PROLOG
Za dużo się uśmiechasz. Wiesz o tym? To takie irytujące.
Śmiejesz się głośno, machasz do ludzi na ulicy. Czasami nawet podśpiewujesz, spacerując. Widzę, jak idziesz kołyszącym krokiem, a twoje długie włosy powiewają na wietrze. Uśmiechasz się szeroko, jakby świat był całkowicie wolny od trosk.
Przez cały czas otaczasz się przyjaciółmi – w domu i poza nim. Często ich widuję, przychodzących i wychodzących, wołających: „Do zobaczenia wkrótce!”, kiedy zamykasz za nimi drzwi.
Czy na tym polega bycie szczęśliwą? Bycie tobą?
Nie chcę być tobą. Zasługuję na coś dużo lepszego.
Ale masz coś, czego chcę.
I zamierzam ci to odebrać.
1.
Niedziela
Przyglądam się mojej rodzinie zgromadzonej przy stole i marzę o tym, by zamknąć ten śmiech, droczenie się i żartobliwe dokuczanie w bańce czasowej, która pozwoli mi wrócić do tego ponownie w przyszłości. Wiem, że moje życie nie będzie takie samo w nieskończoność – Millie dorośnie i pójdzie pewnie na uniwersytet, a brat i siostra Asha mogą się przenieść na drugi koniec świata lub wkrótce założyć rodziny.
Czuję, że ta przełomowa chwila się zbliża, że ciągle jestem zagrożona. Nie chcę niczego zmieniać.
– Chce ktoś dokładkę ziemniaków? – pytam, starając się pozbyć tych niepokojących myśli.
– Nie, dzięki, mamo – odpowiada Millie. Moja córka nie odziedziczyła po mnie pragnienia pochłonięcia każdego pieczonego ziemniaka w polu widzenia i w wieku siedmiu lat jest małym chudzielcem.
– Na pewno, Millie?
Kiwa głową.
Przenoszę spojrzenie na mojego partnera, Asha, który się uśmiecha, ale kręci głową. Mojej uwadze nie umyka lekki smutek w jego łagodnych, brązowych oczach. Chciałabym potrafić go stamtąd całkowicie wyeliminować.
– Sami?
Brat Asha podnosi wzrok znad telefonu, który leży obok niego na blacie. Wydaje z siebie pomruk, który interpretuję jako zgodę.
– Czy mógłbyś odłożyć ten telefon, kiedy siedzimy wspólnie przy stole? – pytam nie po raz pierwszy.
Sami i Nousha ...
renfri73