Anna H. Niemczynow - Jeszcze w zielone gramy.pdf

(2141 KB) Pobierz
Liliannie Annie Niemczynow –
miłości mojego życia.
Dałaś mi odwagę i siłę potrzebną do zmian.
Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję.
Skarbie,
tak trudno mi uwierzyć, że jeszcze niedawno nosiłam Cię pod sercem.
Kiedy patrzę na Twoją zaspaną o poranku twarz, dostrzegam zmiany, jakie
w Tobie zaszły w zaledwie kilka godzin. Twoje kości policzkowe wydają się
większe, usta pełniejsze, a nos… Hm… Jakby bardziej zadarty. Pochylam
się, aby Cię ucałować, i cieszę się, że jesteś jeszcze na tyle mała, że Cię to
nie złości.
Kiedy gotuję dla Ciebie owsiankę, dopada mnie przerażenie. Czas mija
tak szybko, a ja… w żaden sposób nie potrafię nad nim zapanować. Zanim
upiję pierwszy łyk kawy, bywam wystraszona. Martwię się, że coś w tej
rutynie dnia mi umknie i niechcący prześpię jakiś niedający się powtórzyć
moment.
Nigdy się nie dowiem, czy moje „zaraz” nie zraniło Twojej duszy. Czy
moje „jutro też jest dzień” nie zniechęciło Cię do odkrywania świata. Czy
przez nieuwagę, lekkomyślność, niedopatrzenie nie zraniłam Cię do żywego.
Ty na pewno mi o tym nie powiesz. Twoja pamięć jest taka krótka. Jak Ty
to robisz, że rejestrujesz tylko te dobre chwile?
Nie zawsze jestem dobrą mamą. Chociaż Bóg jeden wie, że każdego dnia
bardzo się staram. Szczerze? Nie zawsze jestem taka, jaką chciałabym być.
Czasami jestem ciepła, czuła i wyrozumiała, a czasami zwyczajnie brak mi
cierpliwości. Wtedy krzyczę, chociaż wiem, że pod wpływem tego krzyku
Twoje serce się kurczy. A potem mam wyrzuty sumienia i przepraszam, a Ty,
o zgrozo, przytulasz mnie jeszcze mocniej i mówisz… że to nic nie szkodzi.
Codziennie popełniam błędy, chociaż tak bardzo pragnę być wspaniała.
Czasami mi się udaje i robię wszystko dobrze, a czasami, zwłaszcza kiedy
zdenerwuje mnie ktoś inny, puszczają mi hamulce i zwykle obrywa się Tobie.
Prawię wtedy kazania, narzekam, rozkazuję i nie zadam sobie trudu, by
spytać, jak Ci minął dzień. To egoistyczne. Wiem. Przepraszam. Wiedz, że
gdy wieczorem przykładam głowę do poduszki, bardzo tego wszystkiego
żałuję.
Tak często się mylę i tak często popełniam błędy. Z Twojego
krystalicznego, nieskażonego doświadczeniem świata mogłabym czerpać
garściami. Czemu tego nie robię? Nie wiem.
Jestem zmęczona, jestem smutna, jestem rozgoryczona, jestem
zawiedziona. Jestem zagubiona i tak często zwyczajnie nie mam pojęcia, co
robić. Tak bardzo chciałabym być dla Ciebie wzorem… Tymczasem walczę
z tym, czego się boję.
Boję się o przyszłość, o zdrowie, finanse, pracę i moje małżeństwo
z Twoim tatą, ale wiedz… że moje lęki NIGDY nie mają nic wspólnego
z Tobą.
To wina izolacji, w której żyję, osamotnienia, nigdy Twoja.
Nigdy. Nigdy. Nigdy.
Kiedy na Ciebie patrzę, pękam z dumy. Promienieję, gdy widzę mądrość
i dobro w Twoich oczach. Jesteś najcenniejszym, co mam, i wybacz, że
zapatrzona w swoje ego czasem o tym zapominam. Masz takie dobre i czyste
serce. Wiesz, że pocieszam się, myśląc, że to moja zasługa?
Nie masz na świecie wierniejszej fanki niż ja. Jesteś piękna, delikatna,
mądra, odważna, skromna, uprzejma, troskliwa. Zawsze, ale to zawsze stoję
po Twojej stronie. Choćby waliło się i paliło.
Chciałabym, abyś była nieustraszona. Pragnę, byś w chwilach słabości
potrafiła odnaleźć w sobie odwagę. Modlę się o to, byś umiała wstać, kiedy
upadniesz. Byś nie pielęgnowała swoich rozczarowań tak, jak ja
pielęgnowałam własne.
Nie zawsze będziesz szczęśliwa, ale zawsze możesz walczyć o swoje
szczęście. Przyjmuj porażki jak trofea, niech dodają Ci skrzydeł. Mocno
wierzę, że tak właśnie będzie.
Nie uciekaj przed życiem. Ono zawsze, prędzej czy później, nas dogania.
Nie unikaj odpowiedzialności. Noś w sobie prawdę.
Niech prawda rozświetla Twe serce, a dobro w nim nigdy nie gaśnie.
Mama
Zgłoś jeśli naruszono regulamin