Lexi Alexi - Aron.pdf

(1187 KB) Pobierz
Rozdział 1
Samantha
Nienawidziłam klientów, których w ogóle nie obchodziłam. Dla nich byłam tylko towarem,
niemającym żadnych praw. Brali ode mnie to, co chcieli, a potem nawet nie patrząc w moją stronę,
wychodzili z pokoju i wracali do swoich rodzin, by tam udawać troskliwych mężów i ojców. Może i
byłam prostytutką, i nie powinnam nikogo oceniać, ale właśnie do takich skurwieli miałam najmniej
szacunku.
– Kochanie, jesteś taka ciasna. Uwielbiam to! – wykrzyczał jeden z nich między kolejnymi
pchnięciami. Sapał przy tym, ledwo panując nad oddechem.
Żółć podeszła mi do gardła, gdy usłyszałam jego słowa. Po tak brutalnym akcie z pewnością będę
miała siniaki na całym ciele. Był jednym z gorszych klientów. Wiedziałam, że mógł wyrządzić mi
krzywdę, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Na godzinę stawał się moim właścicielem, a ja jego seksualną
zabawką.
– Tobie też się podoba? – zapytał, nachylając się do mojego ucha. Poczułam nieprzyjemny odór
wcześniej wypitego przez niego alkoholu.
Nie odpowiedziałam, bo starałam się nie zawyć z bólu po kolejnym mocnym pchnięciu.
– Odpowiedz mi, kurwa! – ryknął, chwytając mnie za szyję i przyciskając moją twarz do
materaca.
Próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku. Paznokciami drapałam mężczyznę po dłoni.
Walczyłam o każdy nawet najmniejszy oddech, ale byłam zbyt słaba w starciu z ponad stukilogramowym
facetem, który napierał na mnie swoim cielskiem.
Mój puls zaczął zwalniać, traciłam kontakt z rzeczywistością i nieuchronnie zbliżałam się do
zakończenia swojego marnego życia. Przed oczami pojawiła mi się twarz mojego aniołka. Jego buzia
była umorusana czekoladą, a na ustach gościł szeroki uśmiech. Pamiętałam doskonale ten dzień – to były
jego trzecie urodziny. Pomagał mi zdobić tort, a raczej przeszkadzał, podjadając produkty.
Co się z nim stanie, jeśli mnie zabraknie? Czy zabiorą go do sierocińca, a może odeślą do moich
rodziców? Nie mogłam pozwolić na realizację żadnego z tych scenariuszy. Resztkami sił wykręciłam
więc ramiona do tyłu i wbiłam klientowi paznokcie w żebra. Jego dłoń zniknęła z mojego gardła, a ja
zaczerpnęłam tak potrzebnego mi powietrza. Zalała mnie fala spokoju, jednak nie na długo. Zostałam
brutalnie przewrócona na plecy. Jedynym, co zobaczyłam, była pięść lecącą w moim kierunku. Piekący
ból rozprzestrzenił się szybko na całej lewej stronie twarzy. Chyba na moment straciłam przytomność,
bo gdy się ocknęłam, zobaczyłam szalejącego potwora, który demolował wszystko, co napotkał na
swojej drodze.
Muszę uciec przed jego gniewem,
pomyślałam. Zapewne kiedy skończy z przedmiotami, jego
uwaga ponownie skupi się na mnie. Byłam obolała, ale zmusiłam się do wysiłku.
Zsunęłam się z łóżka w poszukiwaniu szlafroka, którym mogłam okryć zmaltretowane ciało.
Zlokalizowałam go na oparciu krzesła i już miałam po niego sięgnąć, kiedy mocne szarpniecie za włosy
mi to uniemożliwiło.
– A ty dokąd się wybierasz, suko? Jeszcze z tobą nie skończyłem! Jesteś moja i zaraz pokaże ci,
co to oznacza. – Rzucił mną o ścianę. Poczułam przeszywający ból w biodrze. Osunęłam się na podłogę
i pierwszy raz od dawna zaczęłam się modlić, prosząc Boga o pomoc.
Na nic jednak to się zdało, bo oprawca nie zamierzał ze mną skończyć. Wymierzył mi solidnego
kopniaka w brzuchu. Zwinęłam się w kulkę na podłodze, próbując zapanować nad silnymi mdłościami.
– Już nie jesteś taka harda, co? – Chwycił moje włosy i szarpnął mocno do góry, zmuszając mnie,
abym spojrzałam w jego pełne nienawiści oczy.
– Co tu się dzieje?
Nigdy bym nie przypuszczała, że ucieszy mnie głos Danny’ego.
– Ta kurwa rzuciła się na mnie z pazurami. Widzisz? – Puścił moje włosy i wskazał palcem na
mały ślad w okolicach żeber, który był moim dziełem.
– Rozumiem, ale nie musiałeś demolować od razu pokoju. Dziewczynę mogłeś ukarać, ale co ci
zawiniła lampa.
Głupia lampa była ważniejsza od mojego życia. Już dawno powinnam się do tego przyzwyczaić,
ale gdzieś tam w głębi serca czułam się zraniona.
– Nie zapłacę za jej usługi! – zagrzmiał, zaciskając dłonie w pieści. Bałam się kolejnego
uderzenia, dlatego skuliłam się jeszcze bardziej na podłodze.
– Okej, wyluzuj. Idź do Mary, ona da ci kolejną cipkę na koszt firmy. – Danny poklepał go po
ramieniu, a rozpromieniony klient wypadł z pokoju i udał się prosto do swojej kolejnej ofiary.
– Co ci, kurwa, odbiło? – zwrócił się do mnie Danny, gdy za mężczyzną zamknęły się drzwi.
– Chciał mnie udusić. Musiałam się jakoś przed nim bronić – próbowałam się tłumaczyć. –
Prawie udało mu się mnie zabić.
– Chuj mnie obchodzi, co by się z tobą stało. Zobacz, jak teraz przez ciebie wygląda pokój. Przez
najbliższy czas nie dostaniesz żadnej kasy. Musisz odpracować zniszczenia.
– Ale… – Chciałam zaprotestować.
– Nie ma żadnego ale! – wydarł się. – Jeszcze jedno słowo, a przyłożę ci w drugi policzek. Ogarnij
ten bałagan – rozkazał. Spojrzał na mnie jak na robaka, po czym opuścił pokój, pozostawiając mnie samą.
Pomimo bólu podniosłam poobijane ciało i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko zostało
zniszczone, a szklane przedmioty roztrzaskane w drobny mak. Odetchnęłam ciężko i zabrałam się za
porządki. Co chwilę przypominałam sobie, dla kogo to wszystko robiłam. Mój aniołek wart był każdego
cierpienia.
Rozdział 2
Aron
– Jesteś pewny, że nie chcesz jechać prosto do klubu? – zapytał Pax.
Spojrzałem na przyjaciela, który zaparkował motocykl obok mojego. Większość braci ruszyła do
domu, nie potrafiąc doczekać się spotkania z rodzinami. Na mnie nikt nie czekał, więc specjalnie mi się
nie spieszyło. Zdecydowanie wolałem spędzić czas z Sami, nawet jeśli mieliśmy dla siebie tylko godzinę.
– Jestem pewny. – Kiwnąłem głową, zsiadając z maszyny. – Jedź do swoich dziewczyn, ja tu
zostanę i zaznam trochę relaksu. – Posłałem mu pewny siebie uśmiech.
– Możliwe, że będziesz musiał poczekać na swoją blondynkę, która z pewnością ma teraz klienta.
Wiedziałem, że chciał mnie sprowokować. Nie popierał mojej obsesji dotyczącej Samanthy.
Uważał, że zasługiwałem na kogoś lepszego. Nie interesowało mnie jego zdanie. Czułem
niewyobrażalny pociąg do tej kobiety i nie chodziło tu tylko o jej ciało, ale również o intelekt oraz
poczucie humoru. W moich oczach nie była prostytutką, a pełną zalet, młodą dziewczyną.
– Najwyżej poczekam. – Wzruszyłem ramionami.
Przez chwilę między nami panowała cisza, po czym Pax ją przerwał:
– Dobra, to jadę do domu. Alice pisała, że ma dla mnie niespodziankę. Mam nadzieję, że tą
niespodzianką jest właśnie ona, rozłożona nago na moim łóżku. – Uśmiechnął się szeroko.
Czasami zazdrościłem mu rodziny oraz tego, że miał do kogo przytulić się w nocy. Ja posiadałem
tylko dziwki w klubie i Sami, która cały czas zaprzątała moje myśli. Nieraz wyobrażałem sobie ją w
mojej pościeli, czy na tyle motoru. Były to jednak tylko marzenia, których nie zdołam zrealizować.
Pożegnałem się z Paxem, po czym ruszyłem do budynku. Gdy przekroczyłem próg tego miejsca,
uderzył we mnie straszliwy zaduch. Opary alkoholu, tytoniu oraz brudnego seksu drażniły nos.
Zapanowałem nad rozszalałym żołądkiem i podszedłem do stolika, stojącego w rogu sali. Przy nim
siedziała Mary. Kiedyś była jedną z prostytutek, teraz jednak piastowała stanowisko burdelmamy.
– Cześć, Aron. Zamawiasz to, co zwykle? – zapytała, rzucając mi spojrzenie spod przydługich,
sztucznych rzęs.
Kiwnąłem głową, czując się, jakbym prosił o frytki w podrzędnym barze. Burdel Danny’ego
słynął z najgorszego traktowania pracownic. Dziewczyny nie miały własnego zdania i często szły z
klientem wbrew własnej woli. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego Sami musiała pracować tutaj akurat,
mogła przecież wybrać inne miejsce.
– Jest dostępna. Znasz zasady.
Oczywiście, że znałem. Wyciągnąłem z portfela studolarowy banknot i wręczyłem go Mary.
Nigdy nie musiałem płacić za seks, ale z Sami było zupełnie inaczej. Nie miałem innego wyjścia, jak
sypnąć dolarami, by móc się z nią zobaczyć.
– Masz godzinę, ani minuty dłużej, chyba że dopłacisz kolejną stówę.
Zapłaciłbym i miliony dolarów, gdybym miał pewność, że Samantha rzuci pracę i odejdzie ze
mną. Na to jednak się nie zanosiło i musiałem w końcu przestać żyć marzeniami.
– Gdzie ona jest? – spytałem, nie potrafiąc się doczekać, aż porwę dziewczynę w ramiona.
– Pod trójką – odpowiedziała, chowając banknot do kasetki i zamykając ją na klucz.
Minąłem stolik i udałem się prosto w stronę prywatnych pokoi. Po drodze spotkałem Lily.
Podejrzewałem, że nie było to jej prawdziwe imię, ale w sumie nie obchodziło mnie, jak się nazywała.
– Cześć, przystojniaku. – Dotknęła dłonią mojego ramienia i przejechała po nim paznokciami. –
Może byśmy się zabawili? – zaproponowała, kokieteryjnie trzepocząc rzęsami.
– Dzięki, ale mam już towarzystwo na wieczór.
– Pewnie idziesz do Samanthy. – Wydęła napompowane usta.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin