Schwertner_Janusz+Mogliscie_zabić_to_dziecko.doc

(2187 KB) Pobierz
Mogliście zabić to dziecko

Janusz Schwertner

Mogliście zabić to dziecko

Data utworzenia: 12 października 2023 08:41

 

https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/przez-jedna-szokujaca-decyzje-21-latka-przezyla-koszmar-to-juz-nie-polska-to-teheran/x8cdk3r

 

21-letnia studentka została zamknięta w areszcie w siódmym miesiącu ciąży. Do dziś nie wiadomo dlaczego. Syna rodziła w męczarniach. Odpowiedzialny za to prokurator w czasach PiS robi zawrotną karierę. To już nawet nie jest Białoruś. To Teheran! - gorączkuje się adwokat kobiety.

1.

Nie sposób logicznie wytłumaczyć, dlaczego ciężarna Flavia Mazur, studentka Akademii Muzycznej w Gdańsku i utalentowana wiolonczelistka, będąc w zaawansowanej ciąży, musiała spędzić czterdzieści dni w celi aresztu śledczego w Grudziądzu.

Wiadomo, że zażądał tego prokurator Michał Gołda, którego kariera nabrała rozpędu po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. A potem podpisany przez niego wniosek przyklepał sędzia Adam Grzejszczak, bez nawet chwili refleksji.

Prokurator Gołda sądził, że ma do czynienia z groźną członkinią zorganizowanej grupy przestępczej. W związku z tym nawet zaawansowana ciąża, w jakiej znajdowała się podejrzana, nie mogła stanowić wedle jego przekonania minimalnej choćby taryfy ulgowej.

- Miałam rodzić za kilkanaście tygodni. Wiedziałam, że jeśli będą trzymać mnie w celi, umrę tam ja albo moje dziecko - mówi Flavia.

Policjanci wpadli do niej o świcie, najwyraźniej podobnie jak prokurator przeświadczeni, że przyjechali zatrzymać jakąś niebezpieczną kryminalistkę. Kazali jej się ubrać, radiowozem wieźli przez pół Polski na przesłuchanie, a następnie odstawili za kratki.

Jej adwokat: - Wie pan, jako prawnik widziałem już wiele absurdów. Ale jak żyję, czegoś takiego jeszcze nie. To, co spotkało tę kobietę, to już chyba nawet nie jest Białoruś. To są standardy prawne z Teheranu.

Flavia Mazur

Maciej Krüger / Onet

Flavia Mazur

2.

Zestaw więziennej pościeli to stary wyblakły koc i trzy małe poduszki. Obok leży jeszcze poniszczony, cuchnący materac. Gołym okiem widać, że nigdy nie był czyszczony. Strażnik rzuca nim o ziemię, wprost pod nogi Flavii. Dziewczyna jest wystraszona, boi się odezwać. Przyciszonym głosem prosi o pomoc. Jest w zaawansowanej ciąży, nie da rady nieść tego wszystkiego o własnych siłach.

Już się rozpędzam, kurwo! - rzuca w jej kierunku strażnik, który najwyraźniej uznał jej prośbę za przejaw niedopuszczalnej w takim miejscu arogancji. Flavia powoli rozumie panujące tu zasady. Płacze. Jej cela znajduje się na pierwszym piętrze aresztu śledczego. Materac będzie musiała zarzucić na plecy i taszczyć po schodach sama.

Wcześniej dla formalności strażnicy prowadzą ją jeszcze do więziennego ginekologa. Ten ma zdecydować, czy w obecnym stanie nie powinna trafić wprost do wydziału szpitalnego. Teoretycznie mogłaby liczyć tam na stałą opiekę.

Jest wyczerpana, przez ponad dwie doby niemal nic nie jadła. Zgłasza ból brzucha. Lekarz bada ją, wskazuje na problemy trawienne, ale nie widzi zagrożenia dla ciąży. Każe strażnikom odprowadzić osadzoną do celi.

Dopiero trzask więziennych krat uzmysławia jej, że to wszystko naprawdę się dzieje.

Flavia Mazur

Maciej Krüger / Onet

Flavia Mazur

3.

Niespełna tydzień wcześniej, 13 kwietnia 2023 r., Flavia wraz ze swoim mężem Andrzejem Mazurem, 30-letnim kontrabasistą, jadą pociągiem do Bydgoszczy. Tam, w ramach konkursu zespołów kameralnych, odbywa się koncert jej fortepianowego trio.

Po drodze mijają stację kolejową w Grudziądzu. To blisko stutysięczne miasto w północnej Polsce. Ale tu syf! - Andrzej rozgląda się dookoła i dzieli z żoną ponurymi wrażeniami. Faktycznie tamtejszy dworzec nie należy do najpiękniejszych w kraju. Ma to się zmienić - jak obiecują lokalne władze - wkrótce, gdy po latach zwłoki dojdzie tu w końcu do generalnego remontu.

Flavia z mężem Andrzejem, fot archiwum prywatne

Materiały prasowe

Flavia z mężem Andrzejem, fot archiwum prywatne

Tydzień później Flavia jest w Grudziądzu znowu, ale już sama, bez męża - to tu mieści się owiany złą sławą zakład karny dla kobiet.

Przed Flavią za kratkami lądowały tu m.in. matka małej Madzi, czyli dzieciobójczyni Katarzyna Waśniewska, słynna siostra Bernadetta, skazana za znęcanie się nad podopiecznymi prowadzonego przez zakonnice ośrodka opiekuńczego, czy matka z Czerniejewa, która zamordowała pięcioro noworodków.

Słowem: Flavia trafia do piekła.

 

4.

Wyglądało to tak: jest 6 rano, jak zawsze w przypadku groźnych przestępców. Ktoś nagle dobija się do drzwi.

Flavia z Andrzejem wynajmują mieszkanie na przy ul. Jaglanej w Gdańsku, w budynku, w którym wielu właścicieli wystawia swoje lokale pod krótkoterminowy wynajem. Często odbywają się tu imprezy, nieraz dochodzi do drobnych, pijackich awantur. - No więc my pomyśleliśmy, że ktoś za dużo wypił i teraz hałasuje o świcie - mówi Flavia.

To jednak nie ten przypadek, bo po chwili słyszą hasła, które kojarzą z filmów kryminalnych: Policja, otwierać! Bo wyważymy drzwi!.

Flavia owija się kocem, otwiera i zaskoczona prosi o wyjaśnienia. To wtedy dowiaduje się, że zdaniem prokuratury jest członkiem mafii zajmującej się praniem brudnych pieniędzy. Policjanci krzykiem oznajmiają jej, że zostanie zatrzymana. - A ja krzyknęłam tylko: jestem w ciąży, nie macie prawa tak mnie traktować! - wspomina Flavia.

5.

- A potem, gdy oni łazili po mieszkaniu, pakowali do pudeł nasze komputery, pendrive'y i grzebali w moich majtkach, szukając innych dowodów przestępstwa, ja zachodziłam w głowę, o co w tym wszystkim chodzi - dodaje.

Musiało chodzić o kryptowaluty. Jej mąż zaczął inwestować na giełdzie w czasie pandemii, gdy wskutek obostrzeń na całym świecie odwoływano kolejne koncerty i festiwale. Oboje stracili wtedy swoje podstawowe źródło dochodów. Flavia wkręciła się w temat dwa lata później. Nigdy nie grali o wielkie sumy, dla obojga była to raczej szansa, by dorobić do domowego budżetu.

Na Binance wszystko jest transparentne. To największa taka giełda na świecie, działająca w Polsce w pełni legalnie. Nikt nie jest tam anonimowy. Flavia, nim policjanci zapakują ją do radiowozu, próbuje odgrzebać w pamięci wszystkie transakcje, jakich dokonywała w ostatnim czasie. Żadna z nich nie budziła wątpliwości, żadna nie opiewała na dużą kwotę.

Z mężem w przeszłości raz napotkali problemy - gdy trafili na konto przejęte przez przestępców. Ale sprawę udało się wtedy błyskawicznie wyjaśnić. Teraz stara się przypomnieć cokolwiek, co mogło zaniepokoić śledczych.

Flavia z mężem Andrzejem, fot archiwum prywatne

Materiały prasowe

Flavia z mężem Andrzejem, fot archiwum prywatne

6.

- To był wtorek, jak do nas wpadli - pamięta Flavia. - O dziewiątej rano miałam lekcję wiolonczelową. Zamierzałam wstać chwilę wcześniej, żeby jeszcze poćwiczyć przed zajęciami - wspomina.

Flavia ma 21 lat, ale już na koncie imponującą karierę. Rodzice - tata Polak, mama Ukrainka - sami nie byli muzykami, ale od dzieciństwa zabierali ją ze sobą do opery i filharmonii. Malutką dziewczynkę szybko oczarował ten świat podniosłej atmosfery, wykwintnych strojów i cudownych, fascynujących dźwięków.

Urodziła się w Paryżu, gdzie niegdyś mieszkali całą rodziną. Po rozwodzie rodziców z mamą przeprowadziła się do Lwowa. Tam rozpoczęła naukę w szkole muzycznej. Jako nastolatka pojechała na pierwsze w życiu zagraniczne tournée - do Hiszpanii, wraz z muzykami Filharmonii Lwowskiej. Miała wtedy 12 lat, zarobiła 1500 euro. Cztery lata później, ledwie jako szesnastolatka, została stałą członkinią lwowskiej orkiestry, najmłodszą w całym zespole.

Dziś, jako studentka Akademii Muzycznej w Gdańsku, występuje na największych scenach koncertowych świata. Jeszcze będąc w ciąży, zdążyła zagrać we Francji, Włoszech, Szwajcarii.

- Błagałam tych policjantów, żeby pozwolili mi zadzwonić do mojego profesora. Chciałam go uprzedzić, że nie dotrę na zajęcia - mówi Flavia. - Jakby to wyglądało, jakbym tak nagle zniknęła bez słowa?

Flavia Mazur

Maciej Krüger / Onet

Flavia Mazur

7.

Policjanci, tuż po wejściu do mieszkania, pozwalają jej przyrządzić sobie śniadanie. Przed siódmą Flavia gotuje dla siebie dwa jajka. W trasę ruszą jednak dopiero w południe. Z Gdańska do Warszawy - gdzie czekać ma na nią prokurator Gołda - jedzie się kilka godzin. W tym czasie już nie je nic więcej.

Na komendzie panuje chaos. Co rusz zwożeni są tutaj inni podejrzani, co chwilę rozpoczynają się jakieś kolejne przesłuchania. Szybko okazuje się, że na ciężarną Flavię nikt tu nie zwraca uwagi. Rozmawiać z prokuratorem ma dopiero następnego dnia.

W międzyczasie funkcjonariusze proponują jej owoce, by zabiła głód.

- Wciąż nie wiedziałam, dlaczego mnie tu trzymają. Wściekłam się. Krzyczałam: Jestem kobietą w ciąży, do cholery! Macie mnie nakarmić! - wspomina Flavia. - Zażądałam obiadu, a oni przynieśli mi na dołek kromki chleba. Mam nietolerancję glutenu. Odmówiłam, bo mogłoby to zaszkodzić dziecku.

- I co zjadłaś?

- Przez ponad dobę nic. A rano jakiś policjant się zlitował i przyniósł mi jajecznicę.

Noc z 18 na 19 kwietnia Flavia spędza na policyjnym dołku, w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu pozbawionym okien. Nie wie, co dzieje się z jej mężem, nie ma z nim kontaktu od kilkudziesięciu godzin.

Komenda Stołeczna Policji

SZYMON STARNAWSKI / East News

Komenda Stołeczna Policji

8.

Następnego dnia, podczas przesłuchania w warszawskiej prokuraturze, Flavia błaga o obiad. Martwi się o swoje zdrowie, o dziecko. Po raz pierwszy osobiście informuje prokuratora o ciąży. Liczy, że ten jeszcze dziś pozwoli jej wrócić do domu.

W końcu też wyjaśnia się sprawa zatrzymania.

Jednak zarzuty postawione 21-letniej Flavii są zadziwiające: owszem, 12 marca na giełdzie Binance sprzedała innej użytkowniczce Agacie C. kryptowaluty za kwotę dziesięciu tysięcy złotych. Tyle że nic w tej transakcji nie odbiegało od normy, ot zwykła wymiana, jakich miliony każdego dnia. - Myślałam: może ta pani się rozmyśliła i teraz chce odzyskać pieniądze?. To się zdarza w świecie kryptowalut, a mnie nic innego nie przychodziło do głowy - mówi Flavia.

Zdaniem prokuratora chodzi o coś innego. Jednak by zrozumieć, jak 21-letnia ciężarna studentka Akademii Muzycznej, hobbystycznie inwestująca na giełdzie kryptowalut, w oczach śledczego została członkinią mafii, trzeba cofnąć się o kilka tygodni.

Zagraniczna prasa niejednokrotnie opisywała koncerty, w których uczestniczyła Flavia

Materiały prasowe

Zagraniczna prasa niejednokrotnie opisywała koncerty, w których uczestniczyła Flavia

9.

Wtedy, dokładnie 2 lutego 2023 r., Agata C. znajduje na Facebooku ogłoszenie o pracę. To krótki filmik, którego autor informuje, że w przypadku chęci uzyskania szczegółowych informacji należy pozostawić swoje dane kontaktowe. Agata C. wysyła swój numer. Nie wie jeszcze, że ma do czynienia z przestępcami.

Po kilku dniach dzwoni do niej kobieta, przedstawia się jako Ewa Woźniak. Posługuje się przy tym wyraźnie wschodnim akcentem. Twierdzi, że reprezentuje firmę pixpal. Już nie proponuje pracy, ale w zamian obiecuje pomoc w szybkim wzbogaceniu się poprzez inwestycje w akcje i obligacje.

Sprawa śmierdzi przekrętem na kilometr. Pobieżny research w Google wystarczyłby, aby już na tym etapie zaprzestać dalszego kontaktu z tajemniczą firmą. Jedna z niedawno zamieszczonych opinii na jej temat brzmi: to długoterminowy plan oszukiwania samotnych osób. Spędzili ze mną kilka miesięcy, zanim udało im się oszukać mnie na 100 000 euro.

Nieznani sprawcy, kontaktujący się z Agatą C. przez aplikację WhatsApp, w ciągu kilku następnych tygodni zdołają okraść ją na 242 tys. zł.

W tym czasie - stopniowo budując zaufanie - wydobędą od niej wszystkie prywatne dane, zaciągną na nią kilka kredytów, a następnie namówią na założenie profilu na giełdzie Binance.

Sterowana przez nich Agata C. wszystkie pożyczone z banków środki zainwestuje w kryptowaluty. Kupi je nie tylko od Flavii, ale także od jej męża i od kilkunastu innych przypadkowych osób handlujących na giełdzie. A gdy dokona wszystkich transakcji, przestępcy znikną, wraz z jej wirtualnymi pieniędzmi.

- Teraz rozumie pan ten absurd? - pyta mnie z nadzieją w głosie Paweł Osiński, adwokat Flavii. - Pani Agata C. niewątpliwie została oszukana. Tyle że Flavia nie miała z tym nic wspólnego. Skąd niby miała wiedzieć, że ktoś wcześniej okradł tę panią? To jakieś wielkie nieporozumienie! - gorączkuje się.

By móc handlować z innymi użytkownikami na Binance, najpierw trzeba podać swoje dane, w tym informacje o swoim miejscu zamieszkania. W następnym kroku należy przesłać skan dowodu osobistego. A potem jeszcze system wymaga wykonania zdjęcia twarzy, w ten sposób dodatkowo weryfikując naszą tożsamość. Na giełdzie kryptowalut znani z imienia i nazwiska użytkownicy handlują między sobą w bezpieczny sposób. Jednak podobnie jak w normalnym życiu, nie sposób przewidzieć, czy ktoś nie wprowadza do obrotu pieniędzy pochodzących z kradzieży.

Flavia i Andrzej, fot. archiwum prywatne

Materiały prasowe

Flavia i Andrzej, fot. archiwum prywatne

Mec. Osiński dodaje: - Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: sprzedaje pan auto na OLX. Zgłasza się do pana kupujący, ustalacie kwotę, podpisujecie umowę. Potem wychodzi na jaw, że ten facet wcześniej komuś te pieniądze ukradł. A na końcu to pan idzie siedzieć za pranie brudnych pieniędzy. Czysty absurd! Na takiej zasadzie można by wsadzić każdego.

- Jednak chyba nie do końca rozumiem - przyznaję. - Skoro prokuratura zażądała aresztu, musi mieć jakiś dowód, że Flavia działała w porozumieniu z tymi przestępcami.

- Jest pan pewny? - pyta mnie retorycznie adwokat Osiński. - Tak by to było wyglądało w normalnym państwie. Nie, proszę pana. Oni nie mają nic.

10.

Brawurową teorię adwokata Osińskiego mam szansę zweryfikować, sięgając po dokumenty prokuratorskie. W uzasadnieniu wniosku o zastosowanie aresztu wobec ciężarnej Flavii Mazur prokurator Michał Gołda domaga się uwięzienia jej na trzy miesiące. Szukam tam choćby najmniejszej przesłanki, która miałaby świadczyć o winie 21-letniej studentki bądź o jej powiązaniach z przestępcami z Whatsappa.

Początek zawiera opis, w jaki Agata C. została oszukana. Nie ma tam ani słowa o Flavii.

Pierwsza wzmianka na jej temat znajduje się dopiero na czwartej stronie. Ale to ledwie drobna informacja, że Agata C. za zakupione kryptowaluty zapłaciła Flavii 10 tys. zł. To wręcz dowód na czystą, rynkową transakcję.

Lektura kolejnych stron nie pozostawia złudzeń: polska prokuratura, zatrzymując Flavię, nie dysponowała żadnymi dowodami świadczącymi o jej winie. Śledczy nie tylko nie odnaleźli jakichkolwiek powiązań kobiety z przestępcami z Whatsappa, ale i do tej pory prawdopodobnie nie ustalili, kim byli ci ludzie.

Mimo to prokurator wraz z sędzią zdecydowali się osadzić w areszcie kobietę na dwa miesiące przed spodziewanym terminem porodu jej dziecka.

Prokurator Michał Gołda, screen TVN24

Materiały prasowe

Prokurator Michał Gołda, screen TVN24

11.

Jeszcze w czasie prokuratorskiego przesłuchania Flavia nie przyznaje się do winy. Jest zszokowana, słysząc od prokuratora Gołdy, że działa w zorganizowanej grupie przestępczej. Pyta o dowody, ale tych śledczy nie mają. Sama deklaruje pełną współpracę. Może udostępnić dane do swojego konta bankowego, hasła do profilu w Binance, historię przelewów. Nie ma nic do ukrycia.

Równocześnie nie może pozbyć się z głowy jednej myśli: prokurator Gołda nie do końca rozumie, jak działa giełda kryptowalut.

W pewnym momencie kobieta sama opowiada mu, w jaki sposób Agata C. mogła zostać oszukana. Nietrudno jej było sformułować możliwe scenariusze. W internecie pełno jest wzmianek na ten temat, a modus operandi przestępców internetowych zwykle jest bardzo podobny.

Nawet na stronie internetowej adwokata Osińskiego znaleźć można fachowy tutorial zatytułowany: Plaga oszustw na »inwestycje w kryptowaluty« - jak je rozpoznać i nie dać się powtórnie oszukać przez firmy oferujące »odzyskiwanie kryptowalut«.

To więc żadna tajemna wiedza. Prokurator Gołda, próbując później przekonać sąd do swoich racji, zdecyduje się jednak na zaskakującą argumentację:

Należy zwrócić szczególną uwagę na część wyjaśnień Flavii Mazur, gdzie w sposób bardzo dokładny opisuje swoje przypuszczenia, w jaki sposób doprowadzono Agatę C. do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Jest to dokładny opis mechanizmu, którego częścią była Agata C. jako pokrzywdzona.

Mec. Osiński: - Flavia wytłumaczyła, w jaki sposób oszuści najczęściej naciągają swoje ofiary. A prokuratura uznała, że skoro ona tyle wie, to sama za tym wszystkim stała. To jest jakiś absurd! Przecież to jest wiedza powszechnie dostępna na stronach instytucji zwalczających oszustwa w internecie czy chociażby w moich artykułach!

12.

Trudno opisać położenie człowieka, który nagle zostaje zbudzony o świcie przez uzbrojonych policjantów, następnie trafia na policyjny dołek, a po prokuratorskim przesłuchaniu wciąż nie wie, jaki los go czeka. W przypadku Flavii od tej pory zaczyna dominować nie tylko strach o siebie, ale przede wszystkim o dziecko.

Gdy wciąż trzymają ją na dołku, do porodu pozostaje niecałe 80 dni.

Od prokuratora dowiaduje się, że dalsze decyzje zostaną podjęte, dopiero gdy przesłuchany zostanie jej mąż. Flavia ma czekać. Jest już późne popołudnie, przez kolejne godziny nie dostaje żadnych nowych informacji.

- Na komisariacie bawili się ze mną w dobrego i złego policjanta. Jeden proponował herbatkę i jabłuszko, a drugi wrzeszczał, że zajmuję się praniem pieniędzy. Oni stosowali terror psychologiczny, a ja tylko płakałam - wspomina Flavia.

W końcu orientuje się, że o tak późnej porze prokurator już nie pracuje. Ma rację: choć Andrzej został już przesłuchany, ona będzie musiała poczekać na wieści do następnego dnia.

Funkcjonariusze drugą noc z rzędu umieszczają ją na policyjnym dołku.

Wpada w panikę, kolejny posiłek - znów jajecznicę - spożywa dopiero nad ranem, około dziesiątej. Coraz bardziej boi się o ciążę.

Flavia spędziła w areszcie 40 dni

OFFFSTOCK / Shutterstock

Flavia spędziła w areszcie 40 dni

13.

- Wie pan, że jak mnie zawieźli do sądu, to ja nie wiedziałam, że to chodzi o areszt? - pyta mnie Flavia. - To był taki szok i wszystko było tak przerażające, że ja nie zdawałam sobie z tego sprawy - przyznaje.

Jednak prokurator Michał Gołda 20 kwietnia 2023 r., podczas rozprawy aresztowej, skutecznie przekonuje sąd, że w obliczu poważnego przestępstwa dokonanego przez Flavię Mazur - i dodatkowo w obliczu jej mafijnej działalności - na co najmniej trzy miesiące musi ona trafić za kratki.

Podczas rozprawy padają zaskakujące argumenty. Flavia wspomina: - Raz prokurator stwierdził, że nieprzypadkowo korzystam z iPhone’a, bo to przecież najlepiej zabezpieczony telefon. Czyli idealny dla przestępców. Powiedziałam sądowi, że mój mąż ma Androida i to tylko kwestia gustu.

Flavia podczas rozprawy broni się rozpaczliwie: areszty są przecież dla zabójców i gwałcicieli. A ona? Nawet gdyby była winna, chodziło tylko o niewielką wymianę na Binance. Poza tym - tłumaczy sądowi - nie wiedziała, że Agata C. została oszukana. Gdyby miała taką świadomość, odstąpiłaby od transakcji.

Sądu to nie przekonuje. Za to prokurator na sali sądowej snuje wizję, że wypuszczenie 21-latki na wolność pozwoli jej mataczyć, co może utrudnić rozpracowanie gangu.

Adwokat Paweł Osiński, fot. Magda Pawluczuk...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin