Książka SCHYŁEK I UPADEK KOŚCIOŁA RZYMSKIEGO Ks Malachi Martin.docx

(591 KB) Pobierz

SCHYŁEK I UPADEK KOŚCIOŁA RZYMSKIEGO

THE DECLINE AND FALL OF THE ROMAN CHURCH [1981]

 

KS. MALACHI MARTIN

 

AUTOR OSTATNIEGO KONKLAWE / THE FINAL CONCLAVE

 

Znalezione obrazy dla zapytania malachi martin the decline and fall of the roman church

 

https://archive.org/stream/TheDeclineAndFallOfTheRomanChurch/The%20Decline%20and%20Fall%20of%20the%20Roman%20Church_djvu.txt

 

To rozpoczęło się pewnego dnia w 312 AD, kiedy rzymski cesarz Konstantyn zobaczył znak krzyża na niebie i natychmiast przeszedł na chrześcijaństwo. Nagle Kościół, który zajmował się wyłącznie duszą człowieka, znalazł sobie władcę znanego świata.

 

Od tego dnia dylemat Kościoła zawsze polegał na tym, w jakim stopniu powinien służyć duchowym potrzebom człowieka - i na ile powinien angażować się we władzę i politykę życia świeckiego. Dzisiaj konflikt ten osiągnął rozmiary kryzysowe, a w tym, kontrowersyjnym i prowokacyjnym następcy bestsellerowego Ostatniego konklawe Malachi Martin śledzi tragiczną schizmę w Kościele od jej historycznych korzeni.

 

Od tego dnia w 312 skoczmy do 1958 i wybioru Angelo Roncalliego na papieża Jana XXIII. Wprowadzona przez niego zmiana była co najmniej tak wielka jak ta, którą wprowadził Konstantyn - liberalizm, który miał nieoczekiwany skutek zniszczenia autorytetu Kościoła i moralności ludu, i rzucenie go w kierunku komunizmu. "Jeśli Roncalli nie widział dokąd prowadziła jego nowa nauka" - pisze Malachi Martin "wiedziały to setki teologów i biskupów. W latach 1960 i 1970, po śmierci Roncalliego, wyciągnęli te wnioski i porzucili wiarę w grzech pierworodny, w diabła i wiele innych podstawowych doktryn".

 

Jego następca, papież Paweł VI, który miał powiedzieć: "diabeł wszedł do Kościoła, jest dym wokół ołtarza", usiłował, ale nie mógł nic zrobić by powstrzymać atak: koniety które chciały być księżmi, księża którzy chcieli się żenić, biskupi którzy chcieli być regionalnymi papieżami, protestanci którzy domagali się równości i tożsamości, homoseksualiści i rozwiedzeni wołali o akceptację  ich statusu na ich warunkach, marksistowscy księża i biskupi i zakonnice i świeccy domagali się zgody na niszczenie ładu społecznego w jakim żyli Paweł VI i wszyscy katolicy.

Więc tu mamy genialne badanie Kościoła i jego liderów – i konfliktu którym trzeba się zająć zanim Kościół jaki znamy ześlizgnie się z fałdów cywilizacji.

 

Malachi Martin jest byłym jezuickim profesorem, który służył w Rzymie z kard. Augustine

Bea i papieżem Janem XXIII.  Miszka w Nowym Jorku.

 

Dla Tii i Aleksandry.

 

SPIS TREŚCI

 

Z NĘDZY DO BOGACTWA

 

Poncjan który czekał na Jezusa

Pierwszy bogaty ojciec

Klątwa Konstantyna

 

NOWA ANTROPOLOGIA

 

Roszczenie sobie prawa

Grzegorz Wielki i jego Imperium Ducha

Wejście węża

Leon III: Odnowienie starych więzi

Bastion chrześcijaństwa

 

DOJRZAŁOŚĆ I ROZKŁAD

 

Nimfa która robiła papieży

Znamię Kaina

Pan świata

Jak wymyślili konklawe

Papież który nie mógł ufać

Papieże w Babilonie

Wybierz papieża, każdego papieża

Leon X: witaj i żegnaj! / Hail and Farewell!

Ostatnia szansa

Going . . . Going . . . 225

Pranie mózgu i ostatnie hurra

Ostatni papież-król

Ostatni wielki Rzymianin

Osłabienie i upadek

Czekanie na rozdrożu

 

LISTA RZYMSKICH PAPIEŻY I KONKLAWE

 

Najbardziej zaskakującym i najbardziej zagadkowym wydarzeniem w ciągu ostatnich 20 lat był nagły i niewątpliwy upadek Kościoła rzymskiego w jego organizacji kościelnej i ideologicznej jedności. Sama raptowność tej sytuacji powoduje upadek katastrofalny. A katastrofa może być przekroczona przez demoralizujący horror, kiedy niemal wszyscy oglądający TV siedzą w swoich salonach i bezradnie przyglądają się publicznemu zamordowaniu papieża, i kontemplują kiedyś majestatyczną kopułę Bazyliki Św. Piotra roztrzaskaną i zniszczoną przez dobrze umieszczone ładunki wybuchowe przez międzynarodowych ekspertów od rozbiórki.

 

W obecnej sytuacji wydaje się, że nie ma uzasadnionej nadziei, żeby ten upadek może zatrzymać, i nie ma uzasadnionych oczekiwań, żeby obecna struktura organizacyjna tego czcigodnego Kościoła mogła przetrwać nasze stulecie. Jaką formę przyjmie rzymski katolicyzm - jego religijny duch i wiara nie umrą, ani też nigdy nie zabraknie następcy tronu św. Piotra - jest jedną z wymyślnych zagadek, której rozwiązania my, współcześni, nie doczekamy.

 

Odpowiednie statystyki i inne szczegóły są przerażające dla tradycyjnego katolickiego umysłu. Kiedy sporządzi się  wykres z lat 1965-80, liczba księży, sióstr zakonnych, braci zakonnych, mnichów, młodszych i starszych uczniów szkół średnich, prywatnych studentów, chrztów, nawróceń, małżeństw międzykatolickich, komunii, spowiedzi, bierzmowań - każda znacząca dostępna statystyka - pokazuje nurkujacy, nieprzerwany spadek w dół. Do tych kluczowych czynników należą postacie rzymskich katolików, którzy całkowicie odrzucają rzymskie nauczanie o rozwodzie, antykoncepcji, aborcji, homoseksualizmie i komunizmie.

 

Istnieją ponadto pewne "niewidzialne", ale mimo to potężne czynniki. Na przykład nie można obecnie obliczyć, ilu jest dostępnych ważnie wyświęconych księży. Z pewnością wielu biskupów, którzy wyświęcają kandydatów na księży, nie ma zamiaru kreować księży posiadających moce sakramentalne, by składać ofiarę Mszy świętej i rozgrzeszać pokutujących za grzechy, a wielu kandydatów nie ma zamiaru przyjmować takich mocy. Bez takich mocy nie ma kapłaństwa, nie ma Mszy, nie ma rozgrzeszenia w spowiedzi. Taki brak ważności, choć nieoceniony poza kościołem, oznacza śmierć kościoła dla rzymskokatolickiego umysłu.

 

Powyższe liczby mogą być przerażające, ale nie są tak orientacyjne, jak ogólne pęknięcie ogromnego Kościoła rzymskokatolickiego. Około 740 mln katolików na świecie reprezentuje największy, najbogatszy, najlepiej wykształcony, najbardziej wpływowy pojedynczy sektor światowej populacji religijnej. Na ich czele stoi najstarsza i jedna z najbardziej prestiżowych kancelarii na świecie - Watykan. Jednak w kwestiach wojny i pokoju, głodu i obfitości, depresji i postępu, to potężne ciało katolickie nie ma znaczącej wagi i nie wywiera szczególnego rzymsko-katolickiego wpływu. W rzeczywistości ciało rzymskokatolickie jest podzielone pomiędzy sprawy komunistycznymi i kapitalistycznymi.

 

I jest to bardziej zaskakujące niż ostry spadek kultu i wewnętrznej lojalności, gdyż stosunkowo niedawno Kościół Katolicki był potęgą, z którą trzeba było się liczyć na międzynarodowej arenie politycznej i ideologicznej.

 

Ten spadek, choć widoczny dopiero w ciągu ostatnich 20 lat, powstawał przez bardzo długi czas. Z perspektywy czasu możemy dziś powiedzieć, że można było to przewidzieć jakieś 400 lat temu. Do tego czasu rzymska instytucja próbowała 1.000-letniego eksperymentu. Eksperyment w końcu się nie powiódł, ponieważ instytucja okazała się niewystarczająco dobra.

 

Podjęła próbę totalnej inwazji na sfery polityczne i społeczne, jak również kulturowe pola ludzkich wysiłków. I w ten sposób porzuciła szczególnie zasady katolickie jak i ogólne chrześcijańskie. Przyjęła kategorie czysto świeckie.

 

Niewielki i mało zauważony incydent pod koniec 1979 podkreślił tę porażkę rzymskiej instytucji. 3 listopada w Ambasadzie Teheranu rewolucyjne kadry ajatollaha Chomeiniego zabrały 63 amerykańskich zakładników. Jan Paweł II poinstruował swego przedstawiciela w Teheranie, abpa Annibale Bugniniego, aby wstawił się w jego imieniu u ajatollaha o uwolnienie zakładników. Ale wszystko to na nic się nie przydało.

 

"Jestem zaskoczony" - powiedział ajatollah Bugniniemu – "że dopiero teraz wielki papież chce uwolnić zakładników ... wielki papież nie interweniował za nas, gdy szach ciemiężył nasz naród. . . wy, chrześcijanie, nie zachowujcie się jak Chrystus ... spodziewaliśmy się, że zrobicie to, co zrobiłby Jezus ... ponieważ z pewnością zaprotestowałby przeciwko opresji szacha. . . dlaczego wielki papież i chrześcijanie zachowują się w ten sposób…? "

Oczywiście, podczas gdy Chomeini wskazywał palcem na nadużycie władzy Watykanu, nie odniósł się do jednego kluczowego pytania:
Czy jakaś instytucja religijna, czy to Kościół rzymski, czy islam, ma w ogóle jakąś świecką władzę? Ajatollah nie odważy się postawić pytania, bo dla niego władza świecka i duchowa jest identyczna, inne przejawy pojedynczej, bezproblemowej mocy Allaha. Tak nie było w przypadku wczesnego kościoła chrześcijańskiego.

 

Przez pierwsze 250 lat istnienia kościoła, nie było żadnych wątpliwości w umysłach duchownych co do odpowiedzi na postawione przez ajatollaha pytanie. Władza kościoła, wiedzieli, była tylko duchowa. Pamiętali słowo które było najczęściej na ustach Jezusa dla opisania nowej sytuacji jaką inaugurował: "Królestwo Boże", "Królestwo Nieba". I swoje zrozumienie tego co mówił Jezus zaczerpnęli z zapisanej rozmowy między nim i rzymskim gubernatorem, Pontiusem Piłatem, który skazał go na śmierć.

 

"Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?" – zapytał Piłat.

 

"Tak. Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom…"

 

Między śmiercią Szymona Piotra w 67 AD i 312 AD było 31 papieży, następców Piotra jako biskupów Rzymu.

 

Żaden z pierwszych 18 papieży nie umarł w swoim łóżku. Wszyscy zginęli gwałtowną śmiercią.

 

Za życia każdy z tych 31 papieży sprawował władzę w tym duchowym królestwie, i nauczał tego czego nauczał jego poprzednik przed nim: Trwajcie w królestwie ducha Bożego. Czekajcie na powrót Jezusa, ostateczny koniec tego widocznego świata, i ostateczny triumf władzy Bożej.

 

W 312 AD rzymski cesarz Konstantyn został chrześcijaninem, i 10 lat później chrześcijaństwo ustanowił jako religię imperium.

 

Przez większość kolejnych 1.650 lat chrześcijaństwo było najważniejszym czynnikiem politycznym i społecznym w Europie. Przez większość tego czasu rzymski papież był najważniejszą osobistością w Europie i zachodnim świecie.

 

Na początku Oświecenia kościół, który założył Jezus, wcielił się w wysoce wyspecjalizowaną instytucję: kościół hierarchiczny, scentralizowany w swoim rządzie, absolutny pod względem jego władzy i roszczeń wobec wszelkiej władzy, z nielicznymi elekcyjnymi i przeważnie mianowanymi biurami, oraz odzwierciedlającymi cechy królestwa, jak ludzie zawsze wiedzieli, że królestwo jest: "ład polityczny i społeczny zakotwiczony w gotowych ideałach i ideach, hierarchiczny wzór zachowujących go struktur, sublimacja społecznych i innych grupowych interesów, organiczny rozwój, poleganie na tradycji w celu ochrony i uświęcania jej symboli, energiczna obrona przed zewnętrznymi zagrożeniami,  i ochrona pokoju wewnątrz, zarówno pod względem materialnym, jak i pod względem idei". Tak Eric M. de Saventhem niedawno zdefiniował "królestwo". W ten sposób kościół chrześcijański ewoluował w Rzymie.

 

Ale od czasu gdy papieże weszli na świecką arenę, wokół ich królestwa kościelnego wykuto ciężkie i nieusuwalne łańcuchy. Rzucali swoją przyjaźń, wpływy i duchową moc na jedną lub drugą stronę, a łańcuchy zaczęły się formować i dusić. Z czasem papieże stali się jednymi z największymi brokerami władzy wśród ludzi; i do naszych czasów nigdy nie zrzekli się tej roli. Nie całkiem; istotnie, daleko od tego. Stało się niemal artykułem wiary, że papieże musieli angażować się w sprawy publiczne - "gli affari publici", jak ujęła to włoska biurokracja kościoła - i że te sprawy powinny być ich codzienną troską. Nawet gdy stawką były konkretne wartości chrześcijańskie, papieże musieli brać pod uwagę wymogi dyplomatyczne, zobowiązania klubowe, sojusze polityczne, przynależności kulturalne, roszczenia terytorialne, interesy finansowe, osobiste ambicje, motywy rodzinne i dynastyczne aspiracje.

 

Życie dawnych papieży czasami pokazuje jak nisko waga tych łańcuchów mogłaby sprowadzić duchownych, którzy głosili najwyższe prawo miłości i najwyższe ideały moralne. Ale punkt po punkcie  historia ujawnia również, że różni papieże mieli możliwość uwolnienia kościoła od jego doczesnej władzy i bogactwa, stanąć pozbawionym wszelkiej ludzkiej i świeckiej ochrony, polegania tylko na obietnicy Jezusa, że jego kościół nigdy nie upadnie, i wykorzystać jedyną władzę jaką Jezus im dał - władzę ducha. Zwykle takie możliwości jawiły się jako katastrofalny skutek papieży bawiących się w politykę władzy, jak świeccy liderzy. Aleprzy każdej takiej okazji widzimy, że rzymscy liderzy odmawiali zaproszenia, wycofując się w grozie i konfuzji ze skraju przepaści.

 

Najgorsi z nich walczyli - i w dużej mierze udało im się – o odzyskanie wszystkiego co stracili. Najlepsi z nich - na przykład Pius IX lub Pius XII - nigdy całkowicie nie zrezygnowali z użycia władzy. I ogólną praktyką papieży na przestrzeni wieków była próba odzyskania wszelkiej utraconej władzy, jaką mogli.

 

Ale zawsze w kościele - od dnia, w którym zawarto umowę z rzymskimi cesarzami w roku 312 - pojawiło się utrzymujące się, jeśli zwykle zanurzone, pragnienie zerwania tego fatalnego związku z władzą przez tych, którzy postrzegali to jako fatalnie groźne dla duchowej misji kościoła. Wielki poeta z Florencji, Dante Alighieri w Piekle, w kilku krótkich linijkach ujął sprawę o papieżu Sylwestrze I, "pierwszym bogatym ojcu", który zawarł umowę z cesarzem Konstantynem, która natychmiast zmieniła kościół z bycia ofiarą władzy cywilnej na rekwizyt moralny i duchowy:

 


Ahi! Costatin! Di quanto mal fu matre

Non la tua conversion , ma quella dote

Che da te presse il primo rico patre!

 

Ojej! Konstantynie! Jakie zło dałeś światu!
Nie przez swoje nawrócenie, a przez ten posag
Który pierwszy bogaty ojciec wziął od ciebie!


Dla Dantego, podobnie jak dla innych świeckich i kleryków na przestrzeni wieków, udając lwa, jagnię zawsze i tylko robi z siebie osła.

 

Z NĘDZY DO BOGACTWA

 

Poncjan który czekał na Jezusa

 

Jeśli chcesz wiedzieć, jaki był kiedyś kościół Jezusa - i może stać się znowu - i co kiedyś zajmowało  całą uwagę następców Piotra, spójrz na człowieka zwanego Poncjan.

 

Dwieście lat po tym, jak Jezus ogłosił swój kościół i nazwał Piotra jego przywódcą, chrześcijanie,  tak jak to było od początku, mieli nadzieję i z niecierpliwością czekali aż Jezus powróci, zatriumfuje nad ich wrogami i pobłogosławi ich wiecznym szczęściem. Mieli mocną nadzieję na ten triumf i to błogosławieństwo, które teraz, czuli, od dawna im się należało.

 

Bo Piotr im powiedział: "Koniec świata jest bliski…miejcie doskonałą nadzieję na łaskę, która wam przypadnie przy objawieniu Jezusa Chrystusa". Oni też to pamiętali, że kiedy miał umrzeć Piotr, mianował niewolnika, Linusa, na następcę, żeby, powiedział chrześcijanom, "przypominać wam to co głoszę". A kiedy Linus umierał, mianował człowieka o imieniu Anakleta za zgodą całej grupy. I tak dalej. Zawsze był jeden człowiek upoważniony do głównego stanowiska Piotra jako papież / pope – słowo to jest angielskim tłumaczeniem włoskiego papa", które jest skrótem pater patruum, i oznacza "ojciec ojców" albo "główny ojciec".

Gdzieś między następcą Klemensa, Ewarystem, i papieżem o imieniu Hygin (ósmy następca Piotra), cała grupa chrześcijan mianowała swojego szefa – prawdopodobnie dlatego, że zasiedziały lider, albo papież, został porwany by go zabić bez ostrzeżenia.Kiedy to się wydarzyło, a było to często, chrześcijanie przypomnieli sobie to co zrobili pierwsi wyznawcy Jezusa, kiedy opuścił ich Judasz Iskariota: zebrali się, modlili się trochę, a następnie przeprowadzili jednogłosowe wybory, aby zastąpić samobójstwo, akceptując wynik jako decyzję Jezusa, bo on powiedział im przez Piotra: "Co pozwolicie na ziemi, będzie pozwolone w Niebie".

 

Tak więc proces wyborczy w grupie rzymskiej był równie prosty i miał tylko dwa warunki: tylko rzymscy chrześcijanie - mężczyźni i kobiety, nawiasem mówiąc - mogli głosować, i mógł zostać wybrany tylko obywatel Rzymu. Ten prosty proces wyborczy był kontynuowany we wczesnych wiekach, zawsze kiedy umierający papież nie nominował swojego następcy.

 

Po wybraniu nowego następcy Piotra przez nominację lub wybory, wiadomości wyszły ustnie lub w przemyconym liście: "Klemens zmarł. Wybieramy Ewarysta"… "Sykstus zmarł. Wybieramy Telesfora"… Tak było zawsze. Inne wspólnoty chrześcijańskie wokół M Śródziemnego musiały wiedzieć, bo wszystkie patrzyły na grupę Piotra jako na posiadaczy tej specjalnej władzy jaką Jezus obiecał Piotrowi kiedy rozmawiał z nim koło Hermonu na Ziemi Świętej. Ich jedyna nadzieja leżała w tej władzy. Nie mieli żadnej innej władzy. Dlatego w 230 AD wyszła wiadomość: "Urban umarł, wybieramy Poncjana".

 

Od samego początku Poncjan miał pełne ręce roboty. Osobiście, oczywiście, jako chrześcijanin, jego światopogląd był ponury. W każdej chwili dnia lub nocy mógł zostać zabity na miejscu; Rzymskie prawo na to zezwalało. Albo mógł też być aresztowany, uwięziony, potem zabity w więzieniu lub paradowany na rzymskim stadionie, by zostać zjedzonym przez zwierzęta ku radości aż 80.000 wrzeszczących fanów, albo zostać wysłany do pracy i umrzeć w rzymskich kopalniach gdzieś nad M Śródziemnym. Ale poza pewnymi krótkimi okresami tak było, odkąd urodził się w rodzinie niewolników. Wyszkolony jako sekretarz skryba, dostawszy wolność od  wdzięcznego mistrza, przeszedł na chrześcijaństwo jako nastolatek, wyświęcony na księdza w wieku 20 lat, pracował pod czterema papieżami (Wiktor, Zefiryn, Kalikst i Urban), z których każdego obalono i zabito. Ale główna bolączka Poncjana nie pochodziła z nieustannej groźby nagłą i gwałtow śmiercią, ale od innego chrześcijanina o imieniu Hipolit.

 

Nie mogło być dwóch bardziej różniących się ludzi. Poncjan był duży, potężny, powolny, pewny siebie, roztropny, niezbyt wykształcony, raczej bez wyobraźni, ale z pewnością współczujący człowiek zakorzeniony w wierze chrześcijańskiej i - jak wielu pobożnych ludzi – o upartej, niezłomnej woli. Hipolit, 3 lata starszy od Poncjana, był Grekiem urodzonym w Aleksandrii w Egipcie, wykształconym w Atenach i Rzymie, niewielkich rozmiarów, o dzikiej i wojowniczej naturze, ze zwinną wyobraźnią i subtelnym umysłem, oczytany, poliglota, z niewielkim zrozumieniem słabości osób mniej obdarowanych, i kierujący się głębokim poczuciem własnej misji.

 

Hipolit został stworzony przez naturę, aby nie ufał mu człowiek podobny do Poncjana. Poncian został znienawidzony przez człowieka takiego jak Hipolit. Starcie między nimi było prawie nieuniknione. A kiedy do tego doszło, przypomina nam na wiele s...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin