Alchemik.-Sekrety-niesmiertelnego-Nichol-Michael-Scott.pdf

(1098 KB) Pobierz
SCOTT MICHAEL
Sekrety Niesmiertelnego
Nicholasa Flamela #1 Alchemik
MICHAEL SCOTT
Sekrety Nieśmiertelnego Nicholasa
Flamela
Jestem legendą.
Nie dotykają mnie choroby i śmierć nie ma nade mną wła¬dzy.
Spójrzcie tylko na mnie – trudno określić mój wiek, choć
przyszedłem na świat w Roku Pańskim tysiąc trzysta
trzy¬dziestym, czyli przeszło sześćset siedemdziesiąt lat temu.
Zajmowałem się w życiu wieloma rzeczami: byłem leka¬rzem i
kucharzem, księgarzem i żołnierzem, nauczycielem języków i
chemii, urzędnikiem sądowym i złodziejem.
Ale zanim stało się to wszystko, byłem alchemikiem.
Alchemikiem przez duże A. Uważano mnie za najbardziej
genialnego Alchemika wszech czasów, byłem pożądany na
książęcych i królewskich dworach przez władców tego świata, a
nawet przez samego papieża. Umiałem zmieniać zwykły metal w
złoto, a pospolite kamienie w drogocenne klejnoty. Co więcej,
odkryłem Sekret Wiecznego Życia ukryty w starej magicznej
Księdze.
Ale teraz moja żona Perenelle została porwana, a Księga
skradziona.
Bez tej Księgi oboje się zestarzejemy. Nie minie miesiąc, a
wyschniemy iak cienie i umrzemy. Wraz z nasza śmiercią na
świecie po wielu latach walki zatryumfuje Zło. Starsza Rasa
znów obejmie władzę nad ziemią i zmiecie ludzkość z jej
powierzchni.
Ale nie poddam się bez walki.
Jestem przecież nieśmiertelnym Nicholasem Flamelem.
Z' Dziennika Alchemika Nicholasa Flamela Pisane w czwartek
JI maja w San Francisco/ moim przybranym mieście
No dobra, powiedz mi jedno: dlaczego ktoś w San Franci¬sco
miałby nosić gruby płaszcz w środku lata? – spytała Sophie
Newman, przyciskając do ucha słuchawkę z bluetoothem.
–A jaki to płaszcz? – spytała z drugiej strony kontynentu
zainteresowana modą Elle. Sophie wytarła ręce ścierką, wyszła
zza lady pustego baru kawowego i podeszła do okna,
obserwu¬jąc mężczyzn wysiadających z samochodu po drugiej
stronie ulicy.
–Mają takie ciężkie, czarne, wełniane palta. Do tego kape¬lusze
i czarne rękawiczki. – Sophie przycisnęła nos do szyby. – Nawet
jak na to zwariowane miasto wyglądają jak świry.
–Może to przedsiębiorcy pogrzebowi? – zasugerowała Elle
głosem przerywanym szumami i trzaskami. Sophie słyszała w
tle ponurą, nastawioną na cały regulator muzykę, być może coś
grupy Lacrimosa lub Amorphis. Elle nie wyszła jeszcze ze
swojej gotyckiej fazy.
–Możliwe – odparła, choć bez przekonania. Właśnie
plot¬kowała przez telefon ze swoją przyjaciółką, gdy zauważyła
sa¬mochód o niezwykłym wyglądzie. Był bardzo długi i wąski,
taki, jakie widuje się na starych czarno-białych filmach. Prze-
jechał przed witryną. W jego przyciemnianych szybach odbiło
się słońce, na sekundę rozświetlając ciepłym złotym światłem
wnętrze baru i oślepiając Sophie. Zaczęła mrugać, by pozbyć
się czarnych plamek tańczących pod powiekami, i
obserwowa¬ła, jak samochód jedzie pod górę i z wolna
zawraca. Nie dając znaku kierunkowskazem, podjechał do
krawężnika i zatrzymał się przed „Małą Księgarenką",
znajdującą się vis ä vis baru.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin