3. Emery - Cora Rose PL.pdf
(
732 KB
)
Pobierz
Tłumaczenie: darka-es
Wiem, że to złe, ale nie mogę się powstrzymać, gdy chodzi o niego.
Moja mama zasługuje na szczęście po tym, jak ponad dekadę temu straciła mojego tatę
w wyniku tragedii. Ale jej nowy błogi związek ma pewien haczyk.
Ma na imię Emery, mój nowy przyrodni brat, i jest najbardziej irytującym, impulsywnym,
chaotycznym i dziwnie intrygującym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
Przez rok udawało mi się go unikać, ale wtedy w drodze do domku naszych rodziców
gubimy się w zaśnieżonych górach Utah.
To właśnie wtedy pretensje i granice między nami zaczynają się wymykać i upadać, gdy
skupiamy się na przetrwaniu. Zaczynam dostrzegać uroczego i słodkiego faceta, jakim jest.
A może to wszystkie te dzikie i niedorzeczne rzeczy w nim, które kiedyś mnie irytowały,
są tym, co czyni go naprawdę doskonałym.
PROLOG
EMERY
Widziałem
ją
dzisiaj. Spojrzała na mnie z drugiej strony ulicy, a mój żołądek
skręcił się jakbym został wrzucony prosto do oceanu. Przycisnąłem rękę do ust i
zakrztusiłem się, żółć wzbierała w moim gardle.
- Emery - zawołała. - Pszczółko, zaczekaj!
Och, pieprzyć to. Nie może mnie tak nazywać. Odrzuciłem matkę drżącą
ręką i odwróciłem się, biegnąc w drugą stronę. W pośpiechu, żeby uciec,
potknąłem się lekko na nierównym fragmencie chodnika i potrząsnąłem
telefonem, próbując uruchomić aplikację Uber, żeby zamówić przejazd. Uderzył o
chodnik z obrzydliwym trzaskiem i, kurwa, wiedziałem, że nie powinienem był
dzisiaj wstawać z łóżka.
Jej widok zawsze miesza mi w głowie i wywołuje zbyt wiele wspomnień.
Więc po ucieczce od niej, jakby mój tyłek płonął, jedynym logicznym następnym
krokiem było zapicie się w zapomnienie; zapicie wszystkich tych wspomnień.
Siedzę na krawężniku, wpatrując się w mój pęknięty telefon, aż podjeżdża
samochód i mówię kierowcy, żeby podrzucił mnie do najbliższego baru, który
wcześnie serwuje alkohol. Nie ma absolutnie nic złego w piciu w południe we
wtorek, prawda? To pewien rodzaj terapii. Carpe diem i tak dalej.
Technicznie rzecz biorąc, nie powinienem mieszać alkoholu z lekami
behawioralnymi, które biorę, ale naprawdę mam to teraz w dupie. Dr. K może ssać
dużego kutasa. Obrazy atakujące mój umysł są zbyt przytłaczające.
Zespół stresu pourazowego, powiedział mi podczas naszej ostatniej wizyty.
Kurwa, tak myślisz?
Mam więcej problemów ze zdrowiem psychicznym niż weteran wracający z
wojny.
Przypadkowe rzeczy mogą mnie zdenerwować - pewne zapachy, to jak coś
czuje na swojej skórze, coś co ktoś mówi. Ciemność.
I, oczywiście, moja matka. Sam jej widok sprawia, że całe moje ciało się
blokuje. Dodaj do tego wszystkie te traumy i moje szalejące ADHD, a otrzymasz
gorący bałagan, który widzisz przed sobą.
Samochód podjeżdża pod zacieniony, zapuszczony lokal z tablicą kredową
reklamującą drinki za pięć dolarów. Fantastycznie, przynajmniej
coś
dziś idzie w
dobrym kierunku.
Kilka godzin później znajduję się pochylony nad lepkim barem z wściekłą
barczystą kobietą, która spogląda na mnie z góry. Wygląda jakby miała trzy głowy.
I to duże, pieprzone głowy.
Upiorne.
- Jesteś dupkiem - mówi makabrycznie jedna z jej głów. - Zadzwoń po
kogoś, żeby po ciebie przyjechał. Nie możesz tu zostać.
- Suko, weeeź - mamroczę. - Myślisz, że mam kogoś, kto będzie wiózł swój
tyłeeek całą drogę tutaj, w nocy, dla mnie? Czy ja wyglądam jakbym miał dużo
przyjaciół?
Pochyla się trochę bliżej i chwyta za mój telefon, trzymając go jako
zakładnika w swojej mięsistej dłoni. Następnie chwyta mój owocowy koktajl i
chowa go za ladą.
- Hej, nie skończyłem... z tym.
- Nieważne. Zadzwoń do kogoś, zanim cię zamorduję.
- Pewnie byś mogła - mamroczę. - Jesteś wołem. W wolnym czasie orzesz
pola? Wyrywasz drzewa?
Mruży oczy, a ja macham ręką dookoła.
- Dobra. Daj mi to.
Daj.
Zadzwonię po kogoś.
Mrużę jedno oko na rozmazany ekran, trzymając go cal od twarzy, gdy
przewijam krótką listę nazwisk. Lex pracuje; nie mogę do niego zadzwonić. Potem
widzę imię Augusta.
Prawdopodobnie nie powinienem dzwonić do mojego wkrótce przybranego
brata. Nie, zdecydowanie nie powinienem. Ale z drugiej strony nie mogę sobie
dokładnie przypomnieć, dlaczego nie powinienem.
Jedno, co wiem na pewno, to że lubię naciskać jego guziki, widzieć, jak ta
jego piękna twarz czerwienieje, gdy próbuje powstrzymać swoją irytację na mnie.
Boże, żyję dla tego. Uwielbiam każdą jego reakcję. Kiedy chodzi o niego, jestem
jak dziecko szukające negatywnej uwagi.
Powiedziałbym, że nie wiem, dlaczego to robię, ale to byłoby kłamstwo.
Robię to, bo chcę zobaczyć, jak ta idealna fasada pęka. Chcę zajrzeć do środka i
zobaczyć, co naprawdę dzieje się w tej jego pozornie nieskazitelnej głowie.
Wydaje się, że ma całe swoje życie poukładane, co w zasadzie czyni go moim
całkowitym przeciwieństwem.
Poza tym, jest tak cholernie miły przez cały czas. Nie ma mowy, żeby
kiedykolwiek mi odmówił. Nie może się powstrzymać. Nawet jeśli mnie
nienawidzi i uważa, że jestem epickim skurwielem, to i tak po mnie przyjdzie.
Święty August, zawsze robi to, co należy.
Wbijam palec w przycisk połączenia, przytrzymuję telefon przy uchu, a
potem kładę się twarzą na blacie, gdy dzwoni. Blat baru pachnie jak prawdziwe
śmieci. Jeśli już nie mam zatrucia alkoholowego, to z całą pewnością dostanę
zatrucia pokarmowego od tego miejsca.
- Emery? - Głęboki, bogaty głos Augusta dociera do mnie z drugiego końca
linii, a moje tętno natychmiast przyspiesza. Pogotowie, 911. Zaraz, kurwa,
zemdleję, a potem pani wołowa wrzuci mnie do śmietnika na tyłach. Trzy dni
później znajdą moje ciało rozkładające się na wysypisku, wyrywane przez sępy.
W mieście są sępy?
Może kruki?
- Potrzebuję, żebyś po mnie przyjechał - udaje mi się powiedzieć nieco
powyżej szeptu.
- Gdzie ty kurwa jesteś? - pyta szorstko, a ja odklejam czoło od lady, żeby
zerknąć w górę na wołu.
- Gdzie ja, kurwa, jestem?
Rzuca adres, a kiedy nie mogę powtórzyć go dobrze po kilku próbach,
wyrywa mi telefon z ręki i mówi Augustowi, gdzie mnie znaleźć, zanim się
rozłączy.
Chowam telefon z powrotem do kieszeni moich czarnych dżinsów i
zamykam oczy. Pomieszczenie wiruje, a ja czuję mdłości. Jestem po prostu tak
bardzo, bardzo zmęczony.
Nawet nie wypiłem aż tak dużo, przynajmniej jak na moje standardy. Ale
leki potęgują efekty i mój cukier we krwi jest prawdopodobnie zbyt wysoki. Kilka
godzin temu podałem sobie insulinę, ale pewnie potrzebuję więcej. Pieprzona
cukrzyca.
I nie pomaga też to, że nie śpię w nocy.
Sen jest dla frajerów.
Kto go zresztą potrzebuje?
Kiedy jakiś czas później ponownie otwieram oczy, widzę Augusta, który
wciąga mnie w swoje silne ramiona. Te zielone oczy zwężają się na mnie w
rozczarowaniu. Czuję ukłucie wstydu w piersi i muszę odwrócić wzrok. Zamiast
tego wpatruję się w jego idealnie zaczesane miodowo-brązowe włosy i lekko
zarośniętą kwadratową szczękę. Facet wygląda jak cholerny model Abercrombie.
Po popołudniowym obrzucaniu się gównianym Mai Tais z Babą Wołem,
wyglądam pewnie jak statysta zombie z planu
The Walking Dead.
Chcę nadal patrzeć, ale nie mogę utrzymać skupienia oczu. Krzyżują się i
wiem, że wyglądam śmiesznie, ale nie mogę nic z tym zrobić. Więc po prostu
wciskam się jeszcze bardziej w jego umięśnioną klatkę piersiową i wdycham go.
Cholera, on ładnie pachnie. Pachnie czysto, jak świeże pranie i mydło. Zawsze jest
tak
cholernie doskonały.
Kiedy ponownie się budzę, on zapina mnie na tylnym siedzeniu swojego
samochodu, a ja widzę, jak jego mały przyjaciel patrzy na mnie z grymasem z
fotela pasażera. Chcę coś wymamrotać, powiedzieć mu, żeby zachował swoje
osądy dla siebie, ale kurwa, moje powieki są z cegieł.
Moja głowa odchyla się do tyłu na skórze i jedyne, co mogę zrobić, to
modlić się, żeby się nie ślinić. Mówię sobie, że po prostu trochę odpocznę i wtedy
poczuję się lepiej.
Cholera, myliłem się.
Niedobrze. Zły pomysł.
Budzę się sapiąc, w uszach głośno dzwoni, a głowę mam w imadle. Zapachy
ze snu rozpraszają się niemal natychmiast, ale wciąż mogę je sobie przypomnieć.
Mocz. Wymiociny. Sosna.
Mrugam gwałtownie, nie zważając na szczypanie w oczach i rozglądam się
dookoła. Jestem w nieznanej przestrzeni i zaczynam panikować, bo jest tak
cholernie ciemno i kto wie, co czai się w cieniu. Mój niepokój wzrasta, gdy
wyobrażam sobie, co na mnie czeka....
Plik z chomika:
aneskw
Inne pliki z tego folderu:
Robins Mikey - To nie przystoi. Nieprzyzwoite nawyki znanych i szanowanych.pdf
(2587 KB)
Rysa Magda - Diabelski Maks.pdf
(1022 KB)
Reinwarth Alexandra - Pieprzyć to. Jak przestać spełniać cudze oczekiwania a zacząć.pdf
(1248 KB)
Riley Lucinda - Tajemnice Fleat House.pdf
(2285 KB)
Rek Dagmara - Osiedlowy monitoring.pdf
(1029 KB)
Inne foldery tego chomika:
A
B
C
D
E
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin