Frost Cordelia - Sinner.pdf

(1615 KB) Pobierz
Cordelia Frost
Sinner
 
strona redakcyjna
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej
publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione.
Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną,
a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym
lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami
firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci —
żyjących obecnie lub w przeszłości
— oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć
jest czysto przypadkowe.
Redaktor prowadzący: Barbara Lepionka
Projekt okładki: Justyna Sieprawska
Zdjęcie na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.
Helion S.A.
ul. Kościuszki 1c,
44-100 Gliwice
tel. 32 230 98 63
e-mail:
editio@editio.pl
WWW:
https://editio.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
ISBN: 978-83-8322-838-9999
Copyright © Karolina Dyląg 2023
https://editio.pl/user/opinie/russin_ebook
Prolog
Siódme urodziny.
Zarówno w środku, jak i na zewnątrz domu znajdowało się pełno dorosłych i dzieci.
Każdy z nich był dla mnie miły i dawał prezenty. Uwielbiałam ten jeden dzień w roku,
wtedy szczególnie znajdowałam się w centrum uwagi. Potrafiłam przykuwać spojrzenia,
ale wolałam robić to bez zbędnego wymuszania.
Uśmiechnęłam się i zrobiłam obrót, pokazując tym samym, jak moja śliczna czerwona
sukienka się unosi. Falbany zawirowały w górze, a ja nie mogłam wyjść z podziwu.
Błagałam mamę o tę konkretną sukienkę od paru tygodni, lecz to tata był tym, który nie
chciał się na nią zgodzić. Płacz, krzyki i prośby w końcu przyniosły zamierzone efekty. Do
tej pory nie mogłam zrozumieć, dlaczego tatuś był przeciwny.
— Wyglądasz paskudnie. — Za plecami usłyszałam głos starszego z moich braci.
Przestałam robić piruety i odwróciłam się w jego stronę. — Dziwię się ojcu, że pozwolił
ci na założenie… tego czegoś. — Skrzywił się, lustrując moje ciało.
— Tatuś mi pozwolił, mama również, a ty nie masz nic do gadania. — Zadarłam nos do
góry i miałam odejść, lecz za plecami Rodiona dostrzegłam przyglądającą mi się uważnie
postać.
— Nie wiem, jakich sztuczek użyła mama i dlaczego sama cię puściła w takim wydaniu,
ale popełniła błąd.
— Nie znasz się, jesteś chłopakiem, a oni nie znają się na modzie. — Odsunęłam na bok
włosy z ramion.
— Nie muszę się znać na modzie, aby stwierdzić, że to przesada.
Poczerwieniałam na twarzy i wstrzymałam na chwilę oddech.
Nie miał prawa tak mówić!
Popatrzyłam na najlepszego przyjaciela mojego brata, który dotąd nie skomentował
mojego stroju ani słów Rodiona. Doskonale wiedziałam, że weźmie moją stronę.
Musiałam tylko dobrze to rozegrać.
— Kostya uważa, że wyglądam pięknie, prawda? — Posłałam chłopakowi wymowne
spojrzenie.
— On w życiu się z tobą nie zgodzi — zaśmiał się mój brat. — Nie zmanipulujesz go w
takim stopniu, jak rodziców. — Pokręcił głową.
— Ja nie manipuluję!
Rodion kpił sobie ze mnie i mojego ubioru. Miałam tego dosyć. To były moje urodziny i
miały być najwspanialsze!
Złapałam spojrzenie Kostyi, który tym razem zabrał głos:
— Powinnaś zmienić sukienkę, ta za dużo odkrywa.
Głos miał chłodny i niepodobne było do niego, że się ze mną nie zgodził. To się nigdy
nie zdarzyło, a teraz jawnie mnie skrytykował, i to jeszcze przy moim bracie.
— Ha! A nie mówiłem? — zadrwił Rodion. — Już myślałem, że cię straciłem. —
Poklepał
Kostyę po plecach. — Jeszcze wyjdziesz na ludzi. Nie można się z nią cały czas zgadzać,
bo jest jeszcze małą dziewczynką i nie rozumie pewnych rzeczy — tłumaczył mu, jakby
mnie tu nie było.
— Nie jestem małą dziewczynką! — krzyknęłam i ponownie się zaczerwieniłam.
— Dzieciak z ciebie i tyle!
Dolna warga zaczęła mi drgać, a w oczach poczułam wilgoć. Starałam się zatrzymać
łzy, ale one nie słuchały. Jedna po drugiej zaczęły tworzyć korytarze na moich policzkach.
Wytarłam je rękami i zapłakana czym prędzej odeszłam od złośliwego brata. Nie
zatrzymywałam się nawet
na wesołe przyśpiewki z moim imieniem. Było mi zbyt smutno i chciałam zostać sama.
Minęłam sporo gości, którzy chcieli wciągnąć mnie do zabawy, ale widząc mój stan —
odpuszczali. Skręciłam za róg domu i znalazłam się w najmniej uczęszczanej części
ogrodu. Nie było tu imprezowiczów, więc mogłam w spokoju oddać się rozpaczy. Oparłam
się o mur i podciągnęłam kolana pod brodę. Byłam zasłonięta ogromnymi krzewami,
dlatego często chowałam się tu, gdy było mi smutno.
Zupełnie tak jak teraz.
Szelest liści sprawił, że uniosłam twarz mokrą od łez. Teraz ujrzałam najlepszego
przyjaciela mojego brata i jeszcze bardziej zaniosłam się płaczem.
— Idź sobie! Przecież jestem małą dziewczynką, która nic nie rozumie!
Pomimo moich wrzasków intruz zbliżył się i ukląkł centralnie przede mną. Chwycił
moją twarz i starł z niej łzy. Jego oczy złagodniały, a uśmiechu, który zobaczyłam, nie
mogłam zaliczyć do żadnego z tych, jakie kiedykolwiek mi posłał. Ten był całkiem inny i
sprawił, że przestałam płakać.
— Nie płacz, Rai — odezwał się cichym głosem. — Nikt nie jest wart twoich łez.
— To moje urodziny. Nie powinien chociaż dziś być dla mnie miły? — zaprotestowałam
i przetarłam oczy.
— Masz rację, ale on chciał dobrze, ja również. Niektórzy chłopcy mogą… mogą
patrzeć przez to na ciebie inaczej.
Zmrużyłam oczy.
— Co to znaczy inaczej?
— W sposób, w jaki byś sobie tego nie życzyła. Wszyscy dbamy o ciebie i chcemy, abyś
była szczęśliwa.
Nie byłam przekonana do jego słów, ale już nie chciałam się spierać. Dzisiejszy dzień
należał do mnie i nawet taki głupek jak Rodion nie mógł mi go zepsuć.
— Chodź, wszyscy na ciebie czekają. — Wstał i podał mi rękę.
— Jestem cała czerwona i wyglądam okropnie — naburmuszyłam się. — To wszystko
przez płacz.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin