung cancer

Na górze: Płuca osoby niepalącej / płuca osoby palącej

Na dole:   Płuca osoby niepalącej z rakiem płuc / płuca osoby palącej z rakiem płuc

80%  LUDZI  ZDIAGNOZOWANYCH  NA  RAKA  PŁUC  TO  NIEPALĄCY

Nie oszalałem. Dobrze czytasz tytuł tego artykułu. Choć uważam, że palenie zmniejsza zdolność oddychania, to nie uważam, że wywołuje w jakikolwiek sposób, kształcie i formie raka. Możesz od palenia dostać straszne choroby płuc jak COPD. Nie zachęcam do palenia! Próbuję edukować tych chcących zbadać DOWODY, że rak płuc to farsa!

Prawdę mówiąc, ponieważ my którzy badamy fakty naukowe, wiemy, że rząd od lat truje nas fluorem, aspartamem, rtęcią, aluminium, barem i strontem, musiałem pytać i szukać o paleniu, które rząd próbuje zatrzymać od lat. Oni oczywiście nie przejmują się naszym zdrowiem opierając się na wcześniej wymienionych dozwolonych i nakazanych truciznach jakim mamy się poddawać. Czyli, skoro rząd pozwala i zachęca nas do trucia naszych dzieci, to dlaczego ma być taki medialny obłęd, zabójstwa polityczne palaczy i palenia? To nie mieściło się w moim myśleniu, dlatego znalazłem ten artykuł. Jestem pewien, że nawet czytałeś o tym w żadnym czołowym i uznanym źródle informacyjnym. Więc poznaj prawdę:

 

Palenie zapobiega rakowi płuc, i tu są pewne myszki które pomogły to udowodnić!

Smoking Helps Protect Against Lung Cancer And here are some of the mice who helped to prove it!

Joe Vialls – 16.07.2003.

Co roku tysiące lekarzy i innych członków "Inkwizycji Anty-Papierosowej" wydają miliardy dolarów na uwiecznianie tego co bezspornie stało się najbardziej błędne choć odnoszące sukcesy oszustwo inżynierii społecznej w historii, Przy zachęcie większości zachodnich rządów, ci orwellowscy lobbyści ścigają palaczy z fanatyczną żarliwością, która zupełnie przyćmiewa absurdalną amerykańską debatę o prohibicji alkoholu, rozpoczętej w 1919 i trwającej do 1933. Teraz patrzymy na nią z uzasadnionym zdumieniem. Czy prawdą jest, żeby cały naród pozwolił maleńkiej grupie walącej w tamburyny pozbawić się piwa czy whisky?  Smutne, ale, tak, pomimo całkowitego braku dowodów na to, że alkohol szkodzi ludziom, chyba że konsumowany jest w naprawdę astronomicznych ilościach. Niestety, bezpieczeństwo alkoholu nie interesowało tych tamburynistów, dla których kontrola innych była jedynym i prawdziwym celem. Amerykanie widocznie "grzeszyli" ciesząc się kilkoma drinkami alkoholowymi, i purytanie wstawili się w imieniu Boga by znowu uczynić ich nieszczęśliwymi.

Mimo że nie ma bezpośredniego związku między alkoholem i papierosami, historia amerykańskiej prohibicji jest ważna, bo pomaga nam zrozumieć jak maleńkiej liczbie gorliwców udało się kontrolować zachowanie i życie dziesiątków milionów ludzi. Teraz dokładnie to samo dzieje się z palaczami, choć tym razem jest to w rękach rządowych gorliwców i ignoranckich lekarzy, a nie religijnych fanatyków walących w tamburyny. Pewne rządy wiedzą, że ich działania w przeszłości bezpośrednio odpowiadają za wywoływanie większości nowotworów płuc i skóry na świecie dzisiaj, i dlatego bardzo się starają próbując odwrócić od siebie odpowiedzialność, a tym samym finansową, i przenieść się na nieszkodliwy organiczny tytoń. Jak dowiemy się z dalszej części raportu, skromny organiczny tytoń nigdy nie skrzywdził nikogo, i pewnymi sposobami można uzasadnienie stwierdzić, że daje uderzającą ochronę zdrowiu. Nie wszystkie rządy na świecie mają ten sam problem.

Japonia i Grecja mają największą liczbę dorosłych palaczy papierosów na świecie, a najniższą występowalność raka płuc. I odwrotnie do tego, Ameryka, Australia, Rosja i niektóre grupy wysp na Płd. Pacyfiku mają najmniejszą liczbę dorosłych palaczy na świecie, a najwyższą występ owalność raka płuc. To jest wskazówka nr 1 w ujawnieniu  absurdu, i okopanym zachodnim kłamstwem medycznym, że "palenie papierosów wywołuje raka płuc".

Pierwszy europejski kontakt z tytoniem miał miejsce w 1492, kiedy Kolumb z badaczem Rodriguo de Jerez zobaczyli tubylców palących na Kubie. Tego dnia de Jerez pierwszy raz się zaciągnął, i okazało się, że było to bardzo relaksujące, dokładnie jak zapewnili go tubylcy. Była to ważna okazja, bo Rodriguo de Jerez odkrył to co Kubańczycy i tubylczy Amerykanie wiedzieli od wielu stuleci: że palenie papierosów i cygar jest nie tylko relaksujące, a i leczy też kaszel i inne drobne dolegliwości. Kiedy wrócił do domu, Rodriguo de Jerez z dumą zapalił cygarona ulicy, i został szybko aresztowany i uwięziony na 3 lata przez straszzną Hiszpańską Inkwizycję. Tym sposobem de Jerez stał się pierwszą ofiarą lobby przeciwnemu paleniu. W okresie krótszym niż 100 lat, palenie stało się bardzo lubianym i przyjętym zwyczajem społecznym w Europie, z tysiącami ton tytoniu importowanymi z kolonii by zaspokoić rosnący popyt. Rosnąca liczba pisarzy chwaliła tytoń jako powszechne remedium na ludzkie  dolegliwości.

Już na początku XX wieku prawie połowa ludzi była palaczami, a występowalność raka płuc pozostała tak niska, że była niemal niemierzalna. Potem wydarzyło się coś niezwykłego: 16.07.1945 miało miejsce przerażające katastrofalne wydarzenie, które w końcu doprowadziło do tego, że zachodnie rządy zniekształciły na zawsze percepcję palenia. Jak wspomina K Greisen: "Kiedy zmniejszyła się intensywność światła, odstawiłem szklankę i spojrzałem prosto na wieżę. Wtedy zauważyłem niebieski kolor otaczający chmurę dymu. Wtedy ktoś krzy-knął, że powinniśmy obserwować falę uderzeniową snującą się po ziemi. Wyglądało to jak jaskrawo oświetlony okrągły teren blisko ziemi, powoli roznoszący się w naszym kierunku. Było żółtego koloru. Trwałość chmury dymu mnie zaskoczyła. Po pierwszym gwałtownym wybuchu, niższa część chmury wydawała się przybierać stały kształt i nieruchomo wisieć w powietrzu. Górna część dalej się wznosiła, tak że po kilku minutach była na wysokości co najmniej 7.5 km. Powoli przybierała formę zygzaka z powodu zmieniającej się prędkości wiatru na róznych wysokościach. Dym przebił chmurę na początku jej wznoszenia, i wydawało się, że chmura nie ma nań żadnego wpływu.

Był to notorycznyTrinity Test”, pierwsza brudna broń zdetonowana w atmosferze. Kula plutonu o masie 6 kg skompresowana do superkrytyczności przez wybuchowe soczewki, Trinity wybuchła nad Nowym Meksykiem siłą równą ok. 20.000 ton TNT. W ciągu kilku sekund miliardy śmiertelnych radioaktywnych cząsteczek zostało wchłoniętych w atmosferę do wysokości 9 km, gdzie szybkie strumienie odrzutowe mogłyby krążyć nimi wszędzie.

Amerykański rząd wcześniej wiedział o promieniowaniu, miał świadomość jego śmiertelnych skutków na ludziach, ale dosadnie rozkazał test z całkowitym lekceważeniem zdrowia i dobrobytu. Według prawa, było to wielkie karygodne zaniedbanie, ale amerykański rząd o to nie dbał. Wcześniej czy później, w taki czy inny sposób, znajdą innego winowajcę dla wszystkich długoterminowych skutków poniesionych przez Amerykanów i innych obywateli na lokalnych i odleglejszych terenach.

Jeśli pojedyncza mikroskopijna cząsteczka opadu radioaktywnego wyląduje na twojej skórze, dostaniesz raka skóry. Wdychaj pojedynczą cząsteczkę tego samego śmiertelnego błota, i rak skóry stanie się nieuchronny, chyba że będzie to wyjątkowy szczęśliwiec palący papierosy. Solidna mikroskopijna radioaktywna cząsteczka zakopuje się głęboko w tkance płuc, całkowicie pokonuje ograniczone rezerwy wit. B17 w organizmie, i wywołuje nieokiełznane nie dające się kontrolować rozmnażanie komórek. Jak możemy być absolutnie pewni, że opad radioaktywnych cząsteczek naprawdę wywołuje raka płuc, za każdym razem gdy obiekt jest eksponowany wewnętrznie? Dla prawdziwych naukowców, w przeciwieństwie do szarlatanów medycznych i propagandystów rządowych, to nie stanowi problemu. Aby jakaś teoria była zaakceptowana naukowo, musi najpierw zostać udowodniona zgodnie z rygorystycznymi wymogami powszechnie akceptowanymi przez naukowców. Najpierw należy wyizolować podejrzany czynnik radioaktywny, a następnie zastosować go w odpowiednio kontrolowanych eksperymentach laboratoryjnych, aby uzyskać zamierzony wynik, czyli raka płuc u ssaków.

NAUKOWCY WYKAZALI, ŻE CZĄSTECZKI RADIOAKTYWNE WYWOŁUJĄ RAKA PŁUC

Naukowcy bezlitośnie poświęcili dziesiątki tysięcy myszy i szczurów w ten sposób na przestrzeni lat, celowo poddając ich płuca materii radioaktywnej. Udokumentowane wyniki naukowe tych różnych eksperymentów są identyczne. Każda mysz czy szczur posłusznie dostaje raka płuc, i każde z nich umiera. W ten sposób teorię przekształcono w twardy fakt naukowy w ściśle kontrolowanych warunkach laboratoryjnych.

Podejrzany czynnik [materia radioaktywna] wywoływał derklarowany skutek [raka płuc] w przypadku wdychania go przez ssaki.

Nie można przecenić ogólnej wielkości ryzyka raka płuc u ludzi w wyniku atmosferycznego opadu radioaktywnego. Zanim Rosja, Brytania i Ameryka zakazały prób atmosferycznych 5.08.1963, do atmosfery uwolniono ponad 4.200 kg plutonu. Skoro wiemy, że mniej niż 1 mikrogram [1/mln g] wdychanego plutonu wywołuje śmiertelnego raka płuc u ludzi, więc wiemy, że wasz przyjazny rząd uskładał 4.2 mld śmiertelnych dawek w atmosferze, z pół-życiem cząsteczek radioaktywnych minimum 50.000 lat. Przerażające? Niestety, jeszcze gorzej. Wymieniony wyżej pluton jest w broni nuklearnej przed detonacją, ale dużo większa liczba śmiertelnych cząsteczek radioaktywnych to te pochodzące ze zwykłego brudu czy piasku wchłonięta z ziemi, i napromieniowanych podczas pionowego lotu przez kulę ognia z broni. Te cząsteczki  tworzą największą część "dymu" na każdym zdjęciu atmosferycznej  detonacji nuklearnej. W większości przypadków zasysane jest kilka ton materiału i trwale napromieniowane w czasie transportu, ale bądźmy niezwykle konserwatywni i stwierdźmy, że podczas każdej pojedynczej atmosferycznej próby jądrowej jest tylko 1.000 kg materiału powierzchniowego.

Przed zakazem przez Rosją, Brytanię i Amerykę, przeprowadzono 711 atmosferycznych testów jądrowych, tworząc 711.000 kg śmiertelnych mikroskopijnych cząsteczek radioaktywnych, do których trzeba dodać oryginalne 4.200 kg z samej broni, co w sumie daje konserwatywnych 715.200 kg.

W kilogramie jest ponad milion śmiertelnych dawek, tzn., że wasze rządy skazili waszą atmosferę ponad 715.000.000.000 ]715 mld] takich dawek, wystarczających by wywołać raka płuc czy skóry 117 razy u każdego człowieka, kobiety i dziecka na ziemi.

Zanim zapytasz, nie, cząsteczki radioaktywne nie znikają, przynajmniej w okresie twojego życia, czy twoich dzieci lub wnuków. Z pół-życiem 50.000 lat lub dłużej, te niezliczone tryliony śmiertelnych wyprodukowanych przez rząd radioaktywne cząsteczki są zasadniczo z tobą na zawsze. Te krążące po całym świecie cząsteczki za pomocą potężnych strumieni odrzutowych, osadzają się losowo, choć w wyższych stężeniach w promieniu kilku tysięcy km od miejsc prób. Prosty wiat albo inne zaburzenia powierzchniowe to wszystko czego potrzeba do ponownego wzniecenia ich i powstania większych zagrożeń dla tych w pobliżu. Wcześniej niewinne radosne kopanie piasku na plaży latem może teraz łatwo przełożyć się na samobójstwo, jeśli przypadkiem podniesiesz kilka radioaktywnych cząsteczek, które mogłyby przykleić się do skóry, albo wdychane do płuc. Przestań wyśmiewać Michaela Jacksona kiedy pojawia się na lotnisku w chirurgicznej masce na nosie i ustach. Może wyglądać jak ekscentryk, ale Michael na pewno przeżyje większość z nas.

12 lat po katastrofalnym Trinity test, stało się oczywiste dla zachodnich rządów, że sprawy wymykały się całkowicie z kontroli, z raportem 1957 Brytyjskiej Medycznej Rady Badawczej twierdzącym, że globalne "zgony na raka płuc bardziej niż się podwoiły w okresie 1945-1955", choć nie podano wyjaśnienia. W tym samym okresie, zgony z powodu raka wokół Hiroszimy i Nagasaki wzrosły 3-krotnie. Do końca oficjalnej próby atmosferycznej w 1963, zachorowalność na raka płuc na Wyspach Pacyfiku wzrosła 5-krotnie od 1945. Po całkowitym schrzanieniu środowiska przez 50.000lat, nadszedł czas by "wielki rząd" zaczął podejmować intensywne działania dywersyjne.

Jak można udowodnić, że ludzie sami spowodowali raka płuc, tj. stwierdzić, że są winni samookaleczania, za które nigdy nie można winić ani pozwać rządu? Jedyną oczywistą substancją wdychaną przez ludzi, oprócz powietrza, był dym tytoniowy, dlatego wkroczył rząd. Słabo wykształceni "badacze" medyczni nagle zostali przytłoczeni ogromnymi dotacjami rządowymi, których celem było osiągnięcie tego samego rezultatu końcowego: "Wykazać, że palenie powoduje raka płuc". Prawdziwi naukowcy [zwłaszcza niektórzy fizycy nuklearni] uśmiechnęli się ponuro na początkowe żałosne wysiłki raczkującego lobby antynikotynowego, i zwabił ich w najbardziej śmiercionośną pułapkę ze wszystkich. Badaczy quasi-medycznych poproszono o udowodnienie swoich fałszywych twierdzeń na podstawie dokładnie tych samych sztywnych zasad naukowych, które zastosowano przy udowadnianiu, że cząsteczki radioaktywne powodują raka płuc u ssaków.

Pamiętaj, żeby jakąś teorię uznano naukowo, musi być najpierw udowodniona zgodnie z rygorystycznymi wymogami powszechnie uzgodnionymi przez naukowców. Najpierw musi być wyizolowany czynnik podejrzany [dym papierosowy], potem użyty w dobrze kontrolowanych eksperymentach laboratoryjnych po to by wykazać oczekiwany skutek, tzn. rak płuc u ssaków.

Pomimo ujawnienia dosłownie dziesiątków tysięcy szczególnie podatnych myszy i szczurów na równowartość 200 papierosów dziennie, w końcu "nauce medycznej" nigdy nie udało się wywołać raka płuc u żadnej myszy czy szczura. Tak, dobrze to przeczytałeś. Przez ponad 40 lat, setki tysięcy lekarzy celowo cię okłamywali.

NAUKOWCY PRZYPADKIEM UDOWODNILI, ŻE PALENIE ZAPOBIEGA RAKOWI PŁUC

Prawdziwi naukowcy trzymali za gardło quasi-badaczy, bo "łączenie" eksperymentu ze śmiertelnymi cząsteczkami radioaktywnymi z eksperymentem z łagodnym dymem papierosowym, udowodnili po wsze czasy, że palenie w żadnym przypadku nie może wywoływać raka płuc.  I dalej, w jednym dużym "przypadkowym" eksperymencie, którego nigdy nie pozwolono im opublikować, prawdziwi naukowcy wykazali z uderzającą jasnością, że palenie faktycznie pomaga chronić przed rakiem płuc.

Wszystkie myszy i szczury są używane tylko raz w eksperymencie naukowym, a potem niszczone. W ten sposób badacze zapewniają, że wyniki jakiejś substancji jaką badają nie mogą być przypadkowo "skażone" przez prawdziwe czy wyimaginowane wpływy innej substancji. Potem jednego dnia, jakby na skutek magii, kilka tysięcy myszy z eksperymentu palaczy "przypadkowo" znalazły drogę do eksperymentu z cząstkami radioaktywnymi, który w przeszłości zabił każdą nieszczęsną mysz. Ale tym razem, całkowicie wbrew wszystkiemu, 60% palących myszy przeżyło narażanie na cząsteczki radioaktywne. Jedyną zmienną było ich wcześniejsze narażanie na duże ilości dymu papierosowego. 'Teraz jestem Śmiercią, niszczycielem światów'. Wisznu, Bhagavad-Gita natychmiast zastosowano naciski rządu i stłumiono fakty, ale nie uciszyło to całkowicie prawdziwych naukowców. Może z przymrużeniem oka, prof. Schrauzer, przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Bionieorganicznych Chemików, zeznał przed komisją Kongresu USA w 1982, że od dawna wiedzieli naukowcy, że pewne składniki dymu tytoniowego działają antyrakowo u poddawanych eksperymentom zwierząt. Dalej powiedział, że kiedy znane substancje rakotwórcze są stosowane na zwierzętach, użycie składników dymu im przeciwdziała.

Prof. Schrauzer nie poprzestał na tym. Dalej zeznał komisji pod przysięgą, że "żaden składnik dymu tytoniowego nie wykazał iż był przyczyną raka płuc u człowieka", dodając, że "nikt nie potrafił wywołać raka płuc u zwierząt laboratoryjnych od palenia".

To była zgrabna odpowiedź na dość kłopotliwy problem. Jeśli rząd blokuje publikację twojego artykułu naukowego, wybierz alternatywną drogę, i umieść istotne fakty na spisanym protokole Kongresu! Przewidywalnie, twarda prawda prowadziła rząd i quasi-medycznych badaczy do szału wściekłości. W 1982 faktycznie zaczęli wierzyć w swoją śmieszną propagandę, i nie dali się uciszyć przez wybitnych członków naukowego establishmentu. Dość nagle przestawili się na obwinianie innych "tajnych" składników wkładanych do papierosów przez firmy tytoniowe. "Tak, to musi być to!" – krzyczeli z zapałem, dotąd aż garstka naukowców przez telefon zaczęła pokazywać, że te same "tajne" składniki włączono w eksperymenty na myszach, i dlatego też okazały się być niezdolne do wywoływania raka płuc. Sprawy wyglądały rozpaczliwie dla rządu i generalnie społeczności lekarskiej. Od kiedy w latach 1960 rozpoczęło się finansowanie walki z paleniem, dziesiątki tysięcy lekarzy przeszły przez szkoły medyczne, gdzie uczono ich, że palenie wywołuje raka płuc.

Większość uwierzyła w kłamstwo, ale zaczęły pojawiać się pęknięcia. Nawet najgłupsi lekarze "C" nie potrafili powiązać danych ze sobą, a kiedy o to pytali, mówiono im, żeby nie zadawali głupich pytań. "Palenie wywołuje raka płuc" przerobiono na credo, quasi-religijny mechanizm wierzeń, gdzie ślepa wiara stała się substytutem dla dowodu. Nawet ślepa wiara wymaga systemu pozytywnego wzmocnienia, którymi w tym przypadku stały się agencje reklamowe i media. Nagle ekrany TV zalały się strasznie przyczernionymi "płucami palacza", z towarzyszącą mantrą, że jeśli nie przestaniesz palić teraz, to umrzesz w strasznej agonii. To wszystko było, oczywiście, żałosną bzdurą.

Na płycie grobowej płuca palacza i osoby niepalącej mają identyczny różowy kolor, i jedynym sposobem w jaki może powiedzieć ci patolog sądowy iż mogłeś być palaczem, jeśli znajdzie wyraźne plamy nikotyny na twoich palcach, Camele albo Marlboro w twojej kieszeni, albo jeśli jeden z twoich krewnych niemądrze potwierdzi na piśmie, że wcześniej paliłeś diabelski chwast.

Czarne płuca? U górnika, który przez swoje pracownicze życie wdychał wielkie ilości mikroskopijnych czarnych cząsteczek pyłu węglowego. Dokładnie jak radioaktywne cząsteczki dostają się głęboko w tkanki płuc i zostają tam na zawsze. Jeśli pracowałeś na dole kopalni węgla przez co najmniej 20 lat bez maski na twarzy, twoje płuca będą prawdopodobnie wyglądały tak na płycie grobowej. Wielu ludzi pyta dokładnie jak to jest, że te palące myszy były chronione przed śmiertelnymi cząsteczkami radioaktywnymi, a jeszcze więcej pyta dlaczego prawdziwe liczby teraz pokazują dużo więcej nie palaczy umierających na raka płuc niż palaczy.

Prof....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin