W sercu otchlani - Henryk Tur.pdf

(1395 KB) Pobierz
Henryk Tur
W sercu otchłani
Saga
W sercu otchłani
Redakcja i korekta: Izabella Bandych
Copyright © 2022, 2022 Henryk Tur i SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728389850
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż
do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna,
należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych
środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Rozdział 1
– Jesteśmy zgubieni.
Tym jednym zdaniem kapitan Johnson podsumował hiobowe wieści.
Nikt z trzynastu zszokowanych członków załogi nie odezwał się,
a choć przed chwilą wszystko zostało dokładnie wyjaśnione
przez „Awatara” – wraz z wizualną symulacją łańcucha nieszczęść,
prowadzącego do tej tragicznej sytuacji – każdy w duchu zadawał sobie
pytanie „jak mogło do tego dojść?!”
Nieznośną ciszę przerwał technik Ronson.
– Nawigatorze?
Spojrzenia obecnych skierowały się ku Staniawskiemu.
– Więc… – wzrok astrofizyka spoczął na kapitanie. Zawiesił głos, jakby
szukając słów, lecz nie miał pojęcia, co powiedzieć. – Więc… – powtórzył
ciszej i wbił wzrok w podłogę.
Johnson spojrzał na twarze mężczyzn w białych kombinezonach.
Patrzyli w napięciu na wyświetlany przed nimi hologram. Pokazywał dwa
obiekty na szarym tle. Pierwszy był ciemnym kołem, otoczonym złotą
obwódką przy której, po lewej stronie, migał niewielki, zielony punkcik.
Kolorem nadziei „Awatar” obrazował statek kosmiczny, w którym się
znajdowali. Złota obwódka była natomiast horyzontem zdarzeń czarnej
dziury, do której dryfowali.
Choć hologram nie oddawał proporcji, wiedzieli, że są zaledwie półtora
dnia czasu ziemskiego od przekroczenia granicy, za którą ucieczka nie jest
w żaden sposób możliwa. Od ostatniego punktu, do którego można jeszcze
cofnąć kurs
i ocalić życie, a poza którym grawitacja rośnie w morderczy sposób,
cicho zabijając niewidzialną siłą. Najpierw powoli, co setki kilometrów
pokonanej przestrzeni, potem coraz mocniej, co dziesiątki, zwiększając
nacisk, ciężar każdego obiektu, a potem już co kilometry, czyli praktycznie
co dziesiątą część sekundy, miażdżąc wszystko niczym prasa skorupkę
jajka, zgniatając najtwardsze nawet kompozyty, krusząc niczym puszkę,
w której spoczywają już zmiażdżone, wgniecione w powyginany plastik
i tytan truchła niegdyś żywych istot…
– Więc… – słowo to po raz trzeci wypowiedział jeden z pilotów
o nazwisku Trice – …praktycznie komputer obudził nas tylko po to,
żebyśmy umarli świadomie! – zaklął szpetnie.
Jego gniewny ton wyrwał pozostałych z pełnej przerażenia zadumy
i mostek wypełnił się gwarem głosów. Habaki i Trice domagali się,
aby pomimo ryzyka spróbować odpalić ocalałe dwa silniki, Clarson zaczął
histerycznie krzyczeć, że musiało dojść do sabotażu, a „Awatar”
nie zawiódł, tu spotkał się
z ostrą opozycją ze strony Ronsona i Moore’a, zaś Mauro i Asami klęli,
na czym świat stoi. Milczeli le Blanc, Radżawa i pierwszy pilot, Mitchell,
który zacisnął pięści i z nienawiścią patrzył na hologram,
a ponieważ uchodził za krewkiego, było dość prawdopodobne, że może
za moment dać upust swym emocjom.
– Cisza! – Johnson klasnął w dłonie i rozmowy ucichły. Pozwolił,
aby chwilę panowało milczenie, a potem odwrócił się do hologramu. –
Dryfując z tą prędkością, mamy jeszcze około trzydziestu godzin.
Wymuszone hamowanie pozwoli nam zyskać kilka dodatkowych.
– Ile? – spytało kilka głosów naraz.
– Nie wiem – prychnął Jonson. – Może dwie, może cztery. Steinman –
odwrócił się do lekarza – proszę za mną do kajuty. Mitchell i Friedmann –
na miejsca i zacząć procedurę. Technicy – sprawdzać reakcje. Zabraniam –
dodał, kładąc mocny nacisk na to słowo – jakichkolwiek manipulacji
z silnikami. Reszta niech siedzi i czeka. Zaraz wrócimy.
Obrócił się, nie czekając na jakiekolwiek reakcje i przeszedł kilka
kroków do drzwi, które z cichym sykiem rozsunęły się przed nim.
Bezpieczeństwo załóg zawsze stanowiło jeden z najważniejszych
elementów wszystkich gwiezdnych wypraw. Na każdym statku
kosmicznym istniały wyspecjalizowane moduły, mające za zadanie
reagować przy najmniejszym nawet naruszeniu powłoki kadłuba –
Zgłoś jeśli naruszono regulamin