Evan Currie - Atlantis Rising 3 - Świt Atlantydy.pdf

(3951 KB) Pobierz
Tytuł oryginału:
Risen. Atlantis Rising Trilogy Book Three
Text copyright © 2021 Evan Currie
All rights reserved
Projekt okładki: Tomasz Maroński
Redakcja: Rafał Dębski
Korekta: Agnieszka Pawlikowska
Skład i łamanie: Karolina Kaiser
Opracowanie wersji elektronicznej:
Książka ani żadna jej część nie może być kopiowana w urządzeniach
przetwarzania danych ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy
odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody
wydawcy.
Utwór niniejszy jest dziełem fikcyjnym i stanowi produkt wyobraźni Autora.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest
przypadkowe.
Wydawca:
Drageus Publishing House Sp. z o.o.
ul. Kopernika 5/L6
00-367 Warszawa
e-mail:
drageus@drageus.com
www.drageus.com
ISBN EPUB: 978-83-67053-68-6
ISBN MOBI: 978-83-67053-69-3
PROLOG
ATLANTYDA
Elanthielle spoglądała na spokojne morze o  zachodzie słońca.
Rozmyślała o tym, jak zaskakujące potrafią być zmiany w życiu. Gdy
dorastała na pustyni, nie mając nikogo prócz matki, w  ogóle nie
myślała o przyszłości.
W przeciwieństwie do wielu ludzi, których od tamtej pory
poznała, Elan nigdy nie uskarżała się na głód, jednak każdy dzień
wypełniony był pracą konieczną do zapewnienia innym
wyżywienia, picia i  schronienia na kolejne dni. Elan doszła do
wniosku, że przyszłość jest dla ludzi, którzy mają zbyt wiele wolnego
czasu.
Większość mogła liczyć jedynie na to, że teraźniejszość jakoś się
ułoży.
Teraz jednak spoglądała poprzez teraźniejszość ku przyszłości.
Było to niemal magiczne doświadczenie. Troska i nadzieja związane
z  tym, co może nadejść… Dziewczyna nie potrafiła się tego pozbyć,
mimo iż doprowadzało ją to do szału.
„Minął już cały cykl pór roku…”
Oczywiście demony nie zniknęły, jednak nikt na Atlantydzie nie
widział ich, odkąd Elan zatopiła Lemurię, wielkie miasto, które
wpadło w szpony potworów.
Dziewczyna starała się nie myśleć, ilu zginęło wówczas
zniewolonych ludzi, a  także… nieludzi, którzy nie byli tak wrogo
nastawieni, jak wcześniej sądziła. Zdała sobie sprawę, że świat
nabrał choć trochę lepszych barw, gdy poznała braci, Brokkra
i Sindriego.
Przez ten czas Atlantyda prężnie się rozwijała. Zasoby
udostępnione przez Merlina wykorzystywano jak najlepiej się dało,
budując domy, tworząc narzędzia dla myśliwych i  rybaków,
edukując rolników.
Na pustyni trwała teraz bezlitosna pora sucha. Z kolei na północy
ludziom groziłaby zapewne śmierć z  zimna lub głodu. Natomiast
Atlantyda leżała w ciepłym klimacie, żywności było pod dostatkiem
i choć burze bywały dość gwałtowne, dało się je przetrwać.
Mała zbiorowość rozrastała się. Merlin często meldował Elan
o  stanie populacji, choć dla dziewczyny liczby miały niewielkie
znaczenie. Zauważyła, że choćby nie wiadomo jak się starała, pewne
liczby były po prostu za duże, by mogła je objąć rozumem.
Wystarczyła jej wiedza o  rozwoju. Regularnie potrzebowali
nowych siedzib, a na osobliwym archipelagu należało uprawiać rolę
i łowić ryby.
Takie życie powinno wszystkim wystarczyć.
Elan ponownie zwróciła myśli ku przyszłości, to znaczy czemuś,
co istniało tylko w jej umyśle, a mimo to nie przestawało zaprzątać
jej głowy.
Gdy jej rodzice zostali zamordowani, i  to przez człowieka na
usługach demonów, Elan poprzysięgła zemstę. Oczywiście
zamierzała ją wywrzeć na zdrajcy, ale także na demonach, które
pozyskały go jako sojusznika i  kierowały jego potwornymi
poczynaniami.
„Czy zatopienie całego miasta wyrównało nasze rachunki?”  –
zastanawiała się ponuro. „Czy wciąż jestem im winna zemstę?
A może teraz przyszła kolej na ich ruch?”
Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie po upływie zaledwie
jednego pełnego cyklu pór roku. A mimo to nie była w stanie o nim
zapomnieć.
Podniosła się i  stanęła na spokojnie kołyszącej się platformie,
którą wypłynęła Kanałami Atlantydy na otwarte morze. Miała teraz
dość czasu na rozmyślania, jednak wydawały się one przynosić tylko
coraz więcej zwątpienia w sens jej działań.
Zatęskniła za aktywnością. Za nieustającym zagrożeniem ze
strony demonów. Za prostotą sytuacji, gdy miała przed sobą wroga,
w dłoni trzymała kij i mogła liczyć na sprzymierzeńców. Gdy umysł
wyparł cały związany z tym lęk, pozostawała jedynie ekscytacja.
Elanthielle nie wiedziała, czy wszyscy zaczęli postrzegać
przeszłość tak samo, w miarę jak uwalniali się od dawnych udręk…
Jeśli tak, obawiała się o  los rodzaju ludzkiego. Znaczyłoby to, że
sama uwielbia walkę do tego stopnia, by pozostać ślepa na
prawdziwą grozę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin