RADKO PYTLIK JAROSŁAW BASEK LEGENDA I PRAWDA Legenda powiedziała o nim prawie wszystko, a równocześnie nic nie powiedziała. Otoczyła jego życie barwną, niekiedy wprost mało wiarogodną anegdotą. Stworzyła prostą, ale tym trudniejszą do podważenia formułę ogarniającą charakter i osobowość Jarosława Haska. Przekazała potomnym portret czeskiego satyryka jako stałego bywalca szynków praskich, kpiarza, franta, który nie uznawał żadnych świętości i kanonów moralnych. Jako człowieka tryskającego dowcipem i humorem, genialnego improwizatora, wspaniałego kompana do pogawędki przy kuflu piwa czy butelce wina w kawiarni literackiej „Unionka” lub w jakiejś spelunce na robotniczych peryferiach Pragi. Powiedziała więc wszystko o zewnętrznych przejawach życia Haska, które pozornie mijało z dnia na dzień, od jednego spotkania w nocnym lokalu w gronie praskiej cyganerii artystycznej do następnej z kolei zabawy, już następnego wieczora, w towarzystwie takich jak on obieżyświatów i niespokojnych duchów. Ale ów wytworzony przez współczesnych Haśkowi mit o Haśku-,,cyganie” objął tylko naskórkową warstwę jego życia. Przetworzył je w bardziej lub mniej dowcipną anegdotę. Rozmienił to życie, mające przecież kształt monolitu, na drobną monetę, ukazującą tylko złudny i mylący blask Haśkowych przygód. Nie dotarł więc do sedna mistyfikacji satyryka, która miała na celu szokować zrównoważone i dobrze ułożone społeczeństwo c.k. monarchii naddunajskiej. Nie przeniknął do wnętrza Haśka-artysty, uczulonego na nie 5 sprawiedliwość i nędzę najniższych warstw społecznych, poszukującego trwałych wartości i piękna w codziennym, szarym życiu galicyjskich chłopów, słowackich górali, węgierskich rybaków znad Balatonu, w życiu dołów praskich oszukujących i ośmieszających dostojeństwo i władzę policjantów, żandarmów i przedstawicieli prawa w wielonarodowym państwie Franciszka Józefa. Dlatego też portret Haśka nakreślony przez legendę jest bałamutny. O charakterze i osobowości satyryka czeskiego nie mówi prawie nic. Już przed pierwszą wojną światową po Pradze zaczęły krążyć anegdoty tendencyjnie ukazujące oblicze Haśka w krzywym zwierciadle. Obok nich powstawały również anegdoty w miarę obiektywne, przeoblekające prawdziwe fakty z życia Haska w legendarną otoczkę. A w wolnej Republice Czechosłowackiej anegdota tendencyjna i obiektywna przerosła w rozbudowany mit, który przesłonił prawdziwe oblicze czeskiego satyryka maską klowna. Autor tekstów kabaretowych, dramaturg czeski Artur Emil Longen w monografii o Hasku, opartej na wspomnieniach z terenu kawiarń i szynków, nakreślił portret Haśka daleki od intencji stawiania mu kapliczki czy drapowania go w kostium dobrodusznego kpiarza. Może nawet zbyt przejaskrawiony, bo nadmiernie uwypuklający porywczość, awanturnictwo i oczywiście pociąg do alkoholu satyryka czeskiego. Longen stwarzając taką sylwetkę Haśka chciał ukazać jeszcze jedno oblicze jego charakteru — to, którym Haśek otwarcie manifestował swoją nienawiść do unormowanego życia „porządnych” mieszczuchów — ale przyczynił się tylko do ugruntowania anegdoty krzywdzącej autora Przygód wojaka Szwejka. Utrzymywał na przykład, że przyjaciel Haśka, malarz i karykaturzysta Józef Lada, grzmocił go kijem, żeby naprowadzić „cynicznego potwora” 6 na drogę cnoty. Oczywiście, zdaniem Longena, ojcowskie praktyki Lady nie na wiele się zdały, bo Haśek nie chciał się poprawić. W tym samym duchu czeska nacjonalistyczna prasa legionowa jeszcze na ziemi rosyjskiej podczas Rewolucji rozprzestrzeniała mit wykrzywiający prawdę o Haś-ku. Jeden z jego przeciwników politycznych z 1917 r., Rudolf Medek, przyłączył się do „chóru” oburzonych legionistów, którzy twierdzili, że Haśek przeszedł do Armii Czerwonej znęcony większą sumą pieniędzy. W wolnej Republice, już po powrocie satyryka do Pragi, nie zawahano się nazwać całego okresu komunistycznej i rewolucyjnej działalności komisarza Haśka jeszcze jednym jego dowcipem, pustą mistyfikacją. Jakże różnią się od tego obrazu Haśka, przekazanego przez tendencyjną anegdotę, świadectwa jego najbliższych przyjaciół: Lady i Zdeńka Macieja Kudeja. W ich świetle postać Haska nabiera bardziej ludzkich wymiarów. Obcujemy już nie z typem demonologicznym, lecz z człowiekiem wrażliwym na to, co się wokół niego dzieje, człowiekiem o wyostrzonym poczuciu humoru i dowcipu sytuacyjnego, lubiącym płatać uczniowskie figle, kpić, bawić siebie i innych. We wspomnieniach Lady i Kudeja widzimy Haśka jako pogodnego, zaskakującego błyskotliwą inteligencją i ciętą formą wypowiedzi, szlachetnego z gruntu człowieka, który umiał się bawić, ale umiał również obserwować i kontemplować to wszystko, co dostrzegał wokół siebie na ulicy, w szynku, podczas wędrówek po wsiach i miasteczkach czeskich. Jego dowcipy miały niekiedy charakter naiwnych żartów. Potrafił znosić swemu przyjacielowi Ladzie zdechłe koty i gołębie, jako dar na przeprosiny. Potrafił stwarzać sytuacje krańcowo humorystyczne, tchnące już absolutnym nonsensem, kiedy na przykład za sumę dziesięciu koron odkupywał od Lady 7 prawo wykorzystania jego imienin na swoje konto i przyjmowania życzeń oraz skromnych prezentów adresowanych do przyjaciela na swoje ręce. O poczuciu humoru Haśka i pewnych zdolnościach aktorskich świadczy najlepiej sposób, w jaki po swoich nocnych hulankach i tygodniach włóczęgi wracał do mieszkania Lady, gdzie zawsze mógł znaleźć kąt do spania. Stawał wówczas na progu z miną skruszonego syna marnotrawnego. Ale żeby scena przywitania z Ladą nie nabrała sentymentalnego zabarwienia, natychmiast przemieniał ją w żart. Zamykał ją tak charakterystyczną dla siebie szorstką, naturalną a równocześnie śmieszną pointą. Osłonięty drzwiami, z nogą wetkniętą między próg i drzwi tak, żeby nie można ich było zamknąć, wołał do Lady tubalnym głosem: — Wal, Józek, bij bez litości! — Dobrze wiedział, że nic mu nie grozi. W świetle anegdoty widzimy Haśka jako genialnego improwizatora, który bez żadnego przygotowania potrafił płynnie dyktować Ladzie libretto do opery o losach Krzysztofa Kolumba i skłonić młodego karykaturzystę do równie spontanicznego komponowania melodii na skrzypce. I tym razem miał jednak Haśek swój dowcipny, złośliwy cel całej zabawy. Tak pokierował narracją swej opowieści, tak ją zagmatwał i zdeformował, że wreszcie musiał nastąpić moment, w którym Lada cisnął skrzypce i zrezygnował z muzykowania. Haśek znowu triumfował — jego zabawa udała się. Ale ten niespokojny duch, swoją „cygańską” postawą buntujący się przeciwko „szarzyźnie” ugładzonego i wtłoczonego w koryto lojalizmu ówczesnego życia, był w swoich odruchach, żartach i złośliwościach bardzo naturalny i ludzki. Haśek to nie awanturnik i wykolejeniec — jak go usiłowali przedstawić jego wrogowie — ale pogodny, może nawet i dobroduszny nowoczesny frant — typ średniowiecznego sowizdrzała 8 adaptowany do czasów nowej rzeczywistości, skomplikowanych układów społecznych i politycznych. ,,Jeśli człowiek wychodził z Haśkiem na ulicę — pisze Józef Lada — musiał być przygotowany, że w każdej chwili może wywołać on jakiś konflikt.” Niemniej nawet najbardziej napiętą sytuację umiał Haśek jednym dowcipnym powiedzeniem obrócić w żart, skwitować śmiechem tak, że nikt nie mógł się czuć obrażony. Takie sceny na każdym kroku powtarzały się w tramwajach, sklepach, winiarniach i lokalach redakcji dzienników i tygodników, gdzie Haśek był stałym gościem. Że nie był on awanturnikiem, najlepiej świadczą słowa tegoż Lady; „Nikt Haśka nie oskarżał ani o ubliżenie, ani o pobicie.” W krążących o Haśku anegdotach możemy doszukać się jeszcze innego oblicza czeskiego satyryka i humorysty, odmiennego od sylwety Haśka związanego z atmosferę miejską — Haśka kontemplującego krajobraz wiejski, przemierzającego w milczeniu podczas letnich upałów wiejskie gościńce ze swym przyjacielem Kudejem. Haśka zatrzymującego się nad brzegiem Wełtawy, brodzącego po kolana w górskich strumykach, obserwującego przyrodę. Wydaje się, że ten obraz nie pasuje do człowieka zrośniętego z klimatem wielkiego miasta, z ruchem i szybkim tempem życia, wydarzeniami politycznymi i społecznymi, które w przeddzień wybuchu pierwszej wojny światowej piętrzyły się w państwie austrowęgierskim i wyładowywały w ostrych starciach tłumu z policją. Ale i to oblicze Haśka na tle pleneru uchwycił Kudej w swych wspomnieniach zebranych w tomie Ve dvou se lepe tdhne (We dwóch lepiej leci). Trudno jednak dotrzeć naprawdę do wnętrza artysty, bo świadectw o tym, co odczuwał, myślał, jak reagował na wydarzenia i jaki miał stosunek do świata 9 i ludzi, jest bardzo niewiele. Minimalne przebłyski szczerości, parę zdań mających charakter spowiedzi ze stanu swej duszy możemy znaleźć w jego listach adresowanych do Jarmili Mayerovej, przyszłej żony satyryka. W 1908 r. pisał do niej: ,,[...] niekiedy również płakałem, udając bohatera i śmiejąc się dla niepoznaki.” Ale nawet przed żoną nie zdjął swej maski do końca. Prawdy o Haśku artyście, Haśku satyryku i humoryście trzeba szukać w jego twórczości. Trzeba także szukać w jego biografii, w konfrontacji anegdoty z realnymi faktami dzieciństwa, młodości i wieku męskiego Jarosława Haśka. Dom, w którym 30 kwietnia 1883 r. przyszedł na świat Jarosław Haśek, stoi przy ulicy Szkolskiej, niedaleko samego centrum Pragi, w dzielnicy zamieszkanej wówczas przez skromnie uposażonych c.k. urzędników. Wielopiętrowa czynszowa kamienica ozdobiona secesyjną sztukaterią, kamienica o małym wybetonowanym podwórku, z tradycyjnym trzepakiem pośrodku, jest ciemna i ponura. Tutaj w dwupokojowym mieszkaniu pozbawionym słońca wegetuje sześcioosobowa rodzina państwa Haśków. Nauczyciel gimnazjalny, a potem urzędnik banku Slavia, Józef Haśek musi wyżywić dwoje dzieci — Jarosława i Bogusława, wziętą na wychowanie siostrzenicę i swego teścia Jareśa. Józef Haśek jest surowy, apodyktyczny w domu w stosunku do żony i dzieci. Wyma...
Aizococ