021. BBY 0044 - Uczeń Jedi 7 - Świątynia w niewoli.pdf

(498 KB) Pobierz
07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
GWIEZDNE
WOJNY
UCZE JEDI
WI TYNIA W NIEWOLI
Jude Watson
Tłumaczył
Jacek Drewnowski
EGMONT
1
07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
Tytuł oryginału: Star Wars:
The Captive Tempie
©
2000 Lucasfilm Ltd. & TM. All rights reserved.
Used under authorization.
First published by Scholastic Inc., USA 1999
© for the Polish edition by Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2001
All rights reserved. No pert of this publication may be reproduced,
stored in a retrieval system, or transmitted in any form or by any
means, electronic, mechanical, photocopying, recording or otherwise,
without the prior written permission of the copyright owner.
Redakcja: Andrzej Fabianowski
Korekta: Magdalena Matuszewska, Agnieszka Trzeszkowska
Pierwsze wydanie polskie Egmont Polska Sp. z o.o.
00-810 Warszawa, ul. Srebrna 16
ISBN 83-237-9846-X
Druk: Ł.Z.Graf, Łód
2
07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
ROZDZIAŁ 1
Jeszcze przed wej ciem do wi tyni Jedi Obi-Wan
Kenobi dostrzegł zmiany, jakie tu zaszły. Wcze niej był to
przybytek medytacji i nauki, w którym cisz zakłócał czasem
cichy
miech dobiegaj cy zza zamkni tych drzwi,
podekscytowane głosy dzieci albo plusk wody w
fontannach.
„Ale teraz spokój znikn ł" - pomy lał. Milczenie wy-
dawało si złowieszcze. Nie wynikało ono ze skupienia. Była
to pełna obaw cisza zagro onego sanktuarium.
Stał ze swoim byłym mistrzem Qui-Gon Jinnem
przed zamkni tymi drzwiami sali posiedze Rady Jedi. Za
chwil zostan zaproszeni do rodka. Zostali wezwani z
powrotem do wi tyni z najgorszego z mo liwych powodów
- zamachu na ycie mistrza Yody.
Zerkn ł na Qui-Gona. Przypadkowy obserwator uznałby,
e rycerz jest opanowany. Ale Obi-Wan wiedział lepiej.
Wyczuwał cierpienie kryj ce si pod mask spokoju.
Wprowadzono szczególne rodki ostro no ci. wi -
tynia zawsze była zamkni ta dla przybyszów z
zewn trz.
Teraz jednak nawet Rycerzom Jedi polecono czeka
na wezwanie. Monitorowano wszystkie wej cia i wyj cia.
Budynek wolno było opuszcza tylko w przypadku bardzo
pilnych misji. Chocia wi kszo
Jedi znała Qui-Gona z
widzenia, to zarówno on, jak i chłopiec przed wej ciem do
wi tyni poddani zostali skanowaniu siatkówki.
3
07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
Qui-Gon stukał palcami w r koje miecza. Po chwili
przestał. Jego rysy złagodniały, a Obi-Wan domy lił si , e
rycerz szuka ukojenia w Mocy.
Sam te starał si opanowa napi cie. Głow pełn
miał pyta i domysłów, ale nie miał przerwa milczenia.
Stosunki z Qui-Gonem były napi te od czasu, gdy
zrezygnował z funkcji jego Podawana. Wyrzekł si szkolenia
Jedi, aby pomóc młodym ludziom z Melidy/Daan przywróci
pokój na ich planecie. Teraz rozumiał konsekwencje tej
decyzji. Był Jedi do szpiku ko ci. Pragn ł jedynie powrotu do
zakonu. Chciał znów zosta uczniem Jinna.
Dawny mistrz przebaczył mu opuszczenie szeregów
Jedi. Sk d zatem wzi ło si to niezr czne milczenie? Qui-
Gona cechowała pow ci gliwo , jednak Obi-Wan pami tał
serdeczno , któr dostrzegał w jego oczach, a tak e
przebłyski poczucia humoru.
Wiedział, e Rada postanowi co na temat jego dal-
szego losu. Serce napełniało si nadziej , kiedy my lał, e
mo e ju przegłosowano jego powrót do Jedi. Powiedział
Yodzie, e gł boko ałuje swojego post pku. Miał nadziej ,
e stary mistrz si za nim wstawi.
Dotkn ł dłoni czoła. Narastaj ca niepewno
spra-
wiła, e zacz ł si poci . A mo e to w wi tyni było cieplej
ni zwykle?
Ju miał zapyta o to rycerza, gdy drzwi sali posie-
dze otworzyły si z sykiem. Wszedł za Qui-Gonem.
Dwana cioro członków Rady stało półkolem. Szare wiatło
wlewało si przez du e okna, za którymi widniały białe
iglice i wie e Coruscant. Płaskie chmury wygl dały jak płaty
cienkiej blachy. Co jaki czas, gdy obłoki rozdzielały si na
chwil , pojawiał si srebrny rozbłysk promieni sło ca
odbitych od skrzydeł statku kosmicznego.
Obi-Wan był w tej sali tylko kilka razy. Wyra na
4
07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
obecno
Mocy budziła jego respekt. Przy tak wielu Mi-
strzach Jedi zgromadzonych w jednym miejscu przestrze
była ni naładowana.
Odszukał wzrokiem Yod . Z ulg stwierdził, e siedzi
na swoim stałym miejscu i ma zdrowy, spokojny wygl d.
Wzrok mistrza prze lizgn ł si po nim oboj tnie i zatrzymał
si na Jinnie. Chłopak poczuł ukłucie niepokoju. Wolałby
ujrze w oczach Yody wi cej otuchy.
Qui-Gon stan ł po rodku sali, a Obi-Wan do niego
doł czył.
Starszy członek Rady Mace Windu nie tracił czasu na
wst py.
ci gn ł brwi i powiedział swoim dostojnym
głosem:
- Dzi kuj wam za przybycie. Szczerze mówi c, to
wydarzenie nami wstrz sn ło. Mistrz Yoda, jak zawsze, wstał
przed witem, eby uda si na medytacj . Zanim doszedł
do kładki, poczuł przypływ ciemnej strony Mocy. Zatrzymał
si i w tym samym momencie eksplodował podło ony pod
kładk ładunek. Kto chciał zabi Yod . Mace Windu
przerwał. Wszystkich obecnych przeszedł dreszcz. Tak
wiele zale ało teraz od m dro ci Yody.
- Dzisiaj z wami tu jestem - odezwał si Yoda łagodnie.
- Gdyba nie powinni my. Zastanowi si
nad roz-
wi zaniem musimy.
Mace Windu skin ł głow .
- Mistrzowi Yodzie mign ł r bek togi medytacyjnej
kogo , kto pospiesznie si oddalił, po czym wpełzł pod
wodospad i znikn ł.
- Pot g ciemnej strony w sobie nosił – powiedział
Yoda, kiwaj c głow .
Bruck Chun na pewno nie opuszczał wi tyni, od
kiedy odkryli cie, e to on odpowiada za kradzie e -
stwierdził Mace Windu. - Nadal nie mamy poj cia, z kim
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin