K. C. Hiddenstorm judas pełna wersja.pdf

(4902 KB) Pobierz
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami
firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci —
żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc
czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Opieka redakcyjna: Barbara Lepionka
Projekt okładki: Justyna Sieprawska
Zdjęcie na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.
Helion S.A.
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
editio@editio.pl
WWW:
https://editio.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
https://editio.pl/user/opinie/judase
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
ISBN: 978-83-283-8874-1
Copyright © K.C. Hiddenstorm 2023
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Judas
ROZDZIAŁ 1
Teraz myślę,
że
powinnam była inaczej rozegrać karty. Ale
tamtego słonecznego dnia, kiedy zmierzałam na umówione
spotkanie z klientem jednej z firm wydmuszek wchodzących
w skład imperium mojego męża, nie sądziłam,
że
zagrożenie
jest tak realne i
że
dosłownie czyha za rogiem. Byłam po pro-
stu naiwna, mój błąd.
Rzuciłam okiem na leżącą na siedzeniu pasażera teczkę.
Ta akurat firma nazywała się wdzięcznie Blue Line. Vincent
Morgan zbudował wspomniane imperium, sprytnie wyko-
rzystując wszelkie dostępne odcienie szarości, jakie tylko
byli mu w stanie wskazać jego prawnicy. Ja również byłam
jednym z nich, przynajmniej na papierze. I właśnie od pa-
pieru wszystko się zaczęło. A raczej od mojego podpisu na
nim. Sfałszowanego podpisu.
Ta sprawa gryzła mnie nawet teraz, cztery dni po do-
konaniu tego przełomowego odkrycia. Vincent zrobił coś,
czego robić nie powinien. I wbrew jego zapewnieniom
nie wydawało mi się,
że
nie mam powodów do zmartwień.
Lewe papiery były na moje nazwisko, a jeśli interes wywali
się na ryj, ja będę miała kłopoty, nie mój mąż. Tak niewiele
trzeba,
żeby
w jednej chwili wszystko stanęło pod znakiem
3
Kup książkę
Poleć książkę
K.C. Hiddenstorm
zapytania. Zaczynasz kwestionować swoje małżeństwo,
ży-
cie, a do tego tkwisz w cholernym korku.
— Kurwa mać! — wyrwało mi się.
Zabębniłam w kierownicę. Nie wyglądało na to,
że
się
stąd ruszę, co najwyżej mogłam wjechać w boczną uliczkę
i resztę drogi pokonać pieszo. Było popołudnie, godziny
szczytu. W końcu skapitulowałam. Jeżeli w ogóle chciałam
zdążyć na umówione spotkanie, nie miałam większego wy-
boru.
Żaden
problem, w końcu ruch to zdrowie. Poza tym
nie lubiłam nawalać.
Zaparkowałam naprzeciwko włoskiej knajpy. Zgarnęłam
teczkę z dokumentami i wysiadłam z wozu. Stukot moich
szpilek rozlegał się na chodniku i powracał echem do moich
uszu. W przeciwieństwie do zakorkowanych ulic pieszych
było tu jak na lekarstwo. Podobno intuicję albo się ma, albo
nie. Ja najwyraźniej ją miałam, ponieważ czułam się dziwnie
nieswojo, trochę jak przed burzą, kiedy w powietrzu czuć tę
szczególną elektryczność, od której unoszą się włosy.
Skręciłam za róg. Minął mnie posępny gość w za dużej
kurtce z demobilu i przyspieszyłam kroku. Może to była tylko
paranoja, ale nagle ogarnęło mnie wrażenie,
że
Vince pla-
nuje odstawić jakiś antyspołeczny numer. „Postanowiłaś
wetknąć nos tam, gdzie nie trzeba? W porządku, ale teraz
spotka cię nauczka”. Tak, to byłoby w jego stylu.
Czułam się trochę jak w
Truman Show
— wszystkie oczy
skierowane właśnie na mnie. Tyle
że żadnych
oczu nie
było. Przemierzałam boczną uliczkę, o której podobnie jak
4
Kup książkę
Poleć książkę
Judas
o poprzedniej nie można było powiedzieć,
że
należała do
szczególnie tłocznych. Najwyraźniej wszyscy ludzie wybrali
tego dnia samochody, jeszcze bardziej przyczyniając się
do spustoszenia klimatycznego. Kręciliśmy sobie stryczek,
aż miło.
Wynurzyłam się zza budynku, chcąc wyjść na kolejną,
większą ulicę. Coś mignęło mi na granicy pola widzenia,
a potem czyjaś ręka przycisnęła mi do ust i nosa chusteczkę
nasączoną chloroformem. Umiałam to poznać.
To się nie…
— mniej więcej tak klarowała się moja ostatnia myśl.
Potem nastąpiła ciemność.
Obudziłam się z potwornym bólem głowy w obskurnej
piwnicy. Nietrudno było odgadnąć,
że
to piwnica, wystar-
czyło tylko spojrzeć na wąskie okno. Widziałam przez nie
fragment chodnika oraz wysoką trawę. Pewnie jakieś głę-
bokie zadupie albo opuszczona parcela.
Nie miałam zegarka, więc nie mogłam stwierdzić, ile
czasu minęło. Zapewne kilka godzin — popołudnie zdążyło
przejść w zmierzch. Chciałam potrzeć ramiona, na których
poczułam gęsią skórkę, ale nie mogłam. Moje nadgarstki
były skrępowane srebrną taśmą. Tego już trochę, kurwa,
za wiele — pomyślałam. Wiedziałam,
że
za wszystkim stoi
mój mąż, przecież sam zagroził mi,
że
jeśli nie przestanę
być wścibska, wywiozą mnie w bagażniku. Już raz coś
takiego zrobił. Wtedy, co prawda, nie obudziłam się w zatę-
chłej piwnicy, lecz jak widać, tym razem Vincent poszedł
o krok dalej.
5
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin